„Eksperci” włączają się w walkę polityczną.

Służyli komunie, teraz bronią III RP

Przedstawiciele Komitetu Nauk Prawnych PAN, którzy potępili działania polityków PiS i podjęli uchwałę o naruszeniu konstytucji, w większości są związani z Platformą Obywatelską lub wcześniej z PZPR-em. Wśród nich znaleźli się m.in. były minister sprawiedliwości w rządzie PO Zbigniew Ćwiąkalski oraz byli politycy SLD Jan Kazimierz Działocha i Leszek Kubicki. Wszystko sygnuje Mirosław Wyrzykowski, niegdyś wykładowca w Wyższej Szkole Oficerskiej im. Feliksa Dzierżyńskiego w Legionowie.

Ostatni tydzień był bardzo pracowity dla naukowców z PAN-u. Jej prezes prof. Jerzy Duszyński wraz z delegacją polskich naukowców gościł w Moskwie, gdzie nawiązywał współpracę z rosyjskimi badaczami.

W tym czasie Komitet Nauk Prawnych PAN przygotowywał uchwałę potępiającą działania polityków PiS-u. Skład tego organu nie pozostawia złudzeń co do jego bezstronności. Na czele KNP stoi Mirosław Wyrzykowski, który swoją karierę zawodową rozpoczynał w Wyższej Szkole Oficerskiej im. Feliksa Dzierżyńskiego w Legionowie (czego nie ujawnił w oświadczeniu lustracyjnym). Pod uchwałą podpisał się inny wykładowca tej uczelni, kształcącej funkcjonariuszy SB, prof. Marian Filar. Liczną reprezentację mają również byli politycy postkomunistycznego SLD. Jan Kazimierz Działocha był senatorem i posłem z ramienia tej partii. Doświadczenia w PZPR-ze ma z kolei Leszek Kubicki, który należał do partii w latach 1956–1990. W III RP był ministrem sprawiedliwości w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza. Funkcję tę sprawował również Zbigniew Ćwiąkalski (w pierwszym rządzie Donalda Tuska), który był w honorowym komitecie poparcia Bronisława Komorowskiego w ostatnich wyborach, a w PRL-u był członkiem egzekutywy PZPR na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Z kolei prof. Monika Płatek, asystentka ministra sprawiedliwości PRL-u Jerzego Bafii, była działaczką młodzieżówki komunistycznej SZSP. W gronie podpisanych pod uchwałą znalazła się również Ewa Łętowska, która jeszcze w PRL-u została rzecznikiem praw obywatelskich. Jej mąż Janusz Łętowski według akt IPN-u miał być wykorzystywany przez wywiad PRL-u jako TW „Krytyk”.

za:niezalezna.pl/73426-eksperci-wlaczaja-sie-w-walke-polityczna-sluzyli-komunie-teraz-bronia-iii-rp

***


Chamski atak

Sędziowie nie są świętymi krowami, ale nawet ostra ich krytyka powinna być uczciwa. Poseł PiS-u Stanisław Piotrowicz przesadził. Jego ostatni atak pełen jest niesprawiedliwych uogólnień. „Sądy i sędziowie zbierają więcej ocen negatywnych niż pozytywnych w badaniach opinii publicznej. Media informują o wcale licznych – jak na profesję ludzi o nieskazitelnych charakterach – aferach korupcyjnych, pijanych sędziach w gmachach sądów i pijanych sędziach za kierownicą samochodów, sędziach – sprawcach przestępstw pospolitych. Co do części tych afer dotychczasowe mechanizmy ustawowe korekcyjne są bezradne wobec siły układu, wobec przejawów demonstrowanej publicznie mentalności oblężonej twierdzy najważniejszych struktur naszego sądownictwa”. I znowu tropienie układu! A tak na koniec dla lemingów: to był cytat z artykułu… prof. Andrzeja Rzeplińskiego, opublikowanego w „Gazecie Wyborczej” w 2004 r. Krytykował on wówczas sądy ostrzej niż „Gazeta Polska”, bo chciał zostać rzecznikiem praw obywatelskich. PiS wolał jednak śp. Janusza Kochanowskiego, więc Rzepliński w odwecie dał się wynająć układowi i mówi dziś rzeczy całkowicie przeciwne.

​Piotr Lisiewicz

za:niezalezna.pl/73419-chamski-atak

***


Duracz wiecznie żywy?

