Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Z kraju męczenników. Rozmowa z biskupem Josephem Couttsem

- Na ataki ekstremistów odpowiadamy po chrześcijańsku. Apelujemy, by krew zabitych zmyła terroryzm i przemoc, które narastają w Pakistanie - mówi portalowi Fronda.pl bp Joseph Coutts. Fronda.pl: Ekscelencjo Księże Biskupie, kim są pakistańscy chrześcijanie?

Bp Joseph Coutts*: Na początek podam trochę danych statystycznych. W Pakistanie żyje 165 milionów ludzi. Gdy zaś chodzi o społeczność chrześcijańską, stanowimy bardzo niewielką mniejszość. Wszystkich chrześcijan jest około 2,5-3 miliony, z czego około 1,5 miliona stanowią katolicy. Mamy 7 diecezji, miejscowych księży, nadal pracuje u nas trochę misjonarzy. Nasz rząd utrzymuje dobre relacje z Watykanem. W stolicy Islamabadzie mamy nuncjusza apostolskiego. Nasza konstytucja gwarantuje nam także wolność religijną. Mamy wiele kościołów, szkół chrześcijańskich, szpitali. Kościół prowadzi działalność dobroczynną. Pracuje na rzecz osób niepełnosprawnych, narkomanów i innych potrzebujących.

Z jakich środowisk wywodzą się pakistańscy chrześcijanie? Czy macie dużo powołań kapłańskich i konwertytów?


Wielu spośród pakistańskich chrześcijan należy do ludzi najbiedniejszych. Są to ubodzy pracownicy fizyczni, bezrolni chłopi na wsiach albo osoby pracujące jako służący w domach bogatych mieszczan. Osoby pracujące za dniówkę. Jest też obecnie niewielka, ale rosnąca grupa wiernych z klasy średniej.

Jeśli chodzi o powołania, trochę ich mamy. Nie jest ich jeszcze wystarczająco dużo, ale ich liczba stopniowo rośnie. Mamy jedno seminarium duchowne na cały kraj, w którym kształcą się wszyscy nasi księża i zakonnicy. Stopniowo dochodzimydo samowystarczalności pod względem liczby zakonników i księży, jednak wciąż potrzebujemy duchownych z zagranicy.

Na podstawie licznych doniesień prasowych można by uznać, że Pakistan to kraj prześladowań i męczenników. Czy to prawda?

Nie ująłbym tego tak ostro. W Pakistanie mamy obecnie do czynienia z wieloma trudnościami. Jako mniejszość chrześcijańska w wielkim muzułmańskim otoczeniu zawsze doznawaliśmy dyskryminacji i zawsze walczyliśmy, by uznano nas za równych obywateli w kraju islamskim. Zawsze o to walczyliśmy, bo jesteśmy częścią tego kraju, nie jesteśmy imigrantami, przybyszami z zewnątrz. Zawsze poruszamy problem i domagamy się uznania naszych równych praw. Użył pan bardzo mocnego słowa „prześladowania”. W ostatnich latach doświadczamy o wiele więcej nietolerancji, a nawet ataków na kościoły chrześcijańskie i chrześcijan, czy wręcz zabójstw chrześcijan. Wynika to z kilku czynników. Jednym z nich jest prawo przyjęte na początku lat 80. XX wieku. Określamy je jako ustawę o bluźnierstwie. To bardzo niebezpieczna ustawa, bo mówi ona, że jeżeli ktoś sprofanuje Święty Koran, świętą księgę muzułmanów, może trafić do więzienia z wyrokiem dożywocia. Ustawa ta mówi również, że jeżeli ktoś zbezcześci imię Mahometa, czy to słowem, czy na piśmie, czy poprzez wizerunek, bezpośrednio czy pośrednio, ten podlega karze śmierci. Nasze stanowisko określa prosty fakt: jako chrześcijanie nie mówimy nic przeciwko Mahometowi, nie profanujemy świętej księgi Koranu, tym niemniej to prawo bardzo łatwo bywa nadużywane. Wystarczyło rozpuścić plotkę, że jacyś chrześcijanie sprofanowali Koran albo nawoływali przeciwko prorokowi Mahometowi, a wyzwalała się natychmiastowa reakcja emocjonalna, która prowadziła nawet do śmierci chrześcijan.

