Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Dwie prowokacje – dwu autorów?

Spalenie budki przed ambasadą Rosji i atak na squat uważam za policyjną prowokację. Dowody na to zebrali głównie internauci. Ale czy obie prowokacje miały tego samego autora i miały uderzać tylko w opozycję wobec systemu III RP?

Atak na squat przebiegał modelowo. Policja uprzedziła o niebezpieczeństwie, by atakowani się przygotowali. Następnie wycofała się i mimo wezwań nie interweniowała, udając ślepą i głuchą na to, co działo się 60 m od posterunku. Ktoś musiał wydać rozkaz, by nie interweniować, aż kamery wykonają swoją pracę. W danym wypadku 20 minut wystarczyło. W tym czasie można było dopełznąć z komisariatu do miejsca wydarzeń i to w pełnym rynsztunku.

Grupa, która w sposób zorganizowany przerwała kordon straży marszu, by zaatakować squat, ruszyła po tym, jak pewien postawny uczestnik marszu, który znajdował się przy tej grupie, przeprowadził rozmowę telefoniczną przez komórkę, co widać na filmie dostępnym w internecie. 

Resortowe proroctwa

Kamery zainstalowano dzień wcześniej, chociaż squat nie stał na trasie marszu. Widocznie ktoś miał sen, że dojdzie do incydentu. Ciekawe, z kim przed tym snem rozmawiał. Reżimowe media były więc przygotowane do akcji i otrzymały odpowiednie materiały. Prowokacja ta miała dać podstawy do ataku na PiS i generalnie obóz niepodległościowy, zgodnie z przewidywanym scenariuszem. Minister Sienkiewicz zdał egzamin – powiedziałby jakiś złośliwy pisior.

Prowokacja z atakiem na ambasadę rosyjską tylko pozornie miała ten sam wymiar. Przygotowano trasę marszu tak, by dla większej pewności z dwu stron prowadziła obok rosyjskiej ambasady. Budynku nie zabezpieczono i na wszelki wypadek zadbano, by w okolicy nie pojawił się żaden policjant. Minister Sienkiewicz bowiem „nie przewidział”, że demonstranci mogą się pojawić z dwu stron budynku. Tłumaczenie byłego funkcjonariusza UOP-u obraża po prostu naszą inteligencję. Chodziło zatem o stworzenie warunków, w których mogłoby dojść do incydentu, który można by później przedstawić jako dowód, że Jarosław Kaczyński chce poprowadzić Polaków na wojnę z Rosją i tylko PO może uratować przed klęską, którą zada nam Putin.

Jest wszakże jeszcze jeden aspekt spalenia budki. Ktoś musiał pomysł podpalenia rzucić, butelki i race trzeba było przygotować itp. Akcja ta nie wyglądała na spontaniczną. Wiemy, że grupy radykalne i marginalne są infiltrowane przez policję. Może ona nimi sterować poprzez swoich informatorów.

Pozostaje zatem pytanie: czy druga prowokacja udała się aż za dobrze i poszła dalej niż planowano, czy też komuś zależało na tym, by tak się stało i Putin zdenerwował się na Tuska. Niezależnie od tego, że „atak na ambasadę” przyda się rosyjskiej propagandzie na rynku wewnętrznym, to jest dowód na to, iż Tusk nie panuje już nad sytuacją, a takich lokajów nikt nie potrzebuje. Dodatkowo jeszcze Tusk miał czelność stwierdzić, że atak na ambasadę polską w Moskwie był ustawką, zamiast przyznać, iż rosyjscy nacjonaliści mieli rację, działali bowiem w słusznym gniewie przeciwko szaleństwu Kaczyńskiego i PiS-u, i premier prosi o jeszcze. Przecież już został odpowiednio przećwiczony po Smoleńsku.

Krzyżyk na Tusku

Na tym tle pojawił się wywiad z Andriejem Piontkowskim, który powtórzy to, co wszyscy wiemy i piszemy od wielu lat, że Putin ma Tuska w garści i może z nim zrobić wszystko, co zechce dzięki Smoleńsku.

