Julio Loredo - Centrum, które patrzy w lewo

Chrześcijańska Demokracja, czyli historia o tym, jak katolicy zmienili światopogląd na lewicowy
/.../

Posługując się metaforą z dziedziny motoryzacji, możemy powiedzieć, że Chrześcijańska Demokracja jest skażona defektem fabrycznym, to znaczy problem leży w samym jej kodzie DNA: ma w sobie chęć poddania się rewolucyjnej nowoczesności i działania ramię w ramię z nią jako jej wspólnik. Ta nowoczesność jest natomiast córką różnych rewolucji, które - od roku 1789 aż do dziś - stawiały sobie za cel stworzenie społeczeństwa i kultury zupełnie różnej od tego, czym powinna być cywilizacja chrześcijańska.

Broniąc Chrześcijańskiej Demokracji, jej założyciel, Alcide de Gasperi, mówił: "jest to centrum, które patrzy w prawo".
Tymczasem - trzymając się definicji - centrum powinno patrzeć... w kierunku centrum! "Centrum, które patrzy w lewo", jest centrum, które w istocie podziwia lewicę i w konsekwencji zawsze oscyluje wokół niej. Z tego też powodu de Gasperi definiował Chrześcijańską Demokrację także jako "centrum, które kieruje się w lewo". Innymi słowy - jest to fałszywe centrum. Albo, jeśli wolimy, zakamuflowana lewica.
I tutaj właśnie odkrywa się cała perfidia Chrześcijańskiej Demokracji. Udając partię katolików, szuka ona wyborczego poparcia umiarkowanych katolików - po to, żeby następnie przekształcić ich w lewicę. Posługując się słowami Antonio Gramsciego, możemy powiedzieć, że Chrześcijańska Demokracja przyciąga uwagę katolików, scala ich, porządkuje, ożywia... a potem ich zabija.
Brazylijski myśliciel katolicki Plinio Corrůa de Oliveira mówił: "Chrześcijańska Demokracja jest instrumentem ideologicznym i politycznym sporządzonym specjalnie w tym celu, żeby pociągnąć w stronę ekstremalnej lewicy ludzi o poglądach konserwatywnych, a także - i może przede wszystkim - nieszczerych "centrystów"".

Przebiegli jak węże

Naiwność pozwala na działanie diabłu. Nasz Pan Jezus Chrystus kazał nam natomiast być "łagodnymi jak gołębie, a zarazem przebiegłymi jak węże" (Mt 10, 16).
W obliczu rozmaitych kryzysów, które od pewnego czasu wstrząsają naszym światem i każą wielu przewidywać koniec historii, coraz więcej mówi się o nowej roli politycznej, jaką mogą odegrać katolicy. We włoskim Todi na przykład odbył się krajowy kongres stowarzyszeń katolickich, którego celem było przedyskutowanie możliwości stworzenia nowego podmiotu politycznego.

Jak na razie jednak wszystkie przedstawiane propozycje krążą wokół pomysłu wskrzeszenia starej Chrześcijańskiej Demokracji, może pod inną już nazwą, ale z tym samym programem, a przede wszystkim - tym samym duchem poddania się rewolucyjnej nowoczesności.

Nadszedł czas, żeby katolicy przestali być nieszczerzy i skończyli ze złudzeniami, że między wiarą katolicką a rewolucyjną nowoczesnością jest możliwy jakikolwiek sojusz. Katolicy powinni stać się przebiegli jak węże. Powinni zaprezentować jako jedyną alternatywę wobec chaosu, w stronę którego zmierzamy, ideał cywilizacji chrześcijańskiej, rzymskiej, apostolskiej i integralnej zarówno w wymiarze globalnym, jak i w najdrobniejszych szczegółach naszego życia.
Wobec tego postulatu niejeden sceptyk może się uśmiechnąć ironicznie. Ale uśmiechowi sceptyka nigdy jeszcze nie udało się zatrzymać triumfalnego marszu tych, którzy mają wiarę.

tłum. Agnieszka Żurek


Autor jest prezesem włoskiego stowarzyszenia "Tradycja - Rodzina - Własność" i  publicystą miesięcznika "Radici Cristiane".


więcej w: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111126&typ=my&id=my11.txt (kn)