Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polska wraca z wygnania



Przetrwaliśmy i jesteśmy teraz twardsi, bardziej rozsądni...więc nie ugniemy się pod ofensywą nowej „miłości”, afektów ostatniej chwili.

Ludzie mi się kłaniają, korniki, które jeszcze niedawno przechodziły na drugą stronę ulicy, aby przypadkiem ktoś nie spostrzegł, że mi się kłaniają – teraz wylewnie zapewniają o tym, że zawsze mi kibicowali, że oni też, z utęsknieniem, czekają na zmianę władzy. Cóż zwykłe mechanizmy korniczego trwania.

Coraz mocniej mierzi mnie jednak sytuacja, gdy jakieś łachudry i drobne cwaniaczki zaczynają sobie gęby wycierać Bogiem, Honorem i Ojczyzną.

Nie mówię tu tylko o człowieku noszącym owadzie nazwisko, gdyż w jego przypadku proweniencja nie ulega najmniejszej wątpliwości.

Nawet w PO odzywają się takie kwilenia - jak choćby senatora Sepioła, czy Rulewskiego, że właściwie to powinna teraz powstać wreszcie wielka koalicja PO – PiS.

Za późno! trzęsące się figurki, za późno!

POPiS - u nie powinno być i mam nadzieję nie będzie!

Nie będzie nowej „grubej kreski”, nie będzie nowego Mazowieckiego, nie będzie nowego Michnika.

Dość!...rzeka jest zbyt brudna, aby - po raz  kolejny -  do niej wchodzić!

Mam jednak uwagę do radykałów ostatniej chwili – zanim wytrzecie sobie usta Bogiem Honorem i Ojczyzną, zdajcie sobie sprawę co te słowa naprawdę znaczą.

To nie kolejny szyld, pod którym można spokojnie, jak żuki gnojarze, robić karierki.

Ojczyznę ma się jedną i nie da się jej sprać jak uciążliwą plamę, znam młode osoby, które na siłę usiłują wcisnąć się w nowe ojczyzny i ciągle słyszą (i słusznie) – przybłędo!

Ktoś, kto wyrzeka się Ojczyzny: bo nie daje mu pełnej michy, bo nie tańczy tak jak on jej zagra, jest zwykłym kundlem, przybłędą tam i nikim tu.

Słowa te kieruję szczególnie pod adresem gorliwych oglądaczy TVN i czytaczy „GW” - Polska nigdy nie będzie taka jakiej chcielibyście.

Jeśli się z tym nie pogodzicie, to będziecie przybłędami nad Wisłą, tak jak zdarzyło się to waszym – nawiezionym przez sowietów – rodzicom.

Bóg jest jeden i kropka.

Ktoś, kto ma łaskę szczęśliwie w niego wierzy i czuje jego tchnienie, kto tej łaski nie posiada, musi z szacunkiem traktować tych, którzy wierzą.

Jeśli komuś nie podoba się Pan Bóg, to nie mam ochoty być ani jego terapeutą, ani nikim bliskim. Niech sam się boryka ze swoim cierpieniem. Jeśli ono nic go nie nauczy, to może kiedyś Pan się zlituje i tak dotknie, że zmądrzeje.

O Panu Bogu nie ma co mówić w kategoriach politycznych....

Najwięcej uwagi chcę jednak poświęcić Honorowi.

Zanim zaczniecie o nim bezmyślnie klepać warto zdać sobie sprawę z kilku jego immanentnych cech:

Po pierwsze Honor jest jak błona dziewicza, raz utracony nie odrasta!

Nie ma takiej chirurgii sumienia czy jaźni, która sprawiłaby, że utracony Honor  powróci.

Honor bowiem to nader płochliwe wrażliwe i chimeryczne zjawisko.

Jest, gdy czuje że trafił na grunt odwagi, hartowanego charakteru i pokornego zamiłowania do prawdy. Na takiej glebie Honor będzie żył, ale jeden fałszywy krok, jedno upodlenie, jeden ruch moralnego knura i szast prast – znika. Nie ma go tak jakby nigdy go nie było.

Po drugie słowo „honor” często wykwita na ustach zawodowych prostytutek i znaczy mniej więcej tyle co mruknięcie śpiącego psa.

Im kto częściej mówi o swoim honorze, tym ja bardziej podejrzliwie łypie na niego badawczym spojrzeniem.

Bo- po trzecie – Honor nieczuły jest na gorliwe zaklęcia i wielogodzinne nabożeństwa ku swojej czci. Realizuje się w krótkich, często niezauważalnych, mgnieniach losu.

