Cyfrowy totalitaryzm czyli dlaczego wycina się TV Trwam?

Telewizja publiczna została sprowadzona do roli petenta. Dawny europejski lider pod względem zasięgu został zdegradowany do przynoszącego straty molocha. Koncesje otrzymały firmy krzaki, które nie tylko nie mają doświadczenia na rynku mediów, ale nie posiadają kapitałów własnych ani zaplecza finansowego czy technicznego, a jedynie promesy kredytowe. W dobie kryzysu finansowego, gdy wiadomo już, że banki zakręcą kurek z pieniędzmi, takie oferty w ogóle nie powinny być brane pod uwagę.

Przebieg cyfryzacji nasuwa zasadnicze pytanie o stan demokracji w naszym kraju. Cyfryzacja stała się słowem wytrychem mającym zapewniać opinię publiczną o szybkim kierunku modernizacyjnym, obranym przez partię rządzącą. Tymczasem powołane za bieżącej kadencji Ministerstwo Cyfryzacji Michała Boniego zajmuje się informatyzacją urzędów, czyli czymś, co zdecydowana większość cywilizowanych krajów ma już dawno za sobą i do czego nie potrzeba oczywiście kolejnego ministerstwa.

Przymusowe zastąpienie analogu cyfrą

Cyfryzacja w rzeczywistości oznacza przymusowe, narzucane przez Komisję Europejską wyłączenie analogowego nadawania radia i telewizji, i zastąpienie go sygnałem wyłącznie cyfrowym. Nowe technologie niosą za sobą nowe możliwości w zakresie emisji obrazu i dźwięku. Przeciętnego Polaka urzędowe rozgrywki mało obchodzą – modernizujemy się sami. Polska od lat jest w czołówce zarówno w dynamice sprzedaży najnowszych modeli telewizorów, jak i wykupywania płatnego dostępu do telewizji cyfrowej: kablowej, satelitarnej, a ostatnio internetowej. Nie dość, że przejście z nadawania analogowego na cyfrowe jest przymusowe, to jeszcze przeprowadza się je na koszt podatnika. Dlatego opinia publiczna powinna być zainteresowana, w jaki sposób i na co wydaje się pieniądze podatników.

Lepsza (i tańsza) cyfryzacja satelitarna

Strategia cyfryzacji w naszym kraju od samego początku budziła wiele kontrowersji. Przede wszystkim, jeśli rządzącym zależałoby na telewizji publicznej, na szybkim przeprowadzeniu cyfryzacji jak najmniejszym kosztem i z największą korzyścią dla konsumenta, podstawą byłaby cyfryzacja satelitarna. Bardzo dobrym pomysłem, na wzór brytyjskiego BBC, było stworzenie narodowej nieodpłatnej platformy satelitarnej. Brytyjczycy mają dostęp do jednej z najlepszych ofert w Europie. Łączy ona najnowsze zdobycze technologiczne dostępne przy okazji odbioru telewizji, takie jak: telefonia internetowa, szerokopasmowa transmisja danych. Narodowa platforma cyfrowa pozwoliłaby utrzymać konkurencyjność na rynku (mogłaby zostać w przyszłości sprywatyzowana na bardzo atrakcyjnych warunkach), ale przede wszystkim zapewniałaby dostęp wszystkim obywatelom do cyfrowej telewizji po rozsądnych kosztach i w bardzo krótkim czasie.

Miliard za telewizję, czyli dlaczego rząd wybrał tak drogi wariant


Tymczasem rząd zdecydował się na bardzo kosztowny, gorszy pod względem technologicznym i jak widać niewydolny projekt budowania telewizji naziemnej. Według szacunków Instytutu Globalizacji, infrastruktura do nadawania i odbioru telewizji naziemnej w Polsce będzie kosztować grubo ponad 1 mld zł, a mimo że budowana jest od czterech lat, końca tego procesu nie widać. Gdyby zdecydowano się na cyfryzację satelitarną, należelibyśmy do czołówki krajów europejskich. Tutaj w zasadzie należałoby się zatrzymać i zadać sobie pytanie, dlaczego zdecydowano się na wariant droższy, gorszy i niekorzystny dla konsumenta, w sposób jawny degradujący rolę telewizji publicznej, a tym samym faworyzujący obecnych na rynku nadawców prywatnych? „Kino to najważniejsza ze sztuk” – uważał Włodzimierz Lenin, a gdyby żył w dzisiejszych czasach, uważałby zapewne, że dla sprawowania władzy socjalistycznej najważniejsza jest cyfrowa telewizja.

System koncesji ułatwia rządzenie

Dla partii władzy w socjalnym państwie dobrobytu sprzyjająca władzy telewizja jest jednym z najważniejszych elementów. W Rosji prezydent i premier zgodnie walczą z opozycyjną telewizją, uważając ją za największe zagrożenie. Podobnie w Polsce, niezależne media są niewygodne dla partii władzy, utrudniając jej rządzenie. O funkcjonowaniu mediów w Polsce decyduje władza. Proszę sobie wyobrazić bogactwo rynku medialnego, gdyby każdy, kto chce, mógł zakładać w naszym kraju radio lub telewizję. Aby do tego nie dopuścić, stosowany jest system koncesji. Upolitycznione ciało urzędnicze decyduje więc, kto zostanie dopuszczony do rynku medialnego w naszym kraju.

