Publikacje polecane

Jan Maria Jackowski: Globalna klika

W światowych mediach pojawiła się informacja o tajnym spotkaniu najbogatszych Amerykanów. Jednym z głównych tematów poruszanych podczas obrad był "problem przeludnienia świata". Postawiono diagnozę oraz dyskutowano, jak temu "zaradzić". To kolejny ważny sygnał, świadczący o tym, że posiadające ogromne możliwości działania kręgi "międzynarodówki bogaczy" pod wpływem neomaltuzjanizmu promują antykulturę śmierci jako fundament konstytucji globalizmu. Informację o tym spotkaniu w naszym kraju podały 25 maja między innymi "Polska" oraz "Rzeczpospolita". Oba dzienniki powołały się przy tym na doniesienia brytyjskiego "The Timesa". Do spotkania, które odbyło się z inicjatywy Billa Gatesa, miało dojść, według "Rzeczpospolitej", 3 maja w Nowym Jorku na Manhattanie, a według "Polski", 5 maja w domu sir Paula Nurse'a, brytyjskiego noblisty, biochemika, rektora prywatnego Uniwersytetu Rockefellera.
Termin spotkania miliarderów w początkach maja nie był przypadkowy. Narada nastąpiła bowiem po tym, jak od 15 do 30 kwietnia agendy ONZ zorganizowały obchody 15. rocznicy Międzynarodowej Konferencji Ludnościowej w Kairze. Pisałem już o tym, więc tylko wspomnę, że celem spotkania w Nowym Jorku było zintensyfikowanie działań, by aborcję uznać jako "prawo człowieka" i doprowadzić do legalizacji zabijania dzieci poczętych na żądanie na całym świecie. Prenatalny holokaust w tych gremiach wskazuje się bowiem jako realizację celów tzw. kairskiej Platformy Działania. Jej wcielenie napotykało trudności w czasach prezydentury George'a W. Busha. Obecnie potężne globalne lobby proaborcyjne przystąpiło do natężonej ofensywy i nie ukrywa, że administracja Baracka Obamy będzie wspierała wszystkie wysiłki na rzecz promocji tego zagadnienia.
Rozmowy miliarderów otoczone były ścisłą tajemnicą, gdyż nie zostali o nich poinformowani ich najbliżsi współpracownicy. Jak powiedział cytowany w mediach Stacy Palmer, redaktor pisma "Chronicle of Philanthropy", zebranie było wydarzeniem bezprecedensowym. Najwyraźniej najbogatsi postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.

Przestrzeń życiowa dla bogatych
Sam zestaw nazwisk uczestników spotkania - znanych już z finansowania programów antynatalistycznych - jest wymowny.
1. Twórca CNN Ted Turner, który pod koniec lat dziewięćdziesiątych przekazał za pośrednictwem ONZ miliard dolarów na programy kontroli populacji, w tym edukację seksualną dzieci w Bangladeszu oraz dystrybucję pigułki poronnej w obozach uchodźców w Kosowie, a gdy zaprotestowali chrześcijanie - co przypomniano w "Rzeczpospolitej" - Turner nazwał chrześcijaństwo "religią dla nieudaczników".
2. Współzałożyciel Microsoftu Bill Gates, który przekazywał miliony dolarów na rzecz stowarzyszenia prowadzącego kliniki aborcyjne.
3. Przedstawiciel najbogatszej dynastii Ameryki David Rockefeller junior, znany ze swego zaangażowania w różne zakulisowe gremia globalistyczne.
4. Burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg, zdeklarowany zwolennik legalizacji "małżeństw" homoseksualnych i liberalizacji aborcji. Swoją szacowaną na ponad 5 miliardów dolarów fortunę zbił dzięki założonemu przez siebie przedsiębiorstwu Bloomberg L.P., zajmującemu się dostarczaniem informacji finansowych za pomocą systemów komputerowych dla podmiotów biznesowych z Wall Street.
