Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Tomasz Bieszczad - Dlaczego odszedłem z Rady Etyki Mediów. Red. Iłowieckiemu w odpowiedzi

Pan Maciej Iłowiecki, wiceprzewodniczący Rady Etyki Mediów, w swoim artykule  „Czyja kompromitacja” („Rz” – 27.10.1010). polemizuje m.in. z nasiloną „kampanią oszczerstw i insynuacji” (pod adresem REM), która ostatnio przybrała – według niego – „formę nagonki, organizowanej w stylu wręcz agenturalnym, przez osoby doświadczone w tego rodzaju działaniach”. W zakończeniu artykułu moje niedawne (wraz z panią red. Teresą Bochwic) odejście z Rady uznane zostało przez niego jako przejaw „tchórzostwa i nielojalności”. Nie znam się na „stylu agenturalnym”, ale sądzę, że  co do tchórzostwa – jest dokładnie odwrotnie. Obecność w Radzie była dla mnie dowodem zaufania ze strony środowisk, które mnie tam posłały. Dawała mi (przynajmniej na początku) poczucie identyfikacji, oparcia i nawet pewnego „bezpieczeństwa w zawodzie”. REM cieszyła się zaufaniem „macierzystej” Konferencji Mediów Polskich, a ostatnio dostała prestiżową nagrodę kościelnej fundacji. Szefowa REM wydała książkę w prawicowym wydawnictwie oraz była przyjęta przez najwyższe władze państwowe. To tylko niektóre fakty wskazujące, że obok „nagonki” był też prestiż i uznanie. Splendor tych zdarzeń jakoś „spływał” na poszczególnych członków, a więc i na mnie. / .../  

Jeśli zaś chodzi o nielojalność…  W swoim komputerowym archiwum mam szereg maili, w których solidaryzowałem się z Radą, gdy miała kłopoty. Sprawiało mi satysfakcję, gdy mogłem wesprzeć kolegów, atakowanych zarówno przez media lokalne, jak i np. przez część tzw. „salonu”. Dla dodania im otuchy, cytowałem znany aforyzm Słonimskiego: „Być idiotą w oczach kretyna – jaka to rozkosz dla smakosza!” Na większość zebrań dojeżdżałem (za własne pieniądze). Pod koniec już rzadziej, głównie z braku czasu (dlatego nie zamierzałem ubiegać się o kolejną kadencję).

Większość oświadczeń Rady współtworzyłem, część poparłem, gdy były już gotowe. Ale od niektórych się odciąłem. Pan red. Iłowiecki, komentując teraz (po sześciu miesiącach) krytyczną ocenę cyklu reportaży red. Pospieszalskiego spod Pałacu, pisze: „Dopuszczam myśl, że być może w tym wypadku (ich autor) został oceniony (przez Radę) zbyt surowo…” W takim właśnie duchu (wiosną 2010) napisałem do członków REM obszernego maila, w którym wskazywałem na konieczność symetrii ocen. Bez skutku. I nie mogę pozbyć się wrażenia, że – poza Ryszardem Bańkowiczem, który czasem życzliwie i rzeczowo ze mną korespondował – pozostali członkowie REM jak ognia unikali odpowiedzi na maile przychodzące od „katolickiego i prawicowego skrzydła”.
Mimo wysiłków T. Bochwic i moich, ani przed katastrofą smoleńską, ani po niej, Rada nie uznała za stosowne napiętnować skrajnej niekiedy stronniczości wielu mediów wobec – szeroko rozumianej – opozycji.

Tylko na zebraniach padały czasem nieśmiałe głosy, że „może powinniśmy jednak wziąć w obronę…” że „zachowaliśmy się źle…” Ale to nie „przebijało się” do oficjalnych oświadczeń. W swoim komputerowym archiwum mam też kilka innych maili nawołujących do (postulowanej przeze mnie i red. Bochwic) symetrii ocen. Też pozostały bez odpowiedzi, przemilczane, „przeczekane” – może w oczekiwaniu, aż „Teresa i Tomek w końcu się zniechęcą...”

W trakcie (niemal) dwuletniej kadencji członkowie Rady wymienili między sobą setki maili na dziesiątki tematów. Niektóre zawierały jedno słowo: „Popieram!”, inne miały charakter mozolnego dobijania się wspólnego stanowiska. Od Macieja Iłowieckiego przez większość kadencji nie dostałem żadnego!
Milczenie człowieka (który „od zawsze” był dla mnie autorytetem) a także jego „pojednawcze”, bezbarwne wypowiedzi na zebraniach, w stopniu większym, niż cokolwiek innego, przyczyniły się do mojego odejścia z Rady. Teraz pan Maciej Iłowiecki użył epitetów: nielojalność i tchórzostwo. Zupełnie nietrafnie i na wyrost. Czasem chodzi po prostu o to, że człowiekowi zwyczajnie „opadają ręce”. I że chce być wolny. Jego ocena utwierdza mnie w słuszności podjętej decyzji. Jest utrzymana w stylu, z jakim REM powinna walczyć.

***

Powyższy tekst został skierowany do redakcji Rzeczpospolitej i ukazał się w formie listu w numerze  z 3.11.br.
Ponieważ ingerencje redakcyjne dotknęły drobnych bo drobnych, ale istotnych, naszym zdaniem, fragmentów, publikujemy go bez owych opuszczeń.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.