Sponiewierane Szare Szeregi

Wnuk Aleksandra Kamińskiego zarzuca twórcom filmowych „Kamieni na szaniec”, że obraz rażąco odbiega od literackiego pierwowzoru.
Doktor Wojciech Feleszko żąda wycofania swojego nazwiska z czołówki obrazu w reżyserii Roberta Glińskiego. To film obraźliwy dla środowiska harcerskiego – mówią harcerze.

– To jest film w stylu „Mściciela” z Clintem Eastwoodem. Taki western z szybką, żwawą akcją, tyle tylko że to nie ma nic wspólnego z „Kamieniami na szaniec” i harcerstwem. Reżyser, zdaje się, nie odrobił lekcji i w ogóle nie wiedział, czym były Szare Szeregi. Akcja pod Arsenałem, która uważana jest za jedną z najlepiej przeprowadzonych operacji polskiego podziemia, pokazana jest tu jako chaos i bałagan, gdzie nikt nad niczym nie panuje – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” harcmistrz Marek Podwysocki, były komendant Szczepu „Pomarańczarnia”, członek Rady Harcerskiej Fundacji „Pomarańczarni” i Rady Fundacji Harcerstwo Drugiego Stulecia. Filmu nie mógł obejrzeć, bo producenci nie wpuścili go na zamknięte pokazy, ale drogą okrężną zdobył scenariusz.

Mimo że we wrześniu 2013 r. producent filmu Monolith Films sam zwrócił się do środowisk harcerskich, w tym „Pomarańczarni”, jako macierzystego środowiska „Kamieni na szaniec”, z prośbą o włączenie się w promocję filmu, każda próba jego wcześniejszego obejrzenia przez harcerzy kończyła się odmową.

– Zamknięty pokaz filmu, dla m.in. dwóch przedstawicieli „Pomarańczarni”, miał być 23 grudnia. Dzień wcześniej o godz. 22.00 zostaliśmy poinformowani przez osobę trzecią, ale współpracującą z Monolithem, że Monolith Films nie wyraża zgody na udział przedstawicieli „Pomarańczarni” w pokazie filmu – opowiada Podwysocki.

Kilka dni później Podwysocki znów wystąpił na piśmie do Monolith Films z kolejną prośbą o uczestniczenie w pokazie. Odpowiedź brzmiała podobnie. W odmowie stwierdzono, że harcerze nie mogą uczestniczyć w pokazach, bo są one przeznaczone wyłącznie dla partnerów biznesowych i instytucji, które uczestniczą w promocji filmu.

– Jest to dla nas zdumiewające, tym bardziej że sami zgłosili się do nas o pomoc w promocji filmu. Taką samą odmowną odpowiedź otrzymały Światowy Związek Żołnierzy AK, ZHR i ZHP. Właściwie z oficjalnych przedstawicieli harcerskich nikt filmu nie widział – informuje Podwysocki.

Film udało się jednak zobaczyć, z racji pełnienia innych niż harcerskie funkcji zawodowych, kilku osobom związanym z harcerstwem, m.in. szefowi Rady Fundacji Harcerstwo Drugiego Stulecia i przedstawicielowi Domu Spotkań z Historią. Ten pierwszy obejrzał go na zamkniętym pokazie u prezydenta Bronisława Komorowskiego. – Ich opinie były jednomyślne: film jest wyjątkowo haniebny – mówi Podwysocki.

W ocenie harcerzy, którzy widzieli film Glińskiego, to swoiste przedłużenie książki Piotra Zychowicza „Obłęd ’44”, gdzie banda szaleńców z Londynu kieruje bandą niedorostków w Polsce, posyłając ich na śmierć i sprowadzając cierpienia na ludność cywilną.
– Wydźwięk filmu jest antyharcerski, anty-AK-owski i antyinteligencki – podkreśla harcmistrz Podwysocki. Są w nim rażące nieścisłości historyczne, zamieniano cechy charakterologiczne bohaterów. Janowi Bytnarowi „Rudemu” przypisano cechy Aleksego Dawidowskiego „Alka”, który z racji swojej głębokiej wiary miał wątpliwości, czy walczyć.

– To jednak nie wszystko. Rodzina Zawadzkiego i Bytnara została zaprezentowana tutaj w wyjątkowo złym świetle, jako osoby podszyte tchórzostwem. Sam „Zośka” jako sfrustrowany młodzieniec, skłócony z całym światem, histeryczny, przeklinający, krzyczy na wszystkich, co jest absolutnie niezgodne z prawdą. Nie ginie, jak było w rzeczywistości, lecz usiłuje popełnić samobójstwo, przystawiając sobie pistolet do głowy, a w końcu w akcji pod Sieczychami opuszcza rękę i czeka, aż go Niemiec zabije – mówi z niesmakiem Podwysocki.

