Jak głowa taka mowa. Trójgłos ze wskazaniem.

Odpowiedź, której udzielił Bogdan Borusewicz dziennikarce Radia Lwów, dopytującej o udział przedstawicieli państwa polskiego w obchodach 150. rocznicy Powstania Styczniowego, szokuje. „Jakie powstanie, takie obchody” – rzekł marszałek Senatu. A więc skromne, bo przecież powstanie się nie udało – oto logika polityka PO
JAKUB PILAREK

za: http://gpcodziennie.pl (kn)

***

Szwajcarzy zawstydzają Borusewicza

Piotr Falkowski

Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, umniejszając rangę Powstania Styczniowego, kompromituje się historyczną ignorancją. W czasie, gdy polityk Platformy bagatelizuje znaczenie zrywu z 1863 r., dyrektor Szwajcarskiej Biblioteki Wojskowej tłumaczył polskim dziennikarzom, jak doświadczenia Powstania Styczniowego ukształtowały całą doktrynę obronną tego państwa.

– Takie obchody, jakie powstanie – w ten sposób Borusewicz skomentował w Radiu Lwów bardzo skromne obchody 150. rocznicy Powstania Styczniowego. – Co pani chciałaby oprócz tego? (…) Powiem pani, że to powstanie w ówczesnym zaborze rosyjskim – nie w Galicji – ono się nie udało, było bardzo słabe – powiedział marszałek Senatu.

Tymczasem doświadczenie Powstania Styczniowego ukształtowało szwajcarską doktrynę obronną funkcjonującą do dzisiaj – mówił na konferencji zorganizowanej przez ambasadę Szwajcarii płk dr Juerg Stuessi-Lauterburg, dyrektor Szwajcarskiej Biblioteki Wojskowej. Przyczyniła się do tego obecność w Polsce w czasie powstania szwajcarskiego obserwatora Franza von Erlacha (1819-1889). Jego raport, a następnie książka „Prowadzenie wojny przez Polaków w 1863 roku” wpłynęły na planowanie obrony Konfederacji Szwajcarskiej. Walka powstańcza, partyzancka, oparta na powszechnym zaangażowaniu mieszkańców, wykorzystaniu ich naturalnych więzi, znajomości terenu i dobrego przygotowania wojskowego ćwiczonego przez lata zostały uznane za doskonały program do obrony „małego państwa między mocarstwami”.

– My, Szwajcarzy, mieliśmy wcześniej zupełnie inne spojrzenie na Rosję niż Polacy, ponieważ tak się złożyło, że to Rosjanie wyzwolili nas od Francuzów, a nie Francuzi od Rosjan – tłumaczył Stuessi-Lauterburg, ale z drugiej strony okazuje się, że Polska była w Szwajcarii znana i lubiana. – Polska była w Szwajcarii popularna. To nadzwyczajne uznanie powstało najpierw za sprawą godnej pochwały Konstytucji z 3 maja 1791 roku. W 1863 r. 3 maja odbywały się w miastach szwajcarskich ogromne demonstracje organizowane spontanicznie przez ludność, ale z udziałem oddziałów wojska, powstawały komitety poparcia dla Polski – wskazuje szwajcarski historyk wojskowości. Między naszymi krajami jest więcej podobieństw narodowych losów. – Istnienie polityczne Szwajcarii było zagrożone w latach 1798-1815. To, że przetrwaliśmy, to fascynująca historia. Ale też doświadczyliśmy okupacji i krwawych bojów wojny domowej. W 1849 r. demokratyczna, federacyjna Szwajcaria musiała znowu stanąć do broni w związku z rewolucją w sąsiednich Niemczech, ponownie w 1856 r., 1857 r. i jeszcze później. Istniały cały czas plany mocarstw rozbioru naszej Konfederacji według kryterium językowego lub wyznaniowego – streszczał historię Szwajcarii XIX wieku pułkownik Stuessi-Lauterburg.

