Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Romantyzm się opłaca

Mamy taką politykę, że angażujemy się całym sercem i całym rozumem, bo jesteśmy polską Kasą i mamy polskie obowiązki. - Z Grzegorzem Biereckim, prezesem SKOK-u, senatorem PiS, rozmawia Joannna Lichocka. Znał Pan Lecha Kaczyńskiego od czasów Sierpnia. Gdy po dwóch latach od śmierci prezydenta patrzy Pan, jak nasze państwo o niego „zadbało", co Pan czuje?

Świetne określenie znalazł na to Jarosław Kaczyński - słuszny gniew. Nie mogę spokojnie o tym mówić. Sposób, w jaki rząd prowadzi sprawy dotyczące Smoleńska, jest karygodny i mam nadzieję, że kary za to nie uniknie. Niesłychane rzeczy pokazały się po katastrofie. Doskonale widać działania rosyjskiej agentury wpływu. Uaktywniła się od pierwszych chwil po tragedii. Pamiętam, które gazety miały okładki o błędzie pilota, jak szybko pojawiały się kolejne dezinformacje, takie jak o gen. Błasiku żądającym lądowania. Sprawiało to wrażenie, że zszokowana była nasza strona, w Rosji zaś realizowano starannie rozpisany scenariusz.

Jest Pan poważnym człowiekiem, szefem znaczącej instytucji finansowej i nie odrzuca Pan hipotezy, że to mógł być zamach?

Jeśli to nie był zamach, to dlaczego nie dopuszczono do zbadania przyczyn katastrofy? W normalnych warunkach nasi specjaliści badaliby ten wrak, nikt by go nie niszczył. Śledztwo byłoby prowadzone wedle standardów odpowiednich dla tego typu katastrof. Gdy się porówna, jak badano katastrofę samolotu nad Lockerbie, gdzie każdą najmniejszą część odszukano i zbadano, widać, że w kwestii katastrofy smoleńskiej staranności nie ma. I zasadne jest pytanie, kto na tym korzysta?

Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie odsłuchiwania poczty z telefonu prezydenta… bo nie były to duże koszty.

Nie wierzę, że polscy prokuratorzy to idioci. Myślę, że istnieje plan, by za wszelką cenę nie ujawnić prawdy, bo jest ogromny przed nią strach. Ci, którzy decydują o działaniach polskiego wymiaru sprawiedliwości czy polskich służb, boją się jej. Ale strach motywuje ich do działań, które mają już charakter przestępczy. Utrudnianie śledztwa, matactwo, zacieranie śladów to wszystko jest spenalizowane w naszym kodeksie karnym. Wiem, że oni mają tego świadomość, wiedzą o skali zaniedbań. To, co robi m.in. pani i „Gazeta Polska", bardzo ich przeraża.

Porozmawiajmy o SKOK-ach. Nie sposób otworzyć ostatnimi czasy prasy establishmentowej, by nie zobaczyć jakiegoś ataku na Kasy.


Cieszę się z tego, że „Gazeta Wyborcza" nas atakuje. Media establishmentowe wiele zrobiły dla zwiększenia rozpoznawalności marki SKOK. Musielibyśmy wydać ogromne pieniądze, by to uzyskać (śmiech). Ale ludzie wiedzą swoje, rozumieją, kto jest kim. Nie tak dawno szefostwo Komisji Nadzoru Finansowego musiało przyznać, że największą wiarygodnością w Polsce cieszą się SKOK-i, którym ufa 91 proc. ich członków. Banki stoją znacznie gorzej, ufa im nieco ponad 70 proc. ich klientów. To, że rocznie zapisuje się do nas kilkaset tysięcy nowych członków, też o czymś świadczy.

Z czego wynika ta wojna ze SKOK-ami?

Powiedział mi to w 2004 r. wiceminister finansów w rządzie SLD. Otóż wszystkie banki, które walczą o oszczędności Polaków, mają udział w nowych oszczędnościach na poziomie 2/3. Wy – mówił mi – bierzecie ich 1/3, to nieproporcjonalnie dużo do waszej wielkości. To znaczy, że sektor bankowy musi się przed wami bronić, by utrzymać swoją bazę depozytową. A to jest powód do wojny – tak to podsumował.

Ma to też wymiar polityczny.

Wtedy, w 2004 r., środowisko Kas było typową postsolidarnościową społecznością. Mieliśmy ludzi, którzy w kampanii wspierali PO, ale i PiS. Mimo że nikt w PiS nie oczekiwał od nas finansowego wsparcia, dla lobby bankowego dobrym pomysłem jednak było przedstawiać nas jako zaplecze finansowe PiS.
Do uzasadnienia tej tezy posłużyła moja przyjaźń z Lechem Kaczyńskim, Przemkiem Gosiewskim, Sławomirem Skrzypkiem. Organizowaliśmy Kasy i wspieraliśmy patriotyczne przedsięwzięcia, bo tego oczekiwali nasi członkowie. Liderzy PO postanowili nas ustawić jako członka koalicji: PiS, Solidarność, Radio Maryja i SKOK-i. To było potrzebne, by wytłumaczyć posłom PO, z których wielu jest członkami SKOK-ów, że Kasy to zły pomysł i trzeba popierać projekty ustaw, które ich działalność czy niezależność ograniczają.

