Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Lewica chce zawładnąć umysłami

Marksizm przeniósł się na obszar dyskursu akademickiego, sprzymierzając się z psychoanalizą i postmodernistyczną epistemologią
Z prof. Ewą Thompson, specjalistką w zakresie literatury porównawczej i slawistyki z Rice University w Houston (USA), publicystką i redaktorem kwartalnika "Sarmatian Review", rozmawia Mariusz Bober
"Gdzieś pod Warszawą znajduje się nie centrum polskiego rządu burżuazyjnego i republiki kapitału, ale centrum całego współczesnego systemu imperialistycznego". W ten sposób we wrześniu 1920 r. sowiecki dyktator Lenin tłumaczył cele wojny z Polską. Na ile i na jak długo polskie zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej odsunęło stworzenie nowych odcinków frontu "czerwonej zarazy" w Europie i na świecie?

- Lenin miał rację. Kontrola nad Polską była zasadniczym elementem kontroli nad Europą, a więc i światem. Polska wygrała wojnę, ale przegrała pokój w Rydze, zdradzając jednocześnie Ukraińców. Koncepcja federalizmu Piłsudskiego została wtedy na zawsze pogrzebana. Piłsudski był wielkim wodzem, ale fatalnym dyplomatą. Polscy negocjatorzy w Rydze okazali się dziecięco naiwni. Marzyła im się polonizacja Ukrainy i Białorusi, na którą było już wtedy za późno. Lew Trocki napisał gdzieś, że negocjacje ryskie były tak łatwe, iż zdążył w tym czasie napisać książkę, która nie miała z nimi nic wspólnego. Tragedią Polski od czasów wojny polsko-bolszewickiej jest między innymi to, że nie wydała ani jednego wielkiego dyplomaty, który potrafiłby przewidzieć konsekwencje dzisiejszych decyzji dla przyszłych pokoleń. Z drugiej strony, sowieckie słownictwo już dawno wypadło z języka tych, którzy chcieliby kontrolować świat. Pojęcia, którymi posługiwali się sowieccy teoretycy marksizmu, takie jak leninizm czy komunizm, są dziś bezużyteczne. W niepiśmiennym Trzecim Świecie można jeszcze coś taką terminologią ugrać, ale tam, gdzie toczy się walka o realną władzę, jest inaczej. Marksizm przeniósł się na obszar dyskursu akademickiego, sprzymierzając się z psychoanalizą i postmodernistyczną epistemologią. Apeluje raczej do próżności i miłości własnej niż do poczucia sprawiedliwości.

Jakie były, Pani zdaniem, główne czynniki, które przesądzały o tym, że to właśnie komunizm "uwodził" ludzi w innych krajach świata, zwłaszcza intelektualistów?


- W 1950 roku została wydana w Ameryce książka pt. "Autorytarna osobowość" (The Authoritarian Personality) autorstwa grupy filozofów-uciekinierów z hitlerowskich Niemiec, którzy po przyjeździe do USA podjęli pracę na czołowych amerykańskich uniwersytetach. Książka ta jest chyba najbardziej wpływowym dziełem tzw. szkoły frankfurckiej, która wiedzie prym we współczesnej odmianie marksizmu. "Autorytarna osobowość" to mariaż marksizmu i psychoanalizy. Książka przedstawia tezy, których nie sposób udowodnić. Jest czymś w rodzaju bajeczek braci Grimm. Podaje do wierzenia, że typ osobowości, o której mowa w tytule, jest odwrotnością ludzi odważnych i nastawionych na rozwój. Autorytarna osobowość chce raczej słuchać rozkazów, niż być niezależna, chce raczej bezpieczeństwa niż odkrywczości, jest tchórzliwa i skłonna do wiary we wszelkiego rodzaju przesądy. Takie osobowości są świetną pożywką dla faszyzmu: chcą wodza, który będzie nimi kierował i któremu będą posłuszni. Nienawidzą wszelkiego rodzaju mniejszości, które posądzają o niecne poczynania. Karmią się resentymentem, są antyintelektualne, sympatyzują z faszyzmem. Są to więc osobowości neurotyczne, chore, które nie potrafią się normalnie rozwijać. Książkę tę świetnie skrytykował późniejszy redaktor "National Review" William F. Buckley, ale mimo wykazania absurdalności jej tez lewica w dalszym ciągu je powiela.

Na ile przystają one do dzisiejszej rzeczywistości?

