Reagan, Klaus i Orbán pod ostrzałem KOD. Jak „obrońcy konstytucji” walczyli z prawicą

Prawo i Sprawiedliwość oraz prezydent Andrzej Duda, oskarżani przez postkomunistyczny układ o łamanie konstytucji, mają godnych poprzedników. Wśród prawicowych reformatorów, którym lewica i sędziowskie lobby zarzucały gwałcenie ustawy zasadniczej, byli m.in. Ronald Reagan, Václav Klaus i Viktor Orbán - pisze Grzegorz Wierzchołowski w najnowszym numerze „Gazety Polskiej”.

Manifestacje KOD oraz alarmistyczny ton w większości polskich i zagranicznych mediów mają sprawić wrażenie, że PiS i prezydent Andrzej Duda w sposób bezprecedensowy łamią wszelkie demokratyczne standardy, z zapisami konstytucji włącznie. Tymczasem oskarżenia o gwałcenie ustawy zasadniczej to w przypadku politycznej walki z prawicą nic nowego. O demontaż państwa prawa, zamach na demokrację i antykonstytucyjne dążenia do stworzenia państwa autokratycznego lub policyjnego posądzano najwybitniejszych konserwatywnych reformatorów ostatnich dekad.

Wojna Ronalda Reagana

Jednym z największych wrogów środowiska sędziowskiego w USA był prezydent Ronald Reagan. Tego najwybitniejszego amerykańskiego przywódcę drugiej połowy XX w. wielokrotnie oskarżano o łamanie konstytucji. W 1983 r., gdy Reagan bez zgody Kongresu ogłosił rozpoczęcie inwazji na Grenadę, kilka powszechnie szanowanych organizacji, m.in. Narodowe Stowarzyszenie Prawników i Amerykański Związek Wolności Obywatelskich (ACLU), wytoczyło rządowi proces, zarzucając Ronaldowi Reaganowi pogwałcenie konstytucji.

Ale szczyt nagonki na Reagana przypadł na środek lat 80. Padały wówczas najcięższe zarzuty, dotyczące głównie niekonstytucyjnego – zdaniem wielu sędziów i demokratów – stosowania dekretów prezydenckich. Reagan, używając ich, omijał procedurę legislacyjną, czyli głosowanie w Kongresie – co rzecz jasna wywoływało sprzeciwy. Najsłynniejszy taki dekret nosił numer 12333 i znacząco rozszerzał uprawnienia amerykańskich agencji wywiadowczych. Należy tu dodać, że przez osiem lat rządów Reagana Kongres zdominowany był przez wrogich mu demokratów, a zatem dokonywanie ważnych zmian w funkcjonowaniu państwa przy użyciu dekretów – z pominięciem Kongresu – było wyjątkowo kontrowersyjną decyzją.

Zresztą sam Reagan i jego ludzie dolewali oliwy do ognia poprzez szeroko komentowane wypowiedzi, uderzające według liberalnych mediów w niezawisłość Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Np. prokurator generalny w gabinecie Reagana – Edwin Meese – stwierdził w 1986 r., że Sąd Najwyższy „jest na wojnie z konstytucją, na wojnie z podstawowymi zasadami demokratycznej władzy”. Meese dodał także, że prezydent USA ma prawo interpretować konstytucję po swojemu i nie jest związany opiniami Sądu Najwyższego jako wykładni ustawy zasadniczej. Stwierdzenia te wywołały burzę podobną do tej, jaka przetoczyła się w ostatnich tygodniach w Polsce.

Klaus – konstytucyjny „zdrajca stanu”

Podobne problemy miał były czeski prezydent Václav Klaus – przyjaciel Lecha Kaczyńskiego. W 2011 r. odmówił on podpisania ustawy reformującej system emerytalny, nie kierując jej przy tym z powrotem do parlamentu, który zapewne przegłosowałby prezydenckie weto. Nastąpił pat, podczas którego czescy eksperci prawni oskarżali Klausa o działanie przeciwko konstytucji i brak poszanowania dla ustawy zasadniczej.