Wielu posłów PO należy do  SKOK-ów?

Wystarczająca liczba, żeby zrobić klub (śmiech). Ale nie będę o tym mówił.

To swoiste pozycjonowanie nie odebrało wiarygodności SKOK-om?

Wprost przeciwnie. Organizacje finansowe na świecie  przyciągają dziś do siebie już nie ofertami finansowymi, lecz emocjami. Oferty niewiele różnią się od siebie i ciągle się zmieniają. Dlaczego mam rachunek w tym akurat banku? Bo jest blisko i wygodnie, ale też dlatego, że ten bank robi coś dobrego, budzi pozytywne emocje. I nam to się wydarzyło. To, na co inni musieli pracować, my mieliśmy za darmo – wepchnięto nas w taki tożsamościowy schemat. Oczywiście dlatego to się udało, że taki też był nasz wybór serca. I okazało się, że to przynosi także racjonalne korzyści dla organizacji, którą tworzymy.

Romantyzm się opłaca?

Romantyzm się opłaca, jest całkiem wymierny ekonomicznie. SKOK-i zamieszczają reklamy na niezależnych portalach, wspierają stawianie pomników Żołnierzom Wyklętym, finansują różne inicjatywy patriotyczne. A kto ma to robić? Deutsche Bank? Czy BNP Paribas Bank? A może Raiffeisen Bank ma to robić? My mamy taką politykę, że angażujemy się całym sercem i całym rozumem, bo jesteśmy polską Kasą i mamy polskie obowiązki.

Jak więc, myśląc w kategorii polskich obowiązków, wygląda w Pana opinii polityka gospodarcza rządu?


Jedyną pozycją, która nieustannie się zwiększa w wydatkach naszego państwa, są pieniądze na obsługę zadłużenia zagranicznego. Zaciągając kolejne kwoty, rząd uzależnia kraj od obcych ośrodków decyzyjnych. Ten rządzi krajem, kto panuje nad jego długiem.

Kto panuje nad naszym długiem?


Większość długu jest w rękach banków zagranicznych. Bezpośrednio, bo mają w portfelach polskie obligacje, ale też pośrednio, bo kontrolują banki działające na polskim rynku. Minister Rostowski przekonuje wprawdzie, że dług znajduje się w rękach krajowych instytucji, ale przecież to filie zagranicznych banków, i decyzje dotyczące polityki tych podmiotów zapadają gdzie indziej.

Jaki to ma skutek?


Rząd zamraża płace w budżetówce, obcina pieniądze przeznaczone na walkę z bezrobociem – bo są potrzebne na obsługę zadłużenia. W Polsce już zbyt wielki procent naszych podatków wypływa za granicę na spłatę długu. Temu jest podporządkowana także reforma emerytalna. Tusk wprowadza ją po to, by pokazać, że panuje nad krajem i że w związku z tym jest w stanie zapewnić spłacalność długu. Liczy, że dostanie znowu pieniądze, które pozwolą mu rządzić. Tworzy system kliencki, uzależnia od siebie coraz większe grupy ludzi, budując sobie mechanizm wyborczy. Często spotykam ludzi, którzy mi mówią, że muszą się zapisać do PSL-u czy PO, bo inaczej stracą pracę. Ten system to masa wyborców. Tusk liczy na panowanie jeszcze przez wiele lat.

Do czego prowadzi taka polityka?


Suwerenność gospodarcza jest już zagrożona. Ona się przekłada na suwerenność polityczną. Niedługo okaże się, że każdy premier będzie miał związane ręce, bo będzie można pociągnąć za sznurek wielkiego zadłużenia i dyktować warunki, co ma robić. Zaniepokoił mnie minister Rostowski, gdy krzyczał do opozycji – jesteście bezbronni! I rzeczywiście – jeśli dalej tak potrwa, będziemy bezbronni. Zagraniczne instytucje finansowe będą miały więcej do powiedzenia niż polski parlament.

To przygnębiająca perspektywa.

Jest też inna. Jeśli naród się przebudzi, będzie w stanie wziąć sprawy w swoje ręce. Są możliwości wyjścia z takich pułapek. Ale po drodze powinno zdarzyć się coś podobnego jak w Islandii. Tam osądzono premiera, który doprowadził do katastrofy – skazano go, ale uprzejmie nie wsadzono do więzienia. Islandia – kraj łagodny. Polacy mają inny temperament.

Pełna wersja wywiadu ukaże się w najnowszym wydaniu „Gazety Polskiej"

za: http://niezalezna.pl (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.