Czy to tylko efekt działania lobbystów?

Co lub kto stoi za decyzją o skierowaniu kilkuset milionów środków budżetowych rocznie do określonych, dość wąskich środowisk biznesowych? Zaskakująca zapowiedź: premiera Tuska pozaparlamentarnego uregulowania sprawy finansowania z budżetu państwa procedury in vitro, nasuwa pytanie o przyczyny tej decyzji - nie tyle politycznej, co ekonomicznej. W sytuacji, gdy Ministerstwo Zdrowia nie jest w stanie uratować zadłużonego Centrum Zdrowia Dziecka, rząd planuje przeznaczenie znacznie więk-
szej sumy (250 min w ciągu pół roku - od l lipca 2013 r.) na transfer do - głównie prywatnych – klinik medycznych, specjalizujących się w Polsce w tego typu zabiegach.

Skandaliczność tej decyzji wynika me tylko ze względów etycznych, z jakimi wiąże się technologia zapłodnienia pozaustrójowego, ale także z tego, że będzie ona realizowana kosztem ludzi - w tym również dzieci - już żyjących, wymagających pomocy medycznej,- na sfinansowanie której już obecnie brakuje pieniędzy! Absurdalność decyzji wzrasta, gdy weźmie się pod uwagę fakty, które lobbies in vitro skrzętnie ukrywają, że skuteczność technologii (bo nie jest to procedura leczenia bezpłodności, jak próbuje się ją przedstawiać w mediach) nie jest
wielka, gdyż z, dzieci poczętych tą metodą rodzi się zaledwie od 5 do 10%. Poza tym, jak wynika z danych rosyjskich, blisko 75% dzieci poczę- tych tą metodą rodzi się inwalidami,
co dodatkowo obciąża później system opieki medycznej każdego kraju. Można więc powiedzieć, że finansowanie technologii staje się swego rodzaju „inwestycją" we wzrost kosztów   funkcjonowania   systemu ochrony zdrowia w przyszłości.

Propagatorzy idei finansowania tej technologii przez państwo, czyli mówiąc kolokwialnie ko-
lejnego „skoku   na państwową kasę", starają się przedstawić przeciwników tej metody jako „zacofańców" – nieuwzględniających tzw. światowych trendów. Całkowicie przemilczają zaś fakt, że to właśnie Światowa Organizacja Zdrowia wstrzymała się z rekomendacją in vitro ze względu na uboczne skutki jej stosowania.

Oczywiście lobby in vitro stara się grać w mediach ludzkimi emocjami, mówiąc o cierpie-
niach osób niemogących mieć dziecka. Ani słowa nie powiedziano natomiast o cierpieniach (również psychicznych) rodziców, którzy przez następne lata będą borykać się z wychowywaniem trwale chorego, czy kalekiego dziecka. Nie wspomina się też o cierpieniach wszystkich chorych, którym odmówi się sfinansowania konkretnych badań i zabiegów, ze względu na brak pieniędzy w systemie ochrony zdrowia. Zdaję sobie sprawę, że pytanie, co jest ważniejsze: los prywatnej kliniki in vitro, czy zagrożone istnienie dziecięcego oddziału onkolo-
gicznego w publicznym szpitalu we Wrocławiu, brzmiałoby demagogicznie, gdyby nie to, że ta alternatywą jest boleśnie prawdziwa.

Decyzja o refundacji kosztów zabiegów z budżetu jest tym bardziej zaskakująca, że
w działaniach rządu i ministerstwa całkowicie pomija się znacznie tańszą metodę autentycznego leczenia bezpłodności, czyli naprotechnologię. Być może dlatego, że kliniki ją
stosujące nie dorobiły się jeszcze odpowiednich środków, pozwalających na prowadzenie kampanii medialnych i zatrudnienie lobbystów.

Jeśli jednak premier z dnia nadzień ogłasza zapowiedź wydania setek milionów złotych bez
zgody parlamentu, byle tylko zadowolić określone środowiska biznesowe i ideowe, to powstaje pytanie, czy ulega tylko medialnym naciskom tych grup, czy też realizuje podjęte
już wobec tych środowisk i grup jakieś zobowiązania? Ciekawe, co zmusza polityków partii rządzącej do tak szybkiej realizacji postulatów właścicieli klinik?

Adam Zyzman

za: Tygodnik Rodzin Katolickich ŹRÓDŁO nr l, z 6 stycznia 2013 r.