To decyzja nowego kierownictwa radiowej „Jedynki”: nie ma tu już miejsca dla prof. Andrzeja Nowaka, historyka i patrioty

Paulina Stolarek, nowa dyrektor i red. nacz. "Programu 1 Polskiego Radia", choć urzęduje krótko zdążyła się już na trwale zapisać w dziejach tej rozgłośni. Na dobrą sprawę Stolarek mogłaby już nawet odejść ze stanowiska, a tego, co zrobiła, nie zapomniałoby do końca życia wielu słuchaczy "Jedynki".

By trafić na karty dziejów można bowiem coś zbudować, co jednak zajmuje trochę czasu, ale można też coś zniszczyć, co dzieje się błyskawicznie - "od ręki". Tak też było w przypadku pani Stolarek, która kasując "z marszu" jedną z najbardziej znanych i ulubionych przez słuchaczy PR 1 audycji "Historię żywą", w której Dorota Truszczak rozmawiała z prof. Andrzejem Nowakiem, wpisała się idealnie w realizowaną przez koalicję 13 grudnia politykę medialną i kulturalną.

"Historia żywa" emitowana była przez "Jedynkę" od 2016 roku. Prof. Andrzej Nowak pokazywał historię nie jako wiedzę zamkniętą w podręcznikach, ale element naszej tożsamości narodowej, który stale wpływa na dokonywane przez nas wybory życiowe i całą naszą teraźniejszość; i może to właśnie było dla ekipy Tusk-Sienkiewicz nie do zniesienia.

Prof. Andrzej Nowak jest znawcą historii politycznej i myśli politycznej Europy Wschodniej XIX-XX wieku, historii stosunków polsko-rosyjskich, publicystą, nauczycielem akademickim, sowietologiem, profesorem nauk humanistycznych, wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesorem w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, byłym redaktorem naczelnym dwumiesięcznika "Arcana". Od października 2015 roku Profesor jest członkiem Narodowej Rady Rozwoju powołanej przez Prezydenta Andrzeja Dudę. Obecnie Profesor realizuje serię wydawniczą "Dzieje Polski". Ukazało się już sześć tomów "Dziejów".

Zaiste imponujący dorobek, ale cóż... przyszła pani Stolarek i audycję prof. Nowaka zlikwidowała, działając na zasadzie z "Misia" Barei: "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?". Czy szefowa "Jedynki" ma powód do satysfakcji?

"Uważam, że radio publiczne ma przed sobą dobrą przyszłość: w czasie rewolucji technologicznych i zmian w świecie mediów, stacje publiczne, których siłą jest jakość programu, są potrzebne słuchaczom bardziej niż kiedykolwiek. Jedynka stoi przed szansą zdobycia nowych słuchaczy - wymagających, a zmęczonych agresywną formułą większości mediów komercyjnych. Jest przed nią perspektywa odbudowy wiarygodności, odpolitycznienia i unowocześnienia programu. To w połączeniu z misją, którą ma realizować Polskie Radio, z bogactwem jego zasobów, kompetencjami i talentami ludzi, którzy tu są, pozwala mi wierzyć, że Jedynka odniesie sukces. Taki prawdziwy sukces: będzie ambitną, europejską, żywą anteną, bliską słuchaczy, wyznaczającą radiowe standardy" - powiedziała Stolarek po nominacji, gdy jeszcze "Historia żywa" znajdowała się w grafiku.

Teraz już jej nie ma, i choć dawne audycje wciąż są dostępne na stronie "Jedynki" to, jak obawiają się miłośnicy audycji, mogą zniknąć - tak jak wiele innych - w każdej chwili. Autor "Historii żywej" radzi "zgrywać szybko opublikowane już odcinki (podkasty) naszego cyklu z kanału youtube lub ze strony Jedynki Polskiego Radia https://jedynka.polskieradio.pl/audycje/5102". "Polskie Radio ma prawa do tych audycji i może zrobić to, co Telewizja Polska pod nowymi rządami zrobiła już z szeregiem programów, które zostały na polecenie jej kierownictwa usunięte z ogólnodostępnych kanałów, jak youtube. Być może na tym polega wolność odzyskania – 2024" - napisał na facebooku prof. Andrzej Nowak.

