Apolityczny Komitet Poparcia Władzy

W czasach monopolu władzy skupionej w rękach jednej partii sugerowanie "wywierania politycznych nacisków zarówno na niezależny organ, jakim jest KRRiT, jak i na niezawisły sąd rozpatrujący sprawę" jest zabiegiem rodem z kabaretu. "O powstrzymanie się od działań lub wypowiedzi mających znamiona presji wywieranej na sąd lub Krajową Radę Radiofonii i Telewizji w sprawie Telewizji Trwam apelują przedstawiciele świata kultury i nauki" - czytamy we wtorkowej depeszy Polskiej Agencji Prasowej.

"Z zaniepokojeniem obserwujemy narastającą falę nacisków na Krajową Radę Radiofonii i Telewizji wywieranych i organizowanych przez media, partie oraz środowiska kościelne w związku z nieprzyznaniem Telewizji Trwam miejsca na tzw. multipleksie cyfrowym" - dodają zatroskani sygnatariusze listu.
Apel podpisali: prof. Maria Janion, Andrzej Mleczko, Kora Jackowska, Agnieszka Holland, Krzysztof Krauze, Janina Paradowska i Jacek Żakowski.

Mleczko, Jackowska i Holland to członkowie Honorowego Komitetu Poparcia Bronisława Komorowskiego. Pozostali sygnatariusze listu także nie są osobami - mówiąc łagodnie - najbardziej znanymi ze swojego obiektywnego stosunku do obecnej władzy.

W czasach monopolu władzy skupionej w rękach jednej partii sugerowanie "wywierania politycznych nacisków zarówno na niezależny organ, jakim jest KRRiT, jak i na niezawisły sąd rozpatrujący sprawę" jest zabiegiem rodem z kabaretu. W najtrudniejszej sytuacji spośród sygnatariuszy apelu znalazł się chyba Andrzej Mleczko. Trudno przypuszczać, żeby nie dostrzegał on zawartego w nim absurdu, łakomego kąska dla satyryków. W zależności od zapotrzebowania obrońcy Telewizji Trwam są przedstawiani czasem jako "babcie z różańcami", a czasem - zwarta, zorganizowana, groźna siła polityczna.

Dwa miliony dwieście tysięcy podpisów zebranych w obronie Telewizji Trwam i liczne pokojowe manifestacje to z kolei, według sygnatariuszy apelu, "hałaśliwe domaganie się specjalnych praw". Autorzy listu uwierzyli zapewne we własną propagandę, według której światopogląd katolicki i przywiązanie do wartości patriotycznych wyznają tylko szaleńcy, jątrzyciele i chorzy z nienawiści paranoicy.

W tej sytuacji widok 120-tysięcznego tłumu uśmiechniętych ludzi z biało-czerwonymi flagami może wywołać szok. Apel, poza swoim kabaretowym charakterem, ma niestety także wymiar poważniejszy - nosi znamiona właśnie tego, przed czym ostrzega - wywierania nacisku na sąd. Jeśli publikowanie trzy dni przed rozprawą listu otwartego osób bezpośrednio związanych z partią rządzącą i prezydentem nie nosi znamion takiego działania, a ma je nosić z kolei oddolna aktywność obywateli pokojowo manifestujących w obronie podstawowych wartości, nie sposób nie dostrzec tutaj analogii z teoretycznie-minionymi-czasami.

Warto jednak jednocześnie zauważyć, że polskie środowisko kulturalno-naukowe jest zapewne liczniejsze niż tych kilka osób równie zaangażowanych w obronę wolności obywatelskich jak były prezydent w obronę praw związkowców. Popieranie obecnej władzy coraz bardziej kompromituje. Coraz mniej osób gotowych jest śpiewać niczym Jarząbek Wacław w "Misiu": "Łubu-dubu, łubu-dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu!". Tych, którym otwierają się oczy, przybywa.
Tylko czekać, aż Polska Agencja Prasowa zacznie publikować lawinę apeli w obronie dyskryminowanych, także przed sądami, katolickich mediów.

Agnieszka Żurek

za:www.naszdziennik.pl (pnkn)