Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

o. prof. Jacek Salij OP - Świętowanie niedzieli

 

o. prof. Jacek Salij OP - Świętowanie niedzieli: w niedziele i święta nakazane uczestniczyć we mszy świętej i powstrzymać się od prac niekoniecznych. Fenomen cotygodniowego święta

Fakt, że od urodzenia żyjemy w kulturze o ustabilizowanym rytmie świąt, przeplatających się z dniami po-wszednimi, utrudnia nam zdumienie tym fenomenem religijnym, jakim jest cotygodniowe święto. Dzisiaj mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że regularnego, obchodzonego co kilka dni święta nie miały ani religie starożyt-nych Greków czy Rzymian, ani dawne religie Słowian czy Germanów. Żadna też z religii Dalekiego Wschodu – ani hinduizm, ani konfucjanizm, ani buddyzm, ani szintoizm – i żadna z pierwotnych religii Czarnej Afryki czy Indian amerykańskich nie zna święta, które byłoby analogiczne do żydowskiego szabatu, chrześcijańskiej niedzieli czy muzułmańskiego piątku.
Instytucja cotygodniowego święta wyrasta z obietnicy, którą przepełnione jest całe Pismo Święte: że Bóg, który pierwszy nas ukochał, pragnie być przez nas kochany i chce się z nami przyjaźnić. Otóż taka wizja stosunków między Bogiem i ludźmi religiom pozabiblijnym była zupełnie nieznana.
„Bogowie mogą lubić czy nawet kochać konkretne jednostki – pisze wybitny znawca religii starożytnych Gre-ków - nigdzie jednak nie spotkamy śladów miłości bóstwa do człowieka w ogóle, do wszystkich ludzi żyjących na ziemi. Bogowie mają bowiem pełne poczucie swej odrębności, a do ludzi odnoszą się z lekceważeniem i wyraźnym chłodem. Te słabe, niepozorne, niemądre, śmiertelne istoty nie należą do ich świata. W gruncie rze-czy obustronny stosunek ludzie-bogowie nacechowany jest tym samym chłodem. Nigdzie nie spotkamy myśli, że człowiek ma do bóstw odnosić się z miłością i tego samego może od nich oczekiwać. Pobożność grecka nie ma nic wspólnego z miłością. Stosunek człowieka do boga to stosunek słabszego do silniejszego. Podobnie rzecz się ma i z drugiej strony: bogowie zdają sobie sprawę ze swojej potęgi i dlatego wymagają od ludzi czci”1.
Przeświadczenie, że dystansu, jakim oddzielony jest człowiek od bóstwa, w żaden sposób nie da się przekro-czyć, jest wspólne wszystkim religiom niebiblijnym. Wyznawcom tych religii nigdy by nie przyszło do głowy, żeby za pomocą modlitw i ofiar szukać przyjaźni z Bogiem. Oni modlili się i składali ofiary, bo starali się w ten sposób uśmierzyć gniew bogów oraz zapewnić sobie ich opiekę. Tak ukształtowana religijność nie tylko nie odczuwała potrzeby regularnego kontaktu z Bogiem, ale nieraz doświadczała lęku, aby nadmiernym naprzy-krzaniem się Bogu nie wzbudzić w Nim podejrzeń, że próbujemy się z Nim spoufalić, i nie narazić się w ten sposób na Jego gniew. Wiele świadectw tego lęku znajdziemy m.in. w tekstach starogreckich.
Dopiero biblijne objawienie, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo samego Boga, i że Bóg pierwszy szuka przymierza i przyjaźni z ludźmi, wprowadziło przewrót w kształtowanie się naszych stosunków z Bogiem. W zasięgu naszej wyobraźni pojawiła się możliwość, a nawet powinność codziennej modlitwy oraz częstego, przypadającego regularnie co kilka dni świętowania jako podstawowych sposobów naszego zbliżania się do Boga i pielęgnowania naszej z Nim przyjaźni.
Nie od rzeczy będzie sobie uprzytomnić, że dzisiejsze odchodzenie od praktyk religijnych ma wiele cech zwy-czajnego regresu do dawnej religijności pogańskiej, kiedy to człowiek w zasadzie uznawał Pana Boga, liczył na Jego opiekę i od czasu do czasu uciekał się do Niego za pomocą religijnych aktów, ale do głowy by mu nigdy nie przyszło, żeby się z Bogiem zaprzyjaźnić.