Historyk dość szczegółowo opisał przebieg likwidacji audycji. "Nowa pani dyrektor Programu 1 podjęła w poniedziałek decyzję, by zakazać dalszej emisji. O ile mi wiadomo „Historia żywa” miała sporą grupę zainteresowanych słuchaczy. Cóż – bardzo mi przykro, że nie będą już mogli swojej audycji posłuchać. Żadne merytoryczne (ani jakiekolwiek inne) powody decyzji o raptownej likwidacji „Historii żywej” nie zostały przedstawione. Taka nowa kultura. A może nie całkiem nowa", zauważył prof. Nowak i dodał: "Decyzja pani dyrektor Programu 1 oznacza bowiem odświeżenie znanego z PRL pojęcia „półkownik”, to jest skierowanie na zamkniętą cenzorskim gestem „półkę” już gotowych produkcji medialnych. W tym przypadku, pozwolę sobie wyliczyć, na „półkę” idą już nagrane następujące programy: 1. Z Oleandrów do niepodległości, czyli legenda Legionów, 2. Za „dobrego cara” i „cysorza” Franza Josefa, czyli ostatnie „blaski” zaborów, 3. Rewolucja 1905 roku: miedzy Różą Luksemburg i Józefem Piłsudskim, 4. „Syzyfowe prace” i Kulturkampf, czyli rusyfikacja i germanizacja, 5. Miedzy Prusem i Sienkiewiczem: pozytywistyczna reakcja na klęskę i poszukiwanie wyjścia z pesymizmu, 6. Powstanie styczniowe, bohaterstwo czy szaleństwo?, 7. Wielka Emigracja, czyli serce polskiej kultury, 8. Bić się czy nie bić? Dylematy pokolenia powstańców listopadowych (i nie tylko), 9. Legiony Dąbrowskiego i Epopeja napoleońska, z księciem Józefem na koniu, czyli Jeszcze Polska nie zginęła…, 10. Targowica i Kościuszko" - wyliczył historyk i poddał pod zastanowienie następującą kwestię: "Może ten ostatni tytuł ["Targowica i Kościuszko"] zaniepokoił nową panią dyrektor, albo jej politycznych patronów? Może w „odnowionych mediach publicznych” obowiązują teraz zapisy na nazwiska konkretnych autorów? Nie wiem. Najwidoczniej wolność została już odzyskana i dzisiejsza „uśmiechnięta Polska” może odłożyć historyczną refleksję na półkę z napisem: pamięć zbędna i zabezpieczona".

Paulina Stolarek, nowa dyrektor i red. nacz. "Programu 1 Polskiego Radia", choć urzęduje krótko zdążyła się już na trwale zapisać w dziejach tej rozgłośni. Na dobrą sprawę Stolarek mogłaby już nawet odejść ze stanowiska, a tego, co zrobiła, nie zapomniałoby do końca życia wielu słuchaczy "Jedynki". By trafić na karty dziejów można bowiem coś zbudować, co jednak zajmuje trochę czasu, ale można też coś zniszczyć, co dzieje się błyskawicznie - "od ręki". Tak też było w przypadku pani Stolarek, która kasując "z marszu" jedną z najbardziej znanych i ulubionych przez słuchaczy PR 1 audycji "Historię żywą", w której Dorota Truszczak rozmawiała z prof. Andrzejem Nowakiem, wpisała się idealnie w realizowaną przez koalicję 13 grudnia politykę medialną i kulturalną.

"Historia żywa" emitowana była przez "Jedynkę" od 2016 roku. Prof. Andrzej Nowak pokazywał historię nie jako wiedzę zamkniętą w podręcznikach, ale element naszej tożsamości narodowej, który stale wpływa na dokonywane przez nas wybory życiowe i całą naszą teraźniejszość; i może to właśnie było dla ekipy Tusk-Sienkiewicz nie do zniesienia.

Prof. Andrzej Nowak jest znawcą historii politycznej i myśli politycznej Europy Wschodniej XIX-XX wieku, historii stosunków polsko-rosyjskich, publicystą, nauczycielem akademickim, sowietologiem, profesorem nauk humanistycznych, wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesorem w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, byłym redaktorem naczelnym dwumiesięcznika "Arcana". Od października 2015 roku Profesor jest członkiem Narodowej Rady Rozwoju powołanej przez Prezydenta Andrzeja Dudę. Obecnie Profesor realizuje serię wydawniczą "Dzieje Polski". Ukazało się już sześć tomów "Dziejów".
Reklama

Zaiste imponujący dorobek, ale cóż... przyszła pani Stolarek i audycję prof. Nowaka zlikwidowała, działając na zasadzie z "Misia" Barei: "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?". Czy szefowa "Jedynki" ma powód do satysfakcji?

"Uważam, że radio publiczne ma przed sobą dobrą przyszłość: w czasie rewolucji technologicznych i zmian w świecie mediów, stacje publiczne, których siłą jest jakość programu, są potrzebne słuchaczom bardziej niż kiedykolwiek. Jedynka stoi przed szansą zdobycia nowych słuchaczy - wymagających, a zmęczonych agresywną formułą większości mediów komercyjnych. Jest przed nią perspektywa odbudowy wiarygodności, odpolitycznienia i unowocześnienia programu. To w połączeniu z misją, którą ma realizować Polskie Radio, z bogactwem jego zasobów, kompetencjami i talentami ludzi, którzy tu są, pozwala mi wierzyć, że Jedynka odniesie sukces. Taki prawdziwy sukces: będzie ambitną, europejską, żywą anteną, bliską słuchaczy, wyznaczającą radiowe standardy" - powiedziała Stolarek po nominacji, gdy jeszcze "Historia żywa" znajdowała się w grafiku.

