Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

W imię nienawiści

Od słynnego „upadku” komuny minęły już ponad 23 lata. Oprócz rozwoju gospodarki i reform gospodarczych, które cały czas musimy przeprowadzać, by ludzie mogli zarabiać na godne życie, czyli na rachunki i zaciągnięte kredyty, mamy do czynienia z ogólnym postępem. Zresztą w ogóle – jak zapewnił minister Radosław Sikorski – lepszej Polski niż dzisiejsza nigdy nie mieliśmy. Wydawałoby się więc, że w tych warunkach każdy obywatel III RP powinien spać spokojnie, z zadowoleniem oddawać się życiu rodzinnemu, pracy, hobby… To jednak tylko pozory. Istnieją bowiem w naszym kraju „określone koła”, które chcą zniszczyć społeczny pokój i podpalają kraj…

Mimo wspaniałych warunków do rozwoju, jakie zapewnia nam współczesna Polska – nienawiść, faszyzm, „homofobia”, fanatyzm, nietolerancja i dyskryminacja czają się w niektórych domach – podczas słuchania pewnego radia, na ulicach – w czasie różnych protestów i marszów niepodległości, no i oczywiście niemal zawsze – na większości plebanii.Nie to, co za komuny. Wtedy, jak tylko jakiś owładnięty fanatyzmem ksiądz powiedział coś ostrzej „nie po linii partii”, od razu mógł liczyć na nagłośnienie tej niesubordynacji przez Jana Rema (czyli rzecznika PRL‑owskiego rządu Jerzego Urbana)w gazecie „Tu i teraz” i znaleźć się na partyjno‑esbeckiej liście „do odstrzału”.

Tak, kiedyś było inaczej. Dziś w Polsce wytrzymać się nie da. Dzieje się tak przez tych wszystkich prawicowców, nacjonalistów i oszołomów, którzy zamiast z zadowoleniem przyjąć do wiadomości dogmat, że nasz kraj pod rządami obecnej siły przewodniej jest niemal rajem na ziemi, to podpalają Polskę, o czym ciągle donoszą media głównego nurtu.

Zaiste, jest się czego bać, gdy jeden czy drugi redaktor raportuje:

• prawicowy reżyser i publicysta Grzegorz Braun domaga się rozstrzelania tuzina redaktorów „Gazety Wyborczej” i dwóch tuzinów z TVN‑u;

• narodowcy chcą wypędzić z Polski wszystkich Żydów i homoseksualistów;

• chory z nienawiści ojciec Rydzyk szykuje krwawą jatkę wszystkim wrogom toruńskiej rozgłośni;

• zacofany Kościół prześladuje kobiety, bo nakazuje im rodzenie dzieci;

• księża nękają prof. Magdalenę Środę, każąc jej – jak sama to ujmuje – bronić życia zarodków i płodów;

• dr Brunon K., nienawidzący polskiej demokracji pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie z pobudek nacjonalistycznych, ksenofobicznych i antysemickich planuje wysadzenie w powietrze całego politycznego establishmentu III RP. Na szczęście bohaterscy funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego udaremniają planowany zamach (a raczej jego karykaturę, stworzoną w biurach ABW).

• redaktor Cezary Gmyz na zlecenie Jarosława Kaczyńskiego odkrywa ślady trotylu na i we wraku tupolewa. Na szczęście nieodpowiedzialny dziennikarz zostaje natychmiast pozbawiony pracy w „Rzeczpospolitej” przez odpowiedzialnego właściciela Grzegorza Hajdarowicza, który z obawy przed podpalaniem Polski przez jego własny organ prasowy, sam zaczyna pisać w „Rzepie” wstępniaki i redagować dodatki na temat trotylu.

I tak w kółko: znak równości między polską prawicą i Kościołem a nienawiścią, faszyzmem, ksenofobią, antysemityzmem i zacofaniem. I ten permanentny stan zagrożenia. Orwellowskie seanse nienawiści znalazły w III RP godnych i twórczych naśladowców, tyle… że – wbrew oficjalnej propagandzie – animatorami tychże seansów nie są prawicowi podpalacze Polski, lecz ich antagoniści rodem z salonu.