Wypełnienie starotestamentalnego szabatu w Chrystusie

Odkrywanie religijnego znaczenia niedzieli dobrze jest zaczynać od przypatrzenia się szabatowi, jednemu z największych skarbów Starego Testamentu. Otóż szabat był w Starym Testamencie świętowaniem trzech wielkich prawd o Bogu – był wysławianiem Boga jako Stwórcy, jako Wyzwoliciela i Opiekuna swojego ludu oraz jako Dawcy Przymierza.
Prawdę pierwszą podkreśla sama już „szabatowa” konstrukcja opisu stworzenia świata (Rdz 1,1-2,4). To, że szabat był dniem dziękczynienia Bogu za dzieło stworzenia, podkreślono również w pierwszej redakcji Dekalogu, jaka znajduje się w Księdze Wyjścia: „W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty” (Wj 20,11).
Z kolei w drugiej redakcji Dekalogu szabat jest przedstawiony przede wszystkim jako pamiątka centralnego w Starym Testamencie wydarzenia zbawczego, wyzwolenia z niewoli egipskiej: „Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził cię stamtąd Pan, Bóg twój, ręką mocną i wyciągniętym ramieniem: przeto ci nakazał Pan, Bóg twój, strzec dnia szabatu” (Pwt 5,15). To dlatego drwiną wobec Boga – oburzają się prorocy – jest zachowywanie szabatu przez gnębicieli ubogich (por. Am 8,4nn). Przecież nie mogą prawdziwie wysławiać Boga Wybawcy ci, którzy uciskają i ciemiężą swoich bliźnich!
Był szabat również znakiem Przymierza: „Przestrzegajcie pilnie moich szabatów, gdyż to jest znak między Mną a wami dla wszystkich waszych pokoleń, by po tym można było poznać, że Ja jestem Pan, który was uświęcam” (Wj 31,13). Ten wymiar szabatu nabrał szczególnego znaczenia w czasach po zburzeniu Świątyni, szabat bowiem stał się wówczas dla Żydów podstawowym „miejscem” identyfikacji religijnej.
Otóż wszystkie trzy wymiary szabatu znalazły swoje wypełnienie w Chrystusie. Najpierw jednak przypomnijmy, że On sam nazywał siebie nie tylko Panem szabatu (Mt 12,8; Mk 2,28; Łk 6,5), ale wręcz mówił o sobie, że to On jest naszym Szabatem, czyli Odpoczynkiem. Taki jest sens Jego słów z Mt 11,28-30, otwierających jedną z perykop szabatowych.
Również wszystkie trzy obecne w Starym Testamencie szczegółowe sensy szabatu uzyskały w Ewangeliach swoje chrystocentryczne wypełnienie. Zobaczmy najpierw, jak w Panu Jezusie wypełnia się szabat jako dziękczynienie za Boży dar stworzenia. Zacznijmy od przypomnienia, po pierwsze, że stworzenie dokonało się przez tego samego Syna Bożego, który z miłości do nas stał się człowiekiem (J 1,3; Kol 1,16; Hbr 1,2), i po drugie, że w Nim, w Chrystusie, stajemy się „nowym stworzeniem” (2 Kor 5,17; Kol 3,9n; Ef 4,24). Bóg bowiem postanowił „wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie – to, co w niebiosach, i to, co na ziemi” (Ef 1,10). Oczekujemy, „według obietnicy, nowego nieba i ziemi nowej, w których będzie mieszkała sprawiedliwość” (2 P 3,13; Ap 21,1-5).
Z powyższego wynika, że starotestamentalny szabat jako dzień radości i wdzięczności za dar stworzenia był również proroctwem – zapowiadał Dawcę nowego stworzenia, Chrystusa. Wyraźnie mówił o tym On sam przy okazji jednego z szabatowych sporów: „Ojciec mój aż do tej chwili pracuje, i Ja pracuję” (J 5,17). Innymi słowy, Szósty Dzień Stworzenia jeszcze trwa i po to właśnie przyszedłem, żeby go dopełnić; Szabat Ostateczny jest dopiero przedmiotem oczekiwań. Pisał o tym później autor Listu do Hebrajczyków: „A zatem pozostaje odpoczynek szabatu dla ludu Bożego. Kto bowiem wszedł do Jego odpoczynku, odpocznie po swych czynach, jak Bóg po swoich. Spieszmy się więc wejść do owego odpoczynku, aby nikt nie szedł za tym samym przykładem nieposłuszeństwa” (4,9-11).
Pan Jezus dopełnił szabatu również w jego aspekcie pamiątki wyzwolenia z niewoli egipskiej. Tamto wyzwolenie było, rzecz jasna, cieniem i zapowiedzią tego, które miało się dokonać przez Jego krzyż i zmartwychwstanie. Wątek ten – że Pan Jezus jest Dawcą takiego wyzwolenia, które szabat jedynie zapowiadał – pojawił się również w ewangelicznych tekstach szabatowych, mianowicie w opisie uzdrowienia kobiety zgiętej w pół. Oto jak sam Jezus tłumaczy, dlaczego uzdrowił ją właśnie w szabat: "Przecież każdy z was odwiązuje w szabat wołu czy osła od żłobu i prowadzi, by go napoić. A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, czyż nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?" (Łk 13,15n).
Także przymierze z góry Synaj, którego szabat był znakiem, było tylko cieniem i zapowiedzią tego przymierza nowego i wiecznego, jakie zostało dokonane przez Jezusa i potwierdzone Jego krwią (por. Mt 26,27n; paralel.).
Jak więc widzimy, szabat, we wszystkich trzech swoich znaczeniach, jednoznacznie prowadził do Ewangelii. Można go porównać do rzeki, która prowadzi do morza i w nim znajduje swoje wypełnienie. Sensem szabatu było różnorodne wskazywanie na Mesjasza, z chwilą jednak, kiedy przyszedł Ten, na którego szabat wskazywał, ta jego funkcja się skończyła i szabat, podobnie jak Świątynia i szereg innych instytucji oraz przepisów Starego Testamentu, ustąpił miejsca Chrystusowi. „Niech nikt o was nie wydaje sądu co do jedzenia i picia – powie Apostoł Paweł – bądź w sprawie święta czy nowiu, czy szabatu. Są to tylko cienie spraw przyszłych, a rzeczywistość należy do Chrystusa” (Kol 2,16n).

Dlaczego niedziela?