- To stamtąd pochodzi pomysł, że nie należy dyskutować ze swoimi politycznymi przeciwnikami. Zamiast tego należy ich ośmieszać i sugerować, że są chorzy psychicznie. Autorzy książki doskonale rozumieli związek między władzą i upokorzeniem. Najefektowniejszym sposobem umocnienia swojej władzy jest upokorzenie przeciwnika i ośmieszenie go. Współcześni marksiści nie nawołują więc do rewolucji, lecz do zmiany świadomości. Jak zauważył włoski marksista Antonio Gramsci, rewolucja zbrojna tak naprawdę nie zmienia społeczeństwa, natomiast rewolucja w myśleniu - owszem. Należy więc zmienić sposób myślenia przeciętnego człowieka, a wtedy władzę można będzie objąć bez rewolucji. Stąd wysiłki lewicy, by opanować nie tylko środki masowego przekazu, ale również uniwersytety, wydawnictwa oraz życie intelektualno-artystyczne.

Niektórzy uważają, że komunizm tak bardzo przyciągał społeczeństwa, bo kraje Zachodu nie przeciwstawiły mu silnej alternatywy. Uczestnik Bitwy Warszawskiej gen. Kazimierz Sosnkowski po zakończeniu II wojny światowej ostrzegał Zachód, że przegra rywalizację ideologiczną z komunizmem, jeśli nie powróci do chrześcijańskich zasad. Podziela Pani ten pogląd?

- Od czasu rozpadu Związku Sowieckiego lewica już nie szermuje hasłami równości i sprawiedliwości. Rdzeniem marksizmu bowiem nie są sprawy ekonomiczne, lecz ideologia. Można być marksistą i jednocześnie zwolennikiem tzw. wolnego rynku. Dzisiaj elektorat lewicy składa się z jednej strony głównie z mięsa armatniego oraz pożytecznych idiotów, a z drugiej - z ludzi żądnych władzy, którzy doskonale rozumieją, że jedynie kraje wdrażające lewicowe postulaty dają pewnym jednostkom szansę na pełnię władzy. W przeciwieństwie do tego zasadą konserwatyzmu jest nieoddawanie władzy organom państwowym i pozostawianie jej w kręgach lokalnych.

Generał Sosnkowski mówił, że de facto komunizmowi przysługuje się każdy polityk, który głosząc hasła "sprawiedliwości i wolności, kupczy cudzymi ziemiami, wolnością jednostek i wolnością narodów, zdradą płaci za wierność, który wierzy, że w czasach dzisiejszych da się, wbrew prądom nurtującym ludzkość, niewolą połowy świata okupić wolność dla drugiej jego połowy". To trafna diagnoza przyczyn słabości Zachodu?

- Trzeba pamiętać, że marksistowska lewica nigdy nie głosiła zasady wolności narodów. Zamiast tego używa terminu "demokracja". Marksizm bardzo wrogo odnosi się do pojęcia narodu. Ze współczesnych nam ideologii lewicowych to pojęcie zostało całkowicie wyeliminowane. Niedawno w Polsce głośno było o antypolskości Róży Luksemburg. Urodzona na ziemiach polskich Luksemburg była gorącą przeciwniczką odbudowy państwa polskiego. W przeciwieństwie do niej Piłsudski jechał pociągiem socjalizmu tylko do przystanku "Polska niepodległa" i tam wysiadł.

Późniejsze rozprzestrzenianie się komunistycznej ideologii w krajach Azji, Ameryki Łacińskiej, Afryki, a także Europy wynikało jedynie z aktywności komunistycznej agentury czy także ze słabości cywilizacji Zachodu?


- Mogę tu odpowiedzieć cytatem z wiersza Williama Butlera Yeatsa "Drugie przyjście": "Najlepsi tracą wszelką wiarę, w najgorszych kipi żarliwa i porywcza moc". W jaki sposób powinniśmy działać, aby sprawy przekierować na lepsze tory? Zdajemy sobie sprawę, że Zachód popełniał i popełnia wielkie błędy, a nawet zbrodnie, i że częściowo dlatego narracje lewicowe "chwyciły" wśród społeczeństw Trzeciego Świata, jak również wśród rozczarowanych Europejczyków i Amerykanów. W cywilizacji zachodniej teoria zbyt często nie zgadzała się z praktyką - np. wojny narkotykowe w Chinach, gdy rzekomo wysoce cywilizowane imperium brytyjskie starało się zaszczepić nałóg używania opium wśród Chińczyków i dobrze na tym zarobić. Do tego trzeba dodać indywidualne wady moralne, chciwość i nienawiść, zawiść i żądzę zemsty, które razem składały się i składają na bardzo niedoskonałe społeczeństwa. Tomista amerykański Alasdair MacIntyre zakończył jedną ze swoich książek uwagą, że prawdziwie odkrywczy myśliciele nie mają obecnie dostępu do "centralnych forów naszego porządku kulturalnego i społecznego". Naszym więc zadaniem jest "ciągle starać się wynajdywać nowe sposoby na to, aby tych myślicieli społeczeństwa mogły usłyszeć". Nic dodać, nic ująć.

