Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Nasz Dziennik: Proroctwo Pawła VI - wywiad z ks. prof. Michelem Schooyansem

Proroctwo Pawła VI

Należy jeszcze raz przeczytać bez uprzedzeń encyklikę "Humanae vitae". Jest to jedyny sposób na uratowanie Europy.

Z ks. Michelem Schooyansem, profesorem filozofii politycznej na Uniwersytecie Katolickim w Louvain, członkiem Papieskiej Akademii Życia, autorem znanej książki "Aborcja a polityka", rozmawia Franciszek L. Ćwik.

W tym roku mija 40. rocznica ogłoszenia przez Papieża Pawła VI encykliki "Humanae vitae". Chociaż zawarte w niej nauczanie było i nadal jest krytykowane, nawet przez niektóre środowiska katolickie, to zdaniem Księdza krytyka ta nie zawiera racjonalnych argumentów, a dokument ten z perspektywy minionych lat coraz wyraźniej okazuje się proroczym przesłaniem Papieża. W jakim kontekście społecznym i politycznym została opracowana i ogłoszona ta encyklika?
- W roku 1968 Francja przeżywała trockistowsko-leninowską rewolucję. W Stanach Zjednoczonych zabito Martina Luthera Kinga. W Czechosłowacji Sowieci zniszczyli tzw. odradzający się socjalizm o ludzkim obliczu. W Belgii frankofoni zostali wyrzuceni z Uniwersytetu w Louvain, który został podzielony. W tym samym czasie na ulicach Paryża pojawiały się plakaty głoszące rewolucję seksualną według koncepcji Wilhelma Reicha i Herberta Marcuse'a. Panował silny wpływ środowiska spod znaku Sartre'a, Simon de Beauvoir, Foucaulta, Cohn-Bendita, które używało swoich talentów dla propagowania nowej moralności: "Jest zabronione zabraniać". To, co się wówczas działo, w istotnym stopniu dotyczyło chrześcijan. W oczach wielu bowiem moralność chrześcijańska psuła zabawę i była "różańcem" zakazów, zwłaszcza w dziedzinie seksualnej. Paweł VI już rok wcześniej był krytykowany za swoją encyklikę "Sacerdotalis coelibatus", poświęconą celibatowi księży. Zdawał sobie sprawę, iż zabranie głosu w kwestii regulacji urodzin będzie bardzo trudne, tym bardziej że już od końca lat 50. również wielu teologów i pastorów wyrażało życzenie podjęcia reform stanowiska Kościoła w tej dziedzinie.

Mimo wszystko Papież podjął to wyzwanie...
- Tak, postanowił kontynuować prace rozpoczęte przez jego poprzednika Jana XXIII. W tym celu powołał specjalną komisję złożoną ze świeckich i duchownych ekspertów. Okazało się jednak, że zdecydowana większość z nich wytaczała argumenty na rzecz zasadniczej zmiany doktryny Piusa XI, zawartej w encyklice "Casti Connubi" z 1930 r., w kierunku przywolenia na antykoncepcję.

Mimo zewnętrznej presji i wbrew stanowisku papieskiej komisji, po pięciu latach rozważań i modlitwy, Paweł VI wydaje encyklikę, która zakazuje sztucznych metod regulacji urodzeń...
- Paweł VI zdawał sobie sprawę, że pierwszy cel ogłoszenia encykliki ma charakter eklezjologiczny. W trakcie dyskusji, jaka wywiązała się wokół "Humanae vitae", jej przeciwnicy zarzucali Papieżowi, że odrzucił stanowisko powołanej przez siebie komisji. Pytano: "Czy Papież może nie dostosować się do opinii większości doradców, których powołał?" lub "Czy może nie brać pod uwagę sprzeciwu płynącego ze strony niektórych, nawet katolickich środków społecznego przekazu?". Papież potwierdził, że może tak postąpić, ponieważ posiada władzę wynikającą z jego prymatu. Drugim celem encykliki było przeciwstawienie się presji forsowania moralności relatywistycznej. Trzecim zaś celem było przeciwdziałanie relatywizacji sposobu rozumienia rodziny i małżeństwa.

Dlaczego problem antykoncepcji był aż tak ważny dla Papieża?
- Ponieważ antykoncepcję wprowadzano w imię neoliberalnej wizji wolności indywidualnej i jej prawa do przyjemności. Idea wierności zawierająca wolne i świadome zaangażowanie się nie jest zgodna z tą radykalną wizją wolności indywidualnej, według której każdy może wybrać swoje wartości i je zmienić, a małżeństwo jest niczym więcej jak kontraktem, owocem porozumienia, wciąż gotowego do negocjacji i podważenia.

Zarzuca się Papieżowi, że niewiele wiedział w kwestiach kobiecych. Ksiądz Profesor twierdzi, że był on doskonałym znawcą tej problematyki. Co o tym świadczy?
- Paweł VI był bardzo ostrożny w stosunku do tzw. programu wyzwolenia kobiet i wejścia ich w system płatnej pracy. Przyglądając się dokładnie postawie Papieża, trzeba wyraźnie stwierdzić, że przyczynił się on do rzeczywistego wyzwolenia kobiety przez ukazanie jej godności, a w szczególności podkreślenia respektu dla jej ciała. Taki był czwarty cel encykliki. Paweł VI postawił ciekawe i zasadnicze pytanie w zakresie relacji między kobietą a mężczyzną: "Jak to się stało, że propagowane są pigułki tylko dla kobiet, a nie ma ich dla mężczyzn?". Odpowiedź na to pytanie ma w sobie coś tragicznego. Domagając się prawa do antykoncepcji, kobiety zaakceptowały to, czego mężczyźni nie akceptują: podważania ich płodności. Dzisiaj słyszy się coraz częstsze głosy kobiet zadających pytanie, czy antykoncepcja wyzwoliła je, czy też stały się z jej powodu obiektem seksualnej konsumpcji? Piątym celem encykliki było więc, obok zajęcia stanowiska w sprawie regulacji urodzeń, podjęcie kwestii prawa władzy publicznej do interwencji w sprawach ludnościowych.