Przyuczeni do zawodu młodzi sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, a także dokształcający się śledczy UB. Ci oprawcy w togach, zwalczający i mordujący polskich patriotów, w PRL-u byli nazywani absolwentami szkół prawniczych, a w praktyce tworzyli zastępy analfabetów po przyspieszonych kursach zawodowych. Dziś ich kontynuatorzy pracują w wymiarze sprawiedliwości III RP. Dlatego konieczna jest opcja zerowa.

Kolejnym etapem takiego przyspieszonego nauczania była Centralna Szkoła Prawnicza im. Teodora Duracza, placówka nieprzypadkowo otrzymała taką nazwę. Teodor Duracz komunistą był od zawsze. Uczestnik rewolucji bolszewickiej na wschodniej Ukrainie. Po jej klęsce (niestety tylko odsuniętej w czasie) członek Komunistycznej Partii Robotniczej Polski i Komunistycznej Partii Polski. W oficjalnych dokumentach partyjnych domagał się np. oddania Niemcom „okupowanych” przez Polskę: Pomorza Gdańskiego i Górnego Śląska.

Duracz bronił Szechtera


Ale Duracz nie wygłaszał takich poglądów przypadkowo. Choć oficjalnie był radcą prawnym przedstawicielstwa handlowego ZSRS w Warszawie i prowadził własną kancelarię prawną, jego faktycznym pracodawcą była Moskwa i jej macki na terenie II RP: Międzynarodowa Organizacja Pomocy Rewolucjonistom (MOPR), Liga Obrony Praw Człowieka i Obywatela (razem m.in. z Wandą Wasilewską), a przede wszystkim sowiecki wywiad. Nie był pionkiem, ale jedną z najważniejszych figur Stalina w Polsce (tak jak Bolesław „Bill” Gebert w USA). Przed polskimi sądami Duracz ps. Profesor bronił działających na szkodę Rzeczypospolitej komunistycznych działaczy i szpiegów. Chyba najgłośniejszą sprawą, w której występował, był tzw. proces łucki (1934). Wśród 57 osób oskarżonych o chęć oderwania od Polski jej południowo-wschodnich Kresów i obalenia przemocą ustroju państwa polskiego w celu wprowadzenia komunistycznej dyktatury był również Ozjasz Szechter, wpływowy członek Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, ojciec Adama Michnika. Sądowe materiały ze śledztwa przepisywała na potrzeby kompartii jego żona Helena Michnik, matka Adama Michnika.

Lokal Duracza również po inwazji Niemiec i ZSRS na Polskę pozostawał ważnym punktem sowieckiego wywiadu. Aresztowany, a potem – w maju 1943 r. – zamordowany przez gestapo na Pawiaku. Czy Teodor Duracz nadal powinien mieć ulicę w stolicy?

Syn komunistów

Jednym z takich „sędziów nowego typu” był żyjący do dziś w Szwecji przyrodni brat Adama Michnika – Stefan. To też dowód na ciągłość rodzinną. Komunista Stefan to syn wspomnianej komunistki Heleny Michnik, przed wojną działaczki KPZU i KPP, a po wojnie stalinowskiej propagandystki – nauczycielki historii, oraz komunisty Samuela Rosenbuscha ps. Emil, Miłek, prawnika straconego w 1937 r. w ZSRS w okresie wielkiej czystki.

28 sierpnia 1949 r. Stefan Michnik z rekomendacji PZPR zapisał się jako ochotnik do Oficerskiej Szkoły Prawniczej w Jeleniej Górze. W podaniu napisał: „Do OSP chcę wstąpić dlatego, że szkoła ta kształci tych, którzy będą realizować dyktaturę proletariatu w praktyce”. Tę dyktaturę realizował dwutorowo – w krwawym orzecznictwie i donosach na kolegów jako TW Kazimierczak informator, a następnie rezydent zbrodniczej Informacji Wojskowej.

27 marca 1951 r., po ukończeniu OSP, został asesorem w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie w stopniu podporucznika w wieku 22 lat. Wśród zamordowanych sowieckim strzałem w tył głowy w areszcie przy ul. Rakowieckiej w Warszawie byli skazani przez Michnika na śmierć: Andrzej Czaykowski, Zefiryn Machalla i Karol Sęk. Ofiary, które trafiły następnie do dołów śmierci na Łączce. Dlatego tak trudno dziś kontynuować wydobycie szczątków naszych bohaterów. Bo to temat niewygodny, „kontrowersyjny”.