Piontkowski należy od wielu lat do antyputinowskiej opozycji. Był działaczem partii Jabłoko. W 2008 r. należał do grupy, która chciała wysunąć kandydaturę Władimira Bukowskiego w wyborach prezydenckich. Od 2012 r. Piontkowski wchodzi w skład Rady Koordynacyjnej Opozycji Rosyjskiej, w której zajmuje stanowisko przeciwstawne do nacjonalisty Nawalnego. Piontkowski jest więc nie tylko przeciwnikiem dyktatury Putina, ale też neoimperialnej Rosji. Uwagę zwraca zatem nie to, że mówił prawdę, ale to, że wywiad o takiej treści ukazał się w mediach reżimowych, a teoretycznie powinien zostać opublikowany przez „Gazetę Polską” i albo przemilczany, albo opluty jako dowód szaleństw PiS-u, skoro Piontkowski mówi o Putinie to, co my o Tusku.

Wywiad został nadany w RMF FM i ukazał się na stronie internetowej. Co więcej, jest to nie pierwszy materiał Przemysława Marca, który uderza w Tuska jako zabawkę Putina. Głównym udziałowcem RMF FM jest Bauer, co prowadzi nas do polityki niemieckiej w Polsce. Pamiętamy wszyscy jak działał „Dziennik”, nie może więc tu być żadnych przypadków. Niemcy postawiły krzyżyk na Tusku.

Atak Schetyny


Gowin, od dawna związany ze Schetyną, zaczął mówić o prowokacji Tuska, podczas gdy normalnie słyszelibyśmy o „prowokacji Kaczyńskiego”. Nie wiemy jeszcze, czy Gowin od początku miał przygotować Platformę bis, czy tylko osłabić Tuska, by władzę w PO przejął Schetyna. Sytuacja jest jednak rozwojowa. Powstaje nowa partia „bez błędów i wypaczeń”, a Tusk jawnie oskarżany jest o zamówienie policyjnych prowokacji 11 listopada.

Oczywiście prowokacje w prowokacji mogły mieć większą skalę, ale albo sprawcy nie byli na tyle silni, albo bali się, że nie będą w stanie kontrolować ich następstw. 

W tym samym czasie nagle przypomniano sobie o zegarkach już eksministra Nowaka. Jeśli ktoś myślał, że Schetyna, który zawarł sojusz taktyczny z Komorowskim, da się wyeliminować jak jakiś Rokita, to bardzo się mylił. Schetyna nie na darmo był szefem MSWiA, a swego czasu bywał w willi Jeremiasza Barańskiego – „Baraniny”, dźwigni układu wiedeńskiego. Oczywiście przez przypadek żonę byłego wicepremiera łączą interesy z firmami niemieckimi.

Przypomnijmy zatem zeznania byłego prokuratora Andrzeja Czyżewskiego: „Grupa wrocławska spotykała się w willi Barańskiego od 1996 r. Bywali tam ludzie związani wcześniej z delegaturą STASI, przede wszystkim z Cottbus i wydziału IX w Berlinie”. Oprócz Schetyny miał tam bywać też jeden z jego ludzi w pierwszym rządzie Tuska – Aleksander Grad. Sprawy nie wyjaśniono, wystarczyło zaprzeczenie byłego wicepremiera i w państwie amnezji wszyscy natychmiast o wszystkim zapomnieli. Jak mawiał jeden z moich kolegów: „Im mniej pamiętam, tym lepiej śpię i dłużej pożyję”.

Tagi: 11 listopada, zamieszki, prowokacja, Rosja, ambasada
Autor: Jerzy Targalski
Żródło: Gazeta Polska Codziennie

Za: http://niezalezna.pl/48456-dwie-prowokacje-dwu-autorow

***

Ekscesy sterowane

Z Przemysławem Czyżewskim, szefem Straży Marszu Niepodległości, rozmawia Maciej Walaszczyk


Dlaczego w centrum stolicy jest nielegalny squat?

– Nie wiem. Można wnioskować, że policja to miejsce w stu procentach kontroluje i uznała, że nie musi go w żaden sposób zabezpieczać, choćby dlatego, by lewaccy ekstremiści nie mieli tam swojej bazy. Policja tymczasem 11 listopada była tam dwa razy i nie reaguje na fakt, że są tam gromadzone butelki z benzyną.