Zaraz po ogłoszeniu encykliki Paweł VI był atakowany i został opuszczony również przez tych, którzy w pierwszym rzędzie powinni stanąć przy nim oraz encyklice. Czy rzeczywiście nie można było treści encykliki lepiej bronić i wyjaśniać?
- Można było wiele powiedzieć w sprawie encykliki. "Humanae vitae" odwołuje się do światła Objawienia. Jest to cokół, na którym zbudowane jest sedno pontyfikalnej argumentacji. Papież przypomina dwojgu małżonkom, że w ich odpowiedzi na uniwersalne wezwanie do świętości mogą liczyć na Boskie miłosierdzie. Encyklika nie jest jednak tylko arbitralną decyzją Pawła VI. Podkreśla on, że zaprezentowane w niej stanowisko zbudowane jest na przesłankach rozumowych, nawet jeżeli niezbyt szeroko się o tym mówi. W przeciwieństwie do pewnych teologów Paweł VI uważał, że dzięki oświeceniu rozumu człowiek, nawet grzeszny, może dojść do prawdziwej i solidnej wiedzy dotyczącej jego samego i otaczającego go świata. Ci, którzy zarzucali Papieżowi odwoływanie się do prawa naturalnego, atakowali rozumną, fundamentalną zasadę umożliwiającą człowiekowi zrozumienie stworzenia i samego siebie. Co więcej, ta deprecjacja rozumu jest niezrozumiała w ustach krytyków, którzy powołują się właśnie na racjonalizm.

Ksiądz Profesor twierdzi, że wydanie encykliki "Humanae vitae" w burzliwym roku 1968 było czymś kapitalnym, mającym znaczenie dla całości problemów bioetycznych. Czy sam zakaz stosowania środków antykoncepcyjnych był aż tak ważny dla bioetyki, o której wtedy niewiele się jeszcze mówiło?
- Ta decyzja Papieża była decyzją historyczną, bo gdyby Paweł VI ugiął się pod presją i zezwolił na antykoncepcję, to otworzyłby drzwi na dokonywanie zamachu na moralność. Wyparłby się rozumu, zdolnego do odróżniania zła od dobra, prawdy od fałszu. Otworzyłby drzwi kryzysowi opanowującemu całą teologię dogmatyczną. Zasadniczym problemem "Humanae vitae" była kwestia autorytetu Papieża i referencja tradycji. Chodziło o wyparcie się Piusa XI, pogrzebanie jego autorytetu i jego przyszłych następców. Kolegialność, która w duchu Jana XXIII miała wzmacniać jedność wokół Papieża, tym razem sprzeniewierzyła się sobie, domagając się od Pawła VI, by od tej chwili uzależnił się od decyzji większości, która określała się jako jednomyślna. Powtórzę jeszcze raz: gdyby Paweł VI zgodził się z nią, to pozbyłby się władzy wynikającej z jego prymatu.

Tych, którzy chcieli Papieża nakłonić do uznania antykoncepcji, nazywa Ksiądz Profesor "agentami ciemności", a przecież było wśród nich wiele znanych, naukowych osobistości.
- Niestety tak. Okazuje się, że sam stopień naukowy nie musi świadczyć o tym, iż ten, kto go posiada, ma rację, zabierając głos w dyskusji. Mądrość Pawła VI sprawiła, że potrafił on odrzucić mylącą większość, która nie zrozumiała, że to przede wszystkim nie wiara, ale rozum usprawiedliwia jego stanowisko w tej sprawie. To nauki biomedyczne mówią nam, że terapia hormonalna nie jest dobra dla kobiety. To prawo stwierdza, że ustawy skazujące niewinnego człowieka na śmierć są prawem kryminalnym. To sędziowie w procesie norymberskim potępili eutanazję. Nawet Simon Veil [autorka ustawy legalizującej aborcję we Francji - przyp. red.] stwierdza obecnie: "Staje się coraz bardziej ewidentne, że od poczęcia chodzi o istotę żyjącą". To psycholodzy mówią nam, że w przypadku zawodności antykoncepcji kobieta skłania się ku aborcji, która może być przyczyną powikłań psychicznych. To również oni potwierdzają kłopoty dziecka, które nie zna swojego ojca czy matki. To rządowe statystyki ukazują, iż antykoncepcja nie zmniejsza ilości aborcji. Oprócz naukowców nawet pisma konsumenckie piszą o tym, że prezerwatywy są zawodne. To prof. Luc Montagnier [odkrywca wirusa HIV, laureat tegorocznej Nagrody Nobla - przyp. red.] twierdzi, że pigułka przyczyniła się do rozszerzania się AIDS. To demografowie mówią, że jeżeli społeczeństwo nie rodzi dzieci i jeżeli je zabija, to ostatecznie samo ginie. To są realia obserwowane przez każdego. Jako dobry teolog Paweł VI wiedział, iż stworzenie jest pierwszym Objawieniem. Jako dobry humanista wiedział, że granice ludzkiej wolności zapisane są w cielesnej konstytucji człowieka. Okazuje się, że Kościół jest niemal jedyną światową instancją uznającą prawdy, o których mówiliśmy, co nie oznacza jednak, iż stwierdzenia te pochodzą z Pisma Świętego. Przypisywanie Objawieniu odkrytych przez rozum prawd byłoby przyzwoleniem na woluntarystyczny fideizm, który poniża rozum i neguje jego rolę w akcie wiary. 40 lat od czasu ogłoszenia encykliki "Humanae vitae" potwierdza ona, że wiara i rozum nie są nigdy w konflikcie. Z tego, co powiedziałem, wynikają dwa wnioski. Przede wszystkim ten, że Paweł VI znalazł się w sytuacji podobnej do Jezusa kuszonego na pustyni przez diabła i podobnie jak Jezus prowokowany przez faryzeuszy, Papież również był wystawiony na próbę. O nim też mówiono, że jego "nauka jest zbyt trudna", i oczekiwano, iż zaproponuje komfortową moralność na życzenie, proporcjonalnie do wysiłku, jaki każdy zgodziłby się podjąć. Drugim wnioskiem jest stwierdzenie, że przesłanie encykliki "Humanae vitae" jest racjonalne, z odwagą ukazujące, iż etyka hedonistyczna nie jest dobra dla człowieka.

Czy rzeczywiście "Humane vitae" była na tyle nowatorska, że otworzyła drogę dla Jana Pawła II?
- W podejściu Pawła VI daje się zauważyć zapowiedź teologii ciała i środowiska. Przede wszystkim Paweł VI uprawiał egzegezę i teologię, które rozumowi przyznają dużą rolę w studiach nad problematyką moralną. Jan Paweł II często wracał do tych problemów w encyklikach "Fides et ratio", "Veritatis splendor" i w "Evangelium vitae". Należy się spodziewać, że najwyższe władze kościelne będą kontynuować to dzieło i niebawem oświecą nas w takich kwestiach, jak: "nowe modele rodziny", homoseksualizm, dzieci z probówki, manipulacje genetyczne, transplantacje itp.

Według Księdza Profesora, encyklika "Humanae vitae" została niesłusznie źle przyjęta, a jej wskazania były najczęściej ignorowane. Jakie są tego skutki?
- Paweł VI w swojej proroczej wizji wiedział, że bagatelizowanie antykoncepcji i aborcji będzie jedną z głównych przyczyn demograficznego samobójstwa Europy. Niestety, jego obawy się sprawdzają.