Teraz już jej nie ma, i choć dawne audycje wciąż są dostępne na stronie "Jedynki" to, jak obawiają się miłośnicy audycji, mogą zniknąć - tak jak wiele innych - w każdej chwili. Autor "Historii żywej" radzi "zgrywać szybko opublikowane już odcinki (podkasty) naszego cyklu z kanału youtube lub ze strony Jedynki Polskiego Radia https://jedynka.polskieradio.pl/audycje/5102". "Polskie Radio ma prawa do tych audycji i może zrobić to, co Telewizja Polska pod nowymi rządami zrobiła już z szeregiem programów, które zostały na polecenie jej kierownictwa usunięte z ogólnodostępnych kanałów, jak youtube. Być może na tym polega wolność odzyskania – 2024" - napisał na facebooku prof. Andrzej Nowak.

Historyk dość szczegółowo opisał przebieg likwidacji audycji. "Nowa pani dyrektor Programu 1 podjęła w poniedziałek decyzję, by zakazać dalszej emisji. O ile mi wiadomo „Historia żywa” miała sporą grupę zainteresowanych słuchaczy. Cóż – bardzo mi przykro, że nie będą już mogli swojej audycji posłuchać. Żadne merytoryczne (ani jakiekolwiek inne) powody decyzji o raptownej likwidacji „Historii żywej” nie zostały przedstawione. Taka nowa kultura. A może nie całkiem nowa", zauważył prof. Nowak i dodał: "Decyzja pani dyrektor Programu 1 oznacza bowiem odświeżenie znanego z PRL pojęcia „półkownik”, to jest skierowanie na zamkniętą cenzorskim gestem „półkę” już gotowych produkcji medialnych. W tym przypadku, pozwolę sobie wyliczyć, na „półkę” idą już nagrane następujące programy: 1. Z Oleandrów do niepodległości, czyli legenda Legionów, 2. Za „dobrego cara” i „cysorza” Franza Josefa, czyli ostatnie „blaski” zaborów, 3. Rewolucja 1905 roku: miedzy Różą Luksemburg i Józefem Piłsudskim, 4. „Syzyfowe prace” i Kulturkampf, czyli rusyfikacja i germanizacja, 5. Miedzy Prusem i Sienkiewiczem: pozytywistyczna reakcja na klęskę i poszukiwanie wyjścia z pesymizmu, 6. Powstanie styczniowe, bohaterstwo czy szaleństwo?, 7. Wielka Emigracja, czyli serce polskiej kultury, 8. Bić się czy nie bić? Dylematy pokolenia powstańców listopadowych (i nie tylko), 9. Legiony Dąbrowskiego i Epopeja napoleońska, z księciem Józefem na koniu, czyli Jeszcze Polska nie zginęła…, 10. Targowica i Kościuszko" - wyliczył historyk i poddał pod zastanowienie następującą kwestię: "Może ten ostatni tytuł ["Targowica i Kościuszko"] zaniepokoił nową panią dyrektor, albo jej politycznych patronów? Może w „odnowionych mediach publicznych” obowiązują teraz zapisy na nazwiska konkretnych autorów? Nie wiem. Najwidoczniej wolność została już odzyskana i dzisiejsza „uśmiechnięta Polska” może odłożyć historyczną refleksję na półkę z napisem: pamięć zbędna i zabezpieczona".

"Jeśli ktoś z Państwa chciałby się dowiedzieć dlaczego taka decyzja została podjęta, proszę nie pisać do pani dyrektor Programu 1 Polskiego Radia (próbowałem, ale link, który ma kierować do jej urzędowego maila, nie działa). Można pisać np. do pani wiceminister kultury Joanny Scheuring-Wielgus, która jako członek Rady Nadzorczej Polskiego Radia wręczała niegdyś nagrodę tejże Rady właśnie dla programu „Historia żywa”. Można też pisać na Berdyczów…", zakończył swój wpis prof. Nowak.

My zaś zakończmy optymistycznie: "dłużej klasztora niż przeora". Książki i audycje prof. Nowaka będą czytane i słuchane przez wiele lat - także wtedy, gdy już o pani Stolarek i jej protektorach będą pamiętać tylko historycy. Może staną oni wszyscy w szeregu tak "zasłużonych dla kultury polskiej postaci" jak Apuchtin i Hurko, stając się (kto wie) "bohaterami" któregoś z odcinków reaktywowanej "Historii żywej"?

za:tvrepublika.pl


***

Sprzęt wynoszony z siedziby TAI. "Prezes TVP o tym wie?"

