Publikacje polecane

Wolność wyznania i wolność od religii

Relacje państwa i Kościoła - temat, który przez jakiś czas wydawał się passé, dość niespodziewanie okazał się znowu aktualny. Jedną z przyczyn, dla których tak się stało - często ukrywaną pod płaszczykiem politycznej poprawności - jest rozwijanie się wspólnot muzułmańskich w wielu krajach europejskich. Często są one kojarzone z ekspansywnym i nieprzejednanym islamem. Ważniejsza jednak niż doniesienia o islamistach na pierwszych stronach gazet jest głębsza dyskusja na temat roli religii w europejskim społeczeństwie. Tyczy się ona nie tylko islamu i jego powolnej ekspansji wobec chrześcijaństwa, które coraz bardziej traci grunt w coraz mocniej zsekularyzowanej Europie, ale także roli kultury chrześcijańskiej w samoświadomości europejskich państw i narodów.
Jakiś czas temu odbyła się bardzo szeroka dyskusja na temat możliwego odwołania do chrześcijańskich korzeni w preambule europejskiej konstytucji. Te same pytania pojawiają się teraz na nowo w kontekstach poszczególnych państw narodowych - podczas dyskusji dotyczących na przykład obecności krzyża w szkołach publicznych. Sprawa ta była poruszona w niemieckim Trybunale Konstytucyjnym, w kilku krajach jest ona przedmiotem dyskusji, była także przedmiotem obrad Trybunału w Strasburgu. Przyciągnęła ona ogromną uwagę mediów. Kiedy połączy się dyskusję o obecności krzyża w życiu publicznym z dyskusją na temat publicznego noszenia burki, odczujemy, czym obecnie żyje Europa.
Chciałbym zaproponować pewien model, z całą pewnością dyskusyjny, usystematyzowania zagadnień, z jakimi mamy dziś do czynienia. Na łamach "European Journal of International Law" zamieściłem ostrą krytykę pierwszej decyzji sądu w sprawie Lautsi. Następnie zostałem zaproszony przez przedstawicieli ośmiu stanów, aby uczestniczyć w podobnych sprawach. Przyjąłem tę propozycję.

Pejzaż wolności religijnej

Zazwyczaj dyskutujemy o wolności religijnej w dwóch jej aspektach - pozytywnym i negatywnym, to znaczy wolności do wyznawania religii oraz wolności od religii. Państwa europejskie są zobligowane do zagwarantowania swoim obywatelom i mieszkańcom wolności w obu tych wymiarach.
W rzeczywistości, powiedziałbym, europejski pejzaż konstytucjonalny zakłada istnienie raczej dwóch niż jednego wymiaru wolności religijnej. Jako dodatek do klasycznego rozumienia wolności od i do religii w wymiarze indywidualnym Europa umieszcza w swoich strukturach pojęcie wolności w jej innym, wspólnotowym rozumieniu. Jest to rozumienie wolności wynikające z samookreślania się narodów, a dokładnie z wolności narodów i stanów do zachowania swojej tożsamości, rozumienia samych siebie w obrębie narodowej i państwowej symboliki oraz zachowania bardziej lub mniej wyraźnych związków z religią i symbolami religijnymi.
Zanalizujmy zatem przykład Francji i Wielkiej Brytanii - oba państwa są członkami-założycielami Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i - wraz ze zwykłymi niedoskonałościami - oba są uważane za państwa o dobrze rozwiniętej demokracji.
Francja już w swojej konstytucji definiuje samą siebie jako państwo laickie - co jest rozumiane jako zachowanie doktryny politycznej, która nie pozwala organom państwa na wspieranie jakiejkolwiek religii bądź na zakładanie szkół wyznaniowych. Na poziomie indywidualnym laickość niekoniecznie oznacza ateizm bądź agnostycyzm. Znam wiele osób - i Ty, Czytelniku, także znasz takich ludzi - będących ludźmi głęboko religijnymi i zarazem popierającymi laickość państwa. Czynią to, ponieważ uważają, że niezależnie od ich osobistych przekonań państwo nie powinno być związane z religią.
Sprecyzowanie tego problemu jest ważne, ponieważ pomaga ono uwypuklić fakt, że laickość jest doktryną polityczną mówiącą o tym, w jaki sposób najlepiej uregulować relacje między państwem a religią. Źródła laickości państwa oraz uzasadnienie dla niej mogą być historyczne (można tu przywołać przykład ancien régime´u i rewolucji francuskiej, która po nim nastąpiła), ale także teoretyczne - powstałe na bazie dyskusji o tym, w jaki sposób państwo powinno zapewnić pokojowe współistnienie obywatelom wyznającym różne religie.
Laicyzm jest skontrastowany z doktryną przeciwną, również bardzo popularną w Europie i noszącą nazwę teokracji. Odwołajmy się do przykładu państw nielaickich. Podobnie jak Francja i wszystkie inne kraje, państwa nielaickie są zobligowane do zapewnienia indywidualnej wolności do i od religii. Imperatyw ochrony owej wolności nie może jednak upatrywać niczego złego w religijnej - bądź zakorzenionej w religii - indywidualnej wizji narodu, a także w istnieniu przestrzeni publicznej bardziej lub mniej nasyconej obecnością symboli religijnych. W Wielkiej Brytanii monarcha jest zarazem głową państwa i tytularnym zwierzchnikiem wyznawców wiary anglikańskiej i jego instytucjonalnej manifestacji, jaką jest Kościół anglikański. Wiele symboli państwowych w Wielkiej Brytanii ma charakter religijny - symbol krzyża (św. Jerzego) na fladze narodowej, modlitwa do Boga jako hymn narodowy.
Wiem - i Ty, Czytelniku, także o tym wiesz - że wiele osób w Wielkiej Brytanii, zdecydowanych ateistów, nie widzi żadnego zagrożenia w "nielaickim" państwie. Wydaje się, że - przynajmniej do tej pory - katolicy, żydzi i muzułmanie na Wyspach Brytyjskich żyli spokojnie, mając w swoich szkołach zdjęcie monarchy zawieszone na ścianie. Angielska (bądź brytyjska) populacja w większości nie miała nic przeciwko katolickim, żydowskim, muzułmańskim czy anglikańskim szkołom utrzymywanym z podatków populacji w większości laickiej, podczas gdy ich francuscy odpowiednicy byliby temu przeciwni.