Co o tym świadczy?
- Trudno analizować problem starzenia się Europy bez uwzględnienia kwestii rozrodczości. Świadczy o nim wskaźnik płodności, czyli liczba dzieci przypadających na kobietę w wieku od 15 do 49 lat. Po to, by kolejne populacje się zastępowały, każda kobieta powinna mieć średnio 2,1 dziecka. Obecnie obserwuje się na szczeblu światowym generalny spadek płodności, który kształtuje się na granicy 2,1 lub poniżej. Ten spadek jest szczególnie znaczący w Europie, gdzie wskaźnik ten wynosi 1,5. Jedynie we Francji, dzięki imigracji, osiąga on poziom 2 dzieci na kobietę. Ale w pozostałych krajach sytuacja jest dramatyczna: Belgia - 1,7; Hiszpania i Włochy - 1,4; Niemcy - 1,3, w sytuacji gdy w Turcji wynosi on 2,2. Wskaźnik ten determinuje wielkość populacji. Według danych World Population Data Sheet, opublikowanych w zeszłym roku przez Population Reference Bureau, Europa w 2007 r. liczyła 733 mln mieszkańców, a w roku 2050 będzie ich miała 669 milionów. W tym samym okresie Niemcy zmniejszą swoją liczebność z 82,3 mln do 77,4 mln; Rosja ze 141,7 mln do 109,4; Włochy z 59,3 mln do 55,9 miliona. W tym samym czasie populacja Turcji wzrośnie do 88,7 mln mieszkańców. Najwybitniejsi demografowie biją na alarm, wskazując na pilną potrzebę reakcji władz krajowych i europejskich w obliczu obecnych tendencji. Można jednak odnieść wrażenie, że apele te pozostają bez oddźwięku.

Jakie są konsekwencje spadku rozrodczości?
- Jego podstawowym skutkiem jest starzenie się społeczeństwa. O ile w roku 1980 średnia wieku w Belgii wynosiła 37 lat, o tyle obecnie kształtuje się ona na poziomie 40 lat. Starzenie się europejskiej populacji, która z racji postępu medycyny żyje coraz dłużej, doprowadza do wzrostu tzw. wskaźnika uzależnienia, tzn. stosunku między czynnymi zawodowo (w wieku od 15 do 64 lat) i uzależnionymi. Są to dwie kategorie populacji, młodzi i starzy: albo mają oni od 0 do 14 lat, lub 65 lat i więcej. Na przykład w Niemczech w 2007 r. na 100 mieszkańców 14 miało mniej niż 15 lat i 19 miało 65 lat lub więcej. We Francji na 100 mieszkańców 18 miało mniej niż 15 lat i 16 miało 65 lat i więcej. W Hiszpanii wskaźnik ten wynosił odpowiednio: 14 i 17. Starzenie się ludności doprowadza do szybkiego spadku ilości populacji w Europie, np. Niemcy tracą co roku 140 tys. mieszkańców, Rosja 600 tysięcy. By zmniejszyć obciążenia związane ze zwiększaniem się populacji ludzi starych obserwuje się zjawisko podnoszenia cen leków i ograniczania dostępu do opieki zdrowotnej. Jest to też argument za legalizacją eutanazji jako "ostatecznego rozwiązania". W roku 2007 zanotowano w Belgii 495 przypadków eutanazji. Ocenia się, że realne dane są znacznie wyższe. Spadek liczby ludzi młodych i wzrost liczby osób w podeszłym wieku powoduje załamywanie się systemów ubezpieczeń społecznych. Składki płacone aktualnie przez osoby czynne zawodowo nie wystarczą na zagwarantowanie poziomu obecnych i przyszłych emerytur. Również dzieci postrzega się jako ciężar uzależniony od rodziców, obciążający budżet rodzinny i państwowy, a przecież kapitał ludzki oznacza inwestowanie w niego przez wiele lat. Dlatego istnieje potrzeba jego waloryzacji, tak samo jak rodziców, nauczycieli i wychowawców. Brak pełnej wymiany pokoleń doprowadza do zjawiska "utraty pamięci" w wielu sektorach: kulturze, technice, wszystkich dyscyplinach naukowych, religii itp. Brak młodych ludzi do pracy zwiększa bezrobocie poprzez delokalizację przedsiębiorstw tam, gdzie rynki pracy są bardziej dynamiczne.

Ubytki w populacji próbuje się uzupełniać imigracją. Jakie to może mieć konsekwencje?
- Presja imigracyjna będzie w Europie coraz większa. Przewiduje się, że w 2030 roku 30 proc. niemieckiego społeczeństwa będą stanowić osoby obcego pochodzenia. W tym samym czasie 50 proc. mieszkańców Frankfurtu i Monachium będzie mieć imigracyjne pochodzenie. Dojdzie do załamania się równowagi między strukturami wiekowymi w poszczególnych krajach europejskich, co może powodować napięcia między nimi, potęgowane przez ewentualny alians żywej demograficznie Turcji z Rosją, powodujący osaczenie Europy. Spadek ludności zmniejszy suwerenność wielu krajów Starego Kontynentu. Dobrym przykładem są Chile i Chiny, dwa suwerenne kraje, ale inaczej traktowane na arenie międzynarodowej ze względu na liczebność swojej populacji. Kiedy w Londynie w 1998 r. aresztowano Pinocheta, w tym samym czasie z wielką pompą był przyjmowany przez angielską królową premier Chin Li Peng. Mniejsza populacja oznacza też mniejszą armię i osłabienie obrony, zagrażające suwerenności narodowej. W roku 1950 populacja Europy stanowiła 22 proc. populacji światowej, w 2000 roku tylko 12 proc., a w roku 2050 liczyć będzie jedynie 7 procent.