Zatem jest pewnym uproszczeniem mówić, że chrześcijańska niedziela zajęła miejsce starotestamentalnego szabatu. Ściśle biorąc, szabat ustąpił miejsca Chrystusowi, którego zapowiadał, niedziela zaś jest dniem szczególnego radowania się Chrystusem oraz tym wszystkim, czym On nas obdarza.
Dlaczego ten szczególny dzień Chrystusa obchodzimy właśnie w niedzielę? Pytanie! Przecież to nie przypadek, że Chrystus Pan zmartwychwstał nie w szabat, ale właśnie w niedzielę, w pierwszy dzień po szabacie. W pięćdziesiąt dni potem, również w niedzielę, na Apostołów zstąpił Duch Święty, dając początek widzialnemu istnieniu Kościoła. Opatrzność Boża z całą pewnością nie przypadkowo wybrała na te dwa wydarzenia właśnie pierwszy dzień po szabacie, czyli niedzielę.
Zmartwychwstając w pierwszy dzień biblijnego tygodnia, Chrystus Pan uroczyście obwieścił, że Jego śmierć na krzyżu była zwycięstwem i że zaczyna się już czas Przymierza Nowego i Wiecznego. Przymierze to zostało przypieczętowane Jego Krwią, która oczyszcza z grzechów. Podobnie jak w pierwszy dzień stworzenia Bóg stworzył niebo i ziemię oraz oddzielił światło od ciemności, tak Dzień Zmartwychwstania Chrystusa jest początkiem stworzenia nowego. Już teraz stajemy się nowym stworzeniem, świątynią tego samego Ducha Świętego, który jest jednocześnie Duchem Ojca i Duchem Syna. Stajemy się nowym stworzeniem coraz więcej – w miarę jak Duch Święty wypełnia nas światłem Chrystusa i usuwa z nas ciemności grzechu.
Każda niedziela przypomina nam o tym, że w Poranek Wielkanocny rozpoczął się Dzień, który się nigdy nie skończy. Prorokował o nim Izajasz: „Gdy nadejdzie czas mej łaski, wysłucham cię, w Dniu Zbawienia przyjdę ci z pomocą” (Iz 49,8). Z nadejścia tego dnia radował się Apostoł Paweł: „Oto teraz czas upragniony, oto teraz Dzień Zbawienia!” (2 Kor 6,3). Stąd dominującym nastrojem egzystencji autentycznie chrześcijańskiej jest poczucie przebywania w świetle. Sam Chrystus Pan mówił o tym wielokrotnie: „Ja jestem Światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12); „Wy jesteście światłem świata” (Mt 5,14).
Zatem dla chrześcijanina przykazanie „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił” ma również swój wymiar powszechny. Po to święcimy niedzielę, aby jej świąteczny nastrój ogarniał całe nasze życie. To przecież oczywiste, że całego naszego życia, a nie tylko niedzieli, dotyczą takie wezwania jak: „Pana Chrystusa święćcie w sercach waszych!” (1 P 3,15), albo: „Noc się ma ku końcowi, a przybliżył się Dzień. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła!” (Rz 13,12).
To spojrzenie, że całe nasze życie powinno być jednym wielkim dniem świętym, żywe było zwłaszcza w starożytnym Kościele. Ukształtował się nawet wtedy argument – dziś wiemy, że niesprawiedliwy – iż Bóg nałożył Żydom obowiązek szabatu ze względu na twardość ich serc: pogrążonych w sprawach ziemskich trzeba było poniekąd przymusić do tego, żeby przynajmniej jeden dzień w tygodniu poświęcili Bogu2. My, chrześcijanie – mówili o sobie z dumą, która dziś nas trochę żenuje – całe życie świętujemy, tzn. codziennie staramy się żyć blisko Boga i w wolności od grzechu.
Ta właśnie intuicja dała początek potrzebie odprawiania Eucharystii, która stanowi przecież samo centrum niedzielnego świętowania, również w inne dni tygodnia, a nawet codziennie. Intuicja ta wyraziła się również w chrześcijańskich nazwach dni tygodnia, po dziś dzień używanych w łacinie kościelnej (a podobno również w języku portugalskim), mianowicie niedzielę nazywa się – i to już od czasów apostolskich (Ap 1,10) – „dniem Pańskim”, pozostałe zaś dni: „święto drugie”, „święto trzecie” i tak aż do „święta szóstego”.
„Powiedzcie mi wy – pyta Orygenes w swoim Wykładzie Księgi Rodzaju (10,3) – którzy tylko w dni świąteczne przychodzicie do kościoła: Czy pozostałe dni nie są świętami? Czyż nie są dniami Pana? (...) Bóg nienawidzi tych, którzy sądzą, że jednego tylko dnia jest święto”. Ten punkt widzenia warto przypomnieć takim wyznawcom jurydyzmu, którzy nawet w drugi dzień Wielkanocy czy Bożego Narodzenia nie pójdą już do kościoła, ponieważ prawo kanoniczne nie nakłada takiego obowiązku pod grzechem.

