Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Żydowskie interesy gospodarcze w Polsce. Dlaczego nie potrafimy o nich normalnie rozmawiać?

"Jeśli chodzi o rzetelną debatę publiczną nad żydowskimi lub izraelskimi interesami gospodarczymi w Polsce,które mogą stać w sprzeczności z polskimi interesami,panuje u nas niezrozumiały paraliż"

Św. Maksymilian Kolbe w jednym ze swoich listów z 1935 roku pisał: „Mówiąc o Żydach, bardzo bym uważał na to, żeby czasem nie wzbudzić albo nie pogłębić nienawiści do nich w czytelnikach i tak już nastrojonych do nich czasem nawet wrogo. Na ogół więcej bym się starał o rozwój polskiego handlu i przemysłu, niż piętnował Żydów". Mimo tak ostrożnych i wyważonych słów, świadczących o chęci pomocy polskim interesom gospodarczym, przy jednoczesnym nie wzbudzaniu jednocześnie nienawiści do Żydów, polski święty jest przez pewne środowiska nazywany antysemitą.

Określanie polskiego świętego mianem "antysemity" świadczy jedynie o tym, jak często to pojęcie jest nadużywane i w sposób perfidny wykorzystywane przeciwko ludziom, którzy nie szerzą nienawiści, ale jedynie przedkładają interesy swojego narodu i swojej religii ponad interesy żydowskie. Dziś jednak, jeśli chodzi o publiczną debatę nad żydowskimi lub izraelskimi interesami w Polsce, które mogą stać w sprzeczności z interesami Polski panuje pewien paraliż. Wśród polskich elit jest dziś bowiem modny bezkrytyczny filosemityzm. Stosunek do Żydów i ich interesów jest zaś dla nich kulturowym i intelektualnym papierkiem lakmusowym, na podstawie którego pozycjonuje się daną osobę w hierarchii towarzyskiej. Wyłamanie się i wkroczenie na teren żydowskich interesów, zazwyczaj kończy się przyklejeniem łatki antysemickiego oszołoma i otrzymaniem wilczego biletu, skazującego taką osobę na salonowy ostracyzm. Nawet wśród wielu „niepokornych”, poprawność polityczna w komentowaniu żydowskich interesów, które bywają sprzeczne z polskimi interesami, często wygrywa z rzetelnością dziennikarską.

W polskiej debacie publicznej bardzo wiele mówi się o Żydach i Polakach w kontekście II wojny światowej. Pomija się jednak, bądź traktuje po macoszemu temat izraelskich interesów gospodarczych w Polsce. W świecie, w którym wieszczy się upadek wszelkiego tabu, milczenie na temat inwestycji Żydów z Izraela w Polsce, wydaje się co najmniej dziwne. Nie należy się tym jednak zrażać. Do debaty publicznej na temat polskiej gospodarki, trzeba wprowadzać  także wątki żydowskie, nawet jeśli przy okazji złamie się jakąś niepisaną "omertę".

Przemilczane przez media słowa prezydenta Izraela


10 października 2007 r. na forum ekonomicznym w Tel Awiwie, prezydent Izraela Szimon Peres miał powiedzieć: "Ekonomia Izraela rozkwita. Izraelscy biznesmeni inwestują wokół całego świata. Izrael osiągnął bezprecedensowy sukces ekonomiczny. Dziś osiągnęliśmy gospodarczą niezależność, i wykupujemy Manhattan, Węgry, Rumunię, Polskę. I jak widzę, nie mamy żadnych problemów”.

Odnosząc się do powyższej wypowiedzi muszę stwierdzić, że Izrael i Żydzi mają takie samo prawo do inwestowania na całym świecie, jak każde inne państwo i jego obywatele. W wypowiedzi prezydenta Izraela niepokoi jednak sformułowanie  "wykupywanie", które odnosi się m.in. do Polski. Sugeruje ono duże udziały obywateli Izraela lub Żydów w gospodarce Polski. Nie można zaś przejść koło tego sformułowania obojętnie, zwłaszcza, że słowa te, wypowiedział prezydent obcego państwa. Przecież żaden inny zagraniczny polityk, tak wysokiej rangi, jak prezydent Peres, nie wypowiedział w ostatnich latach o Polsce podobnych słów. Jeżeli zaś prezydent Izraela zna historię, a myślę, że zna ją doskonale, to powinien wiedzieć, jaką reakcję mogą wywołać jego słowa. Zresztą, jeżeli nieprawdą jest, że Żydzi wykupują Polskę, to po co w ogóle prezydent Peres, mówi tak bulwersujące rzeczy?