Ksiądz Profesor twierdzi, że Europa znajduje się w podobnej sytuacji, w jakiej kiedyś znalazło się imperium rzymskie. Czy nie jest to zbyt przesadne porównanie?
- Niestety, nie. Załamanie demograficzne imperium rzymskiego było powodem jego upadku. Jego przyczyną było przede wszystkim praktykowanie dzieciobójstwa, w tym aborcji, oraz eutanazji. Doszło do tego, że w pewnym okresie ani legioniści, ani funkcjonariusze nie byli rodowitymi Rzymianami, tylko "barbarzyńcami" lub "germanami", którym Rzym z łatwością przyznawał status obywateli rzymskich. Tego rodzaju praktyki, przeprowadzane za pomocą biurokratycznych dekretów, mnożą się również dzisiaj, bo trzeba uzupełniać demograficzny deficyt krajowy. Są one błędnie przedstawiane jako dowód na integrację imigrantów w lokalnych społeczeństwach. W rzeczywistości masowy napływ "integrujących się" imigrantów wymazuje identyczność kulturową i religijną Europy, w ten sam sposób jak miało to miejsce w starożytnym Rzymie. Trzeba też wiedzieć, że imigranci mają zncznie więcej dzieci niż rodowici Francuzi czy Niemcy, co z roku na rok ogranicza rodzimą populację. Niebawem imigranci będą decydować o najważniejszych sprawach kraju, który ich przyjął. W konsekwencji nacje autochtonów staną się więźniami tych, którzy ich "okupują", lub tych, którzy zajmują krajowe stanowiska pracy, pochopnie przekazane do krajów rozwijających się, mających duże zasoby siły roboczej. W Europie Zachodniej stawianie pytań o dogłębne przyczyny trudności, jakie stwarza imigracja, jest czymś politycznie niepoprawnym. To wszystko, o czym mówiłem, świadczy o tym, że źródeł trudności i problemów należy szukać nie w czynnikach zewnętrznych, ale w podejściu krajów Europy do kwestii życia. W konkluzji trzeba stwierdzić, że odrzucenie encykliki "Humanae vitae" ma bezpośredni i pośredni wpływ na sytuację populacji europejskiej. To w Europie najbardziej podważano jej przekaz i dlatego w niej nastąpił największy krach demograficzny.

Co mogliby zrobić dla odwrócenia tej sytuacji chrześcijanie, którzy są jeszcze dość liczni w Europie?
- Trzeba, by chrześcijanie byli świadomi groźby obecnej sytuacji. Należy jak najszerzej informować o demograficznej sytuacji Europy i analizować to, co czynią rządy i organizacje międzynarodowe. Często bardzo proste inicjatywy mogą przyczynić się do zmiany mentalności i poglądów ludzi w stosunku do życia i rodziny. Taką inicjatywą był apel Giuliano Ferrary wzywający do uchwalenia moratorium na aborcję. Dobrą decyzję, w duchu nauczania Jana Pawła II, podjął 6 lutego 2008 r. francuski sąd apelacyjny zezwalający na zapisanie w księgach stanu cywilnego dziecka zmarłego in utero (w łonie matki). Wielką akcję na rzecz życia prowadzi w USA, w Kolorado, Kristi Burton, która od 13. roku życia (obecnie ma 20 lat) domaga się referendum dotyczącego wprowadzenia poprawki do ustawy stwierdzającej, że człowiekiem jest się od momentu zapłodnienia. Zebrano odpowiednią liczbę podpisów. Referendum w tej sprawie przeprowadzono 4 listopada 2008 roku. Kolorado odrzuciło poprawkę, ale została ona przyjęta w stanie Dakota Południowa. Należy ukazywać niebezpieczeństwo rozpowszechniania się na skalę światową systemu prawa czysto pozytywistycznego, inspirowanego przez idee Kelsena (1881-1973). Doszło do tego, że w cywilizacji europejskiej obywatel jest tylko jednostką, a nie osobą. Prawo to prowadzi do podważania naturalnej instytucji, jaką jest rodzina. Klimat neoliberalny stara się też wymazać naturalną solidarność. Trzeba prowadzić politykę prorodzinną, wspierając wieloma środkami młode małżeństwa pragnące mieć liczne potomstwo. Chodzi tu o wszelkiego rodzaju zasiłki, ulgi. Do tego trzeba walczyć z antykoncepcją, aborcją, sterylizacją. Należy stworzyć w społeczeństwie odpowiednie miejsce kobiecie, nie poprzez rozbudowę żłobków, jak próbuje się to robić w Niemczech, ale przez stworzenie warunków, by mogła ona zająć się wychowaniem i edukacją swoich dzieci. Trzeba dać jej szansę wyboru, a nie zmuszać ekonomicznie do pracy zawodowej. Należy też walczyć ze wszystkim, co degraduje kobietę: z nieodpowiednią reklamą, pornografią itp. W miejsce propagowania środków antykoncepcyjnych powinno się propagować naturalne metody kontroli płodności. Ważną domeną jest zapewnienie rodzinie właściwego jej miejsca w społeczeństwie, jej dowartościowanie. Powinna ona być, w zależności od liczby dzieci, odpowiednio odciążana od zobowiązań fiskalnych wobec państwa. W sytuacji krajów, gdzie dozwolone jest zabijanie poczętych dzieci, pieniądze przeznaczone na finansowanie tego procederu powinno się przeznaczyć na wsparcie dla rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, które winny być chlubą każdego społeczeństwa. Ważną domeną jest dowartościowanie ludzi w starszym wieku i opieka nad nimi. Dlatego uważam, że należy opóźnić wiek przechodzenia na emeryturę, by wykorzystywać umiejętności i możliwości seniorów. Dla realizacji tych celów należy mobilizować lokalne, krajowe i międzynarodowe organizacje chrześcijańskie, organizować lobbing, współpracując w przygotowaniu programów politycznych. Trzeba też, by duchowni pasterze starali się organizować solidarność międzypokoleniową, również poprzez liczne organizacje i instytucje chrześcijańskie. Należy być też ostrożnym, by nie ulegały one błędnym ideologiom. W krajach zachodnich jest czymś zupełnie nienormalnym, że prywatne katolickie kliniki, które uzależnione są finansowo od kasy chorych, wykonują zabiegi aborcji i sterylizacji. Należy jeszcze raz przeczytać bez uprzedzeń encyklikę "Humanae vitae", wyjaśniając ją w obliczu realiów, z jakimi mamy do czynienia od 40 lat. Jest to jedyny sposób na uratowanie Europy.

Dziękuję za rozmowę.





Modlitwa przyszłej matki
Ojcze, który jesteś w niebie,
Oto noszę w swoim łonie
dzieciątko, słabe i wrażliwe,
które już zmieniło moje ciało
i całe moje serce,
Dziękuję, że mi je powierzyłeś.

Dziękuję, że dałeś mi je przyjąć
jak Maria przyjęła Jezusa
w dniu Zwiastowania.
Dziękuję, że dałeś mi je przyjąć
jak moja matka mnie przyjęła,
kiedy rozpoznała moją obecność
w największej swojej intymności.

Ojcze, który nas kochasz,
jestem pełna zachwytu w obliczu tego życia
tak sekretnego i tak wzruszającego,
tak wrażliwego i tak pełnego obietnic.
Dziękuję za danie mi oczu, serca,
które pozwalają już widzieć to dziecko,
kiedy jeszcze jest niewidoczne.