Niedzielna msza święta

Katechizm Kościoła Katolickiego (2177), a za nim Jan Paweł II w liście apostolskim na temat święcenia niedzieli, przypomina, że „niedzielna celebracja dnia Pańskiego i Eucharystii stanowi centrum życia Kościoła”3. Cała wspólnota wiernych spotyka się wtedy z żyjącym Chrystusem, włącza w Jego jedyną Ofiarę oraz karmi się Jego Ciałem. Z Chrystusem – naszym Odpoczynkiem, Sprawcą nowego stworzenia, Zbawicielem i Dawcą Nowego Przymierza.
Toteż Kościół w każdym kolejnym pokoleniu przywiązuje ogromną wagę do tego, żeby na niedzielną mszę świętą zwołać możliwie wszystkich wiernych. Już autor Dziejów Apostolskich wspomina o zebraniu się „w pierwszy dzień po szabacie na łamanie chleba” (20,7) w sposób sugerujący, że były to spotkania regularne. Prawdopodobnie do tych właśnie spotkań odnosi się upomnienie z Listu do Hebrajczyków: „Troszczmy się o siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych czynów. Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się Dzień” (10,25).
Niezmiernie głęboko do wspólnego świętowania Eucharystii zachęca w roku ok. 108 młodszy od Apostołów zaledwie o jedno pokolenie św. Ignacy z Antiochii: „Niech nikt nie błądzi! Kto nie przebywa w pobliżu ołtarza, pozbawia się Chleba żywego. Jeśli bowiem modlitwa dwóch osób [jak mówi Pan (Mt 18,20)] taką moc posiada, o ile większą ma moc modlitwa biskupa razem z całym Kościołem! Kto więc nie uczęszcza na wspólne zgromadzenia, unosi się pychą i osądził sam siebie. Napisano bowiem: Pysznym się Bóg sprzeciwia (1 P 5,5)” (List do Efezjan, 5,2n).
Mówiąc inaczej, Kościół zgromadzony na Eucharystię jest czymś więcej niż sumą poszczególnych chrześcijan. Święty Ignacy nie ma wątpliwości, że chrześcijanin, który unika wspólnoty eucharystycznej i pozbawia się Chleba żywego, nieuchronnie zmarnieje. Innymi słowy, nieprawdziwe byłoby nasze chlubienie się bliskością Boga, gdybyśmy unikali bliskości z braćmi w wierze. Przecież właśnie we wspólnocie eucharystycznej ujawnia się i kształtuje tożsamość Kościoła jako ludu zgromadzonego wokół Chrystusa. Jesteśmy zatem bardzo blisko tej intuicji, którą sformułował Apostoł Paweł: „Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba” (1 Kor 10,17).
W innym miejscu swojego Listu do Efezjan Ignacy zwróci uwagę na moc, jaką uzyskuje Kościół dzięki gromadzeniu się na wspólną Eucharystię: „Starajcie się o to, by się częściej gromadzić na Eucharystię Bożą i na modlitwę pochwalną. Gdy się bowiem często schodzicie, słabną siły szatana i zgubna jego moc kruszy się jednością waszej wiary” (13,1).
Datowana jako współczesna Apokalipsie św. Jana Nauka Dwunastu Apostołów (Didache) widzi we wspólnym gromadzeniu się chrześcijan najlepszy sposób na ochronę swojej wiary wobec naporu wzmagających się w czasach ostatecznych sił niezgody i rozproszenia: „Często się gromadźcie, ażeby szukać tego, co potrzebne waszym duszom. Na nic się bowiem wam nie przyda cały czas waszej wiary, jeśli nie będziecie doskonali w czasie ostatecznym” (16,2). Rzuca się w oczy podobieństwo tej przestrogi z przytoczonym wyżej wersetem Hbr 10,25.
„My nie możemy żyć bez świętowania niedzieli” – wyjaśnia sędziemu święty Emeryt (+304), oskarżony o udostępnienie swojego domu na niedzielną Eucharystię i jeszcze tego samego dnia skazany na śmierć.
„W dniu Pańskim porzućcie wszystko - przypomnijmy jeszcze pochodzące z III wieku Didaskalia Apostolskie (2,59,2n) - i śpieszcie nie zwlekając na swoje zgromadzenie, bo przez nie oddajecie chwałę Bogu. W przeciwnym razie czym usprawiedliwią się przed Bogiem ci, co nie gromadzą się w dniu Pańskim, aby słuchać słowa życia i spożywać Boski pokarm, który trwa na wieki?”4
Tym różni się niedzielna msza święta od Eucharystii odprawianej w dzień powszedni, że są na nią zaproszeni wszyscy bez wyjątku wierni. Cytowane przed chwilą Didaskalia nieprzyjście na niedzielną mszę nazywają „oddzielaniem się od Kościoła” i „pozbawianiem Chrystusa Jego członków”. Słowem, jeśli ktoś z własnej winy nie przychodzi na niedzielną Eucharystię, to tak jakby (symbolicznie, rzecz jasna) wypisywał się z Kościoła. Kanon 21 synodu w Elwirze (ok. 306) faktycznie przewiduje krótką ekskomunikę dla tych, którzy nie pojawili się na Eucharystii przez trzy kolejne niedziele.
Coniedzielny udział we mszy świętej – zauważa Jan Paweł II – staje się czymś dodatkowo ważnym dzisiaj, w sytuacji społeczeństwa znacznie zdechrystianizowanego: „Dzisiaj, podobnie jak w pierwszych heroicznych wiekach Kościoła, w wielu regionach znów powstają sytuacje utrudniające licznym chrześcijanom życie zgodne z wiarą. Otoczenie jest czasem otwarcie nieprzyjazne, a częściej jeszcze obojętne i głuche na orędzie Ewangelii. Człowiek wierzący, jeśli nie chce ulec naciskowi środowiska, musi znajdować oparcie w chrześcijańskiej wspólnocie. Jest zatem konieczne, aby sobie uświadomił, jak kluczowe znaczenie dla jego życia wiary ma zgromadzenie niedzielne, podczas którego razem z braćmi świętuje Paschę Chrystusa w sakramencie Nowego Przymierza”(DD 48).
W czasach, kiedy wszyscy wierni z danej miejscowości mogli się pomieścić w jednej świątyni, tę zasadę, że w niedzielę cały Kościół gromadzi się wokół ołtarza, wyrażano symbolicznie zakazem mnożenia celebracji eucharystycznych. Jeszcze dzisiaj w wielu cerkwiach prawosławnych odprawia się tylko jedną Eucharystię dziennie. W naszym Kościele, „nie zaleca się sprawowania w niedzielę, w dniu zgromadzenia, mszy świętej w małych grupach” (DD 36).
Próbą pogodzenia względu praktycznego, który domaga się kilku mszy niedzielnych w jednej świątyni, ze względem teologicznym, postulującym obecność wszystkich wiernych na jednej Eucharystii, jest niedzielna suma. Na tę wartość niedzielnej sumy zwraca uwagę Prymas Wyszyński w swoim liście pasterskim z czerwca 1950: „Jeśli to możliwe, bierzmy chętnie udział w głównym nabożeństwie. Suma powinna nas pociągać przedziwnym swoim czarem i głębią swego znaczenia. Kościół wypełniony po brzegi! Oto dzieci przyszły do domu Ojca i jak łan pszeniczny chylą się przed Jego majestatem. Brzmi pieśń błagalna, huczą organy, a jeśli jeszcze na słowa kapłana cały kościół odpowiada równym, pięknym śpiewem, to serce rzeczywiście poddać się musi nieprzepartemu urokowi tego głównego nabożeństwa. Czuje się, że to prawdziwie niedziela, dzień Pana nad panami”.
Ideę widzialnego gromadzenia się w niedzielę wszystkich wiernych wokół Chrystusa można – i trzeba (najwięcej tutaj zależy od duszpasterzy) – podkreślać szczególną wspólnotowością odprawianej Eucharystii. Chodzi o to, żeby zwłaszcza w niedzielę raczej ułatwiać wiernym niż utrudniać poczucie bycia wspólnotą wiary. Szalenie ciekawe spostrzeżenie na ten temat znalazłem niedawno w praktycznie dziś niedostępnym artykule ojca Woronieckiego: „Nuncjusz Mentuato, który w brzemiennych latach 1551-1552 przebywał w Polsce, zbudowany był pobożnym zachowaniem się na mszy świętej króla Zygmunta Augusta, który pełnym głosem a tutta voce śpiewał Credo i inne części mszy świętej. Kto wie, czy to przywiązanie do wiary przez liturgię nie było jednym z motywów, które utrzymały chwiejnego monarchę przy wierze przodków”5.

