Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Nie zdradzajmy samych siebie

Co to znaczy kierować się w wyborach politycznych sumieniem?
Z ks. prof. Andrzejem Maryniarczykiem, kierownikiem Zakładu Metafizyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler Istnieje blok tematów arcyważnych dla każdego katolika, które są eliminowane z debaty politycznej, m.in. pełna obrona życia, walka z zagrożeniami rodziny. Jaką rolę odgrywają na scenie politycznej partie w pełni uwzględniające w programach te zagadnienia w duchu zgodnym z nauczaniem Kościoła? Przykładem jest Prawica Rzeczypospolitej.

- Na pewno fakt, że przypominają o pewnych prawdach niezbywalnych, które nie mogą być wykluczone z dyskursu społecznego, jest tutaj bardzo ważny. Pamiętajmy, że toczy się społeczna debata na temat zasad organizacji życia społecznego i biorą w niej udział różne grupy. W związku z tym środowiska, które reprezentują katolików, nastawione na propagowanie wartości chrześcijańskich, są niezbędne. Nawet jeśli nie wygrywają w wyborach, ich obecność na scenie politycznej jest potrzebna do formacji sumień katolików w życiu społecznym, a także po to, by innym przypominać o wartościach, które stoją na straży życia człowieka i rodziny.

Czy katolik w imię pragmatyki władzy może zrezygnować z domagania się od partii politycznych uwzględniania nauki Kościoła? Czy katolicki polityk może odchodzić od zasad nauczania Kościoła?


- Tu odpowiedź jest jednoznaczna - nie może zrezygnować, ponieważ nie wymagając od partii politycznych uwzględniania nauki Kościoła, sam współuczestniczy w tym, co te partie złego robią czy popierają. Nie ma także możliwości, by ugrupowanie, które odwołuje się do wartości chrześcijańskich, nie uwzględniało w swoim programie tego, co stanowi istotę nauki chrześcijańskiej. Gdy tak się dzieje, nie może nazywać się partią chrześcijańską.

Jak rozpoznać, kiedy kończy się roztropność, która usprawiedliwia głosowanie na "mniejsze zło", a zaczyna polityczny cynizm i wyrachowanie? Gdzie przebiega ta granica?

- Tam, gdzie są zasady, ochrona życia i rodziny, prawda - tam nie ma żadnych kompromisów i nie jest możliwy żaden pragmatyzm. W przeciwnym razie zdradzamy samych siebie. Tam, gdzie trzeba czynić dobro, musimy szukać roztropnego sposobu, żeby to dobro zrealizować. Tylko tu możemy szukać kompromisów, "układów".

Czym w dłuższej perspektywie grozi sytuacja przejmowania głosów katolików przez partie programowo sprzeczne z zasadami wypływającymi z nauki Kościoła?


- Może to grozić laicyzacją życia społecznego albo co więcej - wyrugowaniem z dyskursu społecznego głosu przedstawicieli ugrupowań katolickich. Widzimy to po części na Zachodzie, gdzie są chrześcijanie, ale właściwie nie odgrywają oni ważnej roli w debacie społecznej. Byłoby bardzo niebezpieczne, gdyby rzeczywiście nie było autentycznych partii chrześcijańskich w społeczeństwie.

Typowym przykładem partii, które zrezygnowały z obrony "wartości" w imię władzy, są ugrupowania chadeckie. Co powinniśmy wszyscy czynić, aby uniknąć takiej sytuacji w Polsce?

- Myślę, że to, co po części się czyni - przypominać tym chadeckim partiom, na jakim fundamencie stoją. Jeśli chcą pozostać rzeczywiście ugrupowaniami odwołującymi się do chrześcijaństwa, to fundamentem dla nich musi być Dekalog i nauczanie Kościoła. Wszelkie odchodzenie od tego jest zaprzepaszczeniem albo sprzeniewierzeniem tego, co nazywamy chadecją czy chrześcijańską reprezentacją.

Jaką rolę ma do spełnienia w takiej sytuacji "Nasz Dziennik", media konserwatywne? Czy powinniśmy zdecydowanie stawiać kwestię wymagań wobec prawicowych polityków?


- Bezwzględnie. W tej chwili jest tyle półprawd, tyle niedomówień, że katolicki dziennik powinien jasno wskazywać: takie są zasady, takie są chrześcijańskie wymagania dla polityka i takie są również wymagania dla chrześcijanina. Każdy bowiem chrześcijanin ma obowiązek uczestniczyć w życiu społecznym, gdyż jest istotą społeczną, ale równocześnie ma też obowiązek kierować się pewnymi kryteriami.

Prezydent jest reprezentantem Narodu. Jak właściwie rozumieć te słowa?

- Prezydent RP uosabia wszystko to, co składa się na Naród Polski, czyli jego historię, religię chrześcijańską związaną z nim nieodłącznie, na dobre i na złe, kulturę, która w przewadze jest kulturą humanistyczną i chrześcijańską (a mniej techniczną) oraz ojczysty język. Po trzecie, prezydent RP reprezentuje interesy Narodu, w odróżnieniu od rządu, który w pierwszym rzędzie reprezentuje przede wszystkim interesy i program partii, która wygrała wybory. To wszystko sprawia, że wybory na urząd prezydenta RP są wydarzeniem szczególnym i tak też przez społeczeństwo winny być traktowane.