Ojcze, pełen delikatności,
pomóż mi każdego dnia robić wszystko,
by to małe dziecko było szczęśliwe.
Proszę Cię, Ojcze pełen łaski,
przekazać temu dziecku
całą wiarę, całe doświadczenie, całą miłość,
jaką noszę w moim sercu.
Na koniec, z moim dzieckiem, które jest przede wszystkim Twoje,
Proszę Cię, Ojcze, o otoczenie nas Twoją opieką, teraz i na wieki.
ks. Michel Schooyans
tłum. Franciszek L. Ćwik

W tym roku mija 40. rocznica ogłoszenia przez Papieża Pawła VI encykliki "Humanae vitae". Chociaż zawarte w niej nauczanie było i nadal jest krytykowane, nawet przez niektóre środowiska katolickie, to zdaniem Księdza krytyka ta nie zawiera racjonalnych argumentów, a dokument ten z perspektywy minionych lat coraz wyraźniej okazuje się proroczym przesłaniem Papieża. W jakim kontekście społecznym i politycznym została opracowana i ogłoszona ta encyklika?
- W roku 1968 Francja przeżywała trockistowsko-leninowską rewolucję. W Stanach Zjednoczonych zabito Martina Luthera Kinga. W Czechosłowacji Sowieci zniszczyli tzw. odradzający się socjalizm o ludzkim obliczu. W Belgii frankofoni zostali wyrzuceni z Uniwersytetu w Louvain, który został podzielony. W tym samym czasie na ulicach Paryża pojawiały się plakaty głoszące rewolucję seksualną według koncepcji Wilhelma Reicha i Herberta Marcuse'a. Panował silny wpływ środowiska spod znaku Sartre'a, Simon de Beauvoir, Foucaulta, Cohn-Bendita, które używało swoich talentów dla propagowania nowej moralności: "Jest zabronione zabraniać". To, co się wówczas działo, w istotnym stopniu dotyczyło chrześcijan. W oczach wielu bowiem moralność chrześcijańska psuła zabawę i była "różańcem" zakazów, zwłaszcza w dziedzinie seksualnej. Paweł VI już rok wcześniej był krytykowany za swoją encyklikę "Sacerdotalis coelibatus", poświęconą celibatowi księży. Zdawał sobie sprawę, iż zabranie głosu w kwestii regulacji urodzin będzie bardzo trudne, tym bardziej że już od końca lat 50. również wielu teologów i pastorów wyrażało życzenie podjęcia reform stanowiska Kościoła w tej dziedzinie.

Mimo wszystko Papież podjął to wyzwanie...
- Tak, postanowił kontynuować prace rozpoczęte przez jego poprzednika Jana XXIII. W tym celu powołał specjalną komisję złożoną ze świeckich i duchownych ekspertów. Okazało się jednak, że zdecydowana większość z nich wytaczała argumenty na rzecz zasadniczej zmiany doktryny Piusa XI, zawartej w encyklice "Casti Connubi" z 1930 r., w kierunku przywolenia na antykoncepcję.

Mimo zewnętrznej presji i wbrew stanowisku papieskiej komisji, po pięciu latach rozważań i modlitwy, Paweł VI wydaje encyklikę, która zakazuje sztucznych metod regulacji urodzeń...
- Paweł VI zdawał sobie sprawę, że pierwszy cel ogłoszenia encykliki ma charakter eklezjologiczny. W trakcie dyskusji, jaka wywiązała się wokół "Humanae vitae", jej przeciwnicy zarzucali Papieżowi, że odrzucił stanowisko powołanej przez siebie komisji. Pytano: "Czy Papież może nie dostosować się do opinii większości doradców, których powołał?" lub "Czy może nie brać pod uwagę sprzeciwu płynącego ze strony niektórych, nawet katolickich środków społecznego przekazu?". Papież potwierdził, że może tak postąpić, ponieważ posiada władzę wynikającą z jego prymatu. Drugim celem encykliki było przeciwstawienie się presji forsowania moralności relatywistycznej. Trzecim zaś celem było przeciwdziałanie relatywizacji sposobu rozumienia rodziny i małżeństwa.

Dlaczego problem antykoncepcji był aż tak ważny dla Papieża?
- Ponieważ antykoncepcję wprowadzano w imię neoliberalnej wizji wolności indywidualnej i jej prawa do przyjemności. Idea wierności zawierająca wolne i świadome zaangażowanie się nie jest zgodna z tą radykalną wizją wolności indywidualnej, według której każdy może wybrać swoje wartości i je zmienić, a małżeństwo jest niczym więcej jak kontraktem, owocem porozumienia, wciąż gotowego do negocjacji i podważenia.

Zarzuca się Papieżowi, że niewiele wiedział w kwestiach kobiecych. Ksiądz Profesor twierdzi, że był on doskonałym znawcą tej problematyki. Co o tym świadczy?
- Paweł VI był bardzo ostrożny w stosunku do tzw. programu wyzwolenia kobiet i wejścia ich w system płatnej pracy. Przyglądając się dokładnie postawie Papieża, trzeba wyraźnie stwierdzić, że przyczynił się on do rzeczywistego wyzwolenia kobiety przez ukazanie jej godności, a w szczególności podkreślenia respektu dla jej ciała. Taki był czwarty cel encykliki. Paweł VI postawił ciekawe i zasadnicze pytanie w zakresie relacji między kobietą a mężczyzną: "Jak to się stało, że propagowane są pigułki tylko dla kobiet, a nie ma ich dla mężczyzn?". Odpowiedź na to pytanie ma w sobie coś tragicznego. Domagając się prawa do antykoncepcji, kobiety zaakceptowały to, czego mężczyźni nie akceptują: podważania ich płodności. Dzisiaj słyszy się coraz częstsze głosy kobiet zadających pytanie, czy antykoncepcja wyzwoliła je, czy też stały się z jej powodu obiektem seksualnej konsumpcji? Piątym celem encykliki było więc, obok zajęcia stanowiska w sprawie regulacji urodzeń, podjęcie kwestii prawa władzy publicznej do interwencji w sprawach ludnościowych.

Zaraz po ogłoszeniu encykliki Paweł VI był atakowany i został opuszczony również przez tych, którzy w pierwszym rzędzie powinni stanąć przy nim oraz encyklice. Czy rzeczywiście nie można było treści encykliki lepiej bronić i wyjaśniać?
- Można było wiele powiedzieć w sprawie encykliki. "Humanae vitae" odwołuje się do światła Objawienia. Jest to cokół, na którym zbudowane jest sedno pontyfikalnej argumentacji. Papież przypomina dwojgu małżonkom, że w ich odpowiedzi na uniwersalne wezwanie do świętości mogą liczyć na Boskie miłosierdzie. Encyklika nie jest jednak tylko arbitralną decyzją Pawła VI. Podkreśla on, że zaprezentowane w niej stanowisko zbudowane jest na przesłankach rozumowych, nawet jeżeli niezbyt szeroko się o tym mówi. W przeciwieństwie do pewnych teologów Paweł VI uważał, że dzięki oświeceniu rozumu człowiek, nawet grzeszny, może dojść do prawdziwej i solidnej wiedzy dotyczącej jego samego i otaczającego go świata. Ci, którzy zarzucali Papieżowi odwoływanie się do prawa naturalnego, atakowali rozumną, fundamentalną zasadę umożliwiającą człowiekowi zrozumienie stworzenia i samego siebie. Co więcej, ta deprecjacja rozumu jest niezrozumiała w ustach krytyków, którzy powołują się właśnie na racjonalizm.

