Dworacy i dziennikarze

Zaatakowano, znieważano słownie, popychano, uniemożliwiając pracę! To grozi powrotem cenzury prewencyjnej! – grzmi w specjalnym oświadczeniu Jan Dworak, szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. O kogo się tak martwi? O Michała Rachonia z TV Republika, który został wyniesiony na kopach przez osiłków Owsiaka z konferencji prasowej WOŚP? O Ewę Stankiewicz, uderzoną i obrzuconą wyzwiskami przez posła Niesiołowskiego? O Jana Pawlickiego z TV Republiki, wyprowadzonego przez policję z siedziby PKW, skąd relacjonował protest przeciwko fałszowaniu wyborów? Może o dziennikarkę zaatakowaną przez uczestników marszu tzw. KOD-u? Nie! Dworak troszczy się jedynie o dziennikarza TVP Info, który nadawał stronniczą relację z miesięcznicy katastrofy smoleńskiej. Tak się składa, że i ja – w sierpniu 2010 r., gdy rejestrowałam dla TVP1 zajścia pod smoleńskim Krzyżem Pamięci – zostałam zaatakowana, wykręcono mi ręce i wyrwano sprzęt. Ale wtedy Dworak – były działacz PO, który na fotel szefa KRRiT przeskoczył wprost z komitetu poparcia Komorowskiego – nie zareagował. Dziś Dworak podzielił dziennikarzy na lepszych i gorszych. I dowiódł, że Krajowa Rada chroni tylko dworaków mainstreamu.

Anita Gargas

za:niezalezna.pl/74115-dworacy-i-dziennikarze

***


Czas na zmiany w TVP

W TVP dominuje narracja przypominająca już nawet nie styl dzienników stanu wojennego, ile Kroniki Filmowej z lat pięćdziesiątych. A ponieważ ta ordynarna propaganda widoczna jest dla większości, z poparciem społecznym dla reformy mediów publicznych nie powinno być kłopotu.

Kraj członkowski zaatakował placówkę NATO. Przedstawiciele ministra Macierewicza […] zdobywali centrum eksperckie kontrwywiadu NATO” – ogłosił w piątek przed południem ubiegający się o fotel szefa Platformy Obywatelskiej Tomasz Siemoniak. „To się dotąd nie zdarzyło, odbije się bardzo szerokim echem, kompromituje i podważa wiarygodność Polski w NATO” – grzmiał były minister obrony narodowej.

NATO nie gra z postkomuną


Zagrzmieli także inni politycy PO – dokładnie w ten sam sposób. Prawdopodobnie sądzono, że nikt nie powstrzyma tego przekazu dnia. Tymczasem bardzo szybko NATO wydało komunikat, że działania w centrum kontrwywiadowczym to wewnętrzna sprawa Polski, a samo Centrum nie jest jednostką NATO. Na dodatek to warszawskie dopiero po ewentualnej akredytacji może być przy NATO afiliowane (dotąd nie było, bo kierownictwo centrum nie miało odpowiednich certyfikatów i poświadczeń). Jasne stało się także – zaraz po perorach byłego szefa MON?u – że żadnego międzynarodowego skandalu nie ma, a przeprosiny pana Siemoniaka za „atak na placówkę NATO” są, proszę wybaczyć, zupełnym idiotyzmem.
MON bowiem tydzień wcześniej powiadomił i NATO, i Słowację, wraz z którą centrum to jest organizowane, o wymianie jego kierownictwa. Przy okazji tej sprawy jak zawsze zaskakują dwie rzeczy – brak kompetencji polityków PO do prawidłowej oceny zdarzeń – najwyraźniej były minister obrony narodowej nie przewidział, że NATO szybko zdementuje harce propagandowe PO – okazało się, że prócz PO i Nowoczesnej, nikt tak poważnymi sprawami, dotykającymi bezpieczeństwa i wiarygodności instytucji, nie chce grać, przeciwnie, szybko tę grę się ucina. Po drugie, zdumiewa u polityków PO to, że oni wciąż, mimo przegranych dwóch kolejnych wyborów, traktują odbiorców jak kompletnych idiotów – PO wciąż naprawdę myśli, że lud kupi każdą jej bzdurę, byleby wystarczająco głośno i wielokrotnie była powtarzana. Sprawa „skandalu” z Centrum Kontrwywiadowczym NATO pokazuje jednak, że przekonanie to staje się błędne.