5. Inwestor giełdowy Warren Buffet, uchodzący za jednego z dwóch najbogatszych ludzi świata, który słynie z powiedzonek w rodzaju: "Wall Street jest jedynym miejscem, gdzie ludzie jadą rolls-royce'em, by uzyskać radę od tych, którzy przyjechali metrem" i którego fundacja sponsorowała wprowadzenie do obiegu pigułki aborcyjnej RU-486.
6. Jeden z najbardziej znanych spekulantów walutowych na świecie George Soros, założyciel Fundacji im. Stefana Batorego i wielokrotny uczestnik spotkań Klubu Bilderberg, czyli nieformalnego międzynarodowego stowarzyszenia posiadającego ogromne wpływy osób ze świata polityki, biznesu i przemysłu.
7. Znana z nastawienia antykatolickiego miliarderka i czarnoskóra gwiazda telewizji Oprah Winfrey, uchodząca za jedną z najbardziej wpływowych kobiet świata, bo wylansowała prezydenta Baracka Obamę, który jest znany ze swego zaangażowania na rzecz aborcji.
Zebrani na spotkaniu rozmawiali o połączeniu sił w celu przezwyciężenia politycznych i religijnych barier utrudniających wprowadzenie światowej polityki depopulacyjnej. Każdy z mówców miał 15 minut na przedstawienie problemu. W czasie obiadu uczestnicy panelu ustalali, jak wykorzystać ich gigantyczne fortuny i wpływy (od 1996 roku na "cele społeczne" przeznaczyli łącznie 45 miliardów dolarów) do redukcji populacji ludzi na ziemi, która w zgodnej opinii zebranych stanowi największe społeczne zagrożenie XXI wieku. Uznano, że zwłaszcza w krajach Trzeciego Świata rodzi się zbyt wiele dzieci, bo panujące tam "religijne i kulturowe uprzedzenia" nie pozwalają na skuteczną "kontrolę" przyrostu naturalnego. Zebranych łączy wspólnota poglądów. Według Rogera Lowensteina, publicysty "The New York Timesa" i autora książki, której bohaterem jest Warren Buffet, miliarder i jego koledzy obsesyjnie boją się przeludnienia oraz cechuje ich głęboka antypatia do religii. Z kolei Ted Turner swego czasu stwierdził: "Jest nas zbyt wielu. Stąd bierze się globalne ocieplenie. Zbyt wielu ludzi zużywa atmosferę". Założyciel CNN jest znany z tego, że wielokrotnie nawoływał, by we wszystkich krajach Trzeciego Świata wprowadzić politykę jednego dziecka. Taką samą, jaka obowiązuje w komunistycznych Chinach...
"Światowa populacja osiągnie 9,3 miliarda w 2040 roku. Za pomocą kontroli narodzin możemy zatrzymać wzrost na poziomie około 8,3 miliarda" - argumentował Gates. Podkreślił, że przeszkodą na drodze do osiągnięcia tego celu jest opór polityków od Afryki po Bliski Wschód, którzy uważają, że antykoncepcja i wychowanie seksualne kobiet osłabiają tradycyjne rodzinne i religijne wartości. Współzałożyciel Microsoftu te same tezy przedstawił cztery miesiące temu podczas konferencji w Long Beach w Kalifornii. "Przeludnienie to koszmar, który wymaga natychmiastowych działań. Niezależnych od agencji rządowych niewidzących katastrofy, ku której zdążamy" - powiedział "Timesowi" i za nim cytowany w mediach w Polsce - chcący zachować anonimowość uczestnik spotkania. Według niego, zebranie zostało utajnione, aby media nie odebrały go jako próby powołania "alternatywnego światowego rządu".
Wspomniany już Stacy Palmer z "Chronicle of Philanthropy" podzielił się z mediami następującą uwagą: "Zwykle miliarderzy lubią rozmawiać o swojej działalności charytatywnej. Tym razem było inaczej. Być może nie chcieli być postrzegani jako globalna klika".

