Gender. Marsz przez uniwersytety

Dopadniemy was przez wasze dzieci – zapowiadał w latach 50. jeden z liderów rewolucji kulturowej w Stanach Zjednoczonych, amerykański poeta pochodzenia żydowskiego i zdeklarowany homoseksualista Allen Ginsberg. Dziś ta groźba spełnia się na naszych oczach. W Polsce coraz więcej uniwersytetów otwiera swoje podwoje dla nowego kierunku o nazwie gender studies, wprowadzając do szkolnictwa wyższego wrogą małżeństwu i rodzinie ideologię gender. Na zatrute owoce nie przyjdzie nam długo czekać, co dobitnie pokazuje przykład Zachodu. Absolwenci gender studies mają stanowić dobrze przeszkoloną kadrę, która będzie przekazywać dzieciom i młodzieży demoralizujące treści w ramach tzw. pedagogiki seksualnej.

Gender jak Marksizm

Propagatorzy ideologii gender, dofinansowywani przez Unię Europejską, rządy poszczególnych państw oraz wielkie koncerny, doskonale zdają sobie sprawę z tego, że aby gender mogła na stałe zakorzenić się w ludzkich sercach i umysłach, nie wystarczy walka z tradycyjnym systemem wartości. Herbert Marcuse, zwany ojcem zachodniej rewolucji kulturowej, sformułował taktykę „długiego marszu przez instytucje”, rozumianego jako „działania przeciwko ugruntowanym instytucjom, przy jednoczesnym działaniu wewnątrz nich”. Według tych założeń zmianie starego porządku ma służyć przeniknięcie ideologii gender, która zakłada, że płeć społeczna jest niezależna od płci biologicznej, do wszystkich obszarów życia społecznego, w szczególności zaś do polityki, mediów i oświaty. To właśnie szkoła frankfurcka zrzeszająca marksistowskich intelektualistów, której przedstawicielami obok Marcusego byli Max Horkheimer i Theodor W. Adorno, przyjęła jako swój program instrumentalizację nauki w celu obalenia istniejącego porządku społecznego.

Przedmiot o nazwie gender studies wszedł na uniwersytety w latach 70. i 80. XX wieku wraz z rozwojem ruchów feministycznych. Początkowo używano raczej nazwy women’s studies, jako że treść tych studiów koncentrowała się głównie na problematyce wykluczenia kobiet z życia publicznego. Swoje wydziały na gender studies otworzyły wówczas liczne amerykańskie uniwersytety, zainspirowane przez French Theory, tj. przez marksistowską, nietzscheańską, freudowską i poststrukturalistyczną myśl postmodernistycznych Francuzów, która kilka lat wcześniej pojawiła się na uniwersytetach we Francji. Od tamtej pory ideologia gender zdołała się już wedrzeć na katolickie uczelnie. W Stanach Zjednoczonych czy w Wielkiej Brytanii niektórzy profesorowie jawnie opowiadają się przeciwko nauczaniu Papieża np. odnośnie do homoseksualizmu.

Badania i wykłady z tej dziedziny prowadzone są również na innych kierunkach humanistycznych, takich jak socjologia, politologia, historia i literaturoznawstwo. – Najogólniej ujmując, są to kierunki humanistyczne o słabszej metodologii, gdzie istnieje przestrzeń do tworzenia fantazji i wmawiania innym, że gender to dyscyplina naukowa. Podobnie na tych samych kierunkach uprawiano wcześniej marksizm jako „kwintesencję nauki”. Także uczeni mogą zamiast nauki uprawiać ideologię – mówi ks. dr hab. Dariusz Oko z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Na polskich uczelniach gender studies są obecne od kilkunastu lat. Polscy „postępowcy” uważają, że nasz kraj musi nadrobić w tej dziedzinie rzekome zapóźnienie, jakie oddziela nas od państw zachodnich, czyli ostatnie 20 lat. Jedną z głównych propagatorek gender w naszym kraju jest związana z Uniwersytetem Warszawskim i Instytutem Badań Literackich PAN prof. Maria Janion, czołowa przedstawicielka nowej lewicy, czyli marksizmu w odświeżonej formie, założycielka Fundacji Gender Center przy PAN. Ciekawy skład mają uniwersyteckie rady programowe gender studies. I tak na przykład na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego w radzie programowej podyplomowego studium gender zasiadają znane z mainstreamowych mediów feministki walczące o prawo do aborcji i edukację seksualną w szkołach, a więc: Magdalena Środa, Kazimiera Szczuka, Danuta Waniek czy Wanda Nowicka.

W sumie gender studies można odbywać na kilkunastu polskich uczelniach. Są wśród nich: Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytet Łódzki, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu i Uniwersytet Śląski. Szereg innych ośrodków uniwersyteckich prowadzi badania nad tożsamością płciową w ujęciu gender określane również jako studia queerowe czy ponaddyscyplinarne studia na temat płci. Niedawno sporo kontrowersji wzbudziła zapowiedź wykładu „Gender: feminizm, queer studies, men’s studies” na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, który uczelnia planuje zrealizować we współpracy ze środowiskami znanymi z propagowania homoseksualizmu i feminizmu.