Trzy wymiary odpoczynku niedzielnego

Przypatrzmy się teraz drugiej części przykazania dotyczącego święcenia niedzieli: „i powstrzymać się od prac niekoniecznych”. Celem tego nakazu jest nadanie niedzieli, również w wymiarze społecznym, charakteru dnia naprawdę religijnego. Świetnie wyraził to Prymas Wyszyński w dopiero co wspomnianym liście pasterskim z czerwca 1950: „Niedziela, to "dzień Pański", dzień Boży, a nie dzień nasz, w którym by nam wolno było robić, co chcemy i spędzić go wedle swego upodobania. Należyte ustosunkowanie się do tego dnia, tak ze strony jednostki, jak i całej społeczności wiernych, jest fundamentalnym kamieniem, na którym wznosi się i opiera ład Boży. Bez chrześcijańskiej niedzieli życie chrześcijańskie pocznie zamierać i gasnąć, bo święcenie dnia Pańskiego jest jawnym wyznaniem wiary, jest owym oddaniem Bogu, co Bożego, czego domaga się Chrystus od swoich wyznawców.
Na dwa sensy religijne odpoczynku niedzielnego – naturalnoreligijny oraz ściśle chrześcijański – zwraca uwagę Jan Paweł II. Po pierwsze, odpoczynek podjęty ze względów religijnych „pozwala człowiekowi wyrwać się z rytmu ziemskich zajęć, czasem nazbyt go pochłaniających, i na nowo sobie uświadomić, że wszystko jest dziełem Bożym. Człowiek, obdarzony przez Boga ogromną władzą nad stworzeniem, mógłby zapomnieć, że to Bóg jest Stwórcą, od którego wszystko zależy. Uznanie tej prawdy jest szczególnie konieczne w naszej epoce, w której dzięki nauce i technice rozszerzyła się niezmiernie władza, jaką człowiek sprawuje przez swoją pracę” (DD 65).
Po wtóre, odpoczynek niedzielny ułatwia nam doświadczenie, tak właściwej temu dniowi, radości wiary, radości ze zmartwychwstania Chrystusa i z naszej do Niego przynależności. „W tej perspektywie odpoczynek niedzielny i świąteczny zyskuje wymiar , potwierdza bowiem nie tylko absolutny prymat Boga, ale także prymat godności człowieka nad wymogami ekonomii, a ponadto zapowiada w pewien sposób nadejście i , gdzie człowiek zostanie ostatecznie i całkowicie wyzwolony z niewoli swoich potrzeb” (DD 68).
Źródłowym odniesieniem nakazu powstrzymania się od prac niekoniecznych jest – głęboko zreinterpretowany w duchu wiary chrześcijańskiej – starotestamentalny zakaz wykonywania w szabat jakiejkolwiek pracy. Stary Testament mówi o tym nie tylko w obu redakcjach Dekalogu (Wj 20,10; Pwt 5,14), ale wielokrotnie (m.in. Wj 16,22-30; 31,14n; Lb 15,32-36; Ne 13,15-19; Iz 58,13n; Jr 17,21n).
Otóż chrześcijanie bardzo wcześnie zaczęli traktować werset Kpł 23,7 („opus servilis non facietis in eo”) jako szczególnie charakterystyczne sformułowanie tego zakazu, i po pierwsze, nadali mu sens duchowy, „zajęcie niewolnicze”, „pracę służebną” odnosząc do grzechu, po wtóre, rozciągając zakaz na wszystkie dni tygodnia.
„My lepiej rozumiemy świętowanie szabatu – pisze na początku III wieku Tertulian – że nie powinniśmy wykonywać prac niewolniczych nie tylko siódmego dnia, lecz przez cały czas” (Przeciw Żydom, 4). W podobnym duchu – ćwierć wieku później – Orygenes będzie wyjaśniał, że biblijny zakaz noszenia ciężarów w szabat oznacza dla nas powinność zrzucenia z siebie ciężarów grzechu, a zakaz rozpalania ognia dotyczy strzeżenia się złych namiętności (Wykład Księgi Liczb, 23,4).
„Ten Dar Boży, którym jest Duch Święty – kontynuuje tę tradycję święty Augustyn (+430) – obiecuje odpoczynek wiekuisty, a szabat go zapowiadał. Otóż my, jeżeli nie wykonujemy prac służebnych, zachowujemy szabat duchowo. Żydom były one w szabat zakazane w rozumieniu cielesnym. Kto jednak chce rozumieć prace służebne w sensie duchowym, niech posłucha Pana, który mówi: Każdy, kto dopuszcza się grzechu, jest niewolnikiem grzechu (J 8,34)” (Mowa 33,3; PL 38,208).
Mimo jednak nacisku na odpoczynek duchowy, chrześcijanie stosunkowo szybko odkryli znaczenie również fizycznego odpoczynku w dzień Pański. Udział w Eucharystii oraz inne zajęcia duchowe podejmowane w tym dniu siłą rzeczy powodowały – nawet bez nakazów prawa kościelnego – jakieś odsunięcie od zajęć świeckich. Świadectwo tego zjawiska znajdziemy nawet w przywołanej tutaj już homilii Orygenesa6. Trzeba to podkreślić, bo nie ma najmniejszej wątpliwości co do tego, że ustawa Konstantyna Wielkiego z 3 marca 321, nakazująca odpoczynek niedzielny, nie była dla ówczesnych chrześcijan wielką nowością, tylko potwierdzała (co najwyżej nieco je przyśpieszając) tendencje istniejące w Kościele od dawna.
W wydanym dokładnie pięć miesięcy później zarządzeniu, że w niedzielę sądom nie wolno załatwiać spraw spornych, wolno natomiast zajmować się sprawami radosnymi (np. ogłaszać wyzwolenie niewolników), cesarz wprost wyjaśnia, że chodzi mu o zapewnienie niedzieli charakteru świątecznego. Kiedy w siedemdziesiąt lat od tych zarządzeń cesarze Walentynian, Teodozjusz i Arkadiusz wydadzą ustawę, z 17 kwietnia 392, zakazującą odbywania w niedzielę walk cyrkowych, napiszą już z całą jasnością, że chodzi im o usunięcie konkurencji wobec misteriów chrześcijańskich.
