Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Paulina Gajkowska - Jak zostać „moralnym autorytetem”

Trudno nie odnieść wrażenia, że w III RP – systemie, w którym decydujący głos ma wąska grupa politycznie poprawnych – „moralne autorytety” utrwalają swoją pozycję dzięki rzucaniu epitetów pod adresem prawicy, słuchaczy Radia Maryja czy patriotów głośno broniących prawdy. Słowa typu „motłoch”, zasadniczo uważane za obraźliwe, nie są jednak w pojęciu „wychowawców” elit pookrągło- stołowych mową nienawiści. Są – jak uważają media mianujące owe autorytety na wieloletnie kadencje, aby pouczały niedokształconą gawiedź – najwyższym wyrazem troski o naszą (reglamentowaną) demokrację. Nienawiścią, nawet jak milczy, zawsze zionie rzeczony „motłoch”. Nawet jeśli z miłości do Ojczyzny corocznie oddaje hołd powstańcom warszawskim pod pomnikiem Gloria Victis.

Salonowi decydenci dopuszczają do swoich kręgów charakterystycznych ludzi – gotowych na to, aby w odpowiednim momencie po prostu „przywalić” przeciwnikowi werbalnie. „Bydło”, „motłoch”, „wataha”, „ciemnogród” – chyba nikt nie ma wątpliwości, że są to epitety mające na celu nie tylko zdyskredytowanie oponenta, ale postawienie go poza nawias jakiejkolwiek dyskusji i odebranie mu prawa do udziału w życiu publicznym. Paradoksalnie, według tej logiki, swobodnie z tego prawa mogą korzystać ludzie z mroczną, komunistyczną przeszłością, którzy nigdy nie rozliczyli swoich czynów. Natomiast ci, którzy chociażby krzykiem przypominają o tym, kto był katem, a kto ofiarą, zostają wypchnięci z głównego nurtu.

Bo tak chce „Gazeta Wyborcza”. Bo nie pasują oni do „jedynie słusznej” linii. Bo pseudointeligenckie elity boją się w gruncie rzeczy tego, co mogą od nich usłyszeć. Dlatego najłatwiej nazwać ich motłochem. Coraz częściej również faszystami.

Władysław Bartoszewski od wielu już lat swoimi wypowiedziami nie tylko legitymizuje proniemiecką opcję w polityce zagranicznej. Przy każdej nadarzającej się okazji daje upust swoim partyjnym sympatiom i lojalnie wobec rządzącej ekipy wszystkich, którzy nie pieją z zachwytu nad jej nieudolnością, brutalnie obraża. Swoim skandalicznym językiem utrwala niezachwianą pozycję „moralnego autorytetu”. Lista tychże autorytetów z małymi wahaniami pozostaje niezmienna.

I tak na przykład bulwersujące słowa Borusewicza czy Kutza pomimo ogromnego ładunku agresji są również traktowane jako forma troski o demokratyczne standardy i głosy „zdrowego rozsądku”. Cóż z tego, że najczęściej pozbawione są jakiejkolwiek treści, a jedyne, co reprezentują, to buta i arogancja? Ze zdrowym rozsądkiem „moralne autorytety” III RP mają poważny problem.

za: http://www.naszdziennik.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.