Nowy rys TVN-u

Lud tego nie kupuje między innymi dlatego, że pojawiła się od niedawna trzecia zdumiewająca rzecz – prostujące kłamstwa propagandy informacje, pokazywane z pewną dozą nieśmiałości, ale jednak, przez komercyjne telewizje zaraz po wystąpieniach polityków PO czy PSL?u. Wygląda na to, że wajcha ustawiana jest teraz na bardziej zniuansowaną pozycję – dziennikarze nadal muszą pokazywać każdą bzdurę, wypowiadaną przez polityków postkomuny, ale przy tym podawane są informacje prostujące. Nie tyle w sposób równoważący propagandę postkomuny, ile przynajmniej choć trochę demaskujący jej kłamstwa. To nowy rys w działaniu mediów komercyjnych, zauważalny zarówno w Polsacie, jak i TVN-ie. Obcy jednak zupełnie telewizji publicznej – tu dominuje już nawet nie narracja przypominająca styl dzienników stanu wojennego, ile Kroniki Filmowej z lat pięćdziesiątych.

Znużenie propagandą


Jest to powszechnie odczuwalne. Żadna inna sprawa – tak to odbieram z rozmów bezpośrednich z ludźmi – nie przyciąga teraz chyba bardziej uwagi wyborców niż kwestia mediów publicznych. Niezliczone głosy na portalach społecznościowych, w telefonach i mejlach, jakie odbierają politycy PiS?u, żeby „nareszcie coś z tym zrobić”, pokazuje, jak męcząca i oburzająca Polaków jest praktyka działań TVP i Polskiego Radia. Propaganda „Wiadomości” i TVP Info, służących bez żadnej żenady interesom PO-PSL-SLD i Nowoczesnej (w skrócie postkomunie) jest tak nachalna i agresywna, że zauważają to nie tylko zwolennicy nowego rządu. Niedawno wicedyrektor TVP1 Andrzej Godlewski zdystansował się publicznie na Twitterze od tego, co wyprawiają nadawane na zarządzanej przez niego antenie „Wiadomości”, dwukrotnie podkreślając, że program ten nie podlega mu od dwóch lat. A skoro wszyscy – nawet nominaci byłego prezydenta na Woronicza – widzą skandal, jakim jest sposób funkcjonowania programów informacyjnych i publicystycznych w mediach publicznych, to oznacza, że przestaje mieć znaczenie, co w nich jest nadawane.

To tylko propaganda

Piszę to, by czytelników zaniepokojonych tym stanem rzeczy trochę podtrzymać na duchu: telewizja kłamie i to kłamie ordynarnie. Ale ponieważ to kłamstwo jest tak widoczne dla wszystkich, przestaje być skuteczne. Oznacza to, że nowy rząd będzie miał społeczne przyzwolenie do zmian w mediach publicznych, większe niż zaplecze własnych wyborców. Im bardziej nachalna i agresywna jest teraz propaganda, tym mniej osób, nawet twardych wyborców partii systemu III RP, będzie chciało bronić propagandystów. Od dawna nie otrzymałam tylu słów gratulacji i uznania jak wtedy, gdy pewnej natarczywej pracownicy TVP odmówiłam wypowiedzi, mówiąc jej, że jest propagandystką. Dlatego spokojnie przygotowujemy ustawę wprowadzającą media narodowe oraz odbierającą media partyjnym urzędnikom i funkcjonariuszom medialnym – będzie ona procedowana w najbliższym czasie. Niemniej proszę się nie martwić – kłamstwa mediów są znacznie mniej skuteczne niż mogłoby się wydawać z pozoru, bo wszyscy wiedzą, że telewizja łże. Tak jak w PRL?u. Resortowi, powielając styl swoich poprzedników, wpadli w tę samą co oni pułapkę. Ośmielam się twierdzić, że prócz podniesienia adrenaliny u widzów oburzonych skalą kłamstwa oraz rozhuśtania emocji części wyborców obozu postkomunistycznego żadnych szkód ta ordynarna socjotechnika nie przynosi. „Najgorszy sort Polaków” obrażający wyborców nie-PiS?u? Przecież wszyscy (może prócz najbardziej zakamieniałych czytelników „Wyborczej”) już wiedzą, że ów przekaz PO i Nowoczesnej to manipulacja wypowiedzią lidera PiS?u.