Tandeta edukacji przekroczyła miarę

W 1948 r. dyrektorem Centralnej Szkoły Prawniczej im. T. Duracza w Warszawie został Igor Andrejew. To absolwent, a następnie asystent Wydziału Prawa i Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie. W 1990 r. tłumaczył konieczność powstania takiej szkoły: „Tandeta tej edukacji [przyspieszonych kursów prawniczych] przekroczyła jednak wszelką miarę i... aby ratować sytuację, [...] jesienią 1948 r. utworzono w Warszawie Centralną Szkołę Prawniczą im. Teodora Duracza z dwuletnim cyklem nauczania”.

„Duraczówka” miała być kontynuacją średnich szkół prawniczych, a naukę w niej określano mianem studiów, choć ze zdobywaniem prawdziwego wykształcenia nie miało to nic wspólnego. Andrejew jednak z dumą stwierdzał: „CSP jest pierwszą w Polsce wyższą uczelnią prawniczą, w której wszystkie przedmioty są wykładane zgodnie z założeniami marksizmu-leninizmu”. Dyrektorem CSP im. T. Duracza w Warszawie był do 1953 r.

W 1950 r. został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Był jednym z sędziów, którzy w 1952 r. zatwierdzili wyrok śmierci na gen. Augusta Fieldorfa „Nila”. Rozprawa Sądu Najwyższego odbywała się w trybie tajnym, bez udziału oskarżonego, na podstawie dokumentów rozprawy niższej instancji. Andrejew, podobnie jak pozostali dwaj sędziowie, nie podważył zebranych w ubeckim śledztwie rzekomych dowodów winy generała. Na posiedzeniu 20 października 1952 r. razem z Emilem Merzem i Gustawem Auscalerem podtrzymał karę śmierci wobec gen. Emila Fieldorfa. Następnie 12 grudnia 1952 r. w tym samym składzie negatywnie zaopiniował prośbę o ułaskawienie.

Uczniowie Andrejewa: Falandysz i Gardocki

Kariera Andrejewa się rozwinęła. Profesor i wykładowca wielu instytucji w kraju i za granicą, współautor kodeksu karnego z 1969 r. (obowiązywał do 1997 r.). Przez lata jego rola w zbrodni sądowej na gen. Fieldorfie nie była szerzej znana. Jeszcze w 1988 r. Uniwersytet Warszawski dla uczczenia pracy naukowej Andrejewa opublikował XVI tom „Studia Iuridica”. Rok później, kiedy wyszedł na jaw udział profesora w sprawie Fieldorfa, wykładowcy i studenci przeżyli szok. Andrejewa wykluczono z Rady Naukowej Instytutu Prawa Karnego, a wkrótce potem z Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawa Karnego. Mimo to aż do śmierci w 1995 r. jego podręczniki figurowały w spisie lektur Wydziału Prawa UW. Do uczniów Andrejewa należeli Lech Falandysz, w III RP wiceszef Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, i Lech Gardocki, były prezes Sądu Najwyższego. Przez ostatnie lata życia Andrejew był sparaliżowany. Został pochowany na Powązkach Wojskowych w Warszawie, przy alei prowadzącej do pomnika smoleńskiego.

Gustaw został Szmulem

Następcą Adrejewa na stanowisku dyrektora Centralnej Szkoły Prawniczej im. T. Duracza był człowiek, który razem z nim, w imieniu Sądu Najwyższego, podtrzymał wyrok śmierci wobec gen. Emila Fieldorfa „Nila”. Gustaw Auscaler też należał do wyselekcjonowanej przez bezpiekę, tajnej sekcji sędziów (Wydział III Izby Karnej SN), która wydawała wyroki na przeciwników politycznych.

W świetle prawa Auscaler nie był sędzią, bo nie skończył studiów. A rola dyrektora CSP chyba też średnio mu się podobała, skoro postanowił wyemigrować do Izraela. Wyjechał wraz z rodziną w grudniu 1957 r. We wniosku paszportowym imiona matki podał w jidysz i hebrajskim. W Izraelu Gustaw został Szmulem i pracował jako prokurator rejonowy w Tel Awiwie. W latach 90. na wniosek służb sprawiedliwości III RP był bezskutecznie poszukiwany przez Interpol międzynarodowym listem gończym w sprawie mordu sądowego na Emilu Fieldorfie. Okazało się jednak, że Auscaler nie żyje. Zmarł 10 listopada 1965 r.