Maltuzjanizm łączy się z rasizmem
To, co połączyło uczestników spotkania z początku maja, to ideologia bezpieczeństwa demograficznego. W największym skrócie, w jej świetle życie ludzkie stanowi dla człowieka zagrożenie. Czyli homo homini lupus est (człowiek dla człowieka jest wilkiem). Prekursorem takiego sposobu myślenia był Thomas Malthus (1766-1834), duchowny anglikański i ekonomista, profesor w College of Haileybury, który w swojej teorii ludnościowej głosił, że występuje stała tendencja do nadmiernego przyrostu ludności w stosunku do istniejących możliwości jej utrzymania. Ta dysproporcja była, jego zdaniem, przyczyną występowania czynników restrykcyjnych, takich jak: nędza, bezrobocie, klęski głodowe, wzmożona śmiertelność. Dlatego Malthus zalecał ograniczanie przyrostu biednej ludności, gdyż inaczej światu będzie zagrażał głód. W eseju "Prawo ludności" pisał: "Wszystkie dzieci, które się rodzą ponad ilości, które są potrzebne, aby utrzymać populację na określonym poziomie, muszą koniecznie zginąć, chyba że ustąpią im miejsca dorośli przez swoją śmierć".
Drugi, mniej znany od Malthusa prekursor ideologii bezpieczeństwa demograficznego, to sir Francis Galton (1822-1911), angielski lekarz i przyrodnik, twórca nauki, którą określił mianem eugeniki. W swojej myśli czerpał wiele z ewolucjonizmu Karola Darwina, który był jego bliskim krewnym. Zdaniem Galtona, przyroda sama nie przeprowadza odpowiedniej selekcji. Wobec tego należy wprowadzić sztuczną selekcję i lekarze powinni przystępować do wyboru osobników, którzy będą mogli przekazywać życie oraz dokonywać eliminowania nieprzydatnych. Selekcję więc ma przeprowadzać lekarz (źródło medykalizacji współczesnego totalitaryzmu), a kryterium zdolności do życia wyznaczać sukces życiowy mierzony miarą bogactwa. Ci, którzy nie posiadają ustalonych cech, nie zasługują na reprodukcję i przekazywanie daru życia następnym pokoleniom.
Trzecim "guru" ideologii bezpieczeństwa demograficznego była kobieta, zmarła w 1966 roku Margaret Sanger, neomaltuzjanistka, inicjatorka ruchu eugenicznego w USA w latach dwudziestych i prekursorka "rewolucji seksualnej". Była również założycielką Międzynarodowej Federacji Planowanego Rodzicielstwa (International Planned Parenthood Federation - IPPF) i osobą znaną ze swych rasistowskich poglądów i kontaktów z III Rzeszą, między innymi zaprosiła do USA Eugena Fishera, doradcę Hitlera w sprawach "higieny rasowej". Optowała za przymusową sterylizacją ludzi uznawanych za niepełnowartościowych i proponowała trzymanie ich w specjalnych obozach pracy. W sangerowskim periodyku "Birth Control Reviev" drukowano pochlebne materiały o niemieckich eugenistach, w tym ich artykuły.
Koncepcje wyrażane między innymi przez Margaret Sanger uświadamiają nam dwie kwestie: po pierwsze, że w USA nastąpiło skrzyżowanie tradycji maltuzjańskiej z tezami rasistowskimi. Po drugie, że maltuzjanizm bezpośrednio łączy się z rasizmem i pozostaje w koniecznym związku z określoną koncepcją globalnych struktur rządzenia. W świetle tej koncepcji te struktury (jawne lub zakulisowe) muszą pilnować "równowagi" i selekcjonować ludzi pod kątem ich przydatności dla systemu. Jest to motywowane tym, że do tych struktur należy stworzenie lepszego jutra, więc są one jak najbardziej uprawnione do "kontrolowania" i "polepszania rasy ludzkiej".
Konferencja miliarderów uświadamia, że koncepcje Malthusa są "wiecznie żywe". Przybrały bardzo konkretną formę neomaltuzjanizmu, podkreślającego konieczność ograniczenia przyrostu naturalnego "ludów i klas niższych", których zbyt szybkie rozmnażanie zagraża rzekomo "ludom cywilizowanym".
