Oswajanie z deprawacją, zboczeniem i fałszem.

Wydawnictwo nazywa się „Czarna Owca”, dawniej Jacek Santorski & Co Kultura

„Homopropaganda w bajce dla 6-latków” – taki tytuł znalazłem na portalu „fronda.pl”.
A, że już od dziecka lubiłem bajki, więc temat mnie zainteresował.
Na początek dwa fragmenty z rzeczonej „bajki”, przytoczone za portalem:
- „Mamami Maćka i Karoliny są Sabina i Krysia. Obie są lesbijkami”
- „Ponieważ dwie kobiety nie mogą mieć ze sobą dzieci poprosiły o pomoc Stefana. Stefan jest Gejem… i kocha Andrzeja. Stefan i Andrzej są parą, jak małżeństwo.”
Pierwszy cytat zdecydowanie zadaje kłam prawdzie głoszonej zwykle zięciom przez teściowe - o tym, że matkę ma się tylko jedną. Drugi – poprzez oderwanie od normalności może wskazywać, że to rzeczywiście bajka.
Jak podaje portal książka została nagrodzona w prestiżowym konkursie na najlepszą literaturę dziecięcą w Niemczech. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że nagroda się należała. Bracia Grimm przy tym po prostu „wymiękają”. I cóż tu można powiedzieć o niemieckich elitach? Chyba tylko to, że mają podobny poziom IQ, co i nasze.
I można by w tym momencie zakończyć, gdyby nie to, że nie wypada, by notka była aż tak krótka. Włączyłem opcję – „wrodzona pasja badawcza” i mogę pisać dalej.

Pomyślałem sobie, że pewnie zaciekawi was, kto taki chłam wydaje i kto tą makulaturę rozprowadza jako książki - w myśl zasady, że pieniądze nie śmierdzą. Książkę znalazłem w księgarni internetowej „Merlin”, która się chwali tym, że „poszerza horyzonty”. Puszczając do obiegu takie badziewie, to pewnie nie jest łatwe. Chyba, że poziom pomyli się z pionem i jest się już gdzieś na głębokości piekła. Żeby oddać sprawiedliwość, muszę przyznać, że „Merlinowi” dostało się głównie dlatego, że był pierwszą księgarnią w której natrafiłem na tą oswajającą dzieci z deprawacją szmirę - nazwaną książką. W innych księgarniach też pewnie jest dostępna i nie zdziwiłbym się, gdyby była gdzieś nawet specjalnie eksponowana i promowana.

Kliknąłem na „opis” i jest dalszy materiał do notki. Może zacytuję:


„Ta żywa i ciepła książka dostarczy młodemu czytelnikowi ciekawych informacji o różnorodnych formach rodziny, np. o samotnych rodzicach, rodzinach patchworkowych, rodzinach jednopłciowych, czy wreszcie rodzinach adoptujących dzieci.”
Zauważyliście, że nie wymieniono tu prawdziwej rodziny, tej jedynej normalnej z matką i ojcem? Poza tym, wygląda, że jest to prawie książka popularno-naukowa.
Czy wiedzieliście, że w ogóle są takie rodziny? Ktoś wie, co to jest rodzina patchworkowa? Nie ma się czego wstydzić – ja też nie wiedziałem. Kojarzyło mi się z jakąś dziwaczną „rodziną” potworkową, no może jeszcze kangurzą.
Kiedy jednak sprawdziłem w słowniku języka polskiego, to okazało się, że po prostu brak mi wyobraźni. Według słownika:
„patchwork – to narzuta, dywanik, tkanina itp. wyrób uszyty z kawałków różnych materiałów”.
No i zrobiło mi się głupio, że na to nie wpadłem. A gdy dokopałem się do tego, że tak nazywa się „rodzinę rekonstruowaną” w różnych konfiguracjach po rozwodach, to wprost zaniemówiłem.

Może więc jeszcze jeden fragment reklamy tego „dzieła”:

„Czytając tę pięknie ilustrowaną książkę na pewno znajdziesz historię własnej rodziny i wyjaśnienie, dlaczego jest taka unikalna…Mania nie ma rodzeństwa, ale za to wszystko inne ma podwójnie. Kuba ma trzy czwarte taty, którego strasznie lubi. Karola i Maciek mają nawet dwie mamy i dwóch tatusiów.”
„Dwie mamy i dwóch tatusiów”, „trzy czwarte taty” – no nie wiem, dla mnie i jedno i drugie to jakiś horror. To teraz tak straszy się dzieci?

Autorkami nie ma chyba sensu zawracać sobie głowy. Ale, żeby nie było, że utrudniam, lub mam ciasne horyzonty, to na wszelki wypadek podaję tytuł: „To wszystko rodzina”. Kto wie, może ktoś będzie miał niepohamowaną ochotę wziąć to do ręki i np. napluć na okładkę? Jak mówią specjaliści od psychiki – źle jest tłumić emocje w sobie, a ludzie odreagowują czasem w zaskakujący sposób.
Miało być jeszcze o wydawcy tej „książki” – to i będzie.

Wydawnictwo nazywa się „Czarna Owca”, dawniej Jacek Santorski & Co, więc logicznym wydaje się wniosek, że jego szef musi mieć teraz coś wspólnego z baranami. Może niewiele, może tylko pozamieniali się na łby.
Z ciekawości zerknąłem, jakie inne dzieła wydało to „pożal się Boże” wydawnictwo. Zbiór pozycji wydanych przez to wydawnictwo, a znajdujących się w ofercie księgarni „Merlin” otwiera „dzieło” pt. „Fantazje w trójkącie” i sądząc po okładce nie jest to książka o fanaberiach miłośników geometrii. Znalazłem w ofercie również dzieło i takie:
Autor – Stefan Zgliczyński, tytuł: „Jak Polacy Niemcom Żydów mordować pomagali”.
Myślę, że na tym muszę zakończyć, bo czegokolwiek bym jeszcze nie napisał, to i tak chyba nie byłbym w stanie dać lepszej puenty do poruszonej w notce tematyki.


Recenzent JM, 6 lutego, 2013 - 20:19
za:http://niepoprawni.pl/blog (wwkn)