„Olbrzymi sukces Demokracji Ludowej”


A tak o stalinowskich szkołach pisał inny sędzia: „Powstały one w wyniku zapotrzebowania społecznego, wymiar sprawiedliwości Polski Ludowej nie mógł bowiem oprzeć się wyłącznie na przedwojennych kadrach sędziów i prokuratorów, którzy dzięki ciążącemu na ich umysłowości balastowi ideologii burżuazyjnej z trudem tylko przystosowywali się do nowych stosunków i nie podążali za biegiem wypadków. Chodziło o wprowadzenie do organów wymiaru sprawiedliwości ludzi świeżych, nowych, niemających wprawdzie częstokroć matury licealnej, posiadających natomiast pewien staż pracy politycznej lub społecznej, doświadczenie życiowe, a nade wszystko – instynkt klasowy. Uniwersytety ludzi takich dostarczyć nie mogły. Dlatego stworzono Szkoły Prawnicze, do których wstęp mają tylko odpowiednio dobrani ludzie, skierowani przez partie polityczne i związki zawodowe. [...] Szkoły Prawnicze to nie tylko awans społeczny dla ich absolwentów, to w pierwszym rzędzie olbrzymi sukces Demokracji Ludowej na drodze zwycięskiego marszu ku Socjalizmowi”.

To słowa sędziego Emila Merza, kolejnego oprawcy gen. Fieldorfa. Jako całkowicie dyspozycyjny i pewny politycznie przez cztery lata przewodniczył wspomnianemu Wydziałowi III Izby Karnej SN, rozpoznającemu odwołania od wyroków sądów pierwszej instancji. W 1952 r. Emil Merz orzekał najczęściej oraz najczęściej był sędzią sprawozdawcą. Większość kar śmierci orzeczonych w niższej instancji utrzymywał.

Merz ukończył gimnazjum klasyczne w Tarnowie (tu jego ojciec był sędzią sądu okręgowego), a w Wiedniu w 1917 r. studia prawnicze, uzyskując doktorat obojga praw. Erudyta – znał biegle francuski, niemiecki, rosyjski. Już w latach 20. zaangażowany w komunizm, także jako aktywny działacz MOPR-u.

Utrwalacze systemu

Działalność sekcji tajnych w organach sądowniczych była przedmiotem postępowania dyscyplinarnego wszczętego przez minister sprawiedliwości Zofię Wasilkowską na fali „odwilży”. Ustalono, że Merz odgrywał wyjątkowo aktywną i inspirującą rolę w rozstrzyganiu spraw o charakterze politycznym. Po niepełnej analizie jego działalności sędziowskiej za rażące naruszenie prawa uznano 16 spraw. Uwolniono go jednak od zarzutów organizacji tajnej sekcji w Sądzie Najwyższym.

W SN Emil Merz orzekał aż do osiągnięcia wieku emerytalnego w 1962 r. i otrzymał rentę specjalną. Na emeryturze publikował prace i artykuły z zakresu prawa, m.in. w periodyku „Państwo i Prawo”.

W śledztwie w sprawie mordu sądowego na gen. Fieldorfie wszczętym w 1992 r. przez Główną Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu był jednym z podejrzanych. Prokuratorzy nie wiedzieli wówczas, że zmarł w 1972 r. w Warszawie.

Centralna Szkoła Prawnicza im. Teodora Duracza istniała do 19 czerwca 1950 r. W jej miejsce i na jej bazie 1 kwietnia 1950 r. powołano Wyższą Szkołę Prawniczą im. T. Duracza. Ta z kolei z dniem 1 lipca 1953 r. została przekształcona w Ośrodek Doskonalenia Kadr Sędziowskich i Prokuratorskich im. T. Duracza. CSP i WSP ukończyło łącznie 421 osób, które – zgodnie z założeniami – utrwalały następnie władzę ludową. Dziś ich następcy utrwalają system III RP. Miejmy nadzieję, że wkrótce to się zmieni.

