Publikacje polecane

Marguerite A. Peeters - Rewolucja genderowa

Kultura, w której żyjemy u progu trzeciego tysiąclecia, integruje pozytywne owoce historycznego procesu naznaczonego dekolonizacją, potężnym ruchem zapewniającym kobietom status społeczny, którego nigdy wcześniej nie miały, czy załamaniem marksizmu-leninizmu. W czasie coraz szybszej globalizacji, kultura ta najwyraźniej celebruje, zapewne bardziej niż we wszelkich wcześniejszych kulturach, równość wszystkich ludzi. Nasze pokolenie może także odkrywać i podziwiać fascynującą różnorodność ludów i kultur oraz ich specyficzne i niezastąpione miejsce w ludzkości. Mieszkańcy Zachodu mogą obecnie w duchu braterstwa pobierać nauki humanizmu u swoich braci i sióstr afrykańskich, chińskich czy indiańskich.

Wyłania się nowa kultura. Mamy nadzieję, że porzuca ona negatywne komponenty nowoczesnej zachodniej syntezy, takie jak autorytaryzm, odgórne narzucanie i instytucjonalizację, koalicję siły z rozsądkiem, racjonalizm i owładnięte nim teorie i ideologie, a także samolubny indywidualizm. Aspekty nowej kultury, takie jak humanizm, solidarność, oddolne uczestnictwo, dialog, włączenie, samookreślenie, troska o środowisko, proces decyzyjny oparty o autentyczny konsensus, wybór i odpowiedzialność, najwyraźniej wskazują na uniwersalne pragnienie zwykłego człowieka powrotu do ludzkiej formy organizacji społecznej: oparcia się na konkretnej rzeczywistości tego, kim jesteśmy jako osoby i co nas uszczęśliwia w naszej osobistej i społecznej egzystencji oraz codziennym doświadczeniu.

Poszukiwanie osobistego szczęścia prowadzi wielu ludzi do odkrycia radości z nieskrępowanej zgody na to, co w świadomości rozpoznaje się jako rzeczywiste, uniwersalnie prawdziwe i dobre, kochające, prowadzące do szczęścia. Decyzja ta jest zawsze wolnym wyborem osobistym.
Dostrzegamy jednak zagrożenie procesem określanym mianem odgórnego globalizmu, który pod pozorem oddolnego uczestnictwa, równych praw i braku dyskryminacji wykorzystuje kanały globalnego zarządzania do wymuszenia globalnej akceptacji pewnych interesów przez manipulacje językowe w procesie budowania konsensusu. Ta nowa forma odgórnego zakamuflowanego dyktatu przedłuża kolonialne i ideologiczne błędy przeszłości i już spowodowała urazy i spory. Faktycznie, nic nie może być bardziej sprzeczne z duchem naszych humanistycznych czasów niż rzekomo oddolna realizacja celów nakreślonych globalnie, niż wymuszanie na krajach przyjęcia motywowanych ideologicznie agend.
Nie sposób zanegować istnienia kulturowej, politycznej i prawnej walki toczonej na tych forach w sprawie "tożsamości płci kulturowej", "orientacji seksualnej", istoty praw czy znaczenia uniwersalizmu. Czynnikiem kluczowym jest język.

Genderowa agenda


Prześledźmy historię terminu "płeć kulturowa" w dyskursie ONZ. Termin ten wszedł do języka międzynarodowych tekstów przez niewiążące dokumenty uzgodnień w procesie konferencji ONZ lat 90. Przełomem była Pekińska Platforma dla Działania z 1995 roku, w której "perspektywa płci kulturowej" jest sednem, a "równouprawnienie płci kulturowej" głównym celem. Po Pekinie Sekretariat ONZ szybko i skutecznie wprowadził "płeć kulturową" do głównego nurtu działań ONZ, zaś równouprawnienie płci kulturowej zostało szybko zidentyfikowane jako zdecydowany priorytet globalnego zarządzania, wręcz warunek uzyskania pomocy rozwojowej.