Nowa „kasta kapłańska”

Ktoś odkurzył starą ideę, że najlepszym zwornikiem jednoczącym społeczeństwo jest strach. Ludzie mają się bać – faszystów, nienawistników, podpalaczy Polski. I strach rzeczywiście się pojawia. Wraz z nim rośnie też nienawiść i agresja o takim natężeniu, jakie dotychczas charakteryzowało tylko zantagonizowane grupy kibiców Cracovii i Wisły…

Oficjalnie odbywa się to „w dobrze pojętym interesie Polaków”, tymczasem cała ta sytuacja jest przejawem brutalnej walki o władzę. Nie tylko o władzę polityczną, ale przede wszystkim o totalną władzę nad duszami i umysłami naszych rodaków.

Dlatego nowa kasta kapłańska politycznej poprawności złożona z polityków o proweniencji lewicowo‑liberalnej, profesorów socjologii, dziennikarzy i byłych sowieciarzy bez żadnego pardonu wskazuje nowe „dobro” i nowe „zło”.

Jako że tutejsze oportunistyczne elity same z siebie nie są w stanie wymyślić niczego oryginalnego, wzorem zachodnich kolegów z kręgów lewackiej kontrkultury dezawuują przeciwnika, przyprawiając mu gębę „faszysty” i wkładając w jego usta „mowę nienawiści”, którą „policja myśli i mowy” ma obowiązek ścigać.

Oczywiście o tym, kto jest „faszystą” czy „naziolem” i kto posługuje się „mową nienawiści” decydują „nowi kapłani”, którzy nie spoczną, dopóki nie posiądą monopolu na prawdę. A że ciągle im tego monopolu mało, więc nigdy nie spoczną. Jak to mówił Nicolas Davila: Lewicowiec, jeśli akurat nie prześladuje, czuje się prześladowany. I tak się dzieje – jeśli tylko prawica podnosi głowę – na ulicach czy w sondażach wzmaga się histeryczny wrzask, że oto nadchodzi czas nienawiści, prześladowań i polowania na ludzi lewicy, co skończy się ofiarami. I ofiary rzeczywiście się pojawiają, tyle, że po drugiej stronie politycznej barykady.

Zatrute owoce lewicowej obłudy

Dziś lewicowo‑liberalni tupeciarze piętnują „nienawiść” tych wszystkich rozgoryczonych, zubożałych Polaków, którzy nie mogą pogodzić się z wszechobecnym kłamstwem, lżeniem świętości, z powolnym demontażem państwa, z byciem obywatelami drugiej kategorii. Teraz z belferską wyższością i alarmującym tonem wypowiadają się lewaccy i demoliberalni politycy, którzy w niewybredny sposób lżyli byłego prezydenta naszego państwa, kpili z rodzin ofiar smoleńskiej tragedii, nazywali „żołnierzy wyklętych” pomocnikami Hitlera, kazali się wyrzekać polskości, wprowadzili do polskiej debaty publicznej język rynsztoka i takiego natężenia nienawiści, które przyniosło zatruty owoc w postaci zabójstwa Marka Rosiaka, asystenta europosła PiS Janusza Wojciechowskiego.

To nienawiść do Krzyża i religii, napędzana publicznie przez takich szermierzy apostazji i laicyzmu, jak posłowie Janusz Palikot, Armand Ryfiński czy Roman Kotliński, skłoniła jakiegoś łotra do próby zbezczeszczenia najświętszego dla Polaków obrazu Czarnej Madonny na Jasnej Górze. To po tym akcie ludzie bez cienia czci, honoru i kindersztuby, pokroju właśnie Ryfińskiego, broniąc bluźniercy, nazwali lekceważąco Ikonę Jasnogórską „bohomazem”.

Ci sami obłudnicy pamiętają doskonale wydarzenia sprzed 90 lat – okoliczności, w jakich zginął prezydent Narutowicz, podczas gdy zapadają na nagłą amnezję, jeśli chodzi o własne – całkiem niedawne – zasługi w dziele szczucia i rozpalania demonicznej nienawiści do wszystkiego, co miałoby choćby pozór religii, tradycji, normalności. Czyżby w tym przypadku dawał o sobie znać efekt „dziur w pamięci” znany palaczom marihuany?


Bogusław Bajor

za:www.pch24.pl  (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.