Grupa kilkunastu mężczyzn wynosiła w nocy z siedziby Telewizyjnej Agencji Informacyjnej (TAI) sprzęt warty kilkaset tysięcy złotych.

"Nowa ekipa" TVP chce na stałe przenieść redakcję TVP Info do siedziby Telewizji Polskiej przy ulicy Woronicza. Do tej pory programy informacyjne i publicystyczne telewizji publicznej były realizowane z budynku na placu Powstańców Warszawy.

Telewizja wPolsce dotarła do nagrań, pokazujących wynoszenie nocą sprzętu wartego kilkaset tysięcy złotych z siedziby TAI. Na nagraniu słyszymy pytanie: "Prezes TVP o tym wie?". – Nawet to zlecił! – mogliśmy usłyszeć.

 "Grupa kilkunastu mężczyzn przyjeżdża w nocy, żeby wziąć sprzęt z placu Powstańców i prywatnymi autami przewieźć na Woronicza. Wszystkie wejścia obstawione przez policję. Uśmiechnięta Polska" – napisał na platformie X Samuel Pereira.

Pereira to jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy "starej" TVP Info. Pełnił funkcje wicedyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, dyrektora TVP Info oraz szefa portalu tvp.info. Był także jednym z dziennikarzy, którzy bronili siedziby TAI przed nielegalnym przejęciem TVP przez "nową ekipę".

Przejęcie mediów publicznych przez nowy rząd

Sąd rejestrowy oddalił wniosek o wpis likwidacji TVP do KRS. Wcześniej taka sama decyzja zapadła w sprawie Polskiego Radia. W uzasadnieniu referendarz Tomasz Kosub wskazał, że skoro przepis wyłączający udział KRRiT w procedurze powoływania rady nadzorczej i zarządu TVP jest niezgodny z konstytucją, to brak udziału KRRiT w procedurze powołania likwidatora też stanowiłby naruszenie jej przepisów. Decyzja o odmowie wpisania likwidacji do KRS nie jest prawomocna. Przysługuje na nią skarga do sądu pierwszej instancji, a następnie apelacja do Sądu Okręgowego w Warszawie.

Przypomnijmy, że pod koniec grudnia minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz postawił media publiczne w stan likwidacji. "W związku z decyzją Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o wstrzymaniu finansowania mediów publicznych podjąłem decyzję o postawieniu w stan likwidacji spółek Telewizja Polska S.A., Polskie Radio S.A. oraz Polskiej Agencji Prasowej S.A." – poinformował resort kultury.

za:dorzeczy.pl
***

Misyjny program nt. uzależnień znika z TVP. "Dotykał lewaka i prawaka"

Wszystko wskazuje na to, że "miotła" nowych władz TVP dotknęła też misyjnego programu "Ocaleni", który poruszał problem walki z uzależnieniami.

 Program "Ocaleni" pokazywany był raz w tygodniu – w czwartki po godzinie 23. Prowadzący Rafał Porzeziński zapraszał osoby w trakcie leczenia uzależnień, po terapiach, lekarzy i terapeutów. Chodziło przede wszystkim o problem alkoholizmu. Widzowie mogli też skorzystać z pomocy teleporady.

Program nie zajmował się polityką, spełniał wymogi misyjności mediów publicznych. "Cykliczny program Rafała Porzezińskiego, poruszający temat uzależnień. Zaproszeni goście, osoby znane, ale także te anonimowe, dzielą się swoimi wstrząsającymi historiami dotyczącymi życia z nałogiem i sposobami na ich przezwyciężenie" – czytamy na stronie internetowej TVP.

Alkoholizm, hazard czy inne uzależnienia dotykają demokratycznie zarówno rolnika, jak i dziennikarza, kobietę i mężczyznę, zadeklarowanego lewaka i prawaka, profesora i bezrobotnego. Zarówno ten problem, jak i jego rozwiązania, powinny niweczyć wszelkie podziały" – podkreśla Rafał Porzeziński.

"Ocaleni" znikają z anteny

Tymczasem jak podał Presserwis, od marca nie zobaczymy programu na antenie TVP. Prowadzący mówi, że na razie nie dostał żadnych informacji na ten temat. "Oficjalnie nie otrzymaliśmy żadnej decyzji od osób planujących ramówkę, nadal mam nadzieję na kontynuację cyklu. Wraz z całym zespołem i licznym środowiskiem 'Ocalonych' wierzymy, że TVP, realizując misję potwierdzoną przez zadania nałożone przez KRRiT, uzna kontynuowanie misyjnego cyklu 'Ocaleni' za celowe" –wskazuje Porzeziński.