Podam świeży przykład, który stał się bardzo dobrze znany. Zdarzyło się to rok temu w sierpniu w dużym mieście Gojra w mojej diecezji. Rozpuszczono plotkę, że jacyś chrześcijanie sprofanowali Koran. Dzięki tej plotce wieść rozniosła się lotem błyskawicy. Kilku imamów nawet ogłosiło sprawę w meczecie przez megafon i zaczęło podburzać ludzi. Zebrany tłum zaatakował obszar zamieszkany przez chrześcijan. Splądrowano, spalono i zniszczono ponad 100 domów, a 8 chrześcijan straciło życie. Był to dla nas okropny szok. W ostatnich latach doszło do kilku podobnych incydentów. W rezultacie żyjemy w ciągłym stanie napięcia. Kiedy dochodzi do zamieszek, wielu dobrych muzułmanów przychodzi nam z pomocą, rząd przeprasza, w tym przypadku rząd odbudował wszystkie domy i przyznał chrześcijanom rekompensaty, jednak mimo wszystko nie umniejsza to faktu, że nikt nie wie, kiedy, gdzie i z jakiego powodu to się powtórzy. Wystarczy byle pretekst, by rozbudzić pasję muzułmanów, którzy następnie napadają na nas. To nowe zjawisko, z którym wcześniej nie mieliśmy do czynienia, przez które żyjemy w niemal ciągłym strachu.

Kto odpowiada za podburzanie tłumów i samosądy, jeżeli odcinają się od tego władze? Na naszym portalu monitorujemy doniesienia prasowe o prześladowaniach chrześcijan w Pakistanie z dwóch ostatnich lat i jest to naprawdę obszerny materiał. Są np. przypadki spalenia żywcem albo uwięzienia na 25 lat za rzekome dotknięcie Koranu brudnymi rękami.

Z pewnością nie robi tego rząd. Jak wcześniej tłumaczyłem, to rezultat ustawy o bluźnierstwie. Oczywiście przyjął ją rząd, ale był to rząd dyktatora wojskowego, który rządził u nas w latach 1977-88. Obecnie wielu muzułmańskich uczonych również zgadza się, że nie jest to właściwe prawo, że jest źle sformułowane. Od dawna walczymy, żeby rząd je zniósł, bo z łatwością jest ono nadużywane. Każdy może to zrobić - nadużywa się go nawet wobec muzułmanów. Dzieje się tak dlatego, że wywołuje ono emocje, które popychają muzułmanów do gwałtownych reakcji, jeszcze zanim wymiar sprawiedliwości zacznie działać. Taki jest jeden powód. Drugi wypływa stąd, że trzeba powiązać naszą sytuację z wydarzeniami w skali makro. Z sytuacją w Afganistanie, naszym kraju sąsiedzkim, gdzie rosną w siłę choćby ekstremiści z Talibanu. Są to bardzo ekstremistyczni, fanatyczni ludzie, które wyznają bardzo wąską interpretację islamu. Taliban prowadzi operacje również wewnątrz Pakistanu. Talibowie uważają, że należy znieść demokrację. Chcą wprowadzić wszystkie prawa islamskie. Są bardzo nietolerancyjni. Nie zgadzają się, że kobiety powinny się kształcić. Dewastują szkoły dla dziewcząt. Sprzeciwiają się również naszemu rządowi. Gdy zatem mamy do czynienia z taką rosnącą nietolerancją, wywiera ona wpływ na nas i na resztę mieszkańców. To tego rodzaju ekstremistyczny element podburza lud do przemocy, atakowania chrześcijan, nazywania nas niewiernymi albo kojarzenia nas z działaniami Amerykanów w Afganistanie i Iraku, nazywania nas syjonistycznymi agentami itp. W ten sposób sieje nienawiść. W ostatnich latach rząd przyznał ochronę naszym kościołom. Jeżeli przyjedziecie do Pakistanu, zobaczycie uzbrojonych policjantów stojących przed kościołem w niedzielny poranek w czasie Mszy i w święta chrześcijańskie – Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Bardzo dobrze, że rząd to robi, ale jako chrześcijanie nie mieszkamy przecież w kościele. Mieszkamy rozproszeni po całym kraju. Jesteśmy zatem narażeni na niebezpieczeństwo, czego rząd nie może łatwo kontrolować.

