Publikacje polecane

W poszukiwaniu utraconego postu

Niegdyś znany jako czas zaparcia się samego siebie i pokuty za grzechy. Dziś najwyżej dobry okres na dietę. A przecież świat nigdy nie potrzebował Wielkiego Postu bardziej niż teraz. Ofiara, pokuta i wyrzeczenie to słowa, które coraz rzadziej słyszy się dziś w kontekście Wielkiego Postu. Nawet niektórzy duszpasterze wolą głosić „ekologię duchową” i zachęcać do „robienia wewnętrznych porządków”. W takim kontekście radykalne słowa Jezusa o konieczności „zaparcia się samego siebie”, brania swojego krzyża, by tak jak On umrzeć, pozostawiają dysonans. Taki sam, jak informacja, że Jan Paweł II się biczował, która, nie wiedzieć czemu, zszokowała nawet katolików.

Gilbert Keith Chesterton pisząc o Anglii, która odrzuciła Kościół wskazywał, że jedyne, co w jego kraju z początku XX wieku pozostało na szeroką skalę z chrześcijańskiego rozumienia cierpienia i poświęcenia to gotowość do poświęcenia i umierania za ojczyznę. Dziś nawet to zanikło.

Jak więc przeżyć post w świecie, w którym panuje ciągły karnawał podszyty lękiem i frustracją? A zamiast postu są jego protezy?

Postchrześcijańskie karykatury

- Na bilbordach, w reklamach i telewizji panuje karnawał. Tymczasem duża część świata pogrążona jest w nieszczęściach. Ten fakt zostaje jednak przemilczany w atmosferze ciągłej zabawy lub odrealnienia cierpienia – wskazuje redaktor naczelny „Christianitas” Piotr Kaznowski.

Przyznaje, że pościć dzisiaj to nie jest łatwe zadanie, także dla katolików. - Kultura karnawału łączy się z zapomnieniem o złu, o śmierci, z wyparciem prawdy o ludzkiej kondycji – mówi Kaznowski i dodaje, że ta kultura objawia przy tym swoją ułudę. - Hegemonia karnawału w mediach kreuje społeczną sankcję ciągłej radości i szczęścia. Jest w tym coś neurotycznego, co musi rodzić frustracje. Nie jest możliwe, żeby człowiek był w życiu ciągle zadowolony.

I rzeczywiście. Na przykład w medialnym przekazie dostrzegamy dominację hedonistycznej rozrywki czasem przerywanej obrazami i przekazami, w których epatuje się złem tego świata. Nie ma różnicy między postem a karnawałem, zlewają się ze sobą każdego dnia. Zdarza się też, że ludzie podczas pogrzebów zachowują się niepoważnie i niegodnie. A jednocześnie ci sami ludzie nie umieją się bawić, gdy jest na to czas. Częsty widok podczas różnych imprez to ludzie prowadzący poważne dysputy o życiu, "spowiadający się" współbiesiadnikom z problemów i różnych egzystencjalnych bólów, płaczący po wypiciu alkoholu - gdy wokoło gra głośna muzyka.

Ten zamęt współczesnego świata udziela się nierzadko także chrześcijanom. - Trudność chrześcijan w świecie 'szczęścia instant' - czyli dobrej zabawy na wyciągnięcie ręki - polega na tym, że mogą zacząć szukać w Bogu kogoś, kto zapewni im takie szybkie szczęście, tylko że na innym poziomie – uważa Kaznowski.

I szuka przyczyn m. in. w przemianach liturgicznych. - Pojęcie ofiary i pokuty zostało rozmyte w myśleniu religijnym. Stało się tak po części za sprawą przemian liturgicznych i tego, że nacisk w rozumieniu Mszy świętej położono na pewną formułę wspólnotowości, radości i ucztowania, co koresponduje z konsumpcyjnym inklinacjami świata postchrześcijańskiego. Desakralizacja liturgii znacząco utrudniła wiernym myślenie o sprawach niewidzialnych i wiecznych. Z tego powodu chrześcijanie często nie rozumieją już dziś sensu ofiary. W religii szukają szybkiego i doczesnego zadowolenia. Nie bardzo pojmują Jezusowe „kto chce mnie naśladować, niech się zaprze samego siebie”. Post i pokutę traktują albo czysto „duchowo”, abstrakcyjnie, albo tylko powierzchownie – co jest właściwie karykaturą postaw chrześcijańskich. Tymczasem dopiero ofiarność uczy miłości, która buduje wspólnotę, a źródłem prawdziwej radości mogą być tylko rzeczy wieczne - mówi Kaznowski.

