Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

CZY JEZUS RZECZYWIŚCIE ZMARTWYCHWSTAŁ?

Co do tego nigdy nie miałem wątpliwości. Moje przekonanie bazuje na kilku przesłankach. Po pierwsze, na powszechnej wierze Kościoła. Czy jest w ogóle do pomyślenia, by w tej kwestii mogły się mylić owe miliony chrześcijan, którzy od dwóch tysiącleci podzielają pewność tej wiary? Jaka musi być próżność, a może i pycha tych, którzy w imię zasad racjonalizmu i zdrowego rozsądku odrzucają możliwość zmartwychwstania, przywołując na potwierdzenie swych tez jakże często karkołomne, a czasem wręcz infantylne argumenty!

Po drugie, przekaz ewangeliczny jest tak porażająco realny w tej kwestii, iż gdyby podważyć to, co mają do powiedzenia autorzy Ewangelii o zmartwychwstaniu, należałoby zakwestionować prawdziwość i wiarygodność samych Ewangelii jako źródła historycznego. A postępując tak, konsekwentnie należałoby zakwestionować prawdziwość i wiarygodność wszystkich tekstów, jakie wyprodukowała starożytność. Przecież żadne z nich nie zostało poddane tak dogłębnej i wszechstronnej analizie badawczej jak zastosowano ją w odniesieniu do Ewangelii.

Po trzecie, za prawdą o powstaniu Jezusa z martwych przemawia niewiara Jego uczniów. Wszyscy oni milcząco przyjmowali do wiadomości czynione przez Jezusa od pewnego czasu aluzje, że coś takiego ma nastąpić. Nie rozumieli jednak, co ma znaczyć ta mowa. Kiedy ujrzeli Jezusa żywego po śmierci,  byli zakłopotani, a nawet przerażeni. Postawa niewiary uczniów odnotowana w zapisie ewangelicznym jest tak mocnym argumentem za zmartwychwstaniem, iż to samo już przekonuje na jego korzyść.

Wreszcie o zmartwychwstaniu mówią dwa materialne świadectwa, Całun Turyński i Chusta z Oviedo. Intrygujące słowa Jana Ewangelisty, że po wejściu do grobowca ujrzał i uwierzył, wydawały mi się żelaznym argumentem potwierdzającym zmartwychwstanie. Jan, jako jedyny z apostołów, który był przy pogrzebie, uwierzył, bo ujrzał leżące płótna (całun), w które owinięte było ciało Jezusa, płótna nienaruszone, a nie było już w nich Jego ciała. Musiał Jezus przez nie przeniknąć, nie rozwiązał się, nie wydostał się na zewnątrz tak, jak wychodzi się ze śpiwora. Pozostały dwa wymiary tych płócien, długość i szerokość, brakowało trzeciego wymiaru - wysokości. I widok w takim stanie zachowanych płócien był dla Jana koronnym i jedynym argumentem na zmartwychwstanie, a nie pusty grób.

Ale co z chustą, która była na Jego głowie, która leżała osobno, zwinięta. Nie mogłem sobie poradzić z tym szczegółem, w końcu jakże przecież istotnym. Próbowałem odtworzyć w świadomości wygląd wnętrza grobowca na wszelkie możliwe sposoby i nie znajdowałem wytłumaczenia w sprawie tej chusty. Dlaczego leżała ona osobno, i to zwinięta, czyli starannie poskładana. Jak to możliwe, skoro była na głowie Jezusa? Kto ją poskładał? W jakich okolicznościach?

Wszystko wydaje się zaskakująco proste, zrozumiałe i jasne, gdy istnienie Całunu Turyńskiego uzupełnimy o istnienie Chusty z Oviedo. Otóż w kaplicy z relikwiami katedry w Oviedo przechowuje się od VIII wieku niezwykłe płótno, na którym znajduje się odciśnięte oblicze tej samej osoby, którą owinięto w płótno przechowywane w kaplicy katedry w Turynie. Ostatnie wszechstronne badania naukowe potwierdziły ponad wszelką wątpliwość, iż oba płótna, to z Turynu – duże, owijające całe ciało dorosłego mężczyzny - i to z Oviedo – małe, w które owinięta była sama tylko głowa, dotyczą tej samej osoby.