Prawda się przebija (pomału)

Da się też dostrzec pewien powtarzalny rytm, któremu propaganda podlega. Najpierw wielki krzyk, że skandal, że kompromitacja, że zamach. To pierwszy bodziec, z wielkim impetem docierający do Polaków. Mija kilka dni i pomału trafia do odbiorców, że to kolejne kłamstwo, manipulacja obozu postkomuny. Że zostali znów wprowadzeni w błąd. Prezydent złamał prawo, ułaskawiając Mariusza Kamińskiego? Już wiadomo – i dlatego nikt z atakujących prezydenta do tego nie wraca – że prezydent ma prawo korzystać z prawa łaski na każdym etapie postępowania, bez żadnych ograniczeń. Teraz powoli będzie się przebijała do świadomości Polaków inna ważna rzecz. Trybunał Konstytucyjny nie miał prawa uznawać uchwał Sejmu o nieważności wyboru osób do Trybunału Konstytucyjnego, bo to nie należy do jego kompetencji – tym samym przekroczył swoje uprawnienia, złamał konstytucję. Na szczęście prócz polityków PiS?u, którzy mówili to od początku, stwierdził to właśnie także Prokurator Generalny. Główne media podają to jeszcze półgębkiem, ale i to do Polaków dotrze: Jeśli ktoś łamał prawo w konflikcie wokół Trybunału Konstytucyjnego, to byli to właśnie sędziowie TK. Na marginesie można dodać i ten szczegół, że prof. Rzepliński łamał nawet własny regulamin, zmniejszając liczebność składu sędziowskiego w trakcie orzekania. Najpierw wyznaczył do sprawy pełen skład sędziów (który wydał słynne, nieprawne „zabezpieczenie”, mające zakazywać Sejmowi procedowania), a po kilku dniach, w sprawie o tej samej sygnaturze, zmniejszył skład do pięciu sędziów. Tymczasem student pierwszego roku prawa wie zapewne, że skład sędziowski ewentualnie można rozszerzać, ale nigdy odwrotnie. Dzięki mediom niezależnym, portalom społecznościowym kłamstwa i fałszerstwa są konsekwentnie prostowane.

Nie warto się denerwować


Ktoś już sformułował tezę, że PiS stał się teraz partią teflonową – nie imają się tej partii ataki – ale dzieje się to właśnie dlatego, że w porównaniu do lat 2005–2007 i pierwszej odsłony przemysłu pogardy, teraz jesteśmy silniejsi o kanały komunikacji, którymi ów przemysł można neutralizować.

Zapyta ktoś jednak: no dobrze, ale kiedy nastąpią zmiany w mediach publicznych, ile mamy tę propagandę hieno-pluszaków jeszcze znosić? Odpowiem: poważna reforma mediów to sprawa, która nie może długo czekać, ale też nie może być realizowana na łapu-capu. Projekt zmian tworzący media narodowe jest prawie gotowy. Będzie jeszcze konsultowany i dyskutowany. Trafi pod obrady Sejmu najprawdopodobniej w styczniu. A do tego czasu zalecam jak zwykle – pogodny stoicyzm. I wyłączenie propagandy. Nie warto się denerwować.

Joanna Lichocka

za:niezalezna.pl/74157-czas-na-zmiany-w-tvp