Mentalny mobbing

Z dr Hanną Karp, medioznawcą z Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
Jak Pani ocenia wyodrębnienie w krajowym programie równościowym wśród mniejszości wyznaniowych grupy „słuchaczy Radia Maryja”.

– Tutaj pani minister Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, i tym samym rząd pana premiera Donalda Tuska po raz kolejny poważnie się ośmieszyli. Zaliczenie olbrzymiej, ponad 2,5-milionowej grupy sygnatariuszy, którzy przy poparciu Episkopatu Polski walczyli o przyznanie Telewizji Trwam miejsca na MUX-1, jak również pozostałych katolików, którzy nie wpisali się na tę listę, czyli lwiej części polskiego Kościoła, do mniejszości – jest kuriozum.

To świadczy o tym, że po pierwsze, pani minister nie bardzo wie, o czym mówi, czyli jest tutaj jakaś rażąca niekompetencja. Po drugie, trzeba zadać pytanie: skoro grupa 2,5 mln sygnatariuszy reprezentująca gros polskich katolików jest mniejszością, to kto w Polsce jest większością? Trudno tutaj dociec intencji pani minister. W tej chwili ton nadaje w wielu środowiskach polityczna poprawność, powodująca, że o prawa mniejszości się walczy i szczególnie zabiega. Można by więc domniemywać, że pani minister chce walczyć o prawa polskich katolików, którym tak bardzo zależy na Telewizji Trwam.

Słuchacze Radia Maryja czy widzowie Telewizji Trwam nie zostali jednak uwzględnieni w statystykach dotyczących dyskryminacji.

– To kolejne kuriozum. Jesteśmy świadkami dyskryminacji większości i ta większość ma gorsze prawa niż jakakolwiek mniejszość. Oczekuję od pani minister, skoro uznaje nas – mówię nas, bo też jestem częścią tej wspólnoty – za mniejszość, żeby może wstawiła się za nami do szefa KRRiT, co przyspieszyłoby odbiór miejsca na multipleksie przez Telewizję Trwam, które już dawno powinno być polskim katolikom udostępnione. Skoro wspólnota i widzowie Telewizji Trwam jako większość nie mogą się niczego ze strony rządu doczekać, to może doczekają się jako mniejszość? Może wielomilionowa „mniejszość”, wspólnota katolików, która ciągle walczy o multipleks dla Telewizji Trwam, nałoży jakieś kolorowe szaty w tęczowych barwach i wtedy wreszcie będzie zauważona i potraktowana poważnie?

Pod egidą KRRiT ma powstać koalicja „Media równych szans”, która ma propagować tematykę równościową w mediach.

– Brzmi to zupełnie kosmicznie, bo koło się zamyka i wracamy tu do punktu wyjścia, do naszych starych, jeszcze z 2011 r., problemów. Trzeba zapytać: jaka stacja o proweniencji katolickiej może nadawać centralnie na cały kraj, czy jest jakaś inna oprócz Telewizji Trwam? Nie ma. Czy chcemy, czy nie to jednak Telewizja Trwam jest reprezentantem tej wspólnoty i nic mi nie wiadomo, by Episkopat zgłaszał tu jakieś weto. Ten przekaz, który płynie z Telewizji Trwam, jest reprezentatywny dla wspólnoty Kościoła katolickiego Polsce. Tymczasem dziś w Polsce katolicy – jak za czasów PRL – wciąż nie mają szans na nic, jeżeli chodzi o środki przekazu. Mówienie w raporcie rządowym, że jesteśmy mniejszością wyznaniową czy pod każdym względem jakąś inną, jakkolwiek brzmi to absurdalnie, jest jednak wyraźnym przekazem, który działa podprogowo. To bardzo wyraźny komunikat, który płynie w eter do wszystkich Polaków. Pytanie, czy ktoś, kto taki przekaz nadaje, ma kontakt z rzeczywistością, czy już ją zatracił? Według mnie, tego kontaktu z rzeczywistością już dawno nie ma.

Pani minister może równie dobrze mówić, że każdego dnia z rana po naszym domu chodzą krasnoludki, i to będzie tak samo prawdziwe jak to, że katolicy w Polsce są mniejszością. I jeżeli już trzeba ich zauważyć, to tylko z takiego tytułu, jak mniejszości seksualne. Tych przekazów oczywiście nikt nie będzie brał na serio, bo Polska była, jest i będzie katolickim krajem. Jak bardzo tego ktoś by nie chciał, to takie są fakty, a z tymi się nie dyskutuje. Natomiast inną sprawą jest fakt, że obserwujemy budowę szczególnego rodzaju nacisku mentalnego na grupę katolików i wszystkich, którzy stają w obronie Telewizji Trwam. Ten szczególny rodzaj psychicznej i duchowej przemocy ma zniechęcić przede wszystkim do działania czy oporu. Obywatele mają uwierzyć, że aktywność społeczna nie ma sensu. Ale to się powoli w Polsce kończy. Pani minister może jeszcze wiele takich rozporządzeń czy ustaw wydać, lecz te i tak pójdą w końcu na śmietnik, bo nie mają szans na przetrwanie.

Dziękuję za rozmowę.

Piotr Czartoryski-Sziler

za: www.naszdziennik.pl/polska-kraj/62668,mentalny-mobbing.html