Spróbujmy zrekonstruować zdarzenia zaistniałe po śmierci Jezusa. Ta nastąpiła około godziny trzeciej. Do rozpoczęcia paschalnego szabatu pozostawało jeszcze około czterech godzin. W tym czasie należało dobić żyjących jeszcze skazańców, zdjąć ich ciała z krzyży i je usunąć. Gdyby nie Pascha, ciała ukrzyżowanych miały pozostawać na krzyżach dłużej, być może nawet aż do rozdziobania ich przez ptaki. Ze względu na święta, na wyraźną prośbę Żydów, Piłat pozwolił na przyspieszenie ich zgonu. Po dobiciu dwóch współskazańców przetrąceniem ich goleni żelazną pałą lub drągiem, Jezusa przebito włócznią, bo w tym czasie już nie żył. Teraz do Piłata udał się z kolei Józef z Arymatei, prosząc o wydanie mu ciała Jezusa. Piłat wyraził zgodę. Tymczasem z Kalwarii powrócili do swych kwater żołnierze, pozostawiając troskę o ciała skazańców ich bliskim, ewentualnie sympatykom. To najprawdopodobniej Jan Ewangelista, który wraz z Matką Jezusa stał do końca pod krzyżem, wspiął się po drabinie i owinął twarz Jezusa chustą, zapewne dla powstrzymania krwotoku z nosa i ust. Mógł też przykryć Jego  nagość przepaską na biodrach.

W tym czasie nadszedł Józef z Arymatei z wydanym przez Piłata pozwoleniem na pogrzebanie zwłok. Przy zdejmowaniu ciała z krzyża uczestniczyło najmniej trzech mężczyzn, Józef z Arymatei, Nikodem, czyli ten który zakupił wonności, oraz Jan. Podczas tej operacji chustę z głowy Jezusa zdjęto, by nią później, już na ziemi, powtórnie owinąć głowę na czas przenoszenia ciała do grobu. Świadczą o tym odciśnięte na płótnie przesunięcia śladów krwi i odbić lewej części twarzy. Z tego też wynika, że po śmierci Jezusa Jego głowa opadła bezwładnie na krzyżu na prawe ramię.

Należało się spieszyć z pogrzebem, bo – jak zauważa Łukasz – szabat się już rozjaśniał, czyli w domach zapalano pierwsze świece paschalne. Nie było ani czasu, ani sposobności na poszukiwanie właściwego miejsca do złożenia ciała. Miejsce na pochówek odstąpił Jezusowi Józef z Arymatei, który zapobiegliwie zadbał wcześniej o grobowiec dla siebie, dopiero co wykuty w litej skale. Tam to złożono ciało Jezusa, bez mycia, pospiesznie, namaszczając je mirrą i aloesem, po czym owinięto je w zakupione na targu płótno, zapewne przez Nikodema. Płótno mierzyło dwie długości dorosłego mężczyzny, tak aby można nim było owinąć całe ciało zmarłego, zarówno od strony pleców, jak i piersi. Być może bezpośrednio na twarz położono jeszcze niewielką chustę, prawie przezroczystą, utkaną z delikatnego jak pajęczyna bisioru (chusta z Manoppello?). Tymczasem chusta, która chwilowo była na głowie Jezusa, teraz zbędna, została starannie złożona i położona na boku osobno. To o niej pisze Jan Ewangelista, naoczny świadek i uczestnik pogrzebu. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim (za Janem J.G.). Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także  i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył (J 20,6-8).

Jest rzeczą wprost niewyobrażalną, aby ci dwaj apostołowie po wejściu do grobowca mogli pozostawić tam owe płótna bezpańsko. Zabrali je ze sobą jako najdroższą pamiątkę po Jezusie, chociażby po to, by pokazać je pozostałym uczniom. I niepodobna, by chrześcijanie kolejnych pokoleń mogli zapomnieć o tych drogocennych pamiątkach.

Jan Gać

Copyright © 2017. All Rights Reserved.