Oficjalnie komunizm zbankrutował i został "pogrzebany" wraz z upadkiem Związku Sowieckiego jako system polityczny i jako ideologia. Ale jego mutacje są dziś obecne w wielu krajach świata. To lewicowa reaktywacja?


- W powieści Jamesa Joyce´a "Portret artysty jako młodego człowieka" jeden z bohaterów, pytany, dlaczego odrzucił katolicyzm, odpowiada "Non serviam" - "nie będę służył". W ten sposób powiedział, że nie zgadza się na bycie częścią bardzo niedoskonałego świata, w którym nas Bóg umieścił. Myślę, że często, zdając sobie sprawę z głębi tej niedoskonałości, jesteśmy kuszeni do jej odrzucenia, czyli do odrzucenia świata. To jest motywacja nie tylko bohaterów Joyce´a, ale i Iwana Karamazowa oraz wielu innych postaci nowoczesnej literatury. Jest to pozornie szlachetna motywacja i na pewno pewien procent tych, którzy prezentują opcję lewicową, dałby takie właśnie wytłumaczenie swojego wyboru. Ale bardzo duży procent lewicowców po prostu stadnie idzie za większością (bo dziś lewica nadaje ton publicznemu dyskursowi nie tylko w Polsce, lecz w całej Europie) albo czyni to z wyrachowania (kariera, władza, chęć pokazania, że nam się w życiu udało).

Dziś coraz bardziej widoczne są problemy związane z zadłużeniem praktycznie wszystkich państw świata. To jeden ze współczesnych symptomów lewicowej choroby - chęć życia ponad stan i na koszt innych ludzi?


- Lekkomyślność jest pospolitą wadą, więc nie zrzucałbym tu winy jedynie na lewicę. Jedną z przyczyn tego zjawiska była i jest tendencja polityków do ślepej wiary w "odkrycia" ekonomistów i innych ekspertów. Mam tu na myśli teorie Johna Maynarda Keynesa, który zachęcał rządy do drukowania pieniędzy bez pokrycia i wsławił się powiedzeniem, że nie warto troszczyć się o przyszłość, bo "na dłuższą metę wszyscy pomrzemy".

A czy współczesne tworzenie wielkich ponadnarodowych instytucji skupiających coraz większą władzę, np. Unii Europejskiej, strefy euro, Międzynarodowego Funduszu Walutowego itd., nie jest również przejawem lewicowego myślenia - tworzenia scentralizowanych instytucji narzucających swoją wolę państwom narodowym?


- Używając angielskiego wyrażenia, tu chyba pomieszane są jabłka i pomarańcze. Unia Europejska była pomysłem chrześcijańskich polityków rodem z Francji, Niemiec, Luksemburga i Belgii, przede wszystkim Roberta Schumana i Konrada Adenauera. Obaj byli katolikami. Pierwotny projekt UE był nawiązaniem do średniowiecznej jedności Europy. To prawda, że projekt ten został przechwycony przez polityków lewicowych, ale jego założenia są z gruntu słuszne i powrót do nich jest możliwy. Natomiast MFW miał na celu utrzymywanie wypłacalności państw i banków, bez uwzględnienia tego, jak się to może odbić na sytuacji materialnej ludności. Na przykład jednemu z państw afrykańskich, a konkretnie Malawi, MFW zalecił, aby rząd nie subsydiował zakupu nasion przez rolników, bo tego rodzaju subsydia przeczą zasadzie wolnego rynku. Rząd zastosował się do tego zalecenia i skutkiem tego był głód w tym kraju. Wówczas rząd zignorował zalecenia MFW i powrócił do subsydiowania nasion. W efekcie w ciągu kilku lat Malawi nie tylko stało się samowystarczalne żywnościowo, ale i zaczęło eksportować nadwyżki. Straciły na tym międzynarodowe banki, bo rząd przestał wypłacać procent od pożyczek, które w nich zaciągał i które zresztą nie miały szansy być spłacone (rząd zaciągnął je, aby być wypłacalnym, ale ich "ceną" była obietnica rządowa, że nie będzie subsydiował zakupu nasion przez rolników oraz zastosuje się do innych zaleceń MFW). Bankom opłacało się pobierać procenty, bo ich wartość po latach przekraczała wartość udzielonej pożyczki (a pakiety pożyczkowe można było sprzedać i na tym również zarobić). A więc można uznać MFW za typowo lewicowe przedsięwzięcie, bo rezultatem jego działalności jest zwiększenie kontroli nad państwami narodowymi, nie zaś polepszenie bytu materialnego mas.

Dziękuję za rozmowę.

za:http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110813&typ=my&id=my07.txt (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.