Wyznawcy świętego spokoju

Komfort niewielkiej grupki parafian,za którymi stoi gazeta mająca ambicje zarządzać polityką personalną diecezji, okazał się ważniejszy niż ogromne sukcesy duszpasterskie ks. Jacka Międlara.

Z dala od wielkiej polityki i awantury o „Bolka” na wrocławskim Oporowie rozegrał się dramat księdza Jacka Międlara. Młody kapłan ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy zaledwie po półrocznej posłudze został przeniesiony na drugi koniec Polski, do Zakopanego. Ze łzami w oczach gimnazjaliści, ministranci i młodzi narodowcy z Dolnośląskiej Brygady ONR żegnali swojego duszpasterza. „Nakłoniłeś dziesiątki tysięcy ludzi do modlitwy w trakcie patriotycznych manifestacji, dzięki temu nie były to tylko manifestacje ducha polskości, ale też świętej wiary w Jezusa Chrystusa” – mówiła Justyna Helcyk. „Napełniłeś konfesjonały i skłoniłeś wiele osób do powrotu na łono Kościoła. Dlaczego mimo ogromnego poparcia ze strony parafian, mimo owocnej posługi wszystko jest przekreślane? Czy powodem jest strach przed kolejnym artykułem gazety, która nienawidzi Polski i atakuje Kościół przy każdej sposobności?” – pytała retorycznie Justyna.

Choć władze zakonne nie ujawniają powodów tej decyzji, nie jest tajemnicą, że odejście ks. Jacka to konsekwencja nagonki prowadzonej przez „Gazetę Wyborczą”.

Wszystko zaczęło się we wrześniu od wystąpienia księdza na marszu antyimigranckim we Wrocławiu, gdzie w niezwykle energiczny sposób upomniał się o chrześcijańską tożsamość Europy, ostrzegał przed napływem muzułmanów i deklarował gotowość oddania życia za Chrystusa i ojczyznę.

Kilkuminutowe przemówienie przerywane okrzykami „Bóg, Honor i Ojczyzna” oraz „Ewangelia, a nie Koran” zakończył wspólną modlitwą. Niecodzienny to widok, gdy tysiące młodych, zupełnie niepodobnych do ministrantów, głośno odmawiają „Pod Twoją obronę”. Podobnie było na Marszu Niepodległości w Warszawie, ale tym razem tych, których skłonił do modlitwy, było ponad 100 tysięcy.

„Kapłan nienawiści”, „radykał”, „nacjonalista”, „politykier” – to określenia, których stale używa „Wyborcza” wobec ks. Jacka, tymczasem w mediach społecznościowych jego wystąpienia notują rekordy oglądalności. Pracownicy wrocławskiego oddziału „Wyborczej” tropili aktywność księdza zarówno na ambonie, jak i w portalach, i z każdym wyrazistym stwierdzeniem biegli do wrocławskiej kurii po komentarz.

Operacja obliczona była na reakcję władz duchownych. W większości tekstów pojawiała się troska o zgodność wypowiedzi młodego wikarego z prawdami wiary, z linią obecnego papieża oraz jak mantra powtarzane było pytanie: jak długo kuria będzie tolerować nacjonalistę i radykała? W ślad za tekstami zaczęły się pojawiać protesty parafian, a w styczniu kilka rodzin, które zazwyczaj przyjmowały księży, w czasie wizyty duszpasterskiej nie wpuściło księdza Jacka do mieszkania.

"Podzielił parafian” – mówią oponenci. „W trosce o jedność parafii trzeba było znaleźć jakieś rozwiązanie” – powtarza za nimi rzecznik wrocławskiej kurii, zaznaczając, że przeniesienie ks. Międlara to suwerenna decyzja władz Zgromadzenia, a nie biskupa.

Byłem w parafii i rozmawiałem zarówno ze zwolennikami, jak i nielicznymi przeciwnikami. Obawiam się, że usunięcie wikarego zamiast skleić parafię, tylko pogłębi podział na tych, którzy wygrali, i tych z poczuciem krzywdy i niesprawiedliwości. To nie ks. Jacek podzielił parafię, on tylko ten podział odsłonił. Nie oszukujmy się – podział w społeczeństwie jest faktem, przebiega również wśród tych, którzy chodzą do kościoła.

Komfort niewielkiej grupki parafian, za którymi stoi gazeta mająca ambicje zarządzać polityką personalną diecezji, okazał się ważniejszy niż sukcesy duszpasterskie księdza, który wniósł energię i ożywił uśpioną społeczność. Dzisiaj we Wrocławiu kult świętego spokoju, troska o dobre samopoczucie grupki postępowych katolików wygrały z żarliwym patriotyzmem młodego kapłana.

Jutro trzeba będzie uciszyć tych, co zbyt głośno mówią o etyce seksualnej, antykoncepcji, in vitro, obronie życia. A potem kolej na akceptację związków gejowskich itp. Czy polski Kościół powtórzy samobójczą drogę katolików na Zachodzie? Wrocławska lekcja nie nastraja zbyt optymistycznie.

Autor: Jan Pospieszalski Źródło: Gazeta Polska

za:http://niezalezna.pl/76895-wyznawcy-swietego-spokoju