Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Matura to bzdura?

Nasz system edukacji stanowi mocny fundament pod przyszłą pozycję międzynarodową Polski. Kształcimy według szablonów niewyrafinowane „zasoby ludzkie”, które gdy dorosną, staną się wymarzonymi obywatelami peryferyjnej pseudodemokracji.

Opublikowana już przez Centralną Komisję Egzaminacyjną część statystyk dotyczących wyników tegorocznej matury potwierdza coraz gorszą kondycję polskiego systemu edukacji. A to oznacza w niedalekiej już przyszłości poważne kłopoty choćby z kulturową tożsamością Polaków, potencjalne pogłębianie problemów z naszym rynkiem pracy i liczne utrudnienia dla innowacyjności i autonomiczności rodzimej gospodarki.

Fetysz rankingów


Garść danych: do egzaminu maturalnego przystąpiły 293 974 osoby. Według udostępnionych szacunków maturę zdało 71 proc. z nich, czyli 208 023 maturzystów. To aż o 10 proc. mniej niż w ubiegłym roku! Wymowne są także bardziej szczegółowe statystyki. Otóż najlepiej wypadli uczniowie liceów ogólnokształcących: 80 proc. zaliczonych matur. Gorzej było w technikach (54 proc. zdanych matur) i liceach profilowanych (42 proc.). Najgorzej wypadli uczniowie liceów uzupełniających, gdzie maturę zdało jedynie 14 proc. uczniów, i maturzyści z techników uzupełniających, z których tylko 11 proc. poradziło sobie z egzaminem dojrzałości.

Wyniki maturalne to przede wszystkim syndrom i obraz stanu rodzimego systemu edukacji. Paradoksem jest to, że traktowany niejednokrotnie jak fetysz, choć kontrowersyjny raport PISA (Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów) z grudnia 2013 r., dotyczący poziomu międzynarodowego szkolnictwa, dawał polskim piętnastolatkom szóste miejsce w rankingach. Jednak do opinii publicznej przebiły się informacje, że gdy w naszych szkołach odbywały się testy PISA, nauczyciele przymykali oko na absencję słabszych uczniów. To wymowny znak tego, w jaki sposób można stosunkowo prosto zadbać o podwyższenie standardów, przynajmniej na papierze.

Fabryka „zasobów”


Dodajmy do tego istotną rzecz: problem ze zdaniem matur narasta, choć same egzaminy stają się coraz łatwiejsze. Co zatem dzieje się z polską szkołą? Smutny fakt jest taki, że przestaje ona uczyć myślenia. Liczy się przede wszystkim standaryzacja, system zarządzania młodymi ludźmi i ich myślami według jedynie słusznych „edukacyjnych kluczy”, które czynią zdobywanie wiedzy procesem bezrefleksyjnego przyjmowania odgórnie narzucanych wzorców. Im więcej testów, mierników, szkolnej biurokracji operującej parametrami i wskaźnikami, wewnętrznymi egzaminami, które miały rzekomo windować poziom w górę – tym gorzej.

A wszystko to w realiach, kiedy dzieci i młodzież i tak praktycznie od przedszkola uczone są rywalizacji, podejmowania różnorakich dodatkowych zajęć – wszystko z myślą o przyszłych studiach i karierze zawodowej. Okazuje się jednak, że „przymuszanie do wydajności” przynosi w większości skutki odwrotne do zamierzonych. Czy mamy jeszcze do czynienia z kształceniem, czy już tylko ze szkoleniem „zasobu ludzkiego” do pewnych standardowych sposobów reakcji na rzeczywistość, z którego wykluczona jest nie tylko inwencja, lecz także samodzielność myślenia? Ludzie dorośli chyba często nie mogą pojąć, że to jest zupełnie inna szkoła niż ta, którą znali jeszcze z własnego doświadczenia, choćby z czasów schyłkowej PRL i początków III RP.

Zwijana edukacja


Ponadto mamy do czynienia z utrwalonym już, ale wciąż rosnącym „rozwarstwieniem edukacyjnym”. Podział na szkoły lepsze, dla uczniów z rodzin o większym kapitale ekonomicznym i/lub kulturowym oraz szkoły gorsze jest faktem. Trudno od tego uciec, bo bardziej zasobni rodzice, o większych możliwościach finansowych, zrobią wszystko, by ułatwić swoim dzieciom życiowy start, który zaczyna się dziś bardzo szybko.