- Post jest dla świata widocznym znakiem, że doczesność nie jest końcem. Poszcząc człowiek wyrzeka się jakiegoś dobra, wchodzi w sytuację braku, ale ze względu na życie wieczne – podkreśla Kaznowski.

Ludzie nie tyle więc unikają samego postu czy wyrzeczenia, co właśnie tego, że można to zrobić ze względu na cel inny niż doczesny.

Zaleczanie ducha dietą

Poszczenie nie jest tylko zjawiskiem religijnym. - Także w ujęciu psychologicznym znano coś podobnego od dawna – mówi psycholog Agnieszka Wilkaniec-Herman. - Służyło ono oczyszczaniu się ze złych duchów, z których część nazwalibyśmy dziś zaburzeniami psychicznymi. Post jako oczyszczenie przywraca bowiem człowiekowi siłę woli. Natura ludzka bierze górę nad zwierzęcą – nad popędami, pragnieniami, emocjami.

Wilkaniec-Herman jako terapeutka zaburzeń odżywiania pracuje z osobami, które intencję do poszczenia mniej lub bardziej świadomie wypaczyły. - Podczas gdy dla ludzi wierzących post jest odcięciem się od pewnych rzeczy w celu koncentracji na Bogu, w zaburzeniach - na przykład takich jak anoreksja – osoby chore koncentrują się na sobie. W sferze świadomej robią to, żeby lepiej wyglądać, w nieświadomej – żeby dać sobie miłość, której nigdy nie otrzymały ze strony rodziców lub przynajmniej zagłuszyć jej brak – tłumaczy.

Dodaje, że w takich przypadkach coś, co może wyglądać jak poszczenie, staje się ucieczką. - W zaburzeniach odżywiania post przyjmuje formę odmawiania sobie przyjemności jedzenia by zabezpieczyć się, „zapieczętować” przed odczuwaniem czegoś innego – trudnych, nieakceptowanych emocji - poprzez odmowę przyjemności jedzenia. Na przykład w XIX wieku, w środowiskach purytańskich w Wlk. Brytanii i USA było wiele takich młodych kobiet, które odmawiały sobie jedzenia, bo nie radziły sobie ze swoimi emocjami, które uznawały za niemoralne – mówi Wilkaniec-Herman.

Jej zdaniem, w dietowym szaleństwie naszych czasów z jednej strony odmawianie sobie posiłków może być protezą duchowości – gdy to ona staje się bogiem, z drugiej – może być tylko przykrywką do czegoś tkwiącego głębiej: nierozwiązanych problemów, braku miłości.

Wielkie postne oczyszczanie

Jeżeli jednak dieta jest stosowana w odpowiednim, duchowym kontekście i nie staje się celem samym w sobie, może być wstępem do duchowej naprawy. Innymi słowy, oczyszczenie ciała musi iść w parze z oczyszczeniem ducha. Ciekawe jednak, że tych, którzy chętnie stosują kolejne diety, odstrasza nawet jednodniowy post ścisły. Wiele osób przyprawia on dosłownie o ból głowy. Choć w takim przypadku nie tylko ból głowy, ale nawet osłabienie, czy dreszcze to oznaki normalnego procesu fizjologicznego. - To znak, że organizm się oczyszcza. Wszystkie „trucizny”, które są w naszym organizmie, uwalniają się wtedy do krwi – tłumaczy doktor nauk medycznych Edyta Biernat-Kałuża. Zapewnia, że te niemiłe objawy ustępują już po czterech dniach.

Wtedy objawiają się pozytywne skutki postu. - Oczyszczenie organizmu, lepsze ukrwienie, napływ energii, dobry sen, poprawa stanu skóry – wymienia niektóre z nich dr Biernat-Kałuża. Wielokrotnie badała osoby uczestniczące w tzw. Poście Daniela opartym na diecie warzywno-owocowej. Ale oprócz tego wyrzeczeniom żywieniowym i odnowie biologicznej towarzyszą rekolekcje i modlitwa. Doktor wyznaje, że często bywała zaskoczona wynikami badań laboratoryjnych. - Spadał cholesterol, obniżało się stężenie cukru we krwi a nawet poziom przeciwciał tarczycy, co normalnie następuje tylko po działaniu sterydami.

