Publikacje polecane
Ks. Dariusz Kowalczyk SJ-Czy rzeczywiście walczymy z pedofilią?
W Internecie rośnie lawinowo liczba stron pedopornograficznych. W roku 2007 na serwerach w samych tylko Niemczech można było znaleźć ponad 8 tys. stron pedofilskich. Z badań wynika, że internetowy biznes pedofilski obracał w tamtym czasie sumą ok. 5 milardów dolarów rocznie. Ów biznes rozwija się pomimo różnych udanych – jak słyszymy – akcji policji w rozbijaniu siatek pedofilskich. W roku 2008 w ogólnopolskich akcjach przeciwko pedofilom w Internecie zatrzymano ok. 250 osób. Nie było wśród nich żadnego księdza katolickiego, co zapewne zasmuciło niektóre media „walczące” z pedofilią. Rozwija się tzw. turystyka pedofilska. Do Azji i Ameryki Łacińskiej jeżdżą bogaci pedofile z Zachodu (z Niemiec ok. 50 tys. rocznie), by zaspokoić swój chory popęd z dostarczanymi im dziećmi, które bywają okaleczane, a nawet zabijane. W handel dziećmi – kupowanymi lub porywanymi – zaangażowane są mafie pedofilskie, w tym sekty satanistyczne.
Jednocześnie mamy do czynienia z czymś, co można by nazwać przenikaniem „kultury pedofilskiej” do świata mediów i rozrywki. Na różnych pokazach prezentowane są kolekcje ubrań dla dzieci, które przypominają stroje z imprez erotycznych. Siedmioletnia Julia miała zostać królową karnawału w Rio de Janeiro i poprowadzić paradę ubrana w kusy strój. Wiele filmów animowanych (szczególnie japońskich) dla dzieci sprawia wrażenie robionych przez pedofilów. Holenderska Partia na rzecz miłości bliźniego postulowała, aby obniżyć wiek legalnego współżycia do lat 12. Szwajcarzy wprowadzają na rynek prezerwatywy dla dzieci. Media „walczące” z pedofilią nie zawrzały oburzeniem z tego powodu. Manfred Lütz, niemiecki psychiatra, uważa, że Kościół występuje tu w roli kozła ofiarnego. Chce się na nim wyładować zbiorowe poczucie winy za niejednoznaczne podejście do pedofilii, zwłaszcza w dobie rewolucji seksualnej. Zauważmy, że obrońcy Romana Polańskiego, który zmusił do perwersyjnego seksu 13-latkę, tłumaczyli, że w tamtych czasach to nie było nic zdrożnego. Europejski polityk, lewak, Cohn Bendit napisał w swojej autobiografii wydanej w 1975 r. o swoich erotycznych zabawach z kilkuletnimi dziećmi. Teraz się broni, że to były takie fantazje lat 60. I nadal jest poważanym przez lewicę politykiem europejskim.
Trzeba adekwatnie reagować na przypadki pedofilii wśród osób duchownych. Tyle ze ci, którzy mówią tylko o tych przypadkach, a zapominają o 99,99 % problemu pedofilii, nie wydają się mieć dobrej woli. Oni nie walczą z pedofilią, ale się nią posługują.
za: "Idziemy" nr 11/2010 (xwk)