Ksiądz Profesor twierdzi, że wydanie encykliki "Humanae vitae" w burzliwym roku 1968 było czymś kapitalnym, mającym znaczenie dla całości problemów bioetycznych. Czy sam zakaz stosowania środków antykoncepcyjnych był aż tak ważny dla bioetyki, o której wtedy niewiele się jeszcze mówiło?
- Ta decyzja Papieża była decyzją historyczną, bo gdyby Paweł VI ugiął się pod presją i zezwolił na antykoncepcję, to otworzyłby drzwi na dokonywanie zamachu na moralność. Wyparłby się rozumu, zdolnego do odróżniania zła od dobra, prawdy od fałszu. Otworzyłby drzwi kryzysowi opanowującemu całą teologię dogmatyczną. Zasadniczym problemem "Humanae vitae" była kwestia autorytetu Papieża i referencja tradycji. Chodziło o wyparcie się Piusa XI, pogrzebanie jego autorytetu i jego przyszłych następców. Kolegialność, która w duchu Jana XXIII miała wzmacniać jedność wokół Papieża, tym razem sprzeniewierzyła się sobie, domagając się od Pawła VI, by od tej chwili uzależnił się od decyzji większości, która określała się jako jednomyślna. Powtórzę jeszcze raz: gdyby Paweł VI zgodził się z nią, to pozbyłby się władzy wynikającej z jego prymatu.

Tych, którzy chcieli Papieża nakłonić do uznania antykoncepcji, nazywa Ksiądz Profesor "agentami ciemności", a przecież było wśród nich wiele znanych, naukowych osobistości.
- Niestety tak. Okazuje się, że sam stopień naukowy nie musi świadczyć o tym, iż ten, kto go posiada, ma rację, zabierając głos w dyskusji. Mądrość Pawła VI sprawiła, że potrafił on odrzucić mylącą większość, która nie zrozumiała, że to przede wszystkim nie wiara, ale rozum usprawiedliwia jego stanowisko w tej sprawie. To nauki biomedyczne mówią nam, że terapia hormonalna nie jest dobra dla kobiety. To prawo stwierdza, że ustawy skazujące niewinnego człowieka na śmierć są prawem kryminalnym. To sędziowie w procesie norymberskim potępili eutanazję. Nawet Simon Veil [autorka ustawy legalizującej aborcję we Francji - przyp. red.] stwierdza obecnie: "Staje się coraz bardziej ewidentne, że od poczęcia chodzi o istotę żyjącą". To psycholodzy mówią nam, że w przypadku zawodności antykoncepcji kobieta skłania się ku aborcji, która może być przyczyną powikłań psychicznych. To również oni potwierdzają kłopoty dziecka, które nie zna swojego ojca czy matki. To rządowe statystyki ukazują, iż antykoncepcja nie zmniejsza ilości aborcji. Oprócz naukowców nawet pisma konsumenckie piszą o tym, że prezerwatywy są zawodne. To prof. Luc Montagnier [odkrywca wirusa HIV, laureat tegorocznej Nagrody Nobla - przyp. red.] twierdzi, że pigułka przyczyniła się do rozszerzania się AIDS. To demografowie mówią, że jeżeli społeczeństwo nie rodzi dzieci i jeżeli je zabija, to ostatecznie samo ginie. To są realia obserwowane przez każdego. Jako dobry teolog Paweł VI wiedział, iż stworzenie jest pierwszym Objawieniem. Jako dobry humanista wiedział, że granice ludzkiej wolności zapisane są w cielesnej konstytucji człowieka. Okazuje się, że Kościół jest niemal jedyną światową instancją uznającą prawdy, o których mówiliśmy, co nie oznacza jednak, iż stwierdzenia te pochodzą z Pisma Świętego. Przypisywanie Objawieniu odkrytych przez rozum prawd byłoby przyzwoleniem na woluntarystyczny fideizm, który poniża rozum i neguje jego rolę w akcie wiary. 40 lat od czasu ogłoszenia encykliki "Humanae vitae" potwierdza ona, że wiara i rozum nie są nigdy w konflikcie. Z tego, co powiedziałem, wynikają dwa wnioski. Przede wszystkim ten, że Paweł VI znalazł się w sytuacji podobnej do Jezusa kuszonego na pustyni przez diabła i podobnie jak Jezus prowokowany przez faryzeuszy, Papież również był wystawiony na próbę. O nim też mówiono, że jego "nauka jest zbyt trudna", i oczekiwano, iż zaproponuje komfortową moralność na życzenie, proporcjonalnie do wysiłku, jaki każdy zgodziłby się podjąć. Drugim wnioskiem jest stwierdzenie, że przesłanie encykliki "Humanae vitae" jest racjonalne, z odwagą ukazujące, iż etyka hedonistyczna nie jest dobra dla człowieka.

Czy rzeczywiście "Humane vitae" była na tyle nowatorska, że otworzyła drogę dla Jana Pawła II?
- W podejściu Pawła VI daje się zauważyć zapowiedź teologii ciała i środowiska. Przede wszystkim Paweł VI uprawiał egzegezę i teologię, które rozumowi przyznają dużą rolę w studiach nad problematyką moralną. Jan Paweł II często wracał do tych problemów w encyklikach "Fides et ratio", "Veritatis splendor" i w "Evangelium vitae". Należy się spodziewać, że najwyższe władze kościelne będą kontynuować to dzieło i niebawem oświecą nas w takich kwestiach, jak: "nowe modele rodziny", homoseksualizm, dzieci z probówki, manipulacje genetyczne, transplantacje itp.

Według Księdza Profesora, encyklika "Humanae vitae" została niesłusznie źle przyjęta, a jej wskazania były najczęściej ignorowane. Jakie są tego skutki?
- Paweł VI w swojej proroczej wizji wiedział, że bagatelizowanie antykoncepcji i aborcji będzie jedną z głównych przyczyn demograficznego samobójstwa Europy. Niestety, jego obawy się sprawdzają.