System rozwierających się nożyc działa precyzyjnie. Wiąże się to także z zamachem na polskie szkoły, jakim jest coroczny rytuał zamykania kolejnych placówek oświatowych: coraz mniej szkół, coraz dłuższy dojazd do nich, coraz większy wysiłek, także finansowy, by nie dać się zepchnąć na gorsze pozycje. Ale to oznacza, że większość młodych Polaków skazana jest właśnie na coraz rzadszą sieć szkół dla „zwykłych uczniów”, w których spada średnia jakość nauczania, choć oczywiście nie zmniejsza się presja biurokracji. Nad każdym dzieckiem wisi niewidzialny bat parametryzacji, o wiele bardziej dolegliwy niż groźba dostania linijką po łapach.

Bo trzeba sobie jasno powiedzieć, że obniżanie jakości nauczania przy równoczesnej presji standaryzacji nie wiąże się wcale z kwestią: dla mądrzejszych dzieci lepsze szkoły, dla tych głupszych – szkoły gorsze. Problem polega na tym, że z reguły to przeciętni, ale także dobrzy uczniowie (a tacy zawsze przeważają) tracą najwięcej na obecnym modelu edukacji. Z jednej strony motywuje się ich do wytężonego wysiłku w zdobywaniu punktów, sprostania rankingom itd. Z drugiej zaś to oni właśnie ponoszą największe koszty byle jakiego systemu nauczania i choćby tego, że pochodzą z mniej zamożnych rodzin. W dodatku zniszczenie w czasach rządów Akcji Wyborczej „Solidarność” sieci szkół technicznych i celowe obniżenie ich rangi spowodowało, że duża część młodzieży została skazana na licea ogólnokształcące, a później z reguły byle jakie prywatne wyższe uczelnie, choć mogła kształcić się w kierunku zdobycia przydatnego zawodu. Czy ściślej: te zawody mogłyby być przydatne, gdybyśmy budowali własną, innowacyjną i samodzielną gospodarkę. Ale o tym możemy tylko pomarzyć.

Kasia Tusk University


Odpowiedzialni za stan edukacji politycy uważają najwyraźniej, że nie potrzebujemy wykształconego społeczeństwa. Owszem, pewien promil dzieci z dobrych szkół zasili elity III RP. I nic też dziwnego, że w obecnym systemie w sposób skrajny uprzywilejowane są dzieci ludzi bogatych i najbogatszych oraz polityków i wysokich urzędników państwowych. Mówiąc w skrócie: to system dobry dla Kasi Tusk, dla dzieci menedżerów wysokiego szczebla, partyjnych bonzów ulokowanych w spółkach skarbu państwa, rodzimych oligarchów i bardzo wąskiej klasy średniej. Bo już na poziomie edukacji bardzo sprytnie wytyczono ścieżki i system blokad awansu społecznego. Dla większości dzisiejszych dzieci i młodzieży, które wcale nie są głupie, tylko ogłupiane przez obecny model edukacji, pozostanie swoisty survival. Mówię o sztuce odnalezienia się na rachitycznym, polskim rynku pracy, na którym choćby wielkie koncerny dyktują warunki pracy i płacy taniej sile roboczej. I rzeczywiście, wygląda na to, że obecny system edukacji ma po prostu wpajać młodym ludziom dostosowanie do wymagań potencjalnych pracodawców, którzy potrzebują bardzo dyspozycyjnego pracownika, zdolnego do wypełniania dość nieskomplikowanych poleceń. Po co inwestować w szkolnictwo, skoro ogółowi Polaków i tak wyznaczono już dość poślednie role w przyszłej Europie?

A przecież edukacja, jednak, jest czymś więcej niż „wstępem do rynku pracy”, miała zawsze również walory obywatelskie, patriotyczne. To także zanika w tak głupim systemie jak obecny. Polskie tradycje szkół ludowych, tworzonych jeszcze w czasach zaborów, rodzime tradycje edukacji zarówno patriotycznej, jak i nowoczesnej pod względem humanistyki oraz nauk ścisłych, które pozwoliły Polakom wejść w XX w. i stworzyć własne państwo – to wszystko niemal kompletnie dziś zanikło. Matura to bzdura? Jest gorzej. Ten system edukacji to szkodliwa bzdura, która w kolejnych dekadach utrwali niestety naszą peryferyjną zależność od innych państw. I niewiele tu pomoże elitarna edukacja dla nielicznych, gdy dla ogółu społeczeństwa pozostaną ochłapy.


Krzysztof Wołodźko

za:niezalezna.pl/56998-matura-bzdura

Copyright © 2017. All Rights Reserved.