Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Gdzie jest dusza czekisty

Licencja na zabijanie – przywilej ludzi służb specjalnych. Odbija się w nim najwyższa możliwa władza człowieka nad człowiekiem: władza odbierania życia drugiemu. W słusznej sprawie, oczywiście.

Znamy to z konwencji przygodowej, z filmów z przymrużeniem oka pokazujących agenta 007, który z wdziękiem korzysta z możliwości usuwania „złych” z tego świata. I wiemy, że z mniejszym wdziękiem, za to z większą brutalnością korzystają z tej możliwości najróżniejsze służby specjalne. A jednak są między nimi różnice.
Ta służba, w której praca była spełnieniem marzeń Władimira Putina, ma kilka symboli, które wskazują na jej wyjątkowość. Oficjalny symbol: nasz rodak, Feliks Dzierżyński, tarcza i miecz rewolucji bolszewickiej. Gorące serce, zimny umysł. Niedawno ukazała się w Polsce nowa biografia Feliksa Edmundowicza, jakby szlachetnego rycerza rewolucji, uwikłanego w straszną epokę, ale po prostu oddanego wielkiej sprawie romantyka. Brakuje w tej biografii jednego, za to centralnego aspektu tego symbolu: gigantycznego mordu.

Nasz rodak, zbrodniarz


Otwieram na chybił trafił opasłe tomisko dokumentów wydanych w Moskwie w 2007 r. w najbardziej prestiżowej serii naukowej poświęconej historii XX w.: „F.E. Dzierżyński – przewodniczący WCzK – OGPU”. Strona 191, 25 czerwca 1920 r., Dzierżyński jest już wydelegowany do stworzenia sowieckiej Polski, jedzie do Warszawy, ale martwi się, by aparat mordu w samej Moskwie działał bez zakłóceń. Pisze do swojego zastępcy, Iwana Ksenofontowa: „Trzeba zlikwidować wszystkich podejrzanych o działalność kontrrewolucyjną, a także ich rodziny, jak również tych kontrrewolucjonistów, którzy siedzą w więzieniu albo w obozie”. Takie przypomnienie. I tak w każdym tygodniu, w każdym roku. Kto chciałby zobaczyć, jak to działało, może sięgnąć – ostrzegam jednak: to straszne! – do filmu „Czekista” Aleksandra Rogożkina z roku 1992 (wtedy jeszcze w Rosji takie filmy mogły powstawać). Obraz tysięcy egzekucji wykonywanych w piwnicy prowincjonalnego więzienia CzK, aż do mdłości, aż do szaleństwa.

Jest i inny symbol sowieckich organów: Wasilij Błochin. Człowiek, który dosłużył się stopnia generała-majora w NKWD (następującym po CzK i OGPU, a poprzedzającym KGB i FSB w genealogii służb). Zabijał w 1940 r. polskich oficerów w piwnicy w Kalininie (Twer). To nie byłby jeszcze powód do osiągnięcia rangi symbolu służb. Błochin zabił osobiście, według różnych szacunków, od 15 tys. do 50 tys. ludzi. Strzałem z pistoletu w głowę, każdemu z osobna. Dbał o higienę i „godność” swojej służby: wprowadził dla egzekutorów obowiązkowy skórzany fartuch rzeźnicki i długie rękawice – żeby „mundur funkcjonariusza NKWD pozostał zawsze czysty i schludny”. Błochin (umarł w 1955 r.) leży w alei zasłużonych na Cmentarzu Dońskim w Moskwie, pod prawosławnym krzyżem i napisem: „Wieczna pamięć”.

Wirtuozi kłamstw


To właśnie nadaje wyjątkowość tej służbie, której poświęcił się obecny prezydent Rosji. Drugiej takiej nie ma. Jeśli inne mają licencję na zabijanie, ta szczyci się licencją na masowe zabijanie. To daje jej, jej członkom, poczucie niezwykłej siły. Siły opartej na strachu – strachu, który mają odczuwać wszyscy, którzy staną na drodze służb. Ten strach ma poniżać godność i paraliżować wolę tych, w których stronę jest kierowany z centrali na Łubiance. Ten strach musi być stale odświeżany, przypominany, nie może zetleć. To jest podstawa sukcesu.

Na niej opierają się dopiero następne elementy światopoglądu czekisty. Drugim chyba w ich hierarchii jest przekonanie, że każdy jest potencjalnym wrogiem, nie ma żadnych partnerów, nikomu nie można zaufać. Zasadniczą zawodową umiejętnością jest oszukiwanie przeciwnika (na przykład poprzez udawanie, że jest naszym przyjacielem), manipulowanie nim. Reszta to kwestia techniki, tak jak z zabijaniem. Po prostu trzeba się nauczyć, jak to można zrobić najskuteczniej, co przynosi najlepszy efekt. Zdolność kłamstwa, rozpuszczania rzeczywistości w mgle pozorów, „równoległych narracji”, z góry przygotowanych i uruchamianych kiedy trzeba – to są podstawowe wymogi treningu czekisty.

Na kościach wrogów


Trzecim elementem jest przekonanie, że to wszystko – zabijanie, totalne kłamstwo, wyrzeczenie się ludzkich odruchów w stosunkach z innymi ludźmi – ma swoje uzasadnienie przez świętą sprawę („swiaszczennoje dieło”), której służby owe służą. Prawzorem, do którego dzisiejsi czekiści z dumą się odwołują, jest służba tak zwanych opryczników Iwana Groźnego. Ta pierwsza w dziejach Rosji specjalna policja polityczna przez osiem lat (1564–1572) zabijała każdego wskazanego przez cara wroga. Jej symbolem była psia głowa przytroczona do siodła każdego oprycznika. Kto chce mieć jakiś wgląd w „mistykę” tej służby, matki wszystkich ruskich służb, może zobaczyć niesamowity, końcowy fragment wielkiego filmu Siergieja Eisensteina „Iwan Groźny” (cz. II). W nim oprycznicy składają przysięgę carowi: „Przed Bogiem przysięgam, klątwą wierną, klątwą ciężką i straszną, służyć carowi na Rusi jak pies, miasta i wsie wymiatać, wrogów zębami rwać, wypalić spiski ogniem, siec zdradę mieczem, nie szczędząc ani siebie, ani innych dla wielkiego carstwa ruskiego”. I tańczą potem oprycznicy-czekiści (obraz filmowy oparty jest na dwóch kolorach: czerwonym i czarnym, robi wstrząsające wrażenie), tańczą dziki taniec do tego refrenu: „Pal, pal, pal, toporami przybijaj!”. Finałowy chór śpiewa: „Na kościach wrogów, na zgliszczach zbiera się na nowo Ruś!”.

Jeśli gdzieś jest dusza czekisty – to właśnie w tym chórze, w największym arcydziele rosyjskiej kinematografii, które utrwaliło prawdę czasu (nakręcone pod okiem Stalina) – czasu, który bezpowrotnie nie minął.

Andrzej Nowak

za:niezalezna.pl/57721-gdzie-jest-dusza-czekisty

Copyright © 2017. All Rights Reserved.