Co o tym świadczy?
- Trudno analizować problem starzenia się Europy bez uwzględnienia kwestii rozrodczości. Świadczy o nim wskaźnik płodności, czyli liczba dzieci przypadających na kobietę w wieku od 15 do 49 lat. Po to, by kolejne populacje się zastępowały, każda kobieta powinna mieć średnio 2,1 dziecka. Obecnie obserwuje się na szczeblu światowym generalny spadek płodności, który kształtuje się na granicy 2,1 lub poniżej. Ten spadek jest szczególnie znaczący w Europie, gdzie wskaźnik ten wynosi 1,5. Jedynie we Francji, dzięki imigracji, osiąga on poziom 2 dzieci na kobietę. Ale w pozostałych krajach sytuacja jest dramatyczna: Belgia - 1,7; Hiszpania i Włochy - 1,4; Niemcy - 1,3, w sytuacji gdy w Turcji wynosi on 2,2. Wskaźnik ten determinuje wielkość populacji. Według danych World Population Data Sheet, opublikowanych w zeszłym roku przez Population Reference Bureau, Europa w 2007 r. liczyła 733 mln mieszkańców, a w roku 2050 będzie ich miała 669 milionów. W tym samym okresie Niemcy zmniejszą swoją liczebność z 82,3 mln do 77,4 mln; Rosja ze 141,7 mln do 109,4; Włochy z 59,3 mln do 55,9 miliona. W tym samym czasie populacja Turcji wzrośnie do 88,7 mln mieszkańców. Najwybitniejsi demografowie biją na alarm, wskazując na pilną potrzebę reakcji władz krajowych i europejskich w obliczu obecnych tendencji. Można jednak odnieść wrażenie, że apele te pozostają bez oddźwięku.

Jakie są konsekwencje spadku rozrodczości?
- Jego podstawowym skutkiem jest starzenie się społeczeństwa. O ile w roku 1980 średnia wieku w Belgii wynosiła 37 lat, o tyle obecnie kształtuje się ona na poziomie 40 lat. Starzenie się europejskiej populacji, która z racji postępu medycyny żyje coraz dłużej, doprowadza do wzrostu tzw. wskaźnika uzależnienia, tzn. stosunku między czynnymi zawodowo (w wieku od 15 do 64 lat) i uzależnionymi. Są to dwie kategorie populacji, młodzi i starzy: albo mają oni od 0 do 14 lat, lub 65 lat i więcej. Na przykład w Niemczech w 2007 r. na 100 mieszkańców 14 miało mniej niż 15 lat i 19 miało 65 lat lub więcej. We Francji na 100 mieszkańców 18 miało mniej niż 15 lat i 16 miało 65 lat i więcej. W Hiszpanii wskaźnik ten wynosił odpowiednio: 14 i 17. Starzenie się ludności doprowadza do szybkiego spadku ilości populacji w Europie, np. Niemcy tracą co roku 140 tys. mieszkańców, Rosja 600 tysięcy. By zmniejszyć obciążenia związane ze zwiększaniem się populacji ludzi starych obserwuje się zjawisko podnoszenia cen leków i ograniczania dostępu do opieki zdrowotnej. Jest to też argument za legalizacją eutanazji jako "ostatecznego rozwiązania". W roku 2007 zanotowano w Belgii 495 przypadków eutanazji. Ocenia się, że realne dane są znacznie wyższe. Spadek liczby ludzi młodych i wzrost liczby osób w podeszłym wieku powoduje załamywanie się systemów ubezpieczeń społecznych. Składki płacone aktualnie przez osoby czynne zawodowo nie wystarczą na zagwarantowanie poziomu obecnych i przyszłych emerytur. Również dzieci postrzega się jako ciężar uzależniony od rodziców, obciążający budżet rodzinny i państwowy, a przecież kapitał ludzki oznacza inwestowanie w niego przez wiele lat. Dlatego istnieje potrzeba jego waloryzacji, tak samo jak rodziców, nauczycieli i wychowawców. Brak pełnej wymiany pokoleń doprowadza do zjawiska "utraty pamięci" w wielu sektorach: kulturze, technice, wszystkich dyscyplinach naukowych, religii itp. Brak młodych ludzi do pracy zwiększa bezrobocie poprzez delokalizację przedsiębiorstw tam, gdzie rynki pracy są bardziej dynamiczne.

Ubytki w populacji próbuje się uzupełniać imigracją. Jakie to może mieć konsekwencje?
- Presja imigracyjna będzie w Europie coraz większa. Przewiduje się, że w 2030 roku 30 proc. niemieckiego społeczeństwa będą stanowić osoby obcego pochodzenia. W tym samym czasie 50 proc. mieszkańców Frankfurtu i Monachium będzie mieć imigracyjne pochodzenie. Dojdzie do załamania się równowagi między strukturami wiekowymi w poszczególnych krajach europejskich, co może powodować napięcia między nimi, potęgowane przez ewentualny alians żywej demograficznie Turcji z Rosją, powodujący osaczenie Europy. Spadek ludności zmniejszy suwerenność wielu krajów Starego Kontynentu. Dobrym przykładem są Chile i Chiny, dwa suwerenne kraje, ale inaczej traktowane na arenie międzynarodowej ze względu na liczebność swojej populacji. Kiedy w Londynie w 1998 r. aresztowano Pinocheta, w tym samym czasie z wielką pompą był przyjmowany przez angielską królową premier Chin Li Peng. Mniejsza populacja oznacza też mniejszą armię i osłabienie obrony, zagrażające suwerenności narodowej. W roku 1950 populacja Europy stanowiła 22 proc. populacji światowej, w 2000 roku tylko 12 proc., a w roku 2050 liczyć będzie jedynie 7 procent.

Ksiądz Profesor twierdzi, że Europa znajduje się w podobnej sytuacji, w jakiej kiedyś znalazło się imperium rzymskie. Czy nie jest to zbyt przesadne porównanie?
- Niestety, nie. Załamanie demograficzne imperium rzymskiego było powodem jego upadku. Jego przyczyną było przede wszystkim praktykowanie dzieciobójstwa, w tym aborcji, oraz eutanazji. Doszło do tego, że w pewnym okresie ani legioniści, ani funkcjonariusze nie byli rodowitymi Rzymianami, tylko "barbarzyńcami" lub "germanami", którym Rzym z łatwością przyznawał status obywateli rzymskich. Tego rodzaju praktyki, przeprowadzane za pomocą biurokratycznych dekretów, mnożą się również dzisiaj, bo trzeba uzupełniać demograficzny deficyt krajowy. Są one błędnie przedstawiane jako dowód na integrację imigrantów w lokalnych społeczeństwach. W rzeczywistości masowy napływ "integrujących się" imigrantów wymazuje identyczność kulturową i religijną Europy, w ten sam sposób jak miało to miejsce w starożytnym Rzymie. Trzeba też wiedzieć, że imigranci mają zncznie więcej dzieci niż rodowici Francuzi czy Niemcy, co z roku na rok ogranicza rodzimą populację. Niebawem imigranci będą decydować o najważniejszych sprawach kraju, który ich przyjął. W konsekwencji nacje autochtonów staną się więźniami tych, którzy ich "okupują", lub tych, którzy zajmują krajowe stanowiska pracy, pochopnie przekazane do krajów rozwijających się, mających duże zasoby siły roboczej. W Europie Zachodniej stawianie pytań o dogłębne przyczyny trudności, jakie stwarza imigracja, jest czymś politycznie niepoprawnym. To wszystko, o czym mówiłem, świadczy o tym, że źródeł trudności i problemów należy szukać nie w czynnikach zewnętrznych, ale w podejściu krajów Europy do kwestii życia. W konkluzji trzeba stwierdzić, że odrzucenie encykliki "Humanae vitae" ma bezpośredni i pośredni wpływ na sytuację populacji europejskiej. To w Europie najbardziej podważano jej przekaz i dlatego w niej nastąpił największy krach demograficzny.

