Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Pocałujta... wójta!

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Właśnie „światowej sławy historyk”, czyli makabryczny bajdopisarz Jan Tomasz Gross „w ostatecznej wersji” swoich konfabulacji, pretensjonalnie zatytułowanych „Złote żniwa” zdecydował się zmniejszyć liczbę żydowskich ofiar polskich antysemitników z „między 100, a 200 tysięcy” do zaledwie „kilkudziesięciu tysięcy”. No – sam cymes! Oto mamy znakomity przykład hucpy w działaniu. 200, 100, „kilkadziesiąt tysięcy”... Jazda, potargujmy się! A może tylko tysiąc? A jakby tak jeszcze raz sprawdzić, to kto wie, czy z tysiąca nie zrobiłaby się setka, a z setki – kilkadziesiąt? Ciekawe, co skłoniło „światowej sławy historyka” do takiego zmiękczenia rury. Czyżby jacyś starsi i mądrzejsi doszli do wniosku, że na razie lepiej nie przeciągać struny?

Wszystko to oczywiście być może, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdybyśmy zamiast oburzać się i lamentować, zrobili zrzutkę i dobrze państwu Grossom zapłacili, to kto wie – może nawet przypomnieliby sobie, że było odwrotnie – że to Żydzi zabijali polskich antysemitników, a następnie dzielili się łupami? Poszlaki są – proszę bardzo! Żyją jeszcze ludzie pamiętający że posiadanie złota i dolarów w czasach stalinowskich, a więc w okresie najlepszego fartu dla Żydów, było w Polsce przestępstwem i że jeśli tylko UB dowiedział się o takim delikwencie, to brał go w obroty i dotąd tłukł, aż powiedział, gdzie schował. Wtedy przeważnie go zabijano, bo po co zostawiać świadków, a jeśli nawet wypuszczano, to po tych wszystkich przejściach delikwent nie posiadał się z radości, że jeszcze żywy – bo zdrowia to już raczej nie miał – i ani mu było w głowie dochodzić jakiejś sprawiedliwości, w myśl zasady, że co upadło, to przepadło. Ciekawe, jaka część tych łupów została następnie przez rzekome ofiary „organicznego polskiego antysemityzmu” ewakuowana do bezcennego Izraela, czy innych Stanów Zjednoczonych – bo pozostała cześć, jak wiadomo, stała się materialnym fundamentem wielu ubeckich dynastii, które w kolejnych przepoczwarzeniach dostarczają nam dzisiaj tylu celebrytów wszystkich możliwych płci.

Widocznie jednak to starsi i mądrzejsi musieli dojść do wniosku, że tym razem przesadzili z tym całym „światowej sławy historykiem” i jego rewelacjami, bo również dyrektor krakowskiego wydawnictwa „Znak”, pani Danuta Skóra przeprosiła wszystkich „urażonych książką Grossa”. To chyba jakieś nieporozumienie? Nie sądzę, by jakiś normalny człowiek mógł być „urażony” książką „światowej sławy historyka” tak samo, jak żaden normalny człowiek nie obraziłby się na konia - nawet gdyby ten parsknąłby mu spod ogona w sam nos. Inna sprawa, że żaden normalny człowiek nie zapraszałby konia na salony. Problemem nie jest obraza kogokolwiek, tylko notoryczne włączanie się krakowskiego wydawnictwa w kampanię, której celem jest „upokarzanie Polski na arenie międzynarodowej” – jak to zapowiedział w kwietniu 1996 roku malwersant Izrael Singer – poprzez przypisywanie Polakom reputacji narodu morderców. Nie wierzę, by pani dyrektor Danuta Skóra nie zdawała sobie z tego sprawy, skoro już „przeprasza” – co prawda poniewczasie, ale mówi się – trudno.

Cóż jednak z tego, że „przeprasza”, skoro przeprasza nieszczerze – bo niby „przeprasza”, a jednocześnie zapowiada, że „zyski ze sprzedaży Złotych żniw” wydawnictwo przeznaczy na „cele społeczne”. „Zyski”? Wydawnictwo ”Znak”, chociaż „przeprasza”, to jednak nie tylko zamierza ten Scheiss sprzedawać, ale w dodatku - nawet liczy na „zyski”? Cóż za bezczelność! Nie dość, że plwają nam w twarz, to jeszcze mają nadzieję, że im za to zapłacimy! Nie będzie żadnych „zysków” - chyba wtedy, jeśli cały nakład na pniu wykupi ambasada Izraela, spółka „Agora”, albo któraś z organizacji wiadomego przemysłu – bo mam nadzieję, że żaden normalny człowiek w Polsce tego Scheissu nie kupi – a żadna szanująca się księgarnia nie przyjmie tego do sprzedaży – nawet przez papierek. I o to apeluję, o to wszystkich proszę – bo jeśli nie zdobędziemy się nawet na ekonomiczny bojkot naszych wrogów, oszczerców naszego narodu i ich kolaborantów, to nie dziwmy się, że będą skakać na nas, jak na pochyłe drzewo.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.

za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1932 (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.