Termin "płeć kulturowa" i jego liczne pochodne nie występują w języku prawnie wiążących instrumentów przed rokiem 1990. Traktaty praw człowieka odnoszą się do "mężczyzn i kobiety", "współmałżonków", "rodziców", "matki", "męża" i "żony" w ustępach poświęconych równości (godności czy praw), rodzinie, małżeństwu i edukacji dzieci. Odnoszą się też do "płci fizycznej" ("sex"), zakazując dyskryminacji. Przykładowo, Karta ONZ z 1945 roku afirmuje wiarę w "równe prawa mężczyzn i kobiet" (preambuła pkt 2), podobnie jak Powszechna Deklaracja Praw Człowieka z 1948 (UDHR preambuła pkt 5), Międzynarodowa Konwencja Praw Obywatelskich i Politycznych (ICCPR art. 3), Międzynarodowa Konwencja Praw Ekonomicznych, Społecznych i Kulturalnych z 1966 (ICESR art. 3) i Konwencja Eliminacji Wszelkich Form Dyskryminacji Kobiet z 1979 (CEDAW preambuła). Konwencja Praw Dziecka z 1989 dotyczy "równouprawnienia płci fizycznych" ("sexes") (CRC art. 29).
Międzynarodowa Karta Praw także uznaje rodzinę (w liczbie pojedynczej, nie "rodziny") za naturalną i podstawową komórkę społeczną, uprawnioną do ochrony społecznej i państwowej (UDHR art. 16/3, ICCPR art. 23, ICESCR art. 10), opartą na małżeństwie mężczyzny i kobiety (UDHR art. 16/1), tworzoną wyłącznie za pełną i wolną zgodą przyszłych współmałżonków, jednoznacznie rozumianych w kontekście tych dokumentów jako mąż i żona, mężczyzna i kobieta (UDHR art. 16/2, ICCPR art. 23/3). Karta ta afirmuje inherentną - czyli wynikającą z samej natury człowieka - godność wszystkich członków ludzkiej rodziny. Inherentna godność osoby, płciowe zróżnicowanie mężczyzny i kobiety, ich równość w godności, małżeństwo jako związek między mężczyzną a kobietą, prokreacja i macierzyństwo, rodzina jako naturalna i podstawowa komórka społeczna, prawa rodziców do wyboru formy edukacji ich dzieci (UDHR art. 26/3) oraz tożsamość małżeńska osoby są pojęciami uniwersalnymi, wzajemnie połączonymi, niezbywalnymi i nierozerwalnymi. Język traktatów praw człowieka nazywa te pojęcia takimi, jakie są, ponieważ taka jest faktycznie funkcja języka. UDHR nie podaje w wątpliwość ich wzajemnej zależności czy ontologicznej jedności mężczyzn i kobiet, której tylko jednym z elementów jest tożsamość biologiczna. UDHR nie wybiega poza deklarację tego, co wszyscy ludzie, kobiety i mężczyźni, "wyposażeni w rozum i sumienie" (UDHR art. 1), mogą swobodnie i powszechnie uznać za prawdziwe i dobre. Faktycznie, funkcja prawa nie polega na kreowaniu rzeczywistości i prawdy, ale na wskazywaniu tego, co jest prawe. W przeciwnym razie prawo i uniwersalizm stałyby się arbitralnym dyktatem. Tradycyjne znaczenie płci kulturowej (ang. gender = rodzaj) jest związane z gramatycznymi kategoriami "męskim", "żeńskim" i "nijakim" w językach starożytnych i współczesnych. Niemniej, humaniści i socjologowie należący do zachodniej postmodernistycznej inteligencji pracowali nad odmiennym znaczeniem od połowy lat 50. Czerpiąc inspirację z radykalnych ruchów feministycznych i homoseksualnych, dążących do równości wyłącznie w aspekcie praw społecznych, wprowadzili rozróżnienie pomiędzy płcią kulturową a fizyczną, ograniczając tę ostatnią do biologiczno-fizjologicznej charakterystyki definiującej mężczyznę i kobietę oraz używając płci kulturowej w odniesieniu do tego, co uznali za społecznie ustanowione role, które dane społeczeństwo uważa za właściwe dla mężczyzn i kobiet. W praktyce, macierzyństwo, rodzinę opartą na małżeństwie mężczyzny i kobiety, komplementarność mężczyzny i kobiety, małżeńską tożsamość osoby, kobiecość, męskość i heteroseksualność traktują jak społeczne wytwory i stereotypy prowadzące do braku równouprawnienia i dyskryminacji, a zatem wymagające kulturowej dekonstrukcji. Na końcu tego rewolucyjnego procesu samo ciało mężczyzny i kobiety postrzegano jako wytwór społeczny. Agenda płci kulturowej oddziela osobę niejako od niej samej, od jej ciała i antropologicznej struktury. Nie ulega wątpliwości, że przy tak radykalnej definicji płeć kulturowa staje się wyłącznie wytworem intelektualnym, trudnym do pojęcia dla kultur niezachodnich.