Widziałem ludzi z procami do miotania kamieni i stalowych kulek.


– Oni mieli bardzo różny sprzęt. To bojówkarze, którzy posiadają własne instrukcje walki z policją i przeciwnikami politycznymi, więc do tego typu konfrontacji są dobrze przygotowani. Gdyby służby porządkowe chciały być tak skuteczne, jak były skuteczne wobec środowisk narodowych czy kibicowskich, to problemu by nie było. Może zrobiono to specjalnie, by wybuchło to zamieszanie, a ci bojówkarze są na tyle kontrolowani przez policję, że ona sama uznała, że nie będzie musiała reagować.

Do awantury przy ul. ks. Skorupki doszło wtedy, gdy na pl. Defilad odbywał się wiec. Marsz miał dopiero wyruszyć. Wiedzieliście o niej?

– Tak, byliśmy przez policję poinformowani, że jest tam na dachu jakaś grupa ludzi. Dlatego jako straż marszu, by zabezpieczyć kolumnę marszową, mogliśmy tylko zablokować wlot na ul. Wilczą. Przyznam, że nie byliśmy pewni, czy przypadkiem z dachów nie nastąpi jakiś atak na ludzi. Wiedzieliśmy jednak, że jeśli nie odetniemy wlotu z tej ulicy, to uczestnicy marszu, widząc atakujących lewaków, dadzą się sprowokować.

W pewnym momencie to straż marszu tworząca kordon została zaatakowana przez zamaskowanych uczestników marszu.

– Staraliśmy się wlot na ulicę zabezpieczyć, by nie zaczęło się tam duże zamieszanie. Pochłonęło to jednak tyle naszych sił, że poza zabezpieczeniem kolumny marszowej i stworzeniem czoła marszu, które przeszło do samego końca manifestacji, nie byliśmy w stanie zabezpieczyć kolejnych punktów na trasie marszu. Zresztą było to właśnie nasze zadanie ustalone z policją. Bardzo długo tworzyliśmy ten kordon na ul. Wilczej, zanim jeszcze marsz wyruszył z ronda Dmowskiego. Skoro policja wiedziała, że jest tam zagrożenie, że jest możliwość prowokacji uczestników marszu, to dlaczego nie interweniowała w squacie?

Z drugiej strony, czoło marszu zostało uformowane za późno i tysiące ludzi w bezładzie podążało trasą już wcześniej. W tym grupy kibiców w kominiarkach.

– Nie da się ot tak zatrzymać wielkiego tłumu. Nikt nie spodziewał się, że nie będzie przy ul. ks. Skorupki wcześniejszej interwencji policji. Zakładaliśmy, że odcinając ulicę Wilczą od kolumny marszowej, ochronimy ludzi, a reszty dokona policja, bo to była jej sprawa. Tymczasem wybuchła awantura, a na miejscu – jak się potem dowiedzieliśmy – były kamery TVN.


Od godz. 13.30 byłem na pl. Defilad, widziałem gromadzących się uczestników marszu i widziałem również kiboli w kominiarkach. Było jasne, że czekają na awanturę.

– To jest specyfika kibicowskiego środowiska. Ale apelowanie nic by nie dało, ponieważ nie mamy kontroli nad ludźmi, którzy pojawili się na marszu w złej wierze. Ta grupa, która brała udział w ekscesach pod ambasadą, liczyła maksymalnie 300 osób. Oni na wielu zdjęciach nie mają widocznych emblematów klubowych, co jest dla nich charakterystyczne. Swoją drogą tysiące kibiców z wielu miast szło spokojnie trasą marszu, niosąc transparenty czy flagi.
Marginalna grupa trzeci raz z rzędu skutecznie ten marsz sterroryzowała i dała pożywkę dla niechętnych marszowi mediów. Wybuchł do tego skandal dyplomatyczny.

– Nie dajmy się jednak zwariować. Tego dnia w stolicy było chyba dwa razy więcej ludzi niż rok temu, a obok tego dwa incydenty, które mają miejsce poza trasą marszu. To nie może burzyć obrazu całości.