Tadeusz Płużański, publicysta historyczny, komentator polityczny, szef działu Opinie „Super Expressu”, prezes Fundacji „Łączka”, autor książek o nierozliczonych zbrodniach komunistycznych.

za:niezalezna.pl/73312-duracz-wiecznie-zywy

***


Trafna ocena minister Sadurskiej: "Politycy Platformy jak mali piromani"

Trwa ożywiona dyskusja wokół wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Dzisiaj rano działania Platformy Obywatelskiej trafnie oceniła minister w Kancelarii Prezydenta. - Politycy PO działają jak mali piromani: najpierw podpalą, potem biegają i krzyczą - stwierdziła na antenie TVN24 Małgorzata Sadurska.

Szefowa Kancelarii Prezydenta gościła w programie Bogdana Rymanowskiego "Jeden na jeden". Oczywiście, głównym tematem był Trybunał Konstytucyjny.
– Opozycja zapomina, jak procedowała nad ustawą czerwcową, która wprowadzała 5 nowych osób do Trybunału Konstytucyjnego. Wtedy się nie przejmowała, że powstaje delikt konstytucyjny, że łamane są dobre obyczaje. Może mamy podziękować, że nie wygrali całej 15-tki na kilka lat do przodu? – stwierdziła Małgorzata Sadurska.

- Bardzo mnie śmieszą apele tych, którzy najpierw spowodowali pożar, a potem biegają i krzyczą: „pali się, pali się”. Politycy Po działają jak mali piromani – najpierw podpalą, potem krzyczą - podkreśliła szefowa Kancelarii Prezydenta.

za:niezalezna.pl/73422-trafna-ocena-minister-sadurskiej-politycy-platformy-jak-mali-piromani

***

Demonstracja przed Sejmem. „Sowiecki sąd do Sowieckiego Sojuza”

W najbliższą środę przed Sejmem odbędzie się demonstracja. Jej inicjatorzy – warszawski Klub „Gazety Polskiej” oraz Stowarzyszenie Solidarni 2010 – będą domagać się podczas niej dymisji sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Jak podkreśliła w rozmowie z portalem niezalezna.pl Ewa Stankiewicz, sędziowie Trybunału „wbrew prawu napisali ustawę w swojej sprawie, w konsekwencji poszerzając swoją władzę, czym przygotowali grunt pod obalenie demokratycznie wybranych władz”.

Demonstracja przed Sejmem odbędzie się pod hasłem „Sowiecki sąd do Sowieckiego Sojuza”. Rozpocznie się o godz. 11.00 w najbliższą środę, 2 grudnia. Organizatorzy zapraszają do wzięcia w niej udziału wszystkich chętnych.



Myśl przewodnia tego spotkania, czyli sędziowie Trybunału Konstytucyjnego do dymisji za niszczenie fundamentów demokracji, oparta jest na trzech założeniach. Wbrew prawu napisali ustawę w swojej sprawie, w konsekwencji poszerzając swoją władzę, czym przygotowali grunt pod obalenie demokratycznie wybranych władz, a w chwili obecnej zamierzają sądzić we własnej sprawie

– powiedziała nam Ewa Stankiewicz, szefowa Stowarzyszenia Solidarni 2010.

Z kolei Agnieszka Zdanowska, przewodnicząca warszawskiego Klubu „Gazety Polskiej”, odwołała się do formuły niemieckiego prawnika i filozofa Gustawa Radbrucha, która głosi, że jeśli norma prawna w drastyczny sposób łamie podstawowe normy moralne, to nie obowiązuje.

Obserwując nie tylko niektóre z wypowiedzi przedstawicieli sądownictwa, ale też praktykę orzeczniczą sądownictwa powszechnego, trudno nie odnieść wrażenia, iż w ostatnich ośmiu latach szczególnie na aktualności zyskała tzw. formuła Radbrucha, zgodnie z którą norma prawna łamiąca podstawowe gwarancje obywatelskie nie może stanowić prawa, co niezwykle celnie i rzeczowo wyraził ostatnio podczas obrad sejmu pan Kornel Morawiecki wskazując, iż „nad prawem jest dobro Narodu! Prawo, które nie służy narodowi to bezprawie!”. Jakkolwiek teza Radbrucha sformułowana została w związku z Ustawami III Rzeszy, co może się wydawać odwołaniem dalece nieuprawnionym, to niemniej z całą pewnością z ostrożności, przywołującej etiologię najgorszych ustrojów totalitarnych, jest ona konieczna do poddania pewnej szerszej refleksji, właśnie w kontekście obecnych wydarzeń z Trybunałem Konstytucyjnym

– powiedziała nam Agnieszka Zdanowska.