Pułapka semantyczna

Trudno o coś bardziej sprzecznego z duchem UDHR. Ponieważ rewolucja płci kulturowej jest procesem dokonującym dekonstrukcji uniwersalnych rzeczywistości opisanych w UDHR, nic dziwnego, że język nazywający te rzeczywistości stopniowo znikał z języka globalnego zarządzania, identyfikowanego z agendą płci kulturowej. Zapanował nowy semantyczny pakiet, w którym płeć kulturowa nie jest jedynym komponentem: reprodukcyjne i seksualne zdrowie i prawa (zamiast prokreacji), rodzina we wszystkich swoich formach albo różne formy rodziny, albo rodziny (celowo niejasne, aby obejmowały "wszystkie możliwe wybory" zamiast rodziny), bezpieczna aborcja, wolność wyboru, stereotypy (zamiast komplementarności), wytwory społeczne, równi partnerzy (zamiast współmałżonków), wymuszona ciąża - to tylko kilka. Wieloznaczność jest powszechną cechą nowego języka, który nie jest jednoznacznie zdefiniowany, ponieważ nie nazywa rzeczywistości, tylko wytwory ideologiczne.
Wieloznaczność nie przyniosła pokojowych stosunków między państwami członkowskimi ONZ, między kulturami zachodnimi a wschodnimi, między ludźmi świeckimi a religijnymi, między milczącymi większościami a aktywnymi mniejszościowymi lobby. Zamiast wyrażać prawdziwy konsensus i bardzo potrzebną wizję nadziei na XXI wiek, okazała się wprowadzać podziały.

Pomimo ogromnej przewagi w dokumencie i relatywnej nowości w terminologii ONZ płeć kulturowa nie jest zdefiniowana w Pekińskiej Platformie dla Działania. Promotorzy tej agendy, zarówno nierządowi, jak i rządowi (głównie zachodni), którzy zdołali jednak zintegrować ją z dokumentem, strategicznie unikali definicji tego terminu, tak aby działać niezauważalnie i stopniowo. Brak wyrazistości wytworzył polityczną ziemię niczyją. Wielu skłaniało się ku interpretacji płci kulturowej w tradycyjnym znaczeniu gramatycznym. Inni, świadomi ukrytej agendy, usiłowali ją zwalczyć lub powstrzymać. Niezadowolenie było odczuwalne.

Jedyna definicja płci kulturowej uzgodniona międzyrządowo i wiążąca prawnie znajduje się w art. 7/3 Statutu Międzynarodowego Sądu Karnego z 1998 r. Oto definicja: "Termin "płeć kulturowa" dotyczy dwóch płci fizycznych, męskiej i żeńskiej, w kontekście społeczeństwa. Termin płci kulturowej nie wskazuje na jakiekolwiek znaczenie odmienne od powyższego". A zatem, w obecnym stanie rzeczy, nie ma prawnego czy politycznego, a tym bardziej moralnego obowiązku przestrzegania zachodniej ideologicznej interpretacji płci kulturowej. Gdy agendy pewnych interesów stają się polityką i prawem, wówczas uczestniczą w obywatelsko-edukacyjnej funkcji prawa i rządu, czyli w tworzeniu kultury sprzecznej z pragnieniem wszystkich ludzi osiągnięcia prawdziwego konsensusu.

ONZ motorem rewolucji kulturowej

Po Pekinie, ukryta agenda ujrzała światło dzienne. Organa ONZ sprzyjające projektowi postmodernistycznej inteligencji wyprodukowały różne "definicje" płci kulturowej, tworząc ideologiczne ramy dla wdrożenia Pekińskiej Platformy dla Działania. Te tak zwane "definicje" są długie i mylące. Ulegają ciągłym zmianom i nie pozwalają na jednoznaczne ujęcie meritum koncepcji płci kulturowej. Są formułowane w taki sposób, aby umożliwiać interpretację obejmującą orientację seksualną i tożsamość płci kulturowej - kategorie nieposiadające jednoznacznej i uzgodnionej definicji w prawie międzynarodowym.

Aktualna definicja Kobiet ONZ, w odniesieniu nie tylko do "relacji pomiędzy kobietami a mężczyznami", ale także do "relacji pomiędzy kobietami" i "pomiędzy mężczyznami", wyraziście ilustruje tę inklinację: "Płeć kulturowa dotyczy społecznych atrybutów i możliwości związanych z posiadaniem płci męskiej i żeńskiej oraz relacji między kobietami a mężczyznami i dziewczętami a chłopcami, a także relacji między kobietami i między mężczyznami. Te atrybuty, możliwości i relacje są społecznie tworzone i uczone w procesie socjalizacji. Są one związane z kontekstem/czasem i zmienne. Płeć kulturowa determinuje to, co jest oczekiwane, dopuszczane i cenione w kobiecie albo mężczyźnie w danym kontekście. W większości społeczeństw istnieją różnice i dysproporcje pomiędzy kobietami a mężczyznami w przydzielonych im obowiązkach, podejmowanych działaniach, dostępnością i kontrolą zasobów oraz możliwościach decyzyjnych. Płeć kulturowa jest częścią szerszego kontekstu społeczno-kulturowego. Inne istotne kryteria analizy społeczno-kulturowej obejmują klasę, rasę, poziom ubóstwa, grupę etniczną i wiek".

