Publikacje polecane

Spirala nędzy. Z prof. Józefą Hrynkiewicz, posłem PiS, rozmawia Małgorzata Goss

Powiedziała Pani z trybuny sejmowej, że system, jaki mamy w Polsce, „sprawnie utrwala utrzymywanie ludzi w ubóstwie”. Co za tym przemawia? – To, że osoby, które raz popadły w ubóstwo, nie są w stanie z niego wyjść. System pomocy jest tak ustawiony, że te osoby zawsze będą ubogie, w szczególności jeśli są to rodziny z dziećmi. Takie rodziny – w sytuacji np. utraty pracy – otrzymują tak małą pomoc, że mimo wszelkich starań rodziców nie wystarcza środków na to, aby dzieci były zdrowe, dobrze odżywione, dobrze wykształcone itd. System jest tak ustawiony, aby ich raczej utrzymywać, niż pomóc im wydostać się z ubóstwa.

Na jakie wsparcie mogą liczyć rodziny?

– Zasiłek rodzinny został zwiększony o 9 złotych miesięcznie przy jednym młodszym dziecku. Próg dochodowy, który uprawnia do zasiłku, wynosi 539 złotych na osobę w rodzinie. Jeżeli więc rodzina nie przekracza tego dochodu i weźmie zasiłek, to na dziecko przypadnie 616 złotych, czyli 35-40 procent minimum socjalnego z czerwca 2012 roku. To bardzo mało. Danych dotyczących minimum egzystencji nie opublikowano od 2011 roku, więc są one nieznane, ale sądzę, że są dość bliskie granicom, które upoważniają do pomocy społecznej i korzystania z zasiłku rodzinnego.

To by tłumaczyło zjawisko ubóstwa wśród dzieci. Jednak dane o liczbie 800 tys. głodujących dzieci są przez niektórych kwestionowane.

– Oczywiście można mieć zastrzeżenia. Jestem przeciwna zlecaniu badań firmom, które nie trudnią się nimi profesjonalnie. Ale to nie oznacza bynajmniej, że problemu głodnych dzieci nie ma. Przeciwnie, jest on znacznie rozleglejszy, niż wynikałoby z tych badań. Opieram się w tej mierze na wynikach profesjonalnego badania budżetów gospodarstw domowych. Pokazują one, że w rodzinach o niższych dochodach wyraźnie spadło spożycie żywności, co oznacza zastępowanie jedzenia o większej wartości – chlebem, ziemniakami i kapustą. Tych rodzin po prostu nie stać na pełnowartościowe wyżywienie. Spada spożycie nabiału, mięsa, warzyw, owoców, soków. Na tej podstawie można ocenić skalę niedożywienia. Co więcej, w badaniach budżetów domowych uwzględnia się tylko rodziny, które mają regularny dochód, natomiast nie uwzględnia się najuboższej grupy ludności, a mianowicie tej, która nie ma budżetu, nie ma regularnych dochodów ani regularnych wydatków. To jest poważny problem. Moim zdaniem, jest to dość liczna grupa ludzi żyjąca zarówno w miastach, jak i na wsi oraz na terenach popegeerowskich.

Jaka jest skala rozpiętości w dochodach pomiędzy bogatymi a ubogimi?

– W Polsce grupa 20 procent gospodarstw domowych najsłabszych ekonomicznie absorbuje zaledwie 6,1 proc. całego dochodu społecznego, podczas gdy 20 procent najzamożniejszych absorbuje 42 proc. dochodu społecznego. Jest to więc siedmiokrotna różnica. To pokazuje, jak wielka przepaść dzieli obie grupy. Jeśli zbadać wydatki najbiedniejszych gospodarstw, to przekraczają one ich dochody o 25 procent. Innymi słowy – są to rodziny permanentnie zadłużone. Dlatego w mojej ocenie, dane o 800 tysiącach głodujących dzieci, o których mówiono w debacie, to liczba niedoszacowana.


Dziękuję za rozmowę.

Małgorzata Goss

za: http://www.naszdziennik.pl (kn)