Laicyzm nie jest neutralny


Nie jest moim celem poszukiwanie normatywnego parytetu pomiędzy tymi dwoma stanowiskami. Należy podkreślić, że utrzymywanie, iż laickość oznacza prymat neutralności, wymaga bardzo wąskiej (i subiektywnej) definicji tego, czym jest neutralność. Laickie państwo, takie jak Francja, nie jest neutralne w szerszym, politycznym sensie.
O tym, co może wisieć na ścianie francuskiej klasy, będzie decydował aktualny polityczny kolor francuskiej demokracji. Popiersie Woltera? S´il vous pla"t. Marks? Pourquoi pas? Okrzyk bojowy rewolucji francuskiej "Liberté, Égalité, Fraternité" można odnaleźć w niezliczonej ilości szkół na terenie całego kraju. Jedynymi symbolami, które są tam niemile widziane, niezależnie od aktualnego kolorytu demokracji nadawanego jej przez wyborców, są krzyż, mezuza i półksiężyc. Dzieci mogą przyjść do szkoły z każdym emblematem - takim jak słynna "pacyfa", ale nie sami-wiecie-co.
W Europie toczy się burzliwa dyskusja na temat najwłaściwszej drogi regulowania symbolicznego i ikonograficznego związku państwa i Kościoła. Światopogląd laicki z pewnością nie jest neutralny: jest on bardziej pozycją stojącą na drugim biegunie wobec światopoglądu nielaickiego. Światopogląd laicki nie jest możliwością wyboru stanowiska. On jest stanowiskiem. Obłudą jest utrzymywanie neutralności terminu oznaczającego zajęcie jednej ze stron w dwustronnej dyskusji.
Ten argument przywołuje trzeci ważny aspekt zagadnienia wymagający podkreślenia. Jest on rzadko artykułowany, a tymczasem był on bardzo widoczny w sprawie Lautsi i według mnie wpłynął także na decyzję sądu apelacyjnego przed oddaniem sprawy do sądu wyższej instancji. Prawnicy są tymi, którzy naprawdę wierzą, że laickość jest podstawowym warunkiem sine qua non istnienia dobrej, liberalnej demokracji. Stąd, przynajmniej w domyśle, nielaicki światopogląd jest w najlepszej wersji niedoskonały, a w najgorszej - jest aberracją. W myśl takiej filozofii dla "dobrych" demokratów i liberałów podejmowanie prób podcięcia skrzydeł religijnym manifestacjom państw nielaickich tak mocno, jak tylko się da, staje się moralnym imperatywem.
Istnieją także inni (należę do nich i ja), którzy stoją na stanowisku, że w dzisiejszym świecie, bardziej niż kiedykolwiek, europejska wersja państwa nielaickiego spełnia ważną rolę w budowaniu postawy tolerancji. Do jej okazywania mają okazję obywatele, którzy nie wyznają religii dominującej w danym państwie. Jest coś optymistycznego i inspirującego w fakcie, że mimo iż angielska królowa jest tytularną głową Kościoła anglikańskiego, wielu katolików, muzułmanów i żydów, nie wspominając o większości ateistów i agnostyków, szczerze może uznawać ją za swoją królową, a siebie za obywateli Wielkiej Brytanii.
Wszyscy akceptujemy, że jeśli chodzi o wolność wyznania, prawo to, podobnie jak inne prawa, nie jest absolutne. Nie zgodzilibyśmy się na wzywanie do nienawiści ze względu na praktykowanie wolności religijnej. Z pewnością jednak również wolność od religii nie jest absolutem i jej obrona ma swoje granice, które zakreśla dobro wspólne. A ono z kolei zakłada wolność samoidentyfikacji, pojmowania samego siebie i swojego przeznaczenia zawierającego formy odniesień religijnych. Wolność od religii z pewnością zakłada, że żadne dziecko w szkole nie będzie siłą zmuszane do wzywania imienia Boga, nawet w hymnie "God Save the Queen". Ale czy wolność od religii oznacza, że inni mają tego nie śpiewać?

Prof. Joseph H. Weiler prawnik, New York University Law School

tłum. Agnieszka Żurek

________________________________________
Autor jest profesorem prawa międzynarodowego, członkiem Amerykańskiej Akademii Sztuk i Nauk. Reprezentował 8 państw wspierających Włochy podczas postępowania apelacyjnego w sprawie Lautsi vs. Włochy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.

www.naszdziennik.pl  (xwk)
31 X - 1 XI 2011, Nr 254 (4185)
Myśl jest bronią