Ojciec „Zośki”, który w rzeczywistości był szczupłym mężczyzną, w filmowej roli grany przez otyłego Krzysztofa Globisza jest tchórzem, chamem i prostakiem. Film nie był konsultowany ani z rodziną Zawadzkiego czy Bytnara, ani z żyjącą adiutantką „Zośki” Danutą Rossmanową. Robert Gliński odwiedził ją dopiero przed świętami Bożego Narodzenia, a więc prawie pół roku po zakończeniu prac nad filmem.

– Byłem u pani Rossmanowej kilka dni po wizycie u niej Roberta Glińskiego w grudniu ub.r. Powiedziała, że Gliński stwierdził, że wiele rzeczy mu wyjaśniła i właściwie powinien sporo w filmie zmienić, przemyśleć. Czego jednak ostatecznie nie uczynił. Parę dni później odbył spotkanie z żyjącą również sympatią Tadeusza Zawadzkiego Halą Glińską – mówi Podwysocki.
Najbardziej środowisko „Pomarańczarni” boli jednak fakt, że zarówno serdeczna koleżanka „Zośki”, jak i „Rudego” – Maria Trzcińska – w filmie zostały przedstawione jak prostytutki. – Szczytem wszystkiego jest scena, kiedy po akcji pod Arsenałem Tadeusz Zawadzki stoi przy oknie w domu, widzi łapankę uliczną i egzekucję pojmanych. Jego jedyną reakcją jest zasunięcie zasłonki i wskoczenie do łóżka Hali Glińskiej – kwituje Podwysocki.

Konsultantem historycznym filmu był m.in. prof. Grzegorz Nowik, historyk PAN i harcmistrz, który zgłosił cały katalog uwag już na etapie scenariuszowym. Zostały odrzucone.

Producent filmu nie zaprosił profesora na żaden z zamkniętych pokazów. Po usilnych zabiegach Nowik obejrzał go dopiero niedawno, 21 stycznia. Zszokowany tym, co zobaczył, odbył czterogodzinną rozmowę z producentami filmu. Zdziwiony usłyszał, że reżyser nie zgadza się na żadne poprawki. W związku z czym 28 stycznia prof. Nowik przesłał list do Monolithu, w którym napisał, że nie zgadza się z wydźwiękiem tego filmu, bo źle opisuje epokę, jest nieprawdziwy, dlatego prosi o wycofanie swojego nazwiska z czołówki filmu i ze wszystkich materiałów go dotyczących. Dzień później zrobił to samo spadkobierca i obecny właściciel praw do „Kamieni na szaniec” dr Wojciech Feleszko, wnuk Aleksandra Kamińskiego.

Cięcia w scenariuszu

W liście do prezesa Monolith Films Mariusza Łukomskiego oraz Wojciecha Pałysa, producenta filmu „Kamienie na szaniec”, Feleszko pisze, że pierwsze wersje scenariusza, które dostał do zaopiniowania, wskazywały na możliwość stworzenia ciekawego obrazu, zbliżonego do literackiego oryginału. Miała to być porywająca ekranizacja książki jego dziadka o bezinteresownej, ofiarnej służbie Ojczyźnie.
Feleszko dodaje w nim, że nadzieją napawały go kolejne spotkania z twórcami i producentami filmu: Pałysem, Łukomskim, Ciupińskim, Wieczorkowskim-Rettingerem oraz Glińskim, którzy zapewnili go o swoim rodzinnym przywiązaniu do idei Szarych Szeregów oraz chęci przełożenia na współczesny język przekazu autorskiego książki. To, co zobaczył później w kinie na zamkniętym pokazie, wzbudziło jego ogromny niesmak.