Mit o przeludnieniu jest oczywiście narzędziem w rękach imperialnie myślących globalistów. Zorientowali się oni, że dobrobyt w "społeczeństwie otwartym" - tak bardzo wspieranym przez George'a Sorosa - a więc wspólnocie ludzkiej, w której nie ma ogólnie obowiązujących norm moralnych, prowadzi do regresu demograficznego i starzenia się populacji ludności. Natomiast kraje rozwijające się notują raczej dodatni współczynnik przyrostu naturalnego. Dlatego, by uniknąć skutków "bomby demograficznej", próbuje się narzucić programy "kontroli narodzin" tym krajom, wmawiając wszystkim, że inaczej grozi nam głód, bieda i zmierzch człowieka. W ten sposób nasila się tendencja, by między krajami bogatej Północy i biednego Południa oraz Wschodu postawić nowy mur, na wzór rzymskiego "limes", oddzielający sytych od głodnych.

Polityka antynatalistyczna
Ideologia rasistowskiej izolacji wyraża się w przekonaniu: musimy za wszelką cenę chronić nasz dobrobyt, więc się oddzielamy, ale ponieważ u nas nie ma przyrostu demograficznego, musimy powstrzymać przyrost ludności w krajach biednych.
Dlatego różne "autorytety" głoszą poglądy, że na przykład "matka natura" nie może utrzymać przy życiu więcej niż 3 miliardy ludzi. Przez wiele lat była to główna teza Klubu Rzymskiego, stowarzyszenia założonego w 1968 roku z inicjatywy włoskiego finansisty Aurelio Pecci dla sporządzania raportów na tematy związane z przyszłością Ziemi i człowieka. W 1972 roku został opublikowany pierwszy raport KR zatytułowany "Granice wzrostu", w którym stwierdzono, że równowaga światowa może zostać osiągnięta poprzez ograniczenie wzrostu liczby ludności. We wnioskach przedstawiono dwa zasadnicze zalecenia mające do tego doprowadzić: zapewnienie nieograniczonego dostępu do stuprocentowo skutecznych metod kontroli urodzin oraz promowanie modelu rodziny z maksymalnie dwojgiem dzieci. Z czasem okazało się, że tezy raportu były naciągane ideologicznie i nazbyt pesymistycznie, ale odbiły się szerokim echem w świecie i są upowszechniane nadal.
Raport "Granice wzrostu" nawiązywał wprost do poglądów Paula Ehrlicha wyrażonych w książce "Bomba demograficzna". Ten znany neomaltuzjanista - autor dwóch tez: "Im więcej jest ludzi, tym mniej można żyć po królewsku" oraz: "Świat jest już przeludniony pod każdym względem" - w 1968 roku przedstawił wzrost demograficzny jako "bombę", która wybuchnie w latach siedemdziesiątych, powodując śmierć setek milionów osób oraz wywołując powszechną wojnę, która uniemożliwi przetrwanie życia na naszej planecie. "Walka, by wyżywić całą ludzkość, jest skończona" - złowieszczo oświadczył w prologu. I w swej książce dawał taką receptę: "Wielu moich kolegów uważa, że pewien rodzaj obowiązkowej regulacji urodzeń byłby konieczny. Jeden z częściej omawianych projektów dotyczy dodawania do wody bieżącej lub artykułów żywnościowych środków czasowo obezpładniających. Dawki byłyby dokładnie normowane przez rząd celem uzyskania pożądanych rezultatów populacyjnych" (P. Ehrlich, Population Bomb, New York 1968, s. 135). Ehrlich nawet nie był demografem, a specjalizował się w entomologii, a więc zajmował się badaniem owadów...
Inny neomaltuzjanista zalecał w lutym 1970 roku na łamach magazynu "Life": "Musimy zastanowić się nad przymusową antykoncepcją, stosując albo opodatkowanie wielodzietnych rodzin, albo bardziej surowe środki, takie jak na przykład zaświadczenie o prawie do poczęcia, które zastąpi lub uzupełni świadectwo ślubu. Aborcja powinna być łatwo dostępna dla tych, którzy cierpią z powodu niechcianej ciąży. Pomoc międzynarodowa pod każdą postacią, niesiona społeczeństwom, które z powodu nieuświadomienia, uprzedzeń czy zaślepienia politycznego nie są w stanie kontrolować swojego przyrostu, powinna być wstrzymana" (R. Ardrey, Control of Population, "Life", 20 lutego 1970).