W ciągu następnych wieków dokonuje się coraz głębszy powrót do idei dosłownego pojmowania „prac służebnych”, których zakaz będzie definiował prawny wymiar odpoczynku niedzielnego. Szczytem tej ewolucji wydaje się zarządzenie Karola Wielkiego z roku 789, z wielką szczegółowością zakazujące w niedzielę wszelkiej niekoniecznej pracy fizycznej:
„Postanawiamy ponadto, ażeby zgodnie z nakazem prawa Pańskiego nie wykonywać w niedziele prac służebnych. (...) Niech mężczyźni nie podejmują prac rolnych, ani nie uprawiają winnicy, nie orzą pola, nie żniwują, nie koszą trawy, nie stawiają stogów, nie karczują lasów, nie ścinają drzew, nie pracują w kamieniołomach, niech też nie podejmują swoich ulubionych prac, niech nie chodzą na łowy. Tylko trzy obciążenia wolno podejmować w niedzielę: podejmować ciężary gościnności, przygotowywać jedzenie i w razie potrzeby zanieść ciało do grobu. Również kobiety niech nie robią ubrań, nie przygotowują szat, nie szyją, nie haftują, nie gręplują wełny, nie trzepią płótna, niech na widoku szat nie piorą, niech im będzie wolno pędzić barany [na paszę]7 – aby jak najpełniej była zachowana cześć i odpoczynek dnia Pańskiego. Natomiast niech się zewsząd zbierają [do kościoła] i niech chwalą Boga za wszystkie dobra, jakie w tym dniu nam uczynił” (Capitularia, 80; PL 97,181).
Dziś na ogół nie jesteśmy świadomi tego, jak wielką pracę wykonał Kościół średniowieczny w obronie odpoczynku niedzielnego dla niższych warstw społecznych. „Jeżeli pan przymusza swoją służbę do pracy w dzień świąteczny – czytamy w zbiorze Leges ecclesiasticae wydanym przez króla Anglów w roku 905 – poniesie karę za pogwałcenie prawa (PL 138,458). „Jeżeli pan przymusza swoich poddanych do pracy w dzień świąteczny – cytuję teraz prawo wydane przez współczesnego Chrobremu Kanuta Wielkiego, króla Danii – utraci owego sługę, który odtąd ma być człowiekiem wolnym, oraz uiści grzywnę za pogwałcenie prawa” (PL 151,1179).
Przede wszystkim przeciwko panom przymuszającym swoich poddanych do pracy w niedzielę wydaje się być skierowane prawo wydane przez św. Stefana, króla Węgier: „Jeżeli jakiś ksiądz albo urzędnik, albo jakiś inny wierny spotka kogoś pracującego w dzień Pański, niech go spędzi [z pola]. Jeżeli pracował wołami, należy mu wołu odebrać i oddać ludności do zjedzenia. Jeżeli zaś do pracy używał koni, konia należy mu odebrać, zaś pan [tego pracującego], jeśli chce, może go odzyskać za wołu, który, tak jak powiedziano wyżej, niech będzie zjedzony” (PL 151,1246).
W czasach nowożytnych, przeciwko deptaniu prawa ludzi ubogich do niedzielnego odpoczynku szczególnie wyraźnie protestował papież Leon XIII. W encyklice Rerum novarum, piętnując tego rodzaju nadużycia, „kiedy się gwałt zadaje religijności robotników przez odmawianie im sposobności do spełniania obowiązków względem Boga”, przypominał o „konieczności spoczynku i wstrzymania pracy w dni świąteczne”8. Co więcej, Leon XIII głośno wezwał państwa, żeby położyły kres takim nadużyciom, kiedy robotników pozbawia się części nawet tego odpoczynku, który jest wręcz biologicznie konieczny: „Państwo winno wyzwolić pracowników z niewoli ludzi chciwych, którzy dla celów zysku bez miary nadużywają osób, jak rzeczy martwych. Ani sprawiedliwość, ani uczucie ludzkości nie pozwalają wymagać takiej pracy, by umysł tępiał od zbytniego trudu, a ciało upadało ze zmęczenia. (...) Dlatego praca dzienna nie powinna wykraczać poza liczbę godzin dozwoloną przez ludzkie siły (tamże, s.667)
Zakaz „prac służebnych” (które w zasadzie utożsamiano z pracą fizyczną), w połączeniu z zakazem zajmowania się handlem i odbywania sądów oraz jakichkolwiek czynności z sądem związanych, istotnie wzmocniły świąteczny charakter niedzieli jako dnia Eucharystii. Dodajmy, że niedzielna msza, na którą ludzie przychodzili lub przyjeżdżali świątecznie ubrani i nie licząc czasu, dawała odmienną od codziennej i regularną okazję do podtrzymywania więzi z krewnymi i sąsiadami. Ten jednoznacznie skoncentrowany wokół kościoła sposób odpoczywania w niedzielę wielu ludziom odpowiadał do tego stopnia, że niedzielne nieszpory, choć udział w nich nigdy nie był obowiązkiem, cieszyły się nieraz ogromną popularnością.
Stereotypową listę pozytywnych rad, jak zagospodarować czas odpoczynku niedzielnego, znajdziemy już u św. Marcina z Bragi (+580): „udać się do miejsc świętych, odwiedzić brata lub przyjaciela, pocieszyć chorego, uciśnionym pośpieszyć z radą i pomocą w dobrej sprawie” (O poprawie wieśniaków, 18). Bardzo podobne rady znajdziemy we współczesnym Katechizmie Kościoła Katolickiego, 2186.
Termin „prace służebne” był używany w prawie kanonicznym aż do roku 1983, jednak duszpasterze, wskutek zamazywania się różnicy między pracą fizyczną i zajęciami umysłowymi, próbowali go zastępować pojęciem „pracy zarobkowej” lub „pracy powodującej zmęczenie”. W Kodeksie Prawa Kanonicznego z roku 1983 szczęśliwie zdecydowano się na definicję opisową: w niedzielę należy „powstrzymać się od wykonywania tych prac i zajęć, które utrudniają oddawanie Bogu czci, przeżywanie radości właściwej dniowi Pańskiemu oraz korzystanie z należnego odpoczynku duchowego i fizycznego” (kan. 1247). Znajdujący się w przykazaniu kościelnym zwrot „prace niekonieczne” jest skrótem tej definicji.