Było to jednak nic w porównaniu z tym, co działo się w 2013 r., gdy czeski prezydent z okazji 20-lecia odzyskania przez Czechy niepodległości ogłosił amnestię, w ramach której na wolność wyszło ponad 6 tys. osób (amnestia dotyczyła więźniów skazanych na mniej niż rok i wszystkich Czechów powyżej 75. roku życia odsiadujących wyrok niższy niż 10 lat więzienia). Opozycja i nieprzychylne Klausowi media zarzuciły mu nadużycie konstytucyjnego prawa łaski; wkrótce opublikowano petycję, w której domagano się postawienia prezydenta przed sądem konstytucyjnym za zdradę stanu i usunięcia go z urzędu. Szybko dołączono do niej kolejne rzekome przykłady pogwałcenia przez czeskiego przywódcę konstytucji, m.in. odmowę podpisania dokumentu zezwalającego na wejście Czech do Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego oraz – uwaga – zwlekanie z nominowaniem sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. 4 marca 2013 r. czeski senat postanowił, że za wszystkie te domniemane przypadki pogwałcenia ustawy zasadniczej Klaus stanie przed sądem konstytucyjnym.

Kilka dni później prezydentura Klausa dobiegła końca i w związku z tym Trybunał Konstytucyjny oddalił wniosek o proces. Jedyną konsekwencją, jaką w przypadku skazania mogła spotkać Klausa, było bowiem usunięcie z urzędu.

Orbán i jego walka

Z konstytucjonalistami miał też – jak wiadomo – problem węgierski reformator Viktor Orbán. Między 2010 a 2013 r. tamtejszy Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z ustawą zasadniczą siedem kluczowych reform prawicowego rządu, m.in. obowiązkowe obniżenie wieku emerytalnego dla sędziów. W 2013 r. gabinet Orbána ograniczył więc autonomię TK, co oczywiście zostało – tak jak w Polsce – uznane przez sędziów oraz liberalno-lewicowe media za niekonstytucyjne. Najważniejsze reformy dotyczące TK, które przeprowadził Orbán, to zmiana zasad wyboru sędziów, podwyższenie ich liczby (z 11 do 15) i ograniczenie zakresu spraw mogących być rozpatrywanych przez Trybunał. Wszystkie te zmiany uznano za uderzające w „wolności obywatelskie” i „państwo prawa”. Surowej krytyce poddano również prezydenta Węgier Jánosa Ádera (wywodzącego się z partii Orbána), który poparł „niekonstytucyjne” poprawki do ustawy zasadniczej, powołując się na potrzebę zachowania narodowej jedności.

Dalsze wydarzenia przypominają to, co dzieje się ostatnio w Polsce, i są być może zapowiedzią tego, co jeszcze się stanie. W antyorbanowskich mediach brylować zaczął László Sólyom – przewodniczący węgierskiego Trybunału Konstytucyjnego w latach 1990–1998, w latach 2005–2010 prezydent Węgier – zarzucając rządowi niszczenie demokracji. Następnie przez Europę przetoczyła się fala artykułów prasowych i wypowiedzi zagranicznych polityków, a najzagorzalszymi obrońcami węgierskiej konstytucji okazały się... media i politycy z Niemiec.

W 2013 r. Parlament Europejski opublikował tzw. raport Tavaresa, poświęcony rzekomemu łamaniu konstytucji przez Viktora Orbána. W dokumencie wezwano węgierskiego premiera do „pełnego przywrócenia prerogatyw Trybunału Konstytucyjnego jako najwyższego organu chroniącego konstytucję”. Równie daleko idące żądania wysunęła wówczas Komisja Wenecka Rady Europy, która niedawno „wyraziła zaniepokojenie” sytuacją w Polsce. Na szczęście Viktor Orbán nie uległ tej presji.

Grzegorz Wierzchołowski

za:niezalezna.pl/74434-reagan-klaus-i-orban-pod-ostrzalem-kod-jak-obroncy-konstytucji-walczyli-z-prawica