W miniony czwartek prezenter Michał Figurski poinformował, że będzie ostatnim gościem "Ocalonych". "Przepastne korytarze puste jak na wraku Titanica. Trochę śmieszno, jak sobie człowiek powspomina, jak zaczynał w tych studiach na Woronicza ponad 25 lat temu i trochę straszno, jak to wszystko sczezło dziś. Najważniejsi oczywiście ludzie. Oglądajcie nas w 'Ocalonych' Rafała Porzezińskiego. Ważny program. Podobno w związku z wiatrem odnowy 'Ocaleni' nie ocaleni, więc dziś to ja gaszę światło. Tego akurat szkoda" – napisał Figurski na Instagramie.

za:dorzeczy.pl


***

Prof. W. J. Wysocki o objęciu stanowiska dyrektora Muzeum Wojska Polskiego przez gen. Bogusława Packa: Jak można zderzyć wartości, którym ma służyć Muzeum Wojska Polskiego, z tym, co reprezentuje sobą gen. Pacek?

Zapewne wielu mogłoby być dyrektorami Muzeum Wojska Polskiego, ale nie ten wskazany przez ministra obrony narodowej, który jest właściwie skamieliną nie tylko epoki stanu wojennego, ale także okresu stalinowskiego, i który do ostatnich dni opowiadał się za tym wszystkim, co jest reliktem stalinowskim. Jak więc można zderzyć wartości, którym ma służyć Muzeum Wojska Polskiego, z tym, co reprezentuje sobą gen. Pacek? – mówił prof. Wiesław Jan Wysocki, kierownik Katedry Historii XIX i XX wieku na Wydziale Nauk Historycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, w poniedziałkowych „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja.

W ubiegłym tygodniu gen. Bogusław Pacek – dawny funkcjonariusz wojskowej bezpieki – objął stanowisko dyrektora Muzeum Wojska Polskiego. W odpowiedzi na tę decyzję prof. Wiesław Jan Wysocki oraz prof. Sławomir Cenckiewicz zrezygnowali z zasiadania w Radzie Muzeum Wojska Polskiego.

    – Muzeum Wojska Polskiego to jedno z najważniejszych ośrodków, które kształtuje świadomość. Dla całego społeczeństwa i dla Wojska Polskiego jest świadectwem zaangażowania – przez ponad dziesięć wieków – w działalność wolnościową i służącą sprawie Polski. Szerzej mówiąc – służbie Bogu i Ojczyźnie. Dziedzictwo historii Wojska Polskiego zobowiązuje dzisiaj także i nas – podkreślił prof. Wiesław Jan Wysocki.

Historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, odnosząc się do  decyzji Ministerstwa Obrony Narodowej ws. Muzeum Wojska Polskiego, stwierdził, że są pewne granice, których przekraczać nie można.

    – Zapewne wielu mogłoby być dyrektorami Muzeum Wojska Polskiego, ale nie ten wskazany przez ministra obrony narodowej, który jest właściwie skamieliną nie tylko epoki stanu wojennego, ale także okresu stalinowskiego, i który do ostatnich dni opowiadał się za tym wszystkim, co jest reliktem stalinowskim. Jak więc można zderzyć wartości, którym ma służyć Muzeum Wojska Polskiego, z tym, co reprezentuje sobą gen. Pacek? – pytał profesor.

Gość „Aktualności dnia” zwrócił uwagę, że cała linia Wojska Polskiego i państwowości polskiej jest właściwie jednorodna i wiąże każde pokolenie służbą, która zwykle była służbą szlachetną.

    – Natomiast decyzja o objęciu przez gen. Bogusława Packa stanowiska dyrektora Wojska Polskiego niewątpliwie tę szlachetność kwestionuje. Niezależnie od jego biografii wojskowej – warto podkreślić – w ostatnim czasie generał Pacek zaprezentował książkę, w której gloryfikował główne postaci stanu wojennego. Czyli jakby nic nie zrozumiał i gotów jest poświadczać, że jest on człowiekiem formacji rosyjskiej i kremlowskiej – mówił prof. Wiesław Jan Wysocki.

Ja nie mam żadnego zaufania do gen. Bogusława Packa i nie powinien mieć nikt, kto sprawuje władze, włącznie z ministrem obrony – zakończył historyk.

za:www.radiomaryja.pl/

***

Pomnik ofiar Smoleńska zniknie z placu Piłsudskiego? Sienkiewicz: "Nie sądzę, by mógł stać w tym miejscu"

Bartłomiej Sienkiewicz, minister kultury, który dał się poznać w ostatnich miesiącach jako inicjator siłowego przejęcia mediów publicznych w Polsce, teraz szykuje "nowe porządki" na placu Piłsudskiego w Warszawie. W wywiadzie z "Newsweekiem" stwierdził, że "nie sądzi", by w tym miejscu co obecnie stać mógł dalej pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej.