Ograniczanie konkurencji na koszt podatnika


Cyfryzacja w Polsce jest więc de facto procesem ograniczania konkurencji medialnej oraz rozszerzania zasięgów nadawczych faworyzowanych emitentów na koszt podatnika. Gdyby zastosowano wariant cyfryzacji satelitarnej, powstałby wysoko konkurencyjny rynek telewizji cyfrowej, którego liderem byłaby telewizja publiczna, podobnie jak BBC w Wielkiej Brytanii, która mogłaby zostać w przyszłości sprywatyzowana dla nowych rynkowych graczy. Tymczasem podatnicy sfinansowali budowę telewizji naziemnej, rozszerzającą zasięgi nadawcze firmom, które posiadają już platformy satelitarne w naszym kraju.

TVP zdegradowana


Telewizja publiczna została z kolei sprowadzona do roli petenta, po wyłączeniu nadawania analogowego będzie musiała bowiem zabiegać o miejsce na platformach konkurencji. Dawny europejski lider pod względem zasięgu został zdegradowany do przynoszącego straty molocha, na którego dalsze funkcjonowanie trudno znaleźć jakiekolwiek argumenty.

Skandaliczny ewenement

Skoro rynek telewizji w naszym kraju został odgórnie podzielony, dochodzimy do sedna jednego z najbardziej skandalicznych ewenementów w historii polskiego rynku medialnego – odmówienia umieszczenia na publicznym multipleksie telewizji naziemnej katolickiej Telewizji Trwam. Jest to w zasadzie jedyna telewizja, która obok szerzenia w naszym kraju Chrystusowej Ewangelii, promowania wartości tradycyjnych i rodzinnych, w sposób jawny i bezkompromisowy krytykuje obecną władzę. Dlatego w tej decyzji należy dopatrywać się tylko i wyłącznie politycznego charakteru. Można doszukiwać się także motywów ekonomicznych, nie sądzę jednak, aby religijna telewizja stanowiła dużą konkurencję dla nadawców komercyjnych. Oficjalne argumenty, które padają ze strony decydentów, są żenujące. Powoływanie się na brak zdolności finansowej instytucji, która nadaje swój program nieprzerwanie od 2003 r., jest cyniczne. Grupa medialna TVN w III kwartale 2011 r. zanotowała rekordową stratę 357 mln zł, mając po trzech kwartałach ub.r. blisko 330 mln zł straty netto. Nikt jednak nie zakwestionował jej przyszłej zdolności do nadawania cyfrowego.

Koncesje mają firmy krzaki


Uderza, że koncesje otrzymały firmy krzaki, które nie mają doświadczenia na rynku mediów, nie posiadają kapitałów własnych ani zaplecza finansowego czy technicznego, a jedynie promesy kredytowe. W dobie kryzysu finansowego, gdy wiadomo już, że banki zakręcą kurek z pieniędzmi, takie oferty w ogóle nie powinny być brane pod uwagę.

Z faktów, które przedstawia Fundacja Lux Veritatis, będąca właścicielem Telewizji Trwam, nie zachodziły żadne przesłanki dla odmowy umieszczenia Telewizji Trwam na multipleksach telewizji naziemnej. Skoro inwestycja w telewizję naziemną jest inwestycją publiczną, powinni się znaleźć na niej wszyscy nadawcy telewizyjni funkcjonujący w Polsce.

TV Trwam skazana na marginalizację


Tymczasem widać wyraźnie preferencje władzy. Media przychylne rządzącym mogą liczyć na wyjątkowe traktowanie, natomiast krytyka obozu rządzącego może skutkować zablokowaniem koncesji na nadawanie. Jeśli decyzja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pozostanie niezmienna, Telewizja Trwam zostanie skazana na marginalizację, a katolicy zostaną zapędzeni do wyznaniowego getta. Można tutaj mówić o dyskryminowaniu wierzących, którzy chcieliby mieć możliwość dostępu do telewizji religijnej na takich samych zasadach, na których możliwy jest dostęp do telewizji komercyjnej.

Zamiast monopolu TVP oligopol największych nadawców prywatnych

Cyfryzacja jest procesem przymusowym, urzędowym i finansowanym przez podatnika, za którą jest odpowiedzialny premier przed obywatelami. Jej celem powinno być zapewnienie jak największej różnorodności treści i technik odbioru telewizji cyfrowej. Niestety, od upadku socjalizmu w naszym kraju monopol Telewizji Polskiej jest zastępowany oligopolem największych nadawców prywatnych. Wzajemne umizgi mediów i władzy, jeśli zmierzają do odgórnego wyeliminowania konkurencji światopoglądowej, są zaprzeczeniem demokracji. Miejmy nadzieję, że rządzący opamiętają się i na multipleksie znajdzie się w końcu miejsce dla tych, którzy mają odwagę szerzyć Ewangelię i mówić, fakt – czasami bolesną, prawdę.

Tomasz Teluk, prezes Instytutu Globalizacji


za: Blog Gazety Polskiej na Salon 24 pl