Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Niemiecka polityka ahistoryczna

Gaius Julius Caesar pisał o Germanach: „Łotrostw, które uprawiają poza granicami państwa, nie poczytują za hańbę, przeciwnie, chwalą się, że czynią to dla ćwiczenia i zahartowania młodzieży”. Gdyby boski Juliusz mieszkał w Europie AD 2013, pewnie nie ośmieliłby się pisać w taki sposób o narodzie germańskim.

Byłoby to sprzeczne z polityczną poprawnością. Obecnie bowiem - kiedy mowa o II wojnie światowej - przestaje się używać słowa „Niemcy”, zastępując to niewygodne sformułowanie pozbawionym narodowych zabarwień wyrazem „naziści”. Tak jakby 1 września 1939 r. pod pokładem pancernika „Schlezwig-Holstein” nie siedziały Szwaby w charakterystycznych hełmach, tylko wyprodukowane w tajnych laboratoriach Hitlera androidy, tworzące zupełnie nową „nazistowską” rasę.

Dekonstrukcja historii

Czym dla każdego Polaka był 1 września wtedy i czym jest teraz, wiele, wiele lat później, mówić nie trzeba. Co jednak przez długie dekady zdawało się oczywistością - podobną do tej, że Ziemia jest okrągła i kręci się wokół Słońca, czyli fakt, że wojnę rozpętali Niemcy do spółki z Sowietami - nagle przestało nią być. Usuwa się ze świadomości, i to najwyraźniej z premedytacją, germański charakter najazdu na Polskę, odchodzi w niebyt odpowiedzialność całego niemieckiego narodu za wojnę i wszystkie nieszczęścia z nią związane. Ta propagandowa operacja realizowana na całym świecie przypomina wszystkie działania niemieckie, jakie były prowadzone na wiele lat przed atakiem na Westerplatte. Zarówno wtedy, jak i obecnie na opinię publiczną oddziałuje się poprzez media. Doskonałym przykładem są hollywoodzkie produkcje, z których Niemcy wyparowali, jak za dotknięciem różdżki Harry'ego Pottera. Koniec z prostym przekazem „Tylko dla Orłów” czy „Dział Navarony” - filmów, w których dzielni komandosi sprawiają lanie Niemcom. Brad Pitt w „Bękartach wojny” Quentina Tarantino, w trakcie brawurowych akcji, mówi już jedynie o „nazistach”. Zupełnie jakby kraj, do którego się udawał z misją, nazywał się Nazja. W komedii „Iron Sky” naziści mieszkają nawet na Księżycu.

Na wiele lat przed wybuchem wojennego koszmaru Polska musiała się zmagać z podobnym zalewem kłamstw - niemieckie media przez wiele lat opluwały wszystko, co polskie, jednocześnie strojąc swoich rodaków w piórka skrzywdzonych niewiniątek. Tak pisał „Voelkischer Beobachter”: „Nowy, potężny rząd niemiecki uczył naród, jak żyć bez nienawiści do innych ludów… Tak samo, jak po sześcioletnich wysiłkach pokojowych Führera zarzucano nam wypowiedzenie wojny, tak teraz nazywają nas świniami. Musimy to pomścić. Musimy zerwać z naszym nastawieniem pokojowym, naszą przyjacielską gościnnością i wspaniałomyślnością. Nie będzie to dla nas łatwe, gdyż z natury jesteśmy łagodni i pełni miłości dla innych”.

Polacy pamiętają

Szukał śladów niemieckiej nienawiści do Polaków Melchior Wańkowicz. Opisywał akcje dywersantów i propagandystów niemieckich na Śląsku. Potem zaś przed Szwabami musiał uciekać. Teraz należy zapytać, kiedy w kolejnych wydaniach dzieł autora „Ziela na kraterze” słowo „Niemcy” zostanie wymazane i zastąpione przez czujnych redaktorów „nazistami”? Wydaje się to mało prawdopodobne? Chyba nie tak bardzo… W najnowszej edycji dzieł pisarza, we wstępie do „W kościołach Meksyku” Wojciech Cejrowski opowiada o bojach, jakie musiał stoczyć z wydawcą, który słowo oryginalne „żydek” chciał zastąpić poprawnym „Żyd”. Nie bacząc na wierność dziełu i uznając, że mistrz się „pomylił”. Tymczasem słowo „żydek” miało przed wojną inną konotację niż obecnie i - jak wyjaśniał Cejrowski - wystarczyło dać przypis!