- Nie sądzę, żeby mogły stać w tym samym miejscu - powiedział w wywiadzie z "Newsweekiem" Bartłomiej Sienkiewicz, zapytany przez Tomasza Sekielskiego o "schody smoleńskie" - czyli pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku na placu Piłsudskiego w Warszawie.

O tym, że na placu Piłsudskiego może dojść do zmian, pisała kilka tygodni temu "Gazeta Polska Codziennie":

Warszawski ratusz chce przejąć zarząd nad pl. Piłsudskiego i przygotowuje już wniosek w tej sprawie do premiera – ustaliła „Codzienna”. – Przejęcie placu może oznaczać atak na stojące tam pomniki: Smoleński i prezydenta Lecha Kaczyńskiego – uważa szef warszawskich radnych PiS Dariusz Figura. Mając zarząd nad placem, Rafał Trzaskowski może tak zmienić przestrzeń wokół pomników, by zdezawuować oba monumenty. Spór może być mu na rękę w jego kampanii samorządowej, która będzie jedynie wstępem do walki o urząd prezydenta RP.

Pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 r. autorstwa Jerzego Kaliny został odsłonięty 10 kwietnia 2018 r., w ósmą rocznicę katastrofy.W lutym 2018 r. wojewoda mazowiecki wydał zgodę na budowę pomnika po tym, jak w styczniu 2018 r. taką możliwość zablokowała rada Warszawy. Wcześniej ówczesny minister infrastruktury, Andrzej Adamczyk, zdecydował o wyjęciu placu Piłsudskiego spod zarządu miasta.

za:niezalezna.pl

***

Środowiska kresowe i patriotyczne apelują o prawdę historyczną

Po opublikowaniu przez Ministerstwo Edukacji Narodowej propozycji zmian w podstawie programowej w internecie wybuchła prawdziwa burza. Sprawę komentują eksperci, nauczyciele, rodzice i sami uczniowie.

Z jednej strony zmiany mają polegać na zredukowaniu listy lektur. Z programu dla szkół podstawowych mają zniknąć takie tytuły, jak „Powrót taty” i „Reduta Ordona” Adama Mickiewicza, „Katarynka” Bolesława Prusa, „Syzyfowe prace” Stefana Żeromskiego i „Janko Muzykant” Henryka Sienkiewicza, natomiast w szkołach średnich m.in. „Odyseja” Homera, „Kronika polska” Galla Anonima, „Konrad Wallenrod” Adama Mickiewicza oraz „Romeo i Julia” Williama Szekspira. Z drugiej strony, propozycje dotyczą zmian podstawy programowej. Dotyczy to wielu przedmiotów, m.in. języka polskiego i biologii. Najwięcej uwagi opinii publicznej pochłaniają jednak zmiany w nauczaniu historii dla szkół średnich.

W dużym uproszczeniu: z programu zniknąć mają takie postacie, jak np. rotmistrz Witold Pilecki, Danuta Siedzikówna „Inka”, płk. Łukasz Ciepliński, św. Maksymilian Kolbe, Irena Sendlerowa, Jan Karski czy Rodzina Ulmów. Po zmianach uczniowie nie dowiedzieliby się m.in. o „Żegocie”, dziecięcym obozie koncentracyjnym w Łodzi, eugenice w ideologii nazistowskiej, sowieckich obozach w Charkowie i Miednoje, zbrodniach w Palmirach i Ponarach, a także o ludobójstwie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

Środowiska kresowe protestują

Wobec tego ostatniego stanowczo zaprotestowały środowiska kresowe, które skierowały apel do minister edukacji narodowej Barbary Nowackiej. Pełną treść pisma mają przedstawiły podczas wczorajszej (16.02) konferencji prasowej przed siedzibą MEN. Autorami apelu są: Stowarzyszenie „Wspólnota i Pamięć” oraz Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu. Treść pisma poparły stowarzyszenia kresowe i patriotyczne, a także przedstawiciele nauczycieli, rodziców i uczniów.

W apelu czytamy m.in.: „Jako organizacje i osoby zajmujące się upamiętnieniem ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP stanowczo protestujemy przeciwko powyższej zmianie. Od szkoły oczekujemy nauczania prawdy, również tej trudnej i bolesnej. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie pomóc w prawidłowym rozwoju młodych pokoleń Polaków”.

Zdaniem autorów pisma „wykreślenie ukraińskiego ludobójstwa z podstawy programowej godzi w pamięć narodową i jest poniżeniem ponad 100 tysięcy ofiar, które zginęły za to, że były Polakami”. Jak podkreślają, to również podawanie uczniom zakłamanego obrazu historycznych relacji polsko-ukraińskich. Inicjatorzy protestu dodają, że nauczanie o „konflikcie polsko-ukraińskim na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej” wpisuje się w fałszywą narrację o „bratobójczych walkach”, gdzie występują dwie równorzędne strony. Tymczasem w latach 1939-1947 nacjonaliści ukraińscy dokonali ludobójstwa na bezbronnej ludności polskiej i obywatelach II RP innej narodowości, w tym Żydach i Ormianach, a także ukraińskich Sprawiedliwych, którzy nie godzili się na zbrodnicze działania OUN-UPA.