Co mogliby zrobić dla odwrócenia tej sytuacji chrześcijanie, którzy są jeszcze dość liczni w Europie?
- Trzeba, by chrześcijanie byli świadomi groźby obecnej sytuacji. Należy jak najszerzej informować o demograficznej sytuacji Europy i analizować to, co czynią rządy i organizacje międzynarodowe. Często bardzo proste inicjatywy mogą przyczynić się do zmiany mentalności i poglądów ludzi w stosunku do życia i rodziny. Taką inicjatywą był apel Giuliano Ferrary wzywający do uchwalenia moratorium na aborcję. Dobrą decyzję, w duchu nauczania Jana Pawła II, podjął 6 lutego 2008 r. francuski sąd apelacyjny zezwalający na zapisanie w księgach stanu cywilnego dziecka zmarłego in utero (w łonie matki). Wielką akcję na rzecz życia prowadzi w USA, w Kolorado, Kristi Burton, która od 13. roku życia (obecnie ma 20 lat) domaga się referendum dotyczącego wprowadzenia poprawki do ustawy stwierdzającej, że człowiekiem jest się od momentu zapłodnienia. Zebrano odpowiednią liczbę podpisów. Referendum w tej sprawie przeprowadzono 4 listopada 2008 roku. Kolorado odrzuciło poprawkę, ale została ona przyjęta w stanie Dakota Południowa. Należy ukazywać niebezpieczeństwo rozpowszechniania się na skalę światową systemu prawa czysto pozytywistycznego, inspirowanego przez idee Kelsena (1881-1973). Doszło do tego, że w cywilizacji europejskiej obywatel jest tylko jednostką, a nie osobą. Prawo to prowadzi do podważania naturalnej instytucji, jaką jest rodzina. Klimat neoliberalny stara się też wymazać naturalną solidarność. Trzeba prowadzić politykę prorodzinną, wspierając wieloma środkami młode małżeństwa pragnące mieć liczne potomstwo. Chodzi tu o wszelkiego rodzaju zasiłki, ulgi. Do tego trzeba walczyć z antykoncepcją, aborcją, sterylizacją. Należy stworzyć w społeczeństwie odpowiednie miejsce kobiecie, nie poprzez rozbudowę żłobków, jak próbuje się to robić w Niemczech, ale przez stworzenie warunków, by mogła ona zająć się wychowaniem i edukacją swoich dzieci. Trzeba dać jej szansę wyboru, a nie zmuszać ekonomicznie do pracy zawodowej. Należy też walczyć ze wszystkim, co degraduje kobietę: z nieodpowiednią reklamą, pornografią itp. W miejsce propagowania środków antykoncepcyjnych powinno się propagować naturalne metody kontroli płodności. Ważną domeną jest zapewnienie rodzinie właściwego jej miejsca w społeczeństwie, jej dowartościowanie. Powinna ona być, w zależności od liczby dzieci, odpowiednio odciążana od zobowiązań fiskalnych wobec państwa. W sytuacji krajów, gdzie dozwolone jest zabijanie poczętych dzieci, pieniądze przeznaczone na finansowanie tego procederu powinno się przeznaczyć na wsparcie dla rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, które winny być chlubą każdego społeczeństwa. Ważną domeną jest dowartościowanie ludzi w starszym wieku i opieka nad nimi. Dlatego uważam, że należy opóźnić wiek przechodzenia na emeryturę, by wykorzystywać umiejętności i możliwości seniorów. Dla realizacji tych celów należy mobilizować lokalne, krajowe i międzynarodowe organizacje chrześcijańskie, organizować lobbing, współpracując w przygotowaniu programów politycznych. Trzeba też, by duchowni pasterze starali się organizować solidarność międzypokoleniową, również poprzez liczne organizacje i instytucje chrześcijańskie. Należy być też ostrożnym, by nie ulegały one błędnym ideologiom. W krajach zachodnich jest czymś zupełnie nienormalnym, że prywatne katolickie kliniki, które uzależnione są finansowo od kasy chorych, wykonują zabiegi aborcji i sterylizacji. Należy jeszcze raz przeczytać bez uprzedzeń encyklikę "Humanae vitae", wyjaśniając ją w obliczu realiów, z jakimi mamy do czynienia od 40 lat. Jest to jedyny sposób na uratowanie Europy.

Dziękuję za rozmowę.





Modlitwa przyszłej matki
Ojcze, który jesteś w niebie,
Oto noszę w swoim łonie
dzieciątko, słabe i wrażliwe,
które już zmieniło moje ciało
i całe moje serce,
Dziękuję, że mi je powierzyłeś.

Dziękuję, że dałeś mi je przyjąć
jak Maria przyjęła Jezusa
w dniu Zwiastowania.
Dziękuję, że dałeś mi je przyjąć
jak moja matka mnie przyjęła,
kiedy rozpoznała moją obecność
w największej swojej intymności.

Ojcze, który nas kochasz,
jestem pełna zachwytu w obliczu tego życia
tak sekretnego i tak wzruszającego,
tak wrażliwego i tak pełnego obietnic.
Dziękuję za danie mi oczu, serca,
które pozwalają już widzieć to dziecko,
kiedy jeszcze jest niewidoczne.

Ojcze, pełen delikatności,
pomóż mi każdego dnia robić wszystko,
by to małe dziecko było szczęśliwe.
Proszę Cię, Ojcze pełen łaski,
przekazać temu dziecku
całą wiarę, całe doświadczenie, całą miłość,
jaką noszę w moim sercu.
Na koniec, z moim dzieckiem, które jest przede wszystkim Twoje,
Proszę Cię, Ojcze, o otoczenie nas Twoją opieką, teraz i na wieki.
ks. Michel Schooyans
tłum. Franciszek L. Ćwik

Za: Nasz Dziennik, 10-11 listopada 2008 r.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.