Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Kłamstwa spod żyrandola



Prezydent, deklarując przyjęcie konwencji przez Sejm, mówiąc, że da się to zrobić tak, by nie naruszyć konstytucji, wprowadza posłów w błąd. Konwencja jest praktycznie nienaruszalna. Art. 78 mówi: „Nie można składać żadnych zastrzeżeń w odniesieniu do jakichkolwiek zapisów konwencji”. Opowiadanie więc, że coś tam zmienimy ,to brednie.

Na pytanie, czy Polska powinna ratyfikować konwencję o przemocy wobec kobiet, prezydent Komorowski odpowiedział, że „to konieczność”. To jedyne twarde stwierdzenie, które daje się wyłowić z jego paplaniny. Próbując nadążyć za tym wywodem, słyszymy: „wydaje się”, „muszę to sprawdzić”, „chyba”, „jakby”. Pomijając już aroganckie potraktowanie posłów, gdyż zanim zdążyli zagłosować, prezydent „hop-siup” dekretuje przyjęcie przez wysoką izbę tego dokumentu, groźniejsze jest to, że wprowadza wszystkich w błąd, mówiąc, że da się to zrobić tak, by nie naruszyć konstytucji. Nie mnie rozstrzygać, czy kwalifikacje intelektualne Bronisława Komorowskiego pozwalają mu pojąć istotę i treść kolejnych paragrafów dokumentu. Przyjmuję, że tak. Oznacza to, że w ważnej kwesti dotyczącej porządku prawnego i społecznego prezydent RP poświadcza nieprawdę. Analizy prawników z Instytutu Ordo Iuris, wykładowców UW, a także konstytucjonalistów, wykonane na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości, stwierdzają niezgodność konwencji z Konstytucją RP. Żeby było ciekawiej, konwencja jest praktycznie nienaruszalna. Państwa-sygnatariusze albo ją przyjmują w całości, albo odrzucają. Mówi o tym art. 78: „Nie można składać żadnych zastrzeżeń w odniesieniu do jakichkolwiek zapisów konwencji”. Opowiadanie, że coś pozmieniamy i dostosujemy, to brednie.

Skoro polskie prawo wystarczająco zwalcza i zapobiega przemocy wobec kobiet, rodzi się pytanie, po co ten dokument? Konwencja z diabelską przebiegłością mami rzekomą walką z przemocą, w istocie będąc ideologicznym projektem obyczajowej rewolucji. Deklaruje wprost, że celem jest zmiana społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn i wykorzenienie zwyczajów opartych na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn. Napisana maksymalistycznym językiem z użyciem nieprecyzyjnych okresleń, jak „wszelkie”, „wszystkie”, „jakiekolwiek” itp., staje się dokumentem totalitarnym, ponieważ zakłada pewien nieosiągalny ideał, sprawiając, że wszyscy jesteśmy potencjalnymi przestępcami. Konwencja nie tylko wprowadza termin płci społeczno-kulturowej, lecz także przez „przemoc wobec kobiet” rozumie każdy akt dyskryminacji, która może prowadzić do psychologicznej szkody, w tym również groźby takich aktów. Przewiduje karalność za jakąkolwiek formę niepożądanych zachowań werbalnych, niewerbalnych lub fizycznych o charakterze seksualnym, których celem lub skutkiem jest naruszenie godności.
Odbiera rodzicom prawo do decydowania o kwestiach światopoglądowych przy wychowywaniu dzieci, gdyż zobowiązuje państwa do promowania i wdrażania ideologii gender na wszystkich etapach edukacji. Dzieci będą uczone, że źródłem przemocy wobec kobiet nie są alkoholizm, pornografia czy prostytucja, lecz katolicyzm czy polskie tradycje i zwyczaje.

Ponadto konwencja przyznaje prawo do gromadzenia informacji o obywatelach i wszczynania ścigania sprawców przemocy wobec kobiet (lub tych, co uważają się za kobiety) organizacjom prywatnym, szczególnie tym działającym na rzecz tzw. równouprawnienia. Np. na podstawie donosu Kampanii Przeciw Homofobii organy ścigania muszą podjąć niezwłoczne działania zapobiegawcze o charakterze operacyjnym oraz zbieranie dowodów.

Dlaczego więc prezydent uznaje za konieczne przyjęcie tak złego dokumentu? Okazuje się, że otrzymanie sporej części środków z UE uwarunkowane jest przyjęciem persepktywy gender. W warunkach oceny i wdrażania wniosków jest bowiem obowiązek wprowadzenia tzw. polityki równościowej. Czy Polacy potrafią obronić się przed ideologiczną tresurą? A może za pomocą unijnej kasy będą dowolnie sterowani z zewnątrz, tak jak premier Kopacz na czerwonym dywanie, na lotnisku w Berlinie.

Jan Pospieszalski

za: niezalezna.pl/60508-klamstwa-spod-zyrandola

Copyright © 2017. All Rights Reserved.