„Aby współczesne relacje polsko-ukraińskie były naprawdę dobre, muszą być budowane na prawdzie historycznej, przekazywanej bez emocji i rzetelnie, o co przez wiele lat zabiegał zmarły niedawno śp. ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Kapelan Kresowian i nasz duchowy przywódca” – oceniają przedstawiciele środowisk kresowych.

Więcej “niewygodnych” tematów

Autorzy podkreślają, że temat ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej nie jedyną kwestią, która budzi ich niepokój i sprzeciw. Wśród propozycji ekspertów MEN jest również wykreślenie z podstawy programowej wiedzy o zbrodni dokonanej w Ponarach na ludności polskiej i żydowskiej przez litewskich kolaborantów w służbie III Rzeszy. Okrojona jest również tematyka sowieckiej zbrodni w Katyniu (wykreślono wzmianki o Miednoje i Charkowie). Autorzy apelu zwracają uwagę na rezygnację z nauczania o takich postaciach jak rotmistrz Witold Pilecki, Danuta Siedzikówka ps. „Inka”, płk. Łukasz Ciepliński, św. Maksymilian Kolbe czy Rodzina Ulmów. Wśród tematów, które proponuje się wykreślić z podstawowych lub dodatkowych treści nauczania, są m.in.: chrzest Polski, średniowieczne wojny z Niemcami, Kulturkampf i zwycięskie Powstanie Wielkopolskie. Pominięte mają być ważne wątki z okresu okupacji niemieckiej podczas II wojny światowej, takie jak obóz dziecięcy w Łodzi czy eugenika w ideologii nazistowskiej. Z kolei w przypadku oporu wobec komunizmu w Polsce usunięto wątki dotyczące „żołnierzy niezłomnych”, a także roli Kościoła katolickiego i znaczenia emigracji.

Brak przekazywania rzetelnej i merytorycznej wiedzy historycznej jest niezwykle szkodliwy dla młodych obywateli Rzeczypospolitej. Często wiąże się on z pedagogiką wstydu i niszczeniem patriotyzmu. Z tego powodu powstaje wiele oddolnych, społecznych inicjatyw, które wyrażają sprzeciw Polaków wobec planowanych zmian. Presja ma sens, o czym może świadczyć wpis Barbary Nowackiej na serwisie „X”, w którym zapewnia ona, że nie podpisze dokumentu, w którym „rzeź wołyńska nie będzie nazywana po imieniu – ludobójstwem”. Dlatego, mimo niekorzystnej koniunktury, trzeba nadal głośno artykułować swoje oczekiwania wobec władzy. Od tego zależy prawidłowy rozwój młodych pokoleń Polaków.

za:afirmacja.info

***

Skandaliczne słowa MZ: Lekarze, którzy odmawiali aborcji, nie zostaną konsultantami krajowymi i wojewódzkimi

Ministerstwo Zdrowia informuje, że lekarze, "którzy narażali zdrowie i życie kobiet, odmawiając terminacji ciąży zgodnej z polskim prawem", nie zostaną powołani na konsultantów krajowych i wojewódzkich - podano na profilu resortu zdrowia na platformie "X".

"Ministerstwo Zdrowia informuje, że lekarze, którzy narażali zdrowie i życie kobiet, odmawiając terminacji ciąży zgodnej z polskim prawem, nie zostaną powołani na konsultantów krajowych i wojewódzkich" - poinformowało Ministerstwo Zdrowia.

Konsultantów krajowych powołuje minister zdrowia spośród specjalistów z poszczególnych dziedzin medycyny, farmacji i innych dziedzin, które mają zastosowanie w ochronie zdrowia.

Minister może poprosić o wskazanie kandydatów towarzystwa naukowe o zasięgu krajowym, które zrzeszają specjalistów w danej dziedzinie lub odpowiednie samorządy zawodów medycznych. Z kolei konsultantów wojewódzkich powołuje wojewoda w porozumieniu z Ministrem Zdrowia oraz właściwym konsultantem krajowym, po zasięgnięciu opinii samorządów zawodowych.

za:www.niedziela.pl

***

"Konkurs był ustawką". Nowe ustalenia ws. działań Bodnara w prokuraturze

Dariusz Korneluk został "kandydatem" na prokuratora krajowego. "Konkurs ten był po prostu ustawką" – wskazuje Sebastian Kaleta z Suwerennej Polski.