Prezydent stoi na straży dobra wspólnego. To pojęcie często jest rozumiane jako wspólnota dóbr, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Kandydaci, także ci konserwatywni, starają się więc mieć ofertę zarówno dla katolików, jak i dla ich adwersarzy.


- Nie możemy pojmować dobra wspólnego, tak jak proponuje to współczesny liberalizm, jako zbioru wszelkiego rodzaju dóbr składowanych w sklepie-państwie, w którym każdy znajdzie coś dla siebie: człowiek pobożny - obrazek, potrzebujący - chleb i ubranie, osoba chcąca dokonać aborcji pigułki, inny pisma porno, jeszcze inny materiał wybuchowy itd. Dobro wspólne właściwie rozumiane gwarantuje i zabezpiecza rozwój osoby, tak w wymiarze jej życia biologicznego, jak i duchowego.

Takim podstawowym dobrem jest ochrona życia...

- Tak. Pierwszym i podstawowym dobrem wspólnym jest to wszystko, co stanowi ochronę życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Dobrem wspólnym jest to, co umożliwia godne warunki życia ludzkiego i jego rozwoju. Dalej dobrem wspólnym jest to, co gwarantuje rozwój człowieka jako osoby, a więc gwarancja prawa do prawdy, do wolności, do miłości oraz do religii. Dobrem wspólnym jest też kultura (nauka, etyka, sztuka i technika, religia). Zauważmy, że tego typu dobro wspólne jest właściwe każdemu obywatelowi jako człowiekowi. Obojętnie do jakiej formacji politycznej należy, jaką religię wyznaje i jakim światopoglądem się kieruje. To wszystko przysługuje mu jako człowiekowi, gdyż to gwarantuje jego osobowy rozwój.

W przeciwieństwie do tzw. prawa do aborcji, legalizacji związków jednopłciowych itd.

- Oczywiście. Czy to jest jakaś forma ostracyzmu i nietolerancji dla tych, którzy takich "dóbr" potrzebują? Żadną miarą! Zadaniem zdrowego społeczeństwa, a z nim prezydenta, jest taka organizacja owego życia, by ułatwić wszystkim obywatelom realizowanie dobra, a utrudnić realizowanie zła. Czyż normalny rodzic w zestawie dóbr dla swojego dziecka w imię liberalizmu zaoferuje mu - obok chleba i ubrania oraz wykształcenia - narkotyki, pisma pornograficzne, związki homoseksualne itp.? Analogicznie sprawa wygląda z prezydentem. Kandydat na prezydenta, który chce być tym, który w imię źle pojętego dobra wspólnego i tolerancji utrudnia dostęp do dobra, a ułatwia dostęp do zła lub stawia na jednej płaszczyźnie dobro wspólne i zło, nie może być dobrym prezydentem, tak jak nie może być dobry rodzic, który stawia przed dzieckiem narkotyki i materiały porno.

Co to znaczy kierować się w wyborach politycznych sumieniem?

- Na temat sumienia napisano wiele traktatów teologicznych i filozoficznych. Ciągle jednak pozostaje nie do końca zrozumiały apel do sumienia. Co to znaczy, kiedy wzywa się, by w wyborach głosować zgodnie z sumieniem? Czy to znaczy, że zgodnie z tym, w jaki sposób ktoś intuicyjnie przeczuwa albo ma jakieś własne na ten temat zdanie? Albo jakieś bliżej nieokreślone natchnienie? "Zgodnie z sumieniem" nie oznacza całkowitej subiektywizacji decyzji wyboru, czyli "widzimisię". Sumienie dobrze rozumiane jest aktem poznawczym, jest osądem rozumu. Zatem "zgodnie z sumieniem" oznacza, że wiem, jakie wartości kandydat na prezydenta RP reprezentuje, jak traktuje życie nienarodzonych, eutanazję, przykazania Boże itd. Również jak podchodzi do wrodzonej mi zasady, że zawsze należy czynić dobro, a przeszkadzać w czynieniu zła, przenoszę na rozeznane konkretne działania kandydata na prezydenta. I wówczas sumienie albo przynagla mnie do wyboru, albo przestrzega. Wtedy moje głosowanie jest zgodne z moim sumieniem.

A kiedy jest odwrotnie?...

- Jeśli głosuję na kandydata, bo podoba mi się jego uczesanie, wygląd, sposób wysławiania się, ubiór itd., to wybieram niezgodnie z sumieniem. Takie głosowanie jest gwałtem na moim sumieniu. Co więcej, poprzez swój akt decyzji współuczestniczę w tym, co będzie czynił dla dobra wspólnego przyszły prezydent. Innymi słowy: współodpowiadam za dobro, które przez niego będzie dokonane, ale i za zło, które się będzie działo. W tak ważnym wyborze nie może być miejsca na kompromis. Wybierać można, trzeba i należy tylko to, co jest prawdą i dobrem.

Dziękuję za rozmowę.

za: Ndz z 16.06.2010 Dział: Myśl jest bronią (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.