Antypolskość nazywać wprost

Co się działo, gdy PO rekomendowała /.../ Elżbietę Bieńkowską na komisarza Unii Europejskiej – czyli jedynego przedstawiciela Polski w superważnym organie UE – choć nie miała żadnych kwalifikacji, a jedynym jej atutem była zażyła znajomość z Donaldem Tuskiem? Podczas przesłuchań wypadła straszliwie słabo, nie odpowiadała po angielsku, nie znała przepisów… Co zrobiła ówczesna opozycja, czyli PiS, gdy istniało niebezpieczeństwo, że działaczka PO może odpaść? Użyła wszelkich sztuczek, by Bieńkowską przepchnąć. Eurodeputowani PiS-u – w tym Andrzej Duda – uznali, że interes partyjny nie liczy się, gdy chodzi o ratowanie Polski przed kompromitacją, nawet jeśli zgotował ją lider PO. A jak zachowali się parę dni temu eurodeputowani PO, gdy profesjonalista Janusz Wojciechowski z PiS-u walczył o stanowisko audytora w Europejskim Trybunale Obrachunkowym? Lobbowali przeciwko! Ich zachowanie zaliczam do tej samej kategorii, co uczestnictwo prezydenta Bronisława Komorowskiego w uroczystościach upamiętniających antypolskiego Stauffenberga albo rozliczanie Polaków za Jedwabne w dniu otwarcia Muzeum Polaków Ratujących Żydów. To antypolskość. Najwyższa pora, by anty-Polaków nazywać po imieniu.

Anita Gargas

za:niezalezna.pl/77885-antypolskosc-nazywac-wprost