Członek Stowarzyszenia Prokuratorów "Lex Super Omnia" Dariusz Korneluk otrzymał rekomendację komisji konkursowej na stanowisko prokuratora krajowego. Informację przekazali podczas poniedziałkowej konferencji prasowej minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar oraz wiceminister sprawiedliwości Maria Ejchart.

W 8. numerze tygodnika "Do Rzeczy" Cezary Gmyz i Piotr Gociek pisali, że konkurs na prokuratora krajowego wygra właśnie Dariusz Korneluk. "A dlaczego? Bo zasady zostały tak sformułowane, że żaden inny z ogłoszonych już kandydatów po prostu nie spełnia warunków. I tyle w tym temacie" – mogliśmy przeczytać.

"Konkurs ten był po prostu ustawką"

Poseł Suwerennej Polski Sebastian Kaleta ujawnił nowe informacje w sprawie działań ministra Adama Bodnara w prokuraturze. "Jacek Bilewicz jest cały czas prokuratorem delegowanym do Ministerstwa Sprawiedliwości. Oznacza to, że nie może wykonywać żadnych czynności w Prokuraturze Krajowej. To kolejna wada jego bezprawnych działań" – napisał we wtorek na platformie X były wiceminister sprawiedliwości.

"Ponadto ustaliłem, że wczorajszy zwycięzca pseudokonkursu Dariusz Korneluk wszedł do resortu razem z Bodnarem, był delegowany już od 15 grudnia. Wiele wskazuje, że konkurs ten był po prostu ustawką, skoro i inna kandydatka Katarzyna Kwiatkowska także od razu trafiła na delegację do Ministerstwa Sprawiedliwości" – przekazał Kaleta.

 W rozmowie z portalem wPolityce.pl sprawę skomentował legalny zastępca prokuratora generalnego Michał Ostrowski. – Prokurator delegowany do Ministerstwa Sprawiedliwości nie może być jednocześnie prokuratorem wykonującym czynności. Do Ministerstwa Sprawiedliwości prokuratorzy kierowani są na stanowiska urzędnicze i nie jest to coś niecodziennego. Nie mogą oni jednak wykonywać żadnych czynności zastrzeżonych dla prokuratorów, a w szczególności taki prokurator nie może podpisywać dekretów kadrowych dotyczących innych prokuratorów – powiedział.

Chaos w Prokuraturze Krajowej

Spór o władzę w Prokuraturze Krajowej trwa nieprzerwanie od połowy stycznia. Adam Bodnar uznał, że Dariusz Barski został powołany na stanowisko niezgodnie z prawem, a więc jest "prokuratorem w stanie spoczynku". Minister sprawiedliwości i prokurator generalny na pełniącego obowiązki prokuratora krajowego powołał Jacka Bilewicza.

Ustawę Prawo o Prokuraturze badał Naczelny Sąd Administracyjny i wyrokiem z 22 marca 2023 r. stwierdził, że ustawa jest w polskim porządku prawnym i nie zawiera jakichkolwiek rozwiązań czasowych. Prawnicy podkreślają ponadto, że w przepisach nie istnieje konstrukcja, taka jak "pełniący obowiązki prokuratora krajowego", a zatem Bodnar bezprawnie stworzył stanowisko nieprzewidziane w ustawie.

za:dorzeczy.pl

***

Przestraszył się Czarzastego? Hołownia zmienia zdanie ws. projektów dot. aborcji

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia oświadczył, że jest plan, aby już na najbliższym posiedzeniu Sejmu zająć się projektami dot. liberalizacji prawa aborcyjnego. Wcześniej lider Polski 2050 zapowiadał zajęcie się nimi po wyborach samorządowych.

W ostatnim czasie narastał konflikt w koalicji rządzącej za sprawą projektów dot. aborcji, których procedowanie w Sejmie marszałek Szymon Hołownia zapowiedział na czas po wyborach samorządowych. Współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty oskarżył liderów Trzeciej Drogi o blokowanie liberalizacji prawa aborcyjnego. W czasie dzisiejszej konferencji prasowej marszałek Sejmu mówił jednak o przyspieszeniu prac nad kontrowersyjnymi projektami. Dziennikarze pytali go, czy będzie rekomendował zajęcie się nimi na najbliższym posiedzeniu Sejmu.

- „Jest taki plan, natomiast jesteśmy częścią koalicji i jeszcze w tym tygodniu będziemy o tym rozmawiać. Ja położę na stole moją roboczą propozycję, aby wszystkie projekty dotyczące dopuszczalności aborcji zostały na najbliższym Sejmie przeczytane i żeby została podjęta dalsza decyzja co do prac nad nimi” - powiedział.

Przyznał, że wcześniej opowiadał się za rozpoczęciem prac nad projektami dopiero po wyborach samorządowych.

- „Lewica miała w tej sprawie inne zdanie i formułuje je w dość konfrontacyjny sposób”
- stwierdził.

za:www.fronda.pl