Chrońmy niedzielę jako dobro społeczne

Wiele trudu włożył Kościół w to, żeby niedziela ukształtowała się w instytucję społeczną. Początkowo, kiedy w życiu społecznym niedziela była zwyczajnym dniem pracy, „regularne świętowanie dnia Pańskiego co tydzień nastręczało chrześcijanom znaczne trudności. Tłumaczy to – tutaj Jan Paweł II przywołuje świadectwa zarówno poganina Pliniusza, jak chrześcijanina Tertuliana – dlaczego wierni musieli się gromadzić przed wschodem słońca” (DD 22).
A swoją drogą: Gdyby cotygodniowe spotkania eucharystyczne w dzień zmartwychwstania Chrystusa nie były dla naszej wiary czymś bardzo istotnym, pierwsi chrześcijanie nie pilnowaliby ich aż tak ofiarnie. Również dzisiaj, w wielu krajach nie należących do naszej cywilizacji, święcenie niedzieli wymaga od chrześcijan ana-logicznych poświęceń (por. DD 64).
Jest wielką zasługą Kościoła, że nauczył społeczeństwa europejskie niedzielnego świętowania. Najwięcej sko-rzystały na tym niższe klasy społeczne, dla których Kościół wywalczył - pokonując wiele oporów ze strony pracodawców i właścicieli - prawo do niedzielnego odpoczynku. Domagając się niedzielnego odpoczynku również dla najuboższych, Kościół walczył o uznanie ich ludzkiej godności. Tym, którzy nieraz widzieli w swoich niewolnikach i sługach tylko używające mowy zwierzęta, Kościół wytrwale przypominał, że na równi z wszystkimi są oni powołani do życia wiecznego - i dlatego świętowanie niedzielne im się należy.
Trudno było wprowadzić obyczaj powszechnego niedzielnego świętowania, ale łatwo go zniszczyć. Warszawę też budowano przez całe pokolenia, a Hitler potrafił ją zniszczyć w bardzo krótkim czasie. Otóż ostatnio coś niedobrego dzieje się z niedzielą. Zwłaszcza dwa zjawiska budzą niepokój. Po pierwsze, niedziela coraz bar-dziej zmienia się w drugi dzień weekendu. Po wtóre, u bardzo wielu ludzi, w tym również u katolików, załama-ła się zasada, że niedziela dopuszcza tylko pracę konieczną.
Pierwsze zjawisko Jan Paweł II charakteryzuje następująco: „Nawet w krajach, w których świąteczny charakter tego dnia jest zagwarantowany ustawowo, ewolucja sytuacji społeczno-ekonomicznej doprowadziła w wielu przypadkach do głębokich przemian w zachowaniach zbiorowych i w konsekwencji także w samym charakte-rze niedzieli. Powszechna stała się praktyka «weekendu», rozumianego jako cotygodniowy czas odpoczynku, przeżywanego nieraz z dala od stałego miejsca zamieszkania i związanego często z udziałem w różnych for-mach aktywności kulturalnej, politycznej lub sportowej, które zwykle są organizowane właśnie w dni świątecz-ne. Jest to zjawisko społeczne i kulturowe, w którym nie brak z pewnością elementów pozytywnych, jeśli tylko przyczynia się ono, w duchu poszanowania autentycznych wartości, do rozwoju człowieka i do postępu życia społecznego jako całości. Pozwala ono zaspokoić nie tylko potrzebę odpoczynku, ale także «świętowania», wpisaną w ludzką naturę. Niestety, gdy niedziela zatraca pierwotny sens i staje się jedynie «zakończeniem ty-godnia», zdarza się czasem, że horyzont człowieka stał się tak ciasny, że nie pozwala mu dojrzeć . Nawet od-świętnie ubrany nie potrafi już <świętować>. Od uczniów Chrystusa oczekuje się jednak, by nie mylili święto-wania niedzieli, które powinno być prawdziwym uświęceniem dnia Pańskiego, z «zakończeniem tygodnia», rozumianym zasadniczo jako czas odpoczynku i rozrywki” (DD 4).
Niedzielę jako dzień święty i dzień odpoczynku niszczy również, obecne w naszym życiu społecznym już na dużą skalę, przymuszanie do takiej pracy w niedzielę, która nie jest społecznie niezbędna. Zjawisko to jest owocem chaosu, jaki ogarnął naszą hierarchię wartości: prawa ekonomii nieraz są dla nas ważniejsze niż dobro osoby ludzkiej9.
W tej sytuacji Katechizm Kościoła Katolickiego słusznie przypomina, iż przykazanie nakazujące powstrzymać się w niedzielę od prac niekoniecznych dotyczy nie tylko prac przeze mnie wykonywanych: „Każdy chrześcija-nin powinien unikać narzucania – bez potrzeby – drugiemu tego, co przeszkodziłoby mu w zachowywaniu dnia Pańskiego” (KKK 2187 i 2195).