Od lat zalecenia polityki antynatalistycznej spotykamy, w zmodyfikowanej i często zawoalowanej formie, w centralnych publikacjach Funduszu Rozwoju Narodów Zjednoczonych i innych agendach ONZ, różnych światowych gremiach bankowych, jak: Bank Światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy, strukturach ekonomicznych i politycznych, departamentach rządowych i fundacjach prywatnych, jak: Fundacja Forda czy Fundacja Rockefellera. Korzystając z argumentu siły, uzależnia się pomoc ekonomiczną i technologiczną od przyjęcia polityki "depopulacyjnej". Takie działanie określa się mianem "dialogu politycznego", a nie "przymusu". W ten sposób zamiast pomocy gospodarczej i żywności mieszkańcy krajów bez siły przebicia, w ramach "dawania pierwszeństwa problemom populacyjnym", otrzymują pigułkę hormonalną, środki poronne, darmową sterylizację i aborcję.

Mit o przeludnieniu
"Przyrost albo postęp", a więc slogan, który ukuli możni tego świata, jest fałszywy. Wiedzą o tym nawet neomaltuzjaniści, chyba że - co wątpliwe - są aż tak wielkimi ignorantami. Takie postawienie kwestii jest demagogicznym kamuflażem, który kryje w sobie istotę sprawy, mianowicie imperialne dążenia najbogatszych, którzy chcą za wszelką cenę utrzymać swoją hegemonię nad światem i zamiast międzynarodowej solidarności i rozwoju, narzucają język szantażu pod postacią demograficznego kolonializmu. Na świecie są przecież kraje słabo zaludnione, brudne i przeżywające głód, i jest też wiele krajów o dużej liczbie ludności i gęstym zaludnieniu, które cieszą się dobrobytem i są atrakcyjne. Gęstość zaludnienia nie jest zatem czynnikiem decydującym o wysokim poziomie życia.
Na przykład Stany Zjednoczone to najbogatszy kraj świata, a jest słabo zaludniony (29 mieszkańców na kilometr kwadratowy), a Korea Południowa ma największą gęstość zaludnienia (420 mieszkańców na kilometr kwadratowy), ale też jest jednym z krajów o największym wzroście ekonomicznym. Tajwan posiada pięciokrotnie większą gęstość zaludnienia niż Chiny, a dochód narodowy w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest tam sześciokrotnie wyższy niż w ChRL.
Demografia jako nauka, niestety, stała się instrumentem w rękach potężnych grup politycznego nacisku. Poza tym kasandryczne przepowiednie naukowców się nie sprawdzają, co deprecjonuje raporty demografów, by nie powiedzieć, że je kompromituje. Katastroficzne prognozy z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych całkowicie się nie sprawdziły. Zresztą tak to bywa z tego rodzaju przewidywaniami. U schyłku XIX wieku specjaliści przestrzegali, że w 1920 roku Paryż utonie w łajnie końskim, bo bardzo dynamicznie zwiększała się liczba mieszkańców stolicy Francji i w związku z tym zwiększyła się również liczba końskich zaprzęgów. Później okazało się, że ta zapowiedź nie spełni się w związku z rozwojem nauki i techniki, bo wynaleziono samochód oraz rozbudowano metro, więc konie zniknęły z ulic metropolii.
Uczciwi demografowie zwracają uwagę, że każdy człowiek, który przychodzi na świat, jest nie tylko "kolejną gębą do wyżywienia", ale również dwiema rękami i mózgiem do pracy. Profesor Gerard Fran ois Dumont, dyrektor Instytutu Demografii Politycznej na Sorbonie, argumentuje: "Przed 40 laty wszyscy eksperci twierdzili, że Azja jest kontynentem skazanym na niedorozwój. Japonia była uważana za kraj zacofany dlatego, że zdaniem ekspertów była przeludniona i miała za mało bogactw naturalnych. Ci sami eksperci uważali przed 40 laty, że Afryka stoi u progu wspaniałego rozkwitu, gdyż miała mało ludności i wiele zasobów naturalnych. Jak dobrze wiemy, historia potoczyła się zupełnie odwrotnie. A to z tego powodu, że w Azji był twórczy nacisk, który stworzył politykę odpowiadającą kreatywnym potrzebom ludzi. W Afryce natomiast, przy słabej dynamice ludności, mimo wielu bogactw takich jak ropa naftowa w Nigerii i Algierii, nastąpiła gospodarcza klęska" (G.F. Dumont, XVIII Międzynarodowy Kongres Rodziny, Warszawa 1994, s. 119-120).