Feleszko twierdzi, że film nie tylko nie pokrywa się z pierwotnym zamierzeniem autorskim, ale jego przekaz jest drastycznie odmienny od przekazu samej książki. Choćby w zakresie ilustracji postaw głównych bohaterów, konfabulacji na temat wydarzeń, w których uczestniczyli, stopnia nasycenia konfliktami ówczesnych stosunków rodzinnych, patologizowania i wprowadzania konfliktów w relacje między samymi bohaterami i ich przełożonymi, rażącego braku prawdopodobieństwa historycznego i przekłamywania wielu scen. Wnuk Kamińskiego zaznacza, że większość wartościowych współcześnie wątków wychowawczych film celowo pomija, a pozostałe wypacza.
Uwag dr. Feleszki twórcy obrazu również nie wzięli pod uwagę. „Film razi mnie nie tylko licznymi odstępstwami od oryginału, ale przede wszystkim instrumentalnym wykorzystaniem tytułu książki, imion bohaterów oraz głównych wątków dla stworzenia im innych osobowości, odmiennego systemu wartości oraz sposobu działania” – wskazuje w liście do Monolith Films.
„Wypadałoby zapytać – jeżeli to, co oglądamy, to faktycznie są »Kamienie«, to gdzie jest ten szaniec? Wobec tak rażących odstępstw od Konspektu, który był integralną częścią umowy na cesję praw autorskich, otrzymanej wersji scenariusza oraz pierwotnych deklaracji przedstawicieli Monolithu, warto postawić pytanie o właściwy nadzór producencki nad filmem i jego twórcą. Wobec powyższych faktów oraz mojego przekonania co do szkodliwej wymowy filmu, wynikającej z zafałszowanego obrazu atmosfery wychowawczej książki mojego dziadka – »Kamieni na szaniec« nie zgadzam się na umieszczenie mojego nazwiska w jakimkolwiek kontekście w czołówce filmu” – podsumowuje wnuk Kamińskiego.

Fundacja Harcerstwo Drugiego Stulecia podjęła wczoraj uchwałę o zwróceniu się oficjalnie do prezydenta Bronisława Komorowskiego o nieobejmowanie patronatem filmu Glińskiego. Na przyszły wtorek zaplanowano też spotkanie władz ZHP i ZHR, na którym ma zostać wypracowane wspólne stanowisko w sprawie obraźliwego dla harcerzy filmu.

– To prawda, że twórca ma prawo do własnej artystycznej wizji, jak podkreśla pan Gliński, ale powinien pamiętać, że „Kamienie na szaniec” to nie jest fikcja literacka, jak „Czas honoru”, tylko książka o prawdziwych ludziach, prawdziwych zdarzeniach i prawdziwej śmierci. Jest też podstawową lekturą kolejnych pokoleń harcerek i harcerzy. „Kamienie na szaniec” są hołdem dla tych, którzy swoją służbę Bogu i Polsce okupili życiem – tłumaczy harcmistrz Marek Podwysocki.
Film kosztował 10 mln zł, 3 mln zł wyłożył Polski Instytut Sztuki Filmowej, resztę inwestorzy prywatni. Uroczysta premiera „Kamieni na szaniec” – 3 marca, cztery dni później film ma trafić do kin.

Piotr Czartoryski-Sziler

za:www.naszdziennik.pl/wp/67965,sponiewierane-szare-szeregi.html

***

Ekranizacja „Kamieni na szaniec” budzi niesmak

Nierzetelne przedstawienie realiów historycznych okupowanej Polski, nieprawdziwe przedstawienie opowieści zawartej w książce, całkowity brak przedstawienia źródeł motywacji, decyzji i działań podejmowanych przez bohaterów oraz fałszywy obraz ich relacji z rodzicami - to niektóre z zarzutów Fundacji Harcerstwa Drugiego Stulecia do ekranizacji „Kamieni na szaniec”. Film w reżyserii Roberta Glińskiego trafi do kin 7 marca.

Fundacja Harcerstwa Drugiego Stulecia oczekiwała na film już od dawna, lecz po jego obejrzeniu pojawił się szereg uwag i nieścisłości. Według rady fundacji nie jest to, niestety, „ekranizacja jednej z najsłynniejszych polskich książek, jak również ponadczasowej lektury szkolnej, opowiadającej o wstrząsającej historii poświęcenia, oddania i patriotyzmu młodych Polaków”.

Zamiast opowiedzianej współczesnym językiem historii „harcerzy, maturzystów warszawskiego liceum”, którzy „wychowani w patriotycznych domach, kształtowani przez harcerskie ideały postanawiają walczyć” zobaczyliśmy opowieść o zbuntowanych młodych ludziach, która mogłaby się dziać w każdym miejscu i w każdym czasie, ale w której nie sposób dostrzec idei, motywacji ani przeżyć autentycznych bohaterów „Kamieni na szaniec” – piszą w oficjalnym stanowisku harcerze.

Według fundacji obraz ten nie zasługuje na rekomendowanie go dzisiejszej młodzieży.

