Publikacje polecane

Stanisław Michalkiewicz - Minister Sikorski bierze na głowę

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wprawdzie sytuacja Polski systematycznie się pogarsza, ale za to mamy najweselszego ministra spraw zagranicznych na świecie - Radosława Sikorskiego. Cokolwiek zrobi - to tylko boki zrywać. Ostatnio na przykład wpadł na pomysł wysłania donosu do Stolicy Apostolskiej na ojca Tadeusza Rydzyka za to, że podczas pobytu w Brukseli wystawił naszemu nieszczęśliwemu krajowi recenzję, która nie spodobała się naszym Umiłowanym Przywódcom. Usłyszawszy tę wiadomość wprost nie wierzyłem własnym uszom, że to prawda - że jakikolwiek minister spraw zagranicznych może zrobić coś tak głupiego.

Okazało się jednak, że minister Radosław Sikorski najwyraźniej postanowił przelicytować nawet Władysława Bartoszewskiego, który będąc ministrem spraw zagranicznych, również całemu światu dostarczał wiele wesołości. To ambitne zadanie, ale wierzymy, że ministru Sikorskiemu się to uda - zwłaszcza, że Stolica Apostolska już odpowiedziała mu ustami rzecznika prasowego, że nie czuje się związana wypowiedziami ojca Tadeusza Rydzyka. Trudno o większe ośmieszenie się i ministra i - niestety - również Polski, która takie osoby czyni ministrami spraw zagranicznych. To można było przewidzieć już od samego początku - ale cóż, kiedy konsyliarze, jakich nieboszczyk „Drogi Bronisław” poumieszczał w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w postaci tak zwanej „stajni”, najwyraźniej muszą być jeszcze bardziej rozrywkowi od swojego pozornego zwierzchnika? Więc wprawdzie „nieszczęśliwy kraj” i w ogóle - ale cóż nam szkodzi, w ramach myślenia pozytywnego i zachowania pogodnego usposobienia, trochę się pośmiać - zwłaszcza, że jest z kogo?

Tyle zresztą naszego, co się pośmiejemy, bo oto minister Radosław Sikorski znowu dał głos, tym razem w związku z tak zwaną „prezydencją”, po której najwyraźniej wiele sobie obiecuje. Niech mu będzie na zdrowie, bo - jak już wspominałem - te wszystkie prezydencje to taki rodzaj Saturnaliów, podczas których w starożytnym Rzymie niewolnicy na kilka dni zamieniali się rolami ze swymi właścicielami - dopóki nie nastąpił bolesny powrót do rzeczywistości. Najwyraźniej minister Sikorski za dużo sobie dopuszcza do głowy, jakby nie pamiętał przestrogi wypowiedzianej przez pana Zagłobę do Rocha Kowalskiego, że co może wziąć na plecy - to niech bierze, ale na głowę - już niekoniecznie.

Oto właśnie oświadczył, że wykorzysta polską prezydencję do podpisania Karty Praw Podstawowych - tego „Manifestu Komunistycznego” Unii Europejskiej. Do czegoś takiego żadnej „polskiej prezydencji” nie potrzeba - wystarczy pióro, albo długopis - bo czy prezydencja jest, czy jej nie ma - skutki podpisania Karty będą takie same. Inna rzecz, że odmowa przyjęcia Karty Praw Podstawowych posłużyła w charakterze listka figowego prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i jego politycznemu obozowi. Ten listek figowy miał przed opinią publiczną w Polsce zasłonić sromotę ratyfikacji traktatu lizbońskiego, który właśnie wypłukuje resztki państwowej suwerenności - a teraz minister Sikorski chce ten listek odrzucić.

Jednak - powiadają - nie ma większego zawodu, jak ten, kiedy pod odsłoniętym listkiem figowym zobaczy się figę. Bo odmowa przyjęcia Karty Praw Podstawowych zakrywała niestety figę - w postaci orzecznictwa sądów i trybunałów, które rozwiązania przyjęte w owej Karcie wprowadzały do tubylczego systemu prawnego kuchennymi drzwiami. Wspominała o tym pani sędzia Małgorzata Jungnikiel, deklarując na Uniwersytecie Warszawskim, podczas sympozjonu poświęconego wejściu Polski do unii walutowej, że niezawisłe sądy w Polsce będą orzekały według prawa unijnego nawet, gdyby było ono sprzeczne z tubylczą konstytucją. Nie wypada nawet dociekać, od kogo też mogły dostać taki rozkaz - bo że dostały, to w świetle deklaracji pani sędzi, wydaje się pewne.

Teraz jednak minister Sikorski musiał dostać kolejny rozkaz - żeby mianowicie odrzucić wszelkie pozory. Nie jest wykluczone, że tak mu kazała pani Katarzyna Aston, podobna do konia Angielka, wysunięta na stanowisko „wysokiego przedstawiciela”, czyli ministra spraw zagranicznych Unii Europejskiej, która nastręczyła go w charakterze nauczyciela demokracji w Libii. Zgodnie zatem z zasadą Murphy’ego, według której, jeśli tylko cokolwiek może pójść źle, to na pewno pójdzie, skutki przyjęcia Karty Praw Podstawowych ujawnią się w naszym nieszczęśliwym kraju w całej pełni nie tylko w sferze obyczajowej, ale przede wszystkim - w sferze gospodarczej. W zamian za to zostaniemy obdarzeni nową wersją iluzji to znaczy - Partnerstwa Wschodniego - dzięki której nasi Umiłowani Przywódcy mogą bawić się w politykę europejską, a nawet nadymać mocarstwowością - co prawda tylko wobec Aleksandra Łukaszenki - ale dobra psu i mucha. Żadnych skutków w realu to oczywiście za sobą nie pociąga i dlatego właśnie Nasza Złota Pani Aniela na takie igraszki naszym mężykom stanu pozwala - podczas gdy a rezultacie przyjęcia Karty Praw Podstawowych Polska skruszeje jeszcze szybciej, by była łatwiejsza do przełknięcia, gdy przyjdzie na to pora.

za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2109