1. Włodzimierz Langauer, Religijność starożytnych Greków, PWN 1994 s.168n.
2.Wybór starochrześcijańskich wypowiedzi krytycznych wobec żydowskiego szabatu znaleźć można w książce: Henryk Pietras SJ, Dzień święty. Antologia tekstów patrystycznych o świętowaniu niedzieli, Kraków 1992 Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy, w rozdziale pt. „Dzień przewyższający szabat”, s. 46-74. Warto zauważyć tę książkę również dlatego, że zawiera ona mnóstwo tekstów świadczących o znaczeniu niedzieli w Kościele starożytnym. Warto zwrócić ponadto uwagę na książkę: S. Bacchiocchi, Od soboty do niedzieli, „Znaki Czasu”, Warszawa 1985. Wprawdzie jest ona naznaczona adwentystycznym dogmatem, jakoby chrześcijanie nadal byli zobowiązani do przestrzegania szabatu, jednak nawet autor doktrynalnie zainteresowany w maksymalnym opóźnianiu początków niedzieli, ze względu na swoją naukową rzetelność, niewiele zdołał tu osiągnąć. Książkę Bacchiocchiego omawiam i z jej tezami polemizuję w artykule: Spór o niedzielę, W drodze 1989 nr 1 s.81-87 (artykuł przedrukowany w mojej książce pt. Poszukiwania w wierze).
3.Jan Paweł II, List apostolski (z 31 maja 1998) Dies Domini, 32. Dalej oznaczam go skrótem DD.
4. Por. mój artykuł pt. „Perswazja, żeby nie opuszczać niedzielnej Mszy świętej”, który znajduje się w kilkakrotnie wydawanej książce Szukającym drogi.
5.Jacek Woroniecki, Doniosłość wychowawcza liturgii eucharystycznej, [w:] Pamiętnik polski XXVIII Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego w Chicago w roku 1926, Chicago 1927, s. 14.
6. „Porzucając żydowskie przestrzeganie szabatu, zastanówmy się, jak chrześcijanin powinien zachować szabat. W szabat nie należy wykonywać jakichkolwiek uczyn-ków świeckich. Jeśli porzucasz wszelkie zajęcia świeckie i nie zajmujesz się niczym, co wiąże się z tym światem, lecz oddajesz się zajęciom duchowym, przychodzisz do kościoła, nadstawiasz uszu na lekturę boskich tekstów i na homilie, rozmyślasz o sprawach niebieskich,
troszczysz się o przyszłość, masz przed oczyma przyszły sąd, nie zważasz na sprawy doczesne i dostrzegalne, lecz na niewidzialne i przyszłe, to na tym polega zacho-wywanie szabatu przez chrześcijanina” (Orygenes, Wykład Księgi Liczb, 23,4).
Na wszelki wypadek zwrócę uwagę, że z całą pewnością nie jest to świadectwo, jakoby chrześcijanie w czasach Orygenesa święcili raczej szabat niż niedzielę. W całej homilii, szabat oraz inne święta żydowskie przedstawione są jako aktualne już tylko symbolicznie. O tym, że swój „szabat” chrześcijanie obchodzą w niedzielę, mówił Orygenes wyraźnie w Wykładzie Księgi Wyjścia, 7,5: „Jeżeli na podstawie Pism Bożych wiadomo, że w dzień Pański Bóg spuszczał mannę na kształt deszczu, a w szabat jej nie spuszczał, to niechaj Żydzi zrozumieją, że już wtedy nasza niebiańska niedziela została postawiona wyżej od żydowskiego szabatu”.
7. Nie mam pewności, czy trafnie oddałem tajemniczy wyraz berbices: „berbices tundere habeant licitum”.
8.Leon XIII, Encyklika o kwestii robotniczej Rerum novarum, w: Znak 34 (1982) nr 332-334 s. 664 i 666.
9. Świetną analizę tego zjawiska przeprowadza Aniela Dylus, Niedziela w epoce globalizacji gospodarki, w: E Mateja, R Pierskała, Niedziela w społeczeństwie plurali-stycznym, Opole 2001, Opolska Biblioteka Teologiczna 45 s.33-44; przedruk: Komisja Duszpasterstwa Ogólnego Konferencji Episkopatu Polski, Umiłować Chrystu-sa. Program duszpasterski na rok 2002/2003 s.289-305. Państwo, zdaniem tej Autorki, winno chronić niedzielę jako dzień wolny od pracy, a to w imię promowania i obrony ludzkiej godności: „W ten sposób państwo staje się strażnikiem wolności i wsobnej wartości jednostki. Sprzeciwiając się składaniu niedzieli w ofierze racjonal-ności gospodarczej, broni człowieka przed uprzedmiotowieniem”.

Przegląd powszechny 2003 nr 12 s.427-440.
http://www.liturgia.org.pl/rozwazania.php?show=mod&id=163
 | 2006-12-21 | (x.wk)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.