Zdaniem lekarki, w polskim środowisku medycznym nie docenia się znaczenia postu. – Jesteśmy przeżarci – zaznacza. - Tymczasem wśród lekarzy panuje ogromna niewiedza w kwestii postu. Na studiach medycznych uczy się o całym szeregu środków farmakologicznych, ale nikt nie mówi o tym, żeby pościć – zauważa lekarka i podkreśla, że jest głęboko przekonana o wartości postu chrześcijańskiego, także z własnego doświadczenia.

Post ciała dobry dla ducha

Post ma jeszcze inny wymiar. Pierwsi chrześcijanie stosunkowo długo nie wiedzieli, co zrobić z tymi braćmi i siostrami, którzy „zdradzili swój chrzest” poprzez ciężkie grzechy, takie jak apostazja, zabójstwo, czy cudzołóstwo. Nie mogli zrozumieć, jak po uzyskaniu tak wielkiej łaski, jak nawrócenie, wiara i chrzest (które pociągały za sobą całkowitą zmianę dotychczasowego życia ), człowiek jest zdolny jeszcze do takich czynów, bo zdarzało się to rzadko. Z czasem przyjęła się praktyka, że aby powrócić do Kościoła, muszą odbyć czterdziestodniową pokutę przed świętem Paschy. Rozpoczynała się ona posypaniem głów pokutujących popiołem (dziś Środa Popielcowa), a kończyła się uroczystym przyjęciem przez biskupa i wspólnotę w Wielki Czwartek. Tyle w ogromnym skrócie pierwotny wątek pokutny. Wymiar chrzcielny nawiązuje do ostatniego etapu przygotowań katechumenów do chrztu, które ok. IV wieku skróciły się z kilku lat do właśnie czterdziestu dni przed Paschą. To właśnie powoduje, że dziś Wielki Post ma ten podwójny charakter. - Dzisiaj również charakter pokutny dotyczy tego w czym zdradzamy Chrystusa i Jego Kościół ( do walki z tym służy właśnie post, modlitwa i jałmużna). Charakter chrzcielny pozostaje obecny w centrum świąt Wielkanocnych, jakim jest świadome odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych w czasie Wigilii Paschalnej. To dla nas okres przeznaczony do tego, żeby całym swym życiem wrócić do przymierza z Chrystusem – mówi kapelan portalu Fronda.pl, paulin o. Paweł Stępkowski.



Jego zdaniem odrzucenie religijnej motywacji postu, przy jednoczesnym chwaleniu wyrzeczeń z powodu zdrowia, to nawrót do pogaństwa. - Bez istotnego elementu modlitwy i jałmużny post sam w sobie ma jedynie pogańskie znaczenie kultu ciała – mówi kapłan.



Nie chodzi o to, by mieć własny pomysł na Wielki Post, bo taki pomysł ma Kościół od początku swego istnienia. Dlatego Kościół zachęca by po pierwsze w tym czasie więcej słuchać Słowa Bożego, częściej brać udział w codziennej Eucharystii, nabożeństwach pasyjnych i pokutnych. Dopiero z tego korzenia praktykowanej wspólnie wiary wyrastają osobiste postne wyrzeczenia. Nie można ich oddzielać od jałmużny, z którą post powinien się łączyć.



Zarówno 40 dni Jezusa Chrystusa na pustyni, jak i 40-letnia wędrówka Izraelitów przez pustynię do Ziemi Obiecanej, to czas badania i doświadczania Narodu Wybranego, a potem Syna Bożego, czy kocha Boga całym swym życiem. – Dlatego w ciągu Wielkiego Postu także my wielokrotnie natrafimy na sytuacje (kuszenia), w których nasza miłość do Boga będzie wystawiona na próbę. Wtedy będziemy mogli się sami przekonać, czy rzeczywiście kochamy Go całą swoją duszą, całym umysłem, ze wszystkich swoich sił – mówi o. Paweł Stępkowski.

Piotr Kaznowski dodaje jeszcze, by z poszczenia nie rezygnować zbyt łatwo. - Świat nosi w sobie pamięć o obietnicach, które przyniosło mu chrześcijaństwo. Tylko człowiek chce je zrealizować tutaj i teraz. W poście chodzi zaś o życie w perspektywie wieczności. I jeśli chrześcijanie go podejmują to jest to dla świata wielkie świadectwo i prawdziwy znak sprzeciwu wobec kultu doczesności.
Agnieszka Jaworska

za: fronda.pl     * Kategoria: Wydarzenie     * środa, 17 lutego 2010 12:10