Zasadniczo cele gender studies mają skupiać się wokół postulatu „przeciwdziałania dyskryminacji”. Tak naprawdę jest to jednak hasło wiążące się ze sprzecznymi z ludzką naturą założeniami ideologii gender, które są wpajane młodym ludziom w trakcie studiów. Chodzi o „krytyczną analizę dotychczasowego przekonania o naturze człowieka”, „przełamywanie stereotypów kobiecości i męskości”, „wolność od tożsamości i wolność do tożsamości”, „krytykę patriarchalnych sposobów myślenia” i inne tym podobne pomysły.

Podczas gdy we wszystkich innych obszarach uniwersytety muszą ciąć koszty i likwidować stanowiska pracy, na gender studies, kierunku wspieranym przez wielką politykę, można obserwować prawdziwy boom etatów. Studia te stały się eldoradem głównie dla socjologów. W Niemczech gender studies jest prawdopodobnie najszybciej rozwijającą się gałęzią nauki. Jak wyliczył publicysta Harald Martenstein, w 2011 r. na niemieckich uniwersytetach i w szkołach wyższych było 173 profesur genderowych, obsadzonych prawie wyłącznie przez kobiety. Wspieranie tego przedmiotu znajduje się na liście polityczno-oświatowych celów niemieckiego rządu, „za” opowiadają się również SPD oraz Zieloni. Dla porównania: slawistyka na niemieckich uczelniach liczy 100 profesorów.

Od 1997 r. liczba katedr na paleontologii, której osiągnięcia wykorzystywane są w badaniu klimatu oraz w przemyśle naftowym, zmniejszyła się aż o 21. W tym samym czasie przyznano za to 30 nowych profesur genderowych. Według najnowszych danych na niemieckich uniwersytetach funkcjonuje obecnie 29 instytutów studiów gender.

– Ideologia gender ma dziś na uniwersytetach podobną rangę, jak dialektyczny materializm w czasach komunistycznych. Na tych, którzy potrafią wykazać swoje kwalifikacje w tej dziedzinie, czekają możliwości zrobienia kariery, państwowe posady oraz fundusze ze środków unijnych – wskazuje Gabriele Kuby, niemiecka socjolog i autorka książki „Rewolucja seksualna – likwidacja wolności w imię wolności”.

Treści wykładane na gender studies infekują również kierunki studiów związane z medycyną. Jaskrawym przykładem są zmiany wprowadzone pod koniec ubiegłego roku do programów kształcenia pielęgniarek i położnych, układanych do tej pory według wytycznych z 2003 r., gdzie homoseksualizm był zaliczany do „zaburzeń i patologii”. Przyszłe pielęgniarki i położne będą uczyć się teraz m.in. różnic między „płcią biologiczną” i „płcią społeczną” oraz o problemach związanych z tożsamością płciową.
Seksualizacja czterolatków

Strategię marszu przez instytucje dobrze oddają strony internetowe promujące kierunek gender studies. Za pięknie brzmiącymi hasłami, w których aż roi się od takich słów, jak równość, tolerancja czy prawa człowieka, stoją w rzeczywistości prawie nigdy niewyrażane wprost, bardzo agresywne cele.

Wystarczy przyjrzeć się, do kogo kierowana jest oferta studiów gender, żeby zorientować się, iż szkolone są tam kadry, które po opuszczeniu murów uczelni będą przygotowane do podporządkowania sobie kolejnych instytucji wywierających istotny wpływ na kształt życia społecznego.

Tak więc w pierwszej kolejności studia gender skierowane są do pracowników administracji rządowej i samorządowej wszystkich szczebli. Absolwenci gender studies w instytucjach zajmujących się ustawodawstwem to milowy krok w kierunku realizacji postulatów środowisk LGBT, takich jak zrównanie praw par homoseksualnych z tradycyjnymi małżeństwami czy penalizacja tzw. mowy nienawiści. Bardzo ważną grupę docelową stanowią pracownicy oświaty i nauczyciele, a przede wszystkim osoby, które zajmują się metodyką nauczania. To właśnie oni mają być odpowiedzialni za prowadzenie zajęć wychowania seksualnego zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia WHO. Oczywiście na studiach gender mile widziani są również pracownicy organizacji pozarządowych, pracownicy instytucji rynku pracy, absolwenci studiów humanistycznych, nauk społecznych i ekonomii. Najogólniej rzecz biorąc, studenci wybierający ten kierunek są przygotowywani do tego, aby – jak to ujęła ideologiczna przywódczyni teorii gender Judith Butler – „doprowadzić do skutecznej deregulacji stałego, opartego na hierarchii kodu seksualnego”, a więc podważenia tożsamości mężczyzny i kobiety oraz zniesienia heteroseksualizmu jako normy.

– W praktyce oznacza to, że już w przedszkolach chłopcy otrzymują zestawy do makijażu i stroje księżniczek, a dziewczynki uczy się agresji i daje im ciągniki do zabawy. Dzieci otrzymują również książki z obrazkami, w których książę poślubia księcia, a wszystkie niepełne formy rodziny ukazywane są jako pełnowartościowe – tłumaczy Gabriele Kuby. Tak już jest w Niemczech, gdzie w niektórych landach rodzice mogą trafić nawet do więzienia, jeśli odmówią posyłania swoich dzieci na obowiązkowe zajęcia edukacji seksualnej. A jak jest w Polsce?

