Publikacje polecane

prof. Mirosław Dakowski - MY TEŻ MUSIMY ZOSTAĆ DURNYM UCZNIEM CZARNOKSIĘŻNIKA?

WIELBICIELOM ENERGETYKI JĄDROWEJ DEDYKUJĘ Pluton – 239 (czyli pluton, który został użyty [wraz z innymi, cięższymi, bardziej alfa-aktywnymi izotopami Pu... MD] do paliwa MOX w uszkodzonym [stopiony rdzeń.. MD] reaktorze R3 Fukushima 1) ma okres połowicznego rozpadu trwający ponad 24 tys. lat , a 1 mg plutonu 239 niesie ze sobą skażenie równo warte 2 kg ( 2 000 000 mg) uranu, który wyparował w Czarnobylu.

I choćby ze względu na czasokres, jakiego wymaga, zanim przestanie być groźny dla człowieka, jest oczywiste, że raz uwolniony, będzie przez dziesiątki tysięcy lat zagrażał człowiekowi.

Jest to klasyczny przypadek, kiedy durny Uczeń Czarnoksiężnika otworzył bramy piekieł.

Co gorsza jednak, nie ma z tego piekła odwrotu.

Znanych jest 15 izotopów plutonu o masach atomowych od 232 do 246. Ze względu na silną radioaktywność (alfa) jest on zabójczy dla człowieka nawet w minimalnych ilościach (kumuluje się w tkance kostnej). Ze względu na mniejszą masę krytyczną niż w przypadku uranu, bomby plutonowe mogą mieć mniejsze rozmiary. Kilogram plutonu-239 może wyzwolić taką energię jak wybuch 20 000 ton trotylu. 

W wyniku atmosferycznych i podwodnych prób jądrowych prowadzonych do lat 80-ych XX wieku, do środowiska zostały wprowadzone znaczne ilości plutonu, o aktywności rzędu 1016 Bq. Wprowadzony do stratosfery pluton opadał systematycznie na powierzchnię Ziemi tworząc tzw. globalny opad promieniotwórczy.

Dodatkowe ilości plutonu wprowadziła do środowiska katastrofa w Czarnobylu. W odróżnieniu od opadu globalnego, opad czarnobylski miał charakter bardzo niejednorodny, tzn. na pewnych obszarach (np. Polska północno-wschodnia) występowały niewielkie powierzchniowo tereny o szczególnie dużej zawartości plutonu. [On tam JEST, tylko trochę rozproszony.. MD] Było to związane z opadaniem cząstek zawierających pluton w wyniku wystąpienia np. miejscowych opadów atmosferycznych.

W Polsce, mimo że minęło 25 lat od Czernobyla mamy promieniowanie tła wciąż ponad normę, która wynosi 100 mREM, czyli 0,1 mREM/ rocznie. U nas promieniowanie wynosi 0,127 mREM (ostatnio 123 mREm/rocznie).

Tyle jest u nas w Polsce.

Teraz.

W Japonii po katastrofie w Fukushimie przyjęto dla dzieci max. dawkę 0,100 mREM/rok czyli 1msiV/rok i już to wywołało protesty oburzonych rodziców.

My nie protestujemy, ani się nie oburzamy, bo nie mamy o tym pojęcia.
Od ćwierć wieku żyjemy w kraju, w którym dozwolona i i tak wyśrubowana roczna dawka promieniowania jest przekroczona o 30%. Czy ktoś z entuzjastów energetyki jądrowej zdaje sobie z tego sprawę?

Po Fukushimie pewna blogerka prowadziła akcję sprowadzania dzieci japońskich do Polski na detoks i bloger cyborg59 zwrócił jej uwagę, że docenia jej dobre serce, ale sprowadzanie dzieci do kraju, w którym promieniowanie tła jest gorsze niż w Japonii już po katastrofie nuklearnej, nie jest najlepszym pomysłem.

Jeżeli chodzi o skażenie plutonem, nie ma katastrof nieistotnych.

Wydawałoby się, że kieszonkowa katastrofa nad Palomares z 1966 roku, kiedy to amerykański bombowiec strategiczny typu Boeing B-52 Stratofortress w wyniku katastrofy zgubił nad Palomares cztery bomby nuklearne podwieszone pod bombowcem, powinna dawno być opanowana i zapomniana.

Nic bardziej mylnego niż to mniemanie.

Mimo iż bomby nie były uzbrojone, automatyczne systemy kontroli opadania zadziałały i otworzyły spadochrony hamujące (służące oryginalnie do opóźnienia detonacji bomby w przypadku zrzutu na niskiej wysokości) trzy z bomb opadły na ląd w pobliżu rybackiej wioski Palomares. Czwarta wpadła do morza, ale udało się ją wydobyć nieuszkodzoną po 81 dniach akcji.

Natomiast dwie spośród bomb, które opadły na ląd zostały poważnie uszkodzone wskutek uderzenia. Uszkodzenia te spowodowały tylko eksplozję części ładunków konwencjonalnych, przeznaczonych oryginalnie do skoordynowanej eksplozji mającej na celu ściśnięcie i zapoczątkowanie reakcji rozszczepienia plutonu (który w tych typach bomb służył jako zapalnik syntezy termojądrowej). Na skutek tych wybuchów część masy ładunków plutonu została rozrzucona po okolicy powodując skażenie radioaktywne. Usunięcie skutków skażenia wymagało wywiezienia 5 000 baryłek, czyli 1500 m3 okolicznej gleby do mogilnika w Południowej Karolinie. Pozostałości skażenia są do dziś wykrywalne w rejonie upadku bomb.

Co ciekawe, w ostatnich latach pomiary wykazały wzrost radioaktywności w okolicy Palomares. Pluton zalegający w glebie zmienia się w ameryk, który emituje promienie gamma. Promienie gamma zaś penetrują dalej i są znacznie trudniejsze do zablokowania.

A zastanówmy się jeszcze ubocznie - kto zarabia na plutonie? Otóż zarabia Areva – francuski koncern z branży energetyki jądrowej, którego działalność obejmuje produkcję reaktorów, jak również wydobycie, przeróbkę, wzbogacanie i transport uranu oraz przetwarzanie wykorzystanego paliwa do reaktorów. Areva jest największym na świecie producentem reaktorów jądrowych. 

Wymaga się od nas "tolerancji" dla producentów energii pochodzącej z reakcji termojądrowej. Mówi się nam: "Świat potrzebuje energii" "Światu potrzebny jest rozwój" "Energia jest krwią krajów rozwijających się".

A jak zdarzy się katastrofy, słyszymy dla odmiany: "Wszystko było przecież pod całkowitą kontrolą", "Zapewniamy, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby usunąć skutki awarii", " No nie rozumiemy, co się stało - jak dotąd było bezpiecznie"

Było.

Jak dotąd.

I to by było na tyle. Czy wszyscy zwariowali? Dlaczego się godzimy na samozagładę? Bo jak się włączy telewizor, to mogłoby się wydawać, że nic na tym świecie nie jest ważniejsze, niż zachowanie jędrności pośladków.

za:http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=5240&Itemid=44 (bpkn)