Taka próba przychodzi niespodzianie i nie ma wyjścia. To zawsze wybór pomiędzy prawdą lub fałszem. To zawsze wybór pomiędzy tym, od czego chcemy uciec, a tym co wygodne.

Honor jest wredny, wymaga fatalnych manier, braku kompromisowości.

Zanim więc załgany cieciu, wędrowniku po niezliczonych partiach i poglądach, obleczesz swe zakłamane usta w to słowo, zastanów się...los bowiem może tak ci przywalić z „grzywy”, że przez długi czas nie zrozumiesz co się wydarzyło.

Mam swoja prywatną listę obleśnych deklamatorów słowa „honor”...są obecni w każdej partii i towarzystwie. Mają jednak jedną wspólną cechę, tłoczą się – jak muchy do ścierwa – zawsze tam, gdzie zaczyna pachnieć władzą.

Już widzę ich jak drałują do Andrzeja Dudy, jak zaczynają go okadzać, osaczać, podlizywać się. Mam nadzieje, że nowy prezydent też to dokładnie spostrzega.    Duda dorasta błyskawicznie i mam nadzieję, że pogoni grzecznie to towarzystwo, aby nie zamulało mu prawdziwego oglądu rzeczywistości.

„Honorczycy” będą teraz cisnąć się na listy PiS (tu mam kilku krakowskich faworytów, m.in. takiego siwego z pezetperowską przeszłością, któremu zrobię „kampanię” jak tylko pojawi się na liście kandydatów), na listy Kukiza.

Już widzę jak niektóre postaci w PO przebierają nóżkami, aby dostać się na naszą stronę. Nie widzą sanitarnego kordonu? Czeka ich kwarantanna odcięcia od koryta. Muszą przejść odosobnienie jak  - wybaczcie Państwo - trzoda chora na pryszczycę.

Z człekiem honorowym można umówić się na najważniejsze rzeczy, można mu zaufać, z „honorczykiem” można jedynie postępować jak z zarazą. Niestety tych drugich – w naszym życiu społecznym – jest o wiele więcej niż pierwszych.

Nas ostatnie lata zahartowały, nie jesteśmy już ani tak łatwowierni, ani tak chorobliwie wybaczający (bez pokuty) jak kiedyś.

Przetrwaliśmy i jesteśmy teraz twardsi, bardziej rozsądni...więc nie ugniemy się pod ofensywą nowej „miłości”, afektów ostatniej chwili.

Pokoje w naszym  domu muszą zostać sprawiedliwie oczyszczone – tylko wtedy ludzie uwierzą, że nadchodzi coś nowego, coś w czym każdy z uczciwych ludzi będzie miał swój udział.

Budowanie na Bogu Honorze i Ojczyźnie, to  bardzo konkretny program polityczny i społeczny. To także spoób działania, to wreszcie sposób wyłaniania kadr.

Tym razem nie możemy nabrać się na słodkie słówka ludzi publicznie pozbawionych czci.

To przecież nie tylko publiczne synonimy zdrady i lizusostwa takie jak Michał Kamiński czy Roman Giertych, to także ludzie –  posłowie – którzy bezwstydnie usiłują ustroić się w pisowskie szatki, a wcześniej ten sam PiS obrzydliwie zdradzali.

Bóg Honor Ojczyzna, w ustach ludzi prawych mają moc sprawczą i same tworzą program naprawy kraju, jednak w ustach pieczeniarzy, zdrajców i ludzi słabych są jedynie wstrętnym grymasem, pustym powietrzem wychodzącym z ust.

Przybierając starodawny, polski sztandar, przyjmujemy na siebie wielkie zobowiązanie. Musimy się codziennie doskonalić. Jeśli bowiem chcemy przeprowadzić wielką zmianę, musimy wprzódy siebie podźwignąć wyżej, uzbroić i napełnić żarem.

Polityka wraca do domu – potrzebuje ludzi ofiarnych, prawych, pokornych.

Sprawmy, aby na jesieni drzwi tego domu otwarły się szeroko i wypłynęła przez nie rzesza ludzi, którzy wpiszą się w naszą historię, tak jak pokolenie międzywojenne.

Polityka wraca do domu, Polska wraca z ośmioletniego wygnania.

Witold Gadowski

za:www.stefczyk.info/blogi/dziennik-chuligana/polska-wraca-z-wygnania,14052259719#ixzz3dDoRv5HR

Copyright © 2017. All Rights Reserved.