22 kwietnia br. w siedzibie Polskiej Akademii Nauk odbyła się konferencja poświęcona prezentacji „standardów edukacji seksualnej w Europie”. Jej organizatorami byli: Ministerstwo Edukacji Narodowej, PAN, Agenda ONZ ds. Rozwoju oraz polskie biuro Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Podczas niej ustalono, że dzieci powinny zostać poddane edukacji seksualnej już przed 4. rokiem życia, a między 9. i 12. rokiem życia powinny nauczyć się „skutecznie stosować prezerwatywy i środki antykoncepcyjne w przyszłości” oraz umieć „brać odpowiedzialność za bezpieczne i przyjemne doświadczenia seksualne”. Postanowiono również, że dzieciom w wieku powyżej lat 15 można dodatkowo wpoić „krytyczne podejście do norm kulturowych/religijnych w odniesieniu do ciąży, rodzicielstwa itp.”.
Pan czy pani?

O tym, do jakich absurdów może prowadzić wpuszczenie gender na uniwersytety, pokazuje przykład Uniwersytetu w Lipsku. W połowie kwietnia senat tej uczelni postanowił, że od tej pory tytuły określające stanowiska będą używane wyłącznie w rodzaju żeńskim. Tak więc zamiast „Herr Professor Peter Grünberg” do tegoż profesora będzie można się zwracać „Herr Professorin Peter Grünberg”, a zamiast „Herr Präsident Joachim Gauck” ma być odtąd używana forma „Herr Präsidentin Joachim Gauck” (w języku niemieckim końcówka „-in” oznacza rodzaj żeński).

Brzmi zabawnie? – Nie ma się z czego śmiać – zauważa Gabriele Kuby. – W senacie zasiada 57 mężczyzn i 20 kobiet. Ci mężczyźni, którzy uchwalili coś takiego, zgadzają się, że inni będą się do nich zwracali w ten właśnie sposób. Tym samym pozwalają na zrobienie z nich językowych transwestytów – komentuje socjolog. Jej zdaniem, ten proces ukazuje bezdenną przepaść szaleństwa, jakim jest gender. – Ten, kto jest gotowy kłamać, używając zwrotu wobec drugiego człowieka, ten zawsze będzie gotowy zdradzić prawdę, jeśli będzie tego wymagał „mainstream” – dodaje Kuby. Niszczycielską siłę mainstreamu porównuje do Dunaju i Łaby, które na początku czerwca pustoszyły przedmieścia niemieckich i czeskich miast.

Nad opisanym powyżej kierunkiem wydarzeń pilnie pracuje m.in. Sieć Badań nad Kwestiami Kobiecymi i Płciowymi w Nadrenii Północnej-Westfalii, zrzeszająca 105 profesorów i 141 naukowców w 30 szkołach wyższych na terenie kraju, szczycąca się tym, że znajduje się w ścisłej czołówce pod względem badań prowadzonych nad gender. Sieć żąda wpisywania do CV wykładów z zakresu badań nad kwestiami kobiecymi i płciowymi, tak jak wszystkich innych przedmiotów wykładanych na studiach. Inicjatywa domaga się również rewizji kanonu lektur na wszystkich kierunkach, począwszy od literaturoznawstwa, a na naukach rolniczych skończywszy. Natomiast prace końcowe muszą być pisane w języku „sprawiedliwym płciowo” nie przez „studentów”, ale przez „studiujących”.

Armia gender

Ksiądz Dariusz Oko nazywa gender studies „nauką sierot po marksizmie”. – Bardzo wielu „uczonych”, którzy wcześniej wykładali marksizm, przerzuciło się na gender studies. Często są to również ich nie tylko duchowi, ale i fizyczni potomkowie. Ateiści też muszą mieć jakiś światopogląd i jeśli odrzucają Boga, od którego pochodzą, to muszą mieć jakąś namiastkę. Wcześniej był nią nazizm, faszyzm, komunizm, a teraz ideologia gender – podkreśla.

Chociaż w Polsce marsz przez instytucje rewolucjonistów seksualnych spod znaku gender nabiera rozpędu, jeszcze nie jest za późno. Aby ich powstrzymać, potrzebny jest zdecydowany sprzeciw. – Mam nadzieję, że Polska nie dopuści do tego, żeby składająca się prawie wyłącznie z kobiet armia wykładowców gender wykształciła całą generację studentów, którzy opanują metody inżynierii społecznej, zdolną zniszczyć egzystencjalne podstawy społeczeństwa. Ani państwo, ani Unia Europejska nie mają prawa ingerować w tożsamość mężczyzny oraz kobiety i za pomocą narzędzi politycznych zmieniać systemu wartości, szczególnie w zakresie ludzkiej płciowości – podsumowuje Gabriele Kuby.


Bogusław Rąpała


za:www.naszdziennik.pl (pkn)