Argument o zagrożeniu głodem jest również niepoważny. W ostatnim pięćdziesięcioleciu miał miejsce ogromny postęp w produkcji rolniczej dzięki ulepszonej hodowli roślin, wzrostowi nawożenia mineralnego, wzrostowi zastosowania środków ochrony roślin, nowym technologiom uprawy roli. Szczególny przełom nastąpił po wprowadzeniu tzw. zielonej rewolucji, zwiększającej produkcję pszenicy, ryżu i kukurydzy w wielu krajach: w Meksyku, Indiach, Pakistanie, Indonezji, Korei Południowej, a ostatnio w Chinach, które stały się obecnie największym światowym producentem zbóż, zaspokajając nie tylko swoje potrzeby, ale również eksportując żywność.
To prawda, że obecnie cierpi głód lub niedożywienie około miliarda osób na świecie. Nie jest to jednak skutek zbyt niskiej produkcji żywności, ale problem politycznych, ekonomicznych i ideologicznych sposobów jej dystrybucji. Zwrócił na to uwagę prof. Norman E. Borlaug, twórca "zielonej rewolucji" i jedyny przedstawiciel nauk rolniczych w gronie laureatów Nagrody Nobla. W swych wypowiedziach podkreśla on, że globalna produkcja żywności wystarcza na obecnym poziomie techniki do wyżywienia 7 mld ludzi. Zwiększenie produkcji żywności do poziomu dwukrotnie wyższego nie przedstawia dziś zbytnich trudności, choć rzecz jasna wymaga nakładu sił i środków. Tak więc według dzisiejszej miary jesteśmy w stanie wyżywić ludzkość do poziomu, jaki jest przewidywany pod koniec XXI wieku.
Argument o braku miejsca na Ziemi jest również obliczony na niewiedzę i efekt propagandowy. Wszyscy ludzie obecnie żyjący na świecie mogliby zamieszkać na terytorium stanu Teksas. To nie znaczy, że we współczesnym świecie nie ma poważnych problemów. Zasadniczą kwestią pozostaje, jak je rozwiązywać. Czy obwiniając o wszelkie zło rzekome przeludnienie i działać przy pomocy neoliberalnego darwinizmu oraz metodami imperializmu populacyjnego, uzależniając pomoc dla krajów ubogich od wprowadzania antyludzkich programów kontroli urodzin, czy poprzez wdrażanie innowacji i nastawienie na rozwój?
Dlaczego współczesnemu światu brakuje autentycznego czynnika jednoczącego, uniwersalnej solidarności, wspólnoty i braterstwa? Corocznie 30 milionów ludzi na świecie umiera z głodu, jedna piąta ludzkości cierpi na permanentne niedożywienie, 800 milionów nie ma dostępu do jakiegokolwiek lekarstwa. Miliard trzysta milionów ludzi żyje, mając mniej niż jednego dolara dziennie, a Bill Gates, założyciel Microsoftu i pionier rewolucji informatycznej, może sobie - jako prezent urodzinowy - corocznie zafundować najnowocześniejszy lotniskowiec. Rozwiązanie tragedii głodu we współczesnym świecie stanowi równowartość wydatków zbrojeniowych w postaci 50 strategicznych bombowców. 20 proc. bogatej ludności świata konsumuje 86 proc. wszystkich dóbr. Wartość majątku trzech najbogatszych ludzi świata jest równa produktowi krajowemu brutto 48 najbiedniejszych państw świata.
Jan Maria Jackowski

za: Nasz Dziennik. 22.6.09 (kn)