Demonstracja odbędzie się przed Sejmem. Start: środa, 2 grudnia, godz. 11.00.

Kolejna demonstracja odbędzie się tego samego dnia, 2 grudnia, przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego o godz. 18.00.

Natomiast dzień później, 3 grudnia, odbędzie się rozprawa przed Trybunałem Konstytucyjnym w sprawie z wniosku grupy posłów na Sejm. Początek rozprawy – godz. 9:00. Organizatorzy protestu – który się tam odbędzie – również zapraszają wszystkich chętnych do przybycia


za:niezalezna.pl/73386-demonstracja-przed-sejmem-sowiecki-sad-do-sowieckiego-sojuza

***

Na UW dokument nie przeszedł, a Uniwersytet Jagielloński uchwałę przyjął i... poucza prezydenta

Jak informowaliśmy już na łamach portalu niezalezna.pl na obrady Rady Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego trafiła mocno kontrowersyjna uchwała w sprawie zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego. Okazuje się, że właśnie ze względu na jej treść została ona odrzucona. Inaczej zachowali się jednak naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, którzy uchwałę utrzymaną w podobnym tonie przyjęli i teraz pouczają prezydenta Andrzeja Dudę.

Już dziś rano wyglądało na to, że szykuje się ostry atak naukowców na rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz prezydenta Andrzeja Dudę. Okazało się jednak, że Rada Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego kontrowersyjną uchwałę odrzuciła.


Zupełnie inaczej zachowała się Rada Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, która w trakcie obrad przyjęła dokument o równie kontrowersyjnej treści. Choć na UW uchwała została odrzucona właśnie ze względu na treść, na Uniwersytecie Jagiellońskim nikt nie miał z tym najwyraźniej żadnego problemu. Naukowcy pouczają nawet prezydenta.

Rada Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego wyraża głęboki niepokój, związany z wydarzeniami wywołanymi przez najwyższe organy Państwa. W wyniku podjętych działań władz państwowych powstało zagrożenie dla niezależności organów władzy sądowniczej w szczególności Trybunału Konstytucyjnego, jednego z gwarantów porządku konstytucyjnego.
Podpisana przez Pana Prezydenta ustawa z dnia 19 listopada 2015 r. o zmianie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym nie daje się pogodzić z zasadą demokratycznego państwa prawnego, naruszając wymogi nieusuwalności sędziów, legalizmu i niedziałania prawa wstecz. Podważa zaufanie do Trybunału Konstytucyjnego, pozbawiając Państwa Polskie podstawowej instytucji ochrony praw fundamentalnych.
Sejm Rzeczypospolitej podjął w nocy z 25 na 26 listopada uchwały zmierzające do zniesienia skutków wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez Sejm poprzedniej kadencji. Uchwały te są pozbawione wszelkiej mocy prawnej i pogłębiają kryzys konstytucyjny Państwa - czytamy w treści dokumentu.

W dalszej części dokumentu Rada Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego przypomina Andrzejowi Dudzie, że jest on absolwentem Wydziału i postanawia go przykładnie pouczyć:

Zwracamy się do Pana Prezydenta, absolwenta naszego Wydziału i członka wspólnoty akademickiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, o uszanowanie wartości, których Krakowska Wszechnica jest strażnikiem: prawa i wolności obywatelskich. Apelujemy o niezwłoczne podjęcie działań, które nie dopuszczają do trwałego zachwiania równowagi między władzą sądowniczą a władzami ustawodawczą i wykonawczą. Mamy nadzieję, że wypełni Pan swój obowiązek Strażnika Konstytucji i Polski jako demokratycznego państwa prawa – czytamy w treści uchwały.

za:niezalezna.pl/73463-na-uw-dokument-nie-przeszedl-uniwersytet-jagiellonski-uchwale-przyjal-i-poucza-prezydenta



***

Prof. Krystyna Pawłowicz ujawnia jak to było z Trybunałem i mówi "Niech się boj
ą"

http://vod.gazetapolska.pl/11797-prof-krystyna-pawlowicz-ujawnia-jak-bylo-z-trybunalem-i-mowi-niech-sie-boja

***

Trybunał Konstytucyjny – o co chodzi?

za:www.radiomaryja.pl/multimedia/trybunal-konstytucyjny-o-co-chodzi-cz-i/