Czy chrześcijanie mają zakaz sprawowania urzędów państwowych i zajmowania wysokich stanowisk?


Nie, chrześcijanie nie mają takiego zakazu. Jednym ograniczeniem jest zapis w Konstytucji, który mówi, że prezydent Pakistanu musi być muzułmaninem. A w innych przypadkach – jest kilku chrześcijan, którzy sprawują wysokie urzędy, ale ogólnie rzecz biorąc czujemy, że istnieje duża dyskryminacja, gdy chodzi o szukanie dobrej pracy czy awans zawodowy. Bardzo niedawno rząd wydał zarządzenie, że 5 proc. posad rządowych powinno się rezerwować mniejszościom religijnym, w tym również innym niemuzułmanom, którzy żyją w kraju. Uważam to za bardzo dobry krok, dobry gest ze strony rządu, pokazujący, że rząd nie chce nikogo dyskryminować.

Dyskryminacja może jednak przybierać również formy międzynarodowe. Niedawno Pakistan zainicjował w Radzie Praw Człowieka ONZ wprowadzenie zakazu islamofobii na całym świecie i taka rezolucja została przyjęta. Z drugiej strony państwa islamskie sprzeciwiają się wolności religijnej i nie chcą wprowadzać zakazu chrystofobii czy antysemityzmu.

Nie wiem, czy to prawda, że wszystkie państwa islamskie są przeciwne wolności religijnej. Z pewnością w Arabii Saudyjskiej nie ma wolności religijnej. W Pakistanie mamy wolność religijną, wolność kultu, czym różnimy się od ekstremistów, fundamentalistów, fanatyków, czy jak ich nazwiemy, którzy są bardzo nietolerancyjni. To jednak nie znaczy, że tak, jak oni, myśli cała populacja. W zasadzie mamy wolność. Możemy się modlić, budować kościoły, co zresztą robimy, a jeśli chodzi o inne kraje islamskie, to trzeba spojrzeć na każdy z nich oddzielnie. W Indonezji, największym kraju muzułmańskim, panuje wolność, podobnie Jordania jest bardzo tolerancyjna. Byłem w Abu Zabi i Dubaju, gdzie wiele lat temu spełniałem posługę duszpasterską i nie było problemem uzyskanie przez księdza wizy. Posługiwałem społecznościom chrześcijańskich imigrantów pracujących tam w Emiratach nad Zatoką i Katarze. Istnieje zatem wiele krajów, w których jest wolność. Mnie chodziło o powstanie nowej formy islamu, wojującego islamu, która rozwinęła się w ostatnich latach. W Pakistanie ta forma islamu urosła w siłę, częściowo dlatego, że zgodnie z polityką amerykańską należało utworzyć grupy islamskie, by walczyły z komunizmem w naszym sąsiedzkim kraju – Afganistanie. Później upadł Związek Sowiecki. Pozostały u nas tysiące dobrze wyszkolonych bojowników islamskich, których zaprawiono do walki w imię dżihadu w Afganistanie przy wsparciu USA i Arabii Saudyjskiej. Uzyskali od nich pieniądze, wyszkolenie i broń. A obecnie wprowadzają nową formę brutalnego, wojującego islamu, którego wcześniej u nas nie było.

Jak w obliczu zagrożenia ze strony wojującego islamu postępuje dialog międzyreligijny? Wiemy, że Ksiądz Biskup jest jego aktywnym uczestnikiem. Jakie są podstawowe cele tego dialogu?

I znowu należy dokonać rozróżnienia. Z wojującymi islamistami trudno jest w ogóle prowadzić jakikolwiek dialog, bo ich podejście jest skrajnie odmienne od naszego. Nie wiem na przykład, czy dla członków Talibanu pojęcie dialogu ma w ogóle jakiekolwiek znaczenie. Mogę mówić tylko o muzułmanach, z którymi stykamy się każdego dnia, pośród których żyjemy i pracujemy. Dzieci muzułmańskie uczą się w naszych szkołach. Nasze szpitale, kliniki, wszelkie dzieła dobroczynne, które podejmujemy, są otwarte dla wszystkich. Muzułmanie również z nich korzystają. Zatem na polu dialogu w moim mieście Fajsalabadzie (to duże miasto o ponad 2 mln mieszkańców) mamy bardzo dobry komitet, który nazywamy Komitetem Pokoju. Regularnie się w nim spotykamy. Czasami udaje się nam nawet przedyskutować i rozwiązać delikatne problemy związane z różnymi społecznościami. Staramy się to kontynuować z wielkim zrozumieniem. W tym komitecie zasiada wielu imamów, kilku zatroskanych obywateli, osoby z Izby Handlowej. Widzimy, że jest ona bardzo pożyteczna, będziemy dalej działać i chcemy rozszerzyć działalność.