Rośnie globalna świadomość, zwłaszcza w świecie rozwijającym się, rzeczywistej nieuzgodnionej treści agendy płci kulturowej w czasie jej zdecydowanej ewolucji od interpretacji feministycznej do interpretacji homoseksualnej, którą kierują lobby dysponujące potężnym zapleczem finansowym i wsparciem ONZ, za zgodą - i w czasie faktycznego kierownictwa - niektórych rządów.

Naprawmy błędy przeszłości

Pozwolę sobie zakończyć następującymi kilkoma uwagami.
UDHR jest przedmiotem autentycznego konsensusu, ponieważ artykułuje to, co może być uniwersalnie rozpoznawane jako prawda o osobie, małżeństwie i rodzinie. Obecnie niektórzy usiłują narzucić radykalnie odmienną interpretację uniwersalizmu, włączając do niej wszelkie style życia i wybory ideologiczne, niezależnie od stopnia ich odmienności. Zasada uniwersalizmu traktowana instrumentalnie w celu promocji interesów nieobjętych konsensusem jest zatem sprzeczna z UDHR jako dyktat, który natychmiast staje się niespójny intelektualnie, konfliktowy społecznie i nietrwały politycznie. W autentycznym konsensusie, wolnym i szczerym, nie ma miejsca na łamanie sumienia. Możliwość nieskrępowanego rozróżniania jest podstawowym prawem każdej osoby. Prawo to jest uniwersalne, związane z wolnością człowieka i jego prawem do wolności sumienia, czyli także związane z naszym tematem. Zawsze mamy wybór przyjęcia albo odrzucenia tego, co uważamy za dobre, a zatem uniwersalne. Jednak dziś istnieje tendencja patrzenia na człowieka jak na ofiarę, podczas gdy w rzeczywistości człowiek jest po prostu pasywny i nie rozróżnia. Uznanie kogoś za ofiarę oznacza uzależnienie od ideologii, od systemu.

Nowa polityka najwyraźniej przyznaje nieproporcjonalną władzę lobby promującym agendy dzielące społeczeństwa, choć powinna być po stronie dobra ludzi i po stronie rodziny jako podstawowej komórki społecznej. Polityce tej brakuje kontroli i równowagi. Jednak globalna żądza władzy nie zmienia rzeczywistości uniwersalnych aspiracji człowieka. Mamy nadzieję, że po pewnym czasie rzeczywistość zwycięży. Kulturowy opór wielu południowych rządów przeciwko niektórym agendom, omówionych pokrótce powyżej, nie może być zignorowany jakimś rozporządzeniem. Rządy te są równoprawnymi członkami ONZ. Im bardziej ich prawo do samookreślenia będzie deptane, tym większa pewność, że prędzej czy później upomną się o nie, o ile będą miały odwagę rozróżniać. Stawką dzisiejszej walki kulturowej jest powstanie nowej cywilizacji autentycznie humanistycznej, o której mówiliśmy na początki niniejszej interwencji. Zadaniem naszych czasów jest naprawa błędów przeszłości i budowa konsensusu poprzez oddolne uczestnictwo, z udziałem niezachodnich kultur, na bazie tego, co jest autentycznie uniwersalne, czyli niejako pogodzenie konsensusu z uniwersalizmem. Współczesna zachodnia synteza utraciła krytyczne składniki niezbędne do osiągnięcia tego celu. Wykluczyła ojca, prawdę, miłość, szczęście, serce, Boga - słowa ewidentnie nieobecne w traktatach praw człowieka.

Jednak dzisiejsza kulturowa celebracja równouprawnienia zachęca nas do przywrócenia miłości jej właściwego miejsca w społeczeństwie. Mężczyzna kochający żonę lub dziecko nie wywyższa się. Ludzie Zachodu kochający Afrykanów jako braci są gotowi uczyć się od nich, czerpać z bogactwa ich humanizmu, z ich kultur. Nie tylko dlatego, że jesteśmy obywatelami, ale dlatego, że jesteśmy osobami. Mamy nie tylko równe prawa. Równymi czyni nas miłość.

tłum. Marek Gizmajer

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji. Autorka jest konsultorem Papieskiej Rady Kultury i visiting professor Papieskiego Uniwersytetu Urbaniana w Rzymie.

za: NDz Poniedziałek-Wtorek, 30 IV - 1 V 2012, Nr 101 (4336)