Pierwszego września 1939 r. na słupach, latarniach i ścianach kamienic w Gdańsku zawisły niemieckie symbole, flagi i napisy „Sieg Heil!”. Gdy przez most pontonowy z Prus Wschodnich wjeżdżały czołgi, nasz wywiad podał krótką zaszyfrowaną informację. Po niemiecku. „Die Gäste kommen über die Brücke”. Czyli - „Goście nadchodzą przez most”.

Nadeszli. A czekała na nich wytęskniona niemiecka część ludności Gdańska. Właśnie w tym mieście, od razu w pierwszych godzinach i dniach wojny, można było dostrzec, niby w soczewce, istotę wszystkich przeszłych oraz mających nadejść wydarzeń. Opisał je genialnie wspomniany Wańkowicz we „Wrześniu żagwiącym”. Przedstawiciele polskich urzędów państwowych i dyplomatycznych zostali zapędzeni do budynku szkoły. Do słynnej Victoria-Schule. Na urzędników pocztowych, celników i kolejarzy Rzeczypospolitej czekała już niemiecka gawiedź - tłum składający się z osób różnego wieku i płci. Wszystkim kierowali oficerowie SS. Utworzył się szpaler wiodący na dziedziniec, a kolejnych Polaków przepuszczano przez niego, bijąc ich i katując, czym popadnie. Bito księży. Do posła Lendziona esesman wykrzyczał: „Dieses Schwein lebt noch? ” (Ta świnia żyje jeszcze?). I nie był to język „nazistowski”. Esesman krzyczał po niemiecku. Gawiedź odpowiedziała wyciem i wrzaskami. Radca Głogowski biegł w uniformie komisarza generalnego i zasłaniał się od ciosów walizką. „Walizka poleciała w przód, potknął się, chwycono go za poły płaszcza, przetrzymywano dłużej niż innych. Miał przesiąknięty krwią płaszcz, marynarkę i nawet koszulę”. Jego i innych oficerów oraz urzędników Komisariatu Generalnego trzymano przez kilka dni w Victoria-Schule, torturując wyszukanymi metodami. Jednym ze sposobów na uniknięcie kaźni było przyznanie się do narodowości niemieckiej. Jan Dunst wspomina, jak śledczy usiłował namówić pracownika kontraktowego Edwarda Grotha, by ten wyrzekł się polskości i uznał za Niemca. „Groth stanowczo, ale spokojnie, odpowiedział: - Jestem od urodzenia Polakiem”. Powiedział tak, choć słyszał krzyki dochodzące zza ścian i wiedział, co go czeka za takie wyznanie.

Duma i honor

Do niedawna wydawało się, że pojawiające się w mediach zachodnich słowa o „polskich obozach śmierci” są jedynie pomyłką wynikającą z nieuwagi. Potem okazało się, że musimy walczyć z tym jak z plagą. A jakiś czas temu ujawniono, że to Stasi już dawno postanowiła obarczyć Polaków winą za Holokaust i sfabrykowała ten termin.

Teraz jednak te powtarzające się skandale stają się częścią zmasowanej antypolskiej akcji propagandowej dotyczącej naszej roli podczas wojny.

Serial niemieckiej telewizji szkalujący AK był tylko jednym z elementów szerzącego się kłamstwa. Dochodzą do tego publikacje brytyjskich historyków, uznające nas za winnych wywołania II wojny światowej. Co gorsza, w samej Polsce pojawiają się głosy podważające naszą twardą postawę wobec zakusów niemieckich. Dlatego słynne zdanie ministra Becka wypowiedziane w Sejmie w roku 1939 powinno być ciągle przypominane i powtarzane, emitowane w wielu zagranicznych stacjach: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest Honor”. Trzeba ludziom na całym świecie ciągle głosić tę prostą prawdę: to Polska była JEDYNYM krajem, który miał odwagę twardo rzucić Niemcom w twarz: Nie! Reszta chowała się po kątach


Tomasz Łysiak

za:niezalezna.pl/45505-niemiecka-polityka-ahistoryczna

Copyright © 2017. All Rights Reserved.