Czy taki dialog ma wyłącznie charakter społeczny, czy również teologiczny?

Dyskusje teologiczne do niczego nie prowadzą. Religia to bardzo emocjonalna sprawa, a kiedy zaczyna się dyskusję o teologii, nie wiem, jak daleko można zajść. Mówię o dialogu życia. Wszyscy jesteśmy Pakistańczykami, żyjemy w tym samym kraju, w tym samym społeczeństwie, dlatego rodzi się bardzo proste pytanie: czy twoja religia nie wierzy w sprawiedliwość? Czy twoja religia nie wierzy w pokój? Czy nasza religia nie wierzy w uczciwość i te wszystkie wartości? Zatem jest to dialog życia, jak mamy razem żyć, akceptować i szanować siebie nawzajem.

Jeśli natomiast chodzi o dialog na poziomie teologicznym czy naukowym, to on się również odbywa. W Pakistanie mamy bardzo dobry Chrześcijański Ośrodek Badań. Znajduje się w mieście Rawalpindi i działa od około 35-40 lat. Jest ekumeniczny, gdyż wspierają go wszystkie kościoły Pakistanu. Obecnie dyrektorem jest świecki katolik. Jest to ośrodek dokumentacyjny i badawczy. Zbierają się na nim badacze religijni wszelkich wyznań, organizują seminaria. Wiem o tym, bo jestem członkiem Zarządu.

W ostatnich latach zrozumieliśmy, że posiedzenia połączone z rozmowami o teologii donikąd nie prowadzą. Myślę, że musimy nawzajem się zrozumieć. Kiedy nadchodzi święty dla muzułmanów miesiąc Ramadanu, musimy zrozumieć, co to znaczy. A oni nas pytają: czy wy nie pościcie? W moim mieście Fajsalabadzie powszechne wśród chrześcijan staje się zapraszanie muzułmanów na przerwę w poście na zakończenie dnia. Ma to znaczenie religijne. Ukazuje nasz szacunek dla ich okresu postnego. Na Boże Narodzenie oni przynoszą nam prezenty świąteczne; w zeszłym roku do katedry przybyła delegacja imamów i powiedziała: biskupie, chcemy pozdrowić chrześcijan w kościele i przekazać im nasze pozdrowienia z okazji Bożego Narodzenia, bo to są urodziny proroka Jezusa. Mówię więc o tworzeniu zrozumienia, prostego zrozumienia bez wchodzenia w dyskusje teologiczne, co również ma miejsce, ale nie jest przeznaczone dla zwykłych ludzi, którzy chcą po prostu żyć w pokoju, harmonii i zrozumieniu.

To niesamowite, że można budować takie porozumienie. Wróćmy jednak do tematu prześladowań. Czy można znaleźć w nich głębszy sens? Może wiara w Pakistanie staje się dzięki nim silniejsza, bo wydaje się, że w Europie niewielu zgodziłoby się umrzeć za wiarę.


