Niemcy seryjnie obrażają Polaków. Gdzie jest polskie MSZ?

Szef polskiej dyplomacji wielokrotnie zapewniał, że MSZ od wielu lat śledzi pojawiające się w zagranicznej prasie określenia „polskie obozy zagłady” oraz „polskie obozy koncentracyjne” i prowadzi w tej materii odpowiednią kampanię informacyjno-edukacyjną. Dlaczego więc resort Radka Sikorskiego milczy, gdy niemieckie media notorycznie obrażają Polskę i Polaków? Projekcja w Niemczech oraz w Polsce trzyczęściowego filmu „Nasze matki, nasi ojcowie” spowodowała, że Niemcy od kilkunastu dni prowadzą ożywioną dyskusję na temat skali „polskiego antysemityzmu”. Głos zabierają tutejsi publicyści, politycy oraz historycy, dla większości których nie ulega wątpliwości, że problem antysemityzmu występował i występuje w Polsce, podobnie jak w całej Europie wschodniej. „Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie to dla Polaków bolesne spojrzenie wstecz” - napisał politolog Reinhold Vetter; historyk Christian Hartmann jest bardziej dosadny, twierdząc w wielu wywiadach, że antysemityzm w Polsce międzywojennej był bardzo rozpowszechniony.

Wraz z przeprosinami „polskie obozy zagłady”


Zmuszony wielką falą protestów (także płynących ze strony niemieckiej Polonii) dyrektor generalny niemieckiej telewizji publicznej ZDF Thomas Bellut wysłał list, w którym ubolewa, że polscy widzowie mogli uznać za niesprawiedliwy i krzywdzący sposób, w jaki przedstawiono Armię Krajową w emitowanym serialu. Jednak w tym samym czasie siostrzana do ZDF druga stacja telewizji publicznej ARD, podając dziś program telewizyjny na swoich stronach internetowych, informuje, że 15 lipca pokaże film o oswobodzeniu „polskich obozów zagłady Majdanek i Auschwitz”. (Die Entdeckung der polnischen Vernichtungslager Majdanek und Auschwitz durch sowjetische Soldaten im Juli 1944 und Januar 1945 hatte bei den Alliierten noch kaum für Aufsehen gesorgt). Podobny w treści program podaje inny niemiecki portal telewizyjny, mianowicie www.rtv.de. To nie koniec obrażania Polski i Polaków fałszywymi określeniami w ostatnich dniach, albowiem gazeta z Celle (www.cellesche-zeitung.de) pisze o „polskim obozie koncentracyjnym”; nazwa „polski obóz koncentracyjny” pojawiła się też lipca w popularnym „Berliner Zeitung”. Kilka dni wcześniej o „polskich obozach zagłady” pisały oficjalne portale miast Kolonia (www.userort.de/loeln) i Ulm (www.swp.de/ulm).

Dlaczego polskie placówki tego nie widzą?


Skoro minister spraw zagranicznych zapewniał wielokrotnie, że już od wielu lat MSZ prowadzi niezwykle intensywną kampanię informacyjno-edukacyjną mającą na celu uświadomienie istoty historii nazistowskich obozów koncentracyjnych w okupowanej Polsce oraz przeciwdziałanie powstawaniu i szerzeniu wśród międzynarodowej opinii publicznej błędnych wobec prawdy historycznych sformułowań, to dlaczego tego nie zauważył. Jak wobec tego traktować zapewnienia Sikorskiego, że MSZ jest w tym działaniu skuteczny?

W rozmowie z portalem niezalezna.pl berliński adwokat Stefan Hambura stwierdził, że koniecznie należy upubliczniać w Polsce fakt używania przez niemieckie media fałszywych określeń typu „polski obóz zagłady” lub „polski obóz koncentracyjny”. „Będzie wtedy możliwe składanie pozwów przeciwko niemieckim mediom w polskich sądach” – powiedział nam Hambura, dodając, że często ujawniane przez niezalezna.pl zwroty „polskie obozy”, które nie są zauważone przez polskie placówki dyplomatyczne, dobitnie świadczą o tym, że MSZ nie działa w tej materii zbyt szybko i skutecznie.  

Waldemar Maszewski


za:niezalezna.pl (pkn)