Stanowisko Rady Fundacji Harcerstwa Drugiego Stulecia wobec filmu pt. „Kamienie na szaniec” w reżyserii Roberta Glińskiego

Fundacja Harcerstwa Drugiego Stulecia z ogromną nadzieją oczekiwała od dawna zapowiadanej ekranizacji książki Aleksandra Kamińskiego „Kamienie na szaniec”, znanej i ważnej dla wszystkich środowisk harcerskich i z harcerstwem związanych.

Po obejrzeniu przez przedstawicieli władz Fundacji materiału ze zmontowanego już filmu, z żalem konstatujemy, że wbrew treści rozpowszechnianych materiałów promujących film, nie jest to, niestety, „ekranizacja jednej z najsłynniejszych polskich książek, jak również ponadczasowej lektury szkolnej, opowiadającej o wstrząsającej historii poświęcenia, oddania i patriotyzmu młodych Polaków”. Zamiast opowiedzianej współczesnym językiem historii „harcerzy, maturzystów warszawskiego liceum”, którzy „wychowani w patriotycznych domach, kształtowani przez harcerskie ideały postanawiają walczyć” zobaczyliśmy opowieść o zbuntowanych młodych ludziach, która mogłaby się dziać w każdym miejscu i w każdym czasie, ale w której nie sposób dostrzec idei, motywacji ani przeżyć autentycznych bohaterów „Kamieni na szaniec”.

Nasz sprzeciw budzi w szczególności:

1. Nierzetelne przedstawienie realiów historycznych okupowanej Polski i osób bohaterów zarówno pierwszo- jak i drugoplanowych, których historie, motywy i charaktery są doskonale udokumentowane i dostępne w literaturze i archiwach, a także niewykorzystanie wiedzy historyków, np. konsultanta filmu hm. prof. Grzegorza Nowika, którego uwagi do scenopisu filmu nie zostały przez reżysera uwzględnione.

2. Nieprawdziwe przedstawienie opowieści zawartej w książce „Kamienie na szaniec” przy jednoczesnym posługiwaniu się tym tytułem jako tytułem filmu oraz imionami i nazwiskami prawdziwych bohaterów tej historii.

3. Całkowity brak przedstawienia źródeł motywacji, decyzji i działań podejmowanych przez bohaterów filmu, które wynikały z systemu wychowawczego harcerstwa, zbudowanego na Służbie i Braterstwie, pracy wychowawczej instruktorów harcerskich prowadzonej zarówno przed jak i w czasie II wojny światowej (program Szarych Szeregów „Dziś-Jutro-Pojutrze”).

4. Fałszywy obraz relacji młodych bohaterów z rodzicami i przełożonymi.

5. Zniekształcone przedstawienie postaci hm. Stanisława Broniewskiego „Orszy” — charyzmatycznego dowódcy Szarych Szeregów, wychowawcy młodzieży i niekwestionowanego autorytetu dla ówczesnych i wielu późniejszych pokoleń harcerek i harcerzy. Znaliśmy go osobiście, jemu współcześni i my, harcerki i harcerze młodszych pokoleń. Obraz zaprezentowany w filmie jest bardzo odległy od tego znanego nam dobrze człowieka wielkiej odwagi, mądrości i prawości.

Twórca ma, oczywiście, prawo do własnej wizji i oceny wydarzeń. Istnieją jednak granice interpretacji artystycznej obrazu postaci i wydarzeń w pełni udokumentowanych, a zwłaszcza osób żyjących współcześnie i znanych widzom. Interpretacja zastosowana w filmie Roberta Glińskiego przekracza te granice, przekracza też granice dobrego smaku i odarta jest z należnego bohaterom szacunku.

W naszej opinii film, któremu wykorzystanie mitu „Kamieni na szaniec” ma zapewne przynieść sukces promocyjny, stanowi jego nadużycie. W osobach znających historię i realia życia tamtych czasów, w tym wśród byłych harcerek i harcerzy, żołnierzy Szarych Szeregów, wzbudzi z pewnością niesmak i oburzenie.

Film ten nie zasługuje, naszym zdaniem, na rekomendowanie go dzisiejszej młodzieży, naszym córkom i synom, ich środowiskom i szkołom, ani dzisiejszym środowiskom i organizacjom harcerskim.

Rada Fundacji Harcerstwa Drugiego Stulecia.

za:niezalezna.pl/51954-ekranizacja-kamieni-na-szaniec-budzi-niesmak