Ale budka policyjna przy rosyjskiej ambasadzie i śmietnik spłonęły.

– Kilku osobników wdzierało się na ogrodzenie, którego przecież nikt poza akrobatami nie może sforsować. Nie wiem, czy ta sprawa jest warta takiej historii medialnej.
Niestety nie tylko medialnej. Rosja uderzyła w państwo polskie, zażądała odszkodowania, przeprosin. To ten incydent pokazują światowe media, mówiąc o marszu „polskich faszystów”.

– Media głównego nurtu tak tę sprawę rozdmuchały i wykreowały tego rodzaju obraz. Dlatego ta sprawa została w ten sposób przez Rosję i tamtejsze media podchwycona. Przecież pod płotem ambasady spłonęła jakaś dykta. Budka przecież stała nie na terenie ambasady, ale na ulicy. Nikt nie wtargnął na jej teren.

Jaka jest przyszłość straży marszu? To podobno 600 młodych osób z całej Polski zorganizowanych w quasi-wojskową strukturę?

– Na bazie tej struktury będziemy działali dalej. Łącznie ma ona na terenie Polski 1,5 tys. osób. Moim zdaniem, ci chłopcy, często nastoletni, dokonali naprawdę czynów heroicznych. To, co oni przyjęli na siebie, zabezpieczając te wszystkie miejsca, było dużym wyzwaniem.
Na koniec chciałem zapytać o słynną tęczę z pl. Zbawiciela. Symbol homoseksualizmu spłonął, po raz kolejny zresztą. Jak się okazuje, palił się, zanim ktokolwiek doszedł w to miejsce.

– Trasa marszu prowadziła przecież inaczej, omijając pl. Zbawiciela. Fakt, że pewna grupa również przeszła przez plac. Trudno, byśmy mieli odpowiadać za to, że na Żoliborzu ktoś ukradł samochód lub wybił szybę. Tak czy inaczej „czynnik społeczny” zareagował na obecność homoseksualnych symboli na jednym z najważniejszych placów w Warszawie noszącym imię naszego Zbawiciela. To powinno dać wiele do myślenia władzom miasta.

Na razie policzono straty – 120 tys. złotych.

– Połowa tej kwoty to właśnie nieszczęsna tęcza, którą ktoś podpalił. Po dużych masowych imprezach, jakie za zgodą władz miasta odbywają się w Warszawie, koszty sprzątania wynoszą dziesiątki tysięcy złotych. Pewnie wyższe koszty miasto ponosi po corocznych imprezach sylwestrowych, finałach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy czy rok temu podczas Euro 2012, gdy działała w centrum strefa kibica.

Dziękuję za rozmowę.

Maciej Walaszczyk

za:www.naszdziennik.pl/wp/59986,ekscesy-sterowane.html


***

Nu, pogodi!


Minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergiej Ławrow zakomunikował, odnosząc się do wydarzeń przed ambasadą rosyjską w Warszawie 11 listopada podczas Marszu Niepodległości: „Prosiliśmy o wzmocnienie ochrony, jednak odpowiedziano nam, że wszystko będzie w porządku. Wszelako w porządku - jak wiecie - nic nie było”. Równocześnie zapewnił, że Rosja doceniła reakcję władz polskich na zaistniałą sytuację. Widać zatem wyraźnie, że choć polskie władze się przeczołgały przed Kremlem i ten takie zachowanie zaakceptował, to ostatecznie Rosjanie stwierdzili, że już najwyższa pora wymienić ludzi w polskim rządzie na takich, którzy sugestie moskiewskie będą brali poważnie. Powinno to być nauką dla kolejnych rządzących w Polsce namaszczonych przez Władimira Putina. „Jeśli będziesz traktował nasze sugestie niepoważnie, to długo nie pociągniesz” - zdaje się mówić pułkownik KGB ustami swojego ministra. „Odstrzelenie” Donalda Tuska ma zapewne na celu stworzenie wolnej przestrzeni dla Bronisława Komorowskiego i jego politycznych zwolenników.

Jerzy Targalski

za:niezalezna.pl/48534-nu-pogodi

Copyright © 2017. All Rights Reserved.