Najbardziej szokujące doświadczenie, jakie przeżyliśmy, zdarzyło się w 2001 roku. Zdarzyło się to niewiele po tym, jak wojska USA i NATO zaczęły bombardować sąsiedzki kraj – Afganistan, po zamachu Osamy bin Ladena, w październiku. Tysiące ubogich uchodźców z Afganistanu zaczęło spływać do Pakistanu. W wyniku tych bombardowań zginęły też kobiety i dzieci. Dlatego w Pakistanie wybuchł wielki gniew. Wielu miało odczucie, że chrześcijanie – Amerykanie i Europejczycy są chrześcijanami – ciemiężą biednych muzułmanów w biednym kraju, jakim jest Afganistan. Jakiś tydzień później dwóch gniewnych młodych muzułmanów uzbrojonych w kałasznikowy weszło do kościoła w niedzielny poranek i zaczęło strzelać. Na miejscu śmiercią męczeńską zginął pastor i 14 chrześcijan. Wiele osób wyszło ze strzelaniny z ciężkimi obrażeniami. Wywołało to w nas ogromny szok. Nigdy wcześniej coś takiego się nie zdarzyło. Oczywiście, że nastąpiła reakcja. Gniewni młodzi chrześcijanie mówili: dajcie nam broń, nie puścimy tego płazem, też potrafimy walczyć, też potrafimy zabijać! Musieliśmy jednak udzielić chrześcijańskiej odpowiedzi. Nie mogliśmy odpłacić im według zasady „oko za oko, ząb za ząb”. Dlatego grupy protestancka i katolicka odbyły wspólne spotkanie i wystosowaliśmy wspólne oświadczenie do mediów, w którym napisaliśmy, że nasza odpowiedź na taką wstrząsającą sytuację musi być chrześcijańska. Powiedzieliśmy wyraźnie, że naszym zadaniem jako pakistańskich chrześcijan jest dawanie życia, uzdrowienia i przynoszenie pojednania, a nie zabijanie. Musimy to sobie jasno powiedzieć - co znaczy dla nas w takiej sytuacji, że jesteśmy pakistańskimi chrześcijanami. Zaapelowaliśmy do wszystkich chrześcijan o zachowanie spokoju. Na końcu dodaliśmy, że we wszystkich kościołach Pakistanu odbędą się specjalne modlitwy i zaapelowaliśmy, by krew zabitych chrześcijan zmyła wszelki terroryzm i przemoc, które narastają w Pakistanie. W ten sposób chcieliśmy też skierować przesłanie do muzułmanów, że naszym zadaniem jako chrześcijan jest przynoszenie pokoju. Jezus powiedział: „Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości”. Nasze zadanie polega na leczeniu w naszych szpitalach, opieki nad osobami niepełnosprawnymi, nauczaniu, służeniu innym na wzór dobrego Samarytanina, który pomógł bliźniemu. Tak rozumiemy nasze zadanie i się z niego nie wycofamy, nawet jeżeli inni będą nas atakować albo zabijać. Oto nasze chrześcijańskie świadectwo: żyć naszą wiarą chrześcijańską i żyć nią dla wszystkich.

Do tego potrzebujemy waszych modlitw i wsparcia, żebyśmy nie byli Kościołem cierpiącym w milczeniu, tylko nadal pozostawali Kościołem świadczącym, żyjącym naszą wiarą i wyciągającym ręce do tych, którzy nie są chrześcijanami, z tą samą miłością i zrozumieniem.

Jak my, Polacy, możemy skutecznie nieść pomoc pakistańskiemu Kościołowi, chrześcijanom cierpiącym głód i prześladowanie?


Wasze wsparcie modlitewne jest bardzo ważne. Sam fakt, że zostałem tutaj zaproszony przez polską organizację Kościół w Potrzebie, świadczy o waszym zatroskaniu. A samo to dodaje nam wiele otuchy, bo wiemy, że was to przejmuje, że ktoś się tym przejmuje i modli się za nas. To nas umacnia. Oczywiście jako Kościół ubogi zawsze potrzebujemy pomocy dla naszej działalności duszpasterskiej, formacji księży, katechetów i zakonników, budowy kościołów i wielu innych potrzeb duszpasterskich. Jesteśmy bardzo wdzięczni za pomoc, jaką otrzymujemy od Kościoła w Potrzebie („Kirche in Not”). Jestem za to bardzo wdzięczny. Wiele osób z Polski zapewniało mnie, że będzie się nadal za nas modlić, chce nas wspierać, a my dalej będziemy się modlić za was.
Rozmawiał Michał Jasiński

Joseph Coutts (1945) – od 1998 roku biskup ordynariusz diecezji fajsalabadzkiej w Pakistanie. Studiował w Rzymie. Działa na rzecz dialogu międzyreligijnego w Pakistanie, za co muzułmańscy ekstremiści grozili mu śmierci

Copyright © 2017. All Rights Reserved.