Von Erlach pochodził z rodziny arystokratycznej, od pokoleń związanej z wojskiem. W Polsce, głównie w zaborze rosyjskim, przebywał od marca do sierpnia 1863 roku. W swojej książce opisał bezpośrednie spostrzeżenia. – Podziwiał niezwykłe poświęcenie i upór w boju Polaków, połączone z ich wysokim wykształceniem i kulturą. Zauważył też wyjątkową rolę kobiet, biorących na siebie codzienne obowiązki idących do walki mężczyzn, a nierzadko angażujących się w działania zbrojne. Opisał też niespotykaną solidarność i zgodę grup wyznaniowych katolickiej, protestanckiej i żydowskiej we wspieraniu narodowej sprawy. Wyjątkiem byli polscy duchowni i wyznawcy prawosławia, z reguły niechętni powstaniu – zaznaczył oficer.

Trudno się dziwić, że po upadku powstania to Szwajcaria stała się jednym z najbardziej gościnnych miejsc schronienia dla emigrantów politycznych. – Życzliwe zainteresowanie władz Konfederacji oraz szwajcarskiej opinii publicznej dla walki Polaków o niepodległość nie wyrażało się tylko w przyjaznych deklaracjach. W poszczególnych kantonach powstawały komitety pomocy, których działalność koordynował Szwajcarski Centralny Komitet Pomocy dla Polski. Gromadzono fundusze, broń, amunicję, odzież, obuwie i medykamenty. Pomoc przesyłano do Polski, a także dla uczestników powstania internowanych w Austrii. A gdy powstanie upadło, przeznaczono ją dla polskich uchodźców, którzy znaleźli się na terenie Konfederacji. W latach 60. XIX wieku przeszło przez Szwajcarię około 2150 Polaków – mówiła prof. Halina Florkowska-Frančić z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Podkreśliła, że właśnie Szwajcaria była w tamtym okresie państwem najżyczliwiej usposobionym do Polaków i ich aspiracji narodowych. Niektórzy emigranci przedostawali się przez Szwajcarię do innych krajów (na przykład Francji) i wielu po pewnym czasie decydowało się na powrót. Nasze kraje łączą długie i przyjazne więzi polityczne, kulturalne i wojskowe. Dobre stosunki Polski i Szwajcarii podkreślił ambasador Lukas Beglinger. Stwierdził, że umacniane są one również przez wielu polskich emigrantów osiedlających się przez lata na szwajcarskiej ziemi. – Łączą nas oni równie mocno, jak kolory na flagach obu naszych krajów. Biel i czerwień z czerwienią i bielą – dodał ambasador.

za: http://www.naszdziennik.pl (kn)

***

Pytanie do TVN-u i TVP

Panie i Panowie prezenterzy TVN-u i TVP, zwróciłem uwagę, że 19 kwietnia przypięliście do swoich ubrań żółte żonkile. Upamiętniliście bojowników z getta, którzy w kwietniu 1943 r. stanęli do walki z niemieckimi zbrodniarzami. To dobrze - cześć i chwała bohaterom! Cieszy mnie, że uznaliście za swój obowiązek pamiętać o ofiarach niemieckiego totalitaryzmu. Oddać hołd odwadze żydowskich bojowników. W związku z tym zakładam, że wszyscy pierwszego sierpnia pojawicie się w studiu ze znaczkami Polski Walczącej, upamiętniając w ten sposób Powstanie Warszawskie. Bo rozumiecie, że Warszawa to miasto dwóch powstań. Nie wolno pamięci o tych dwóch bohaterskich zrywach rozdzielać. Nasza stolica to pomnik dwukrotnego męczeństwa i oporu przeciw Niemcom. I dlatego o powstaniach tych trzeba pamiętać wspólnie. Więc przypniecie znak PW pierwszego sierpnia? Jeśli tego nie zrobicie, znaczyć to będzie jedno - że jesteście konformistami, którzy na rozdzielaniu ofiar chcą robić politykę. Że nie chodzi wam o prawdziwą pamięć, bo jesteście bandą hipokrytów. To jak, Piotrze Kraśko, Jarosławie Kuźniarze, a także inni? Widzimy się pierwszego sierpnia na obchodach rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, by oddać hołd Warszawie dwóch powstań?

Autor: Dawid Wildstein
Żródło: Gazeta Polska Codziennie

za: http://niezalezna.pl (kn)

***

I to bardzo jasno pokazuje, dlaczego znacznie bliższy mi "Żyd" Wildstein, niż "Polak" Borusewicz et consortes.

Krzysztof Nagrodzki