Żydzi interpretują wypowiedź Peresa, jako przykład chwalenia się inwestycjami izraelskich firm, które mają tworzyć nowe miejsca pracy m.in. w Polsce. Dodają również, że prezydent Peres w tym przypadku źle dobrał słowa. Być może tak jest istotnie, ale, gdy słowa o "wykupywaniu" Polski padają z ust polityka światowego formatu, obowiązkiem polskich mediów jest informowanie o tym opinii publicznej, zaś odpowiednich służb państwowych sprawdzanie prawdziwości tych słów. I nie jest to wcale węszenie spisków, jak pisała o węgierskiej interpretacji słów Peresa na łamach „Gazety Wyborczej”, w artykule pt. "Tropił Żydów, wytropił siebie" Anne Applebaum. Jest to jedynie uczciwe wykonywanie swojej dziennikarskiej pracy. Zresztą nie wchodząc w szczegóły, historia Polski pełna jest spisków, począwszy od rozbiorów, a na pakcie Ribbentrop – Mołotow, czy narzuceniu Polsce rządów komunistów skończywszy. Oczywiście nie powinniśmy dać się zwariować i wszędzie węszyć podstępów oraz spisków. Powinniśmy się jednak wreszcie nauczyć mówić głośno o niewygodnych dla pewnych grup interesów sprawach, bez oglądania sie na ich reakcje.

Jeżeli ktoś uważa, że prześwietlanie interesów obywateli obcego państwa w Polsce jest antysemityzmem, tylko dlatego, że dotyczy to Żydów - obywateli Izraela, to śmiało można go nazwać pożytecznym idiotą. Ze względu bowiem na słowa prezydenta Izraela o wykupywaniu Polski i procesie restytucji mienia pożydowskiego, polskie służby powinny mieć baczenie na przedsięwzięcia gospodarcze obywateli tego państwa w Polsce. Warto sprawdzić, zweryfikować i upewnić się, ile jest prawdy w słowach Peresa. Polskie MSZ nie uczyniło jednak w tej kwestii zupełnie nic. Po wypowiedzi Peresa na temat Polski nie wezwano ambasadora Izraela, aby wyjaśnił słowa swojego prezydenta. Media zaś, albo informowały o tym zdawkowo albo w ogóle o tym nie wspominały. Należy dodać, że gdyby takie słowa wypowiedziała kanclerz Niemiec Angela Merkel, bądź prezydent Rosji Władimir  Putin, to wywołałyby one w Polsce prawdziwą polityczną burzę. Przecież już rzekome finansowanie pierwszej partii Donalda Tuska przez niemiecką CDU, wywołało w Polsce skandal. Powinno więc zastanawiać, dlaczego słowa Peresa nie wywołały podobnej reakcji i wrzawy w mediach.

Gdy mówi się o niemieckich i rosyjskich interesach w Polsce, których to roztrząsanie jest dla Berlina i Moskwy niewygodne, to mimo, że próbuje się ukręcić tym sprawom łeb, to jednak jest to przedmiotem większej, bądź mniejszej, ale zawsze jakiejś debaty. Gdy zaczyna się jednak mówić o interesach żydowskich w Polsce, naglę wyciąga się jak z rękawa holokaust i antysemityzm, piętnując osobę, która ważyła się zabrać głos w takiej sprawie, kompletnie pomijając milczeniem poruszone przez tę osobę fakty.

Państwo polskie powinno trzymać rękę na pulsie i wiedzieć, kto posiada kapitał mogący wpłynąć na jego przyszłość. W ostatnim czasie w Polsce lawinowo rośnie liczba odzyskiwanych przez Żydów majątków. Według niektórych kancelarii prawnych, nawet co czwarty Żyd z Izraela, który ubiega się o potwierdzenie posiadania polskiego obywatelstwa, dochodzi na drodze sądowej, bądź w przyszłości będzie dochodził zaspokojenia swoich roszczeń majątkowych. Chociażby z tego powodu państwo polskie powinno wykazać zainteresowanie tym procesem i monitorować skalę oraz legalność odzyskiwania majątków. W końcu niezależnie od religii i narodowości, tam, gdzie są wielkie pieniądze, nie brakuje kombinatorów i oszustów. Monitorowanie zaś restytucji mienia pożydowskiego, jak i mienia polskiego, na pewno przyniosłoby pożytek zarówno państwu polskiemu, jak i Żydom.  Ukróciłoby to bowiem spekulacje na temat legalności działań podejmowanych przez osoby. Państwo polskie ma jednak bardzo ograniczone możliwości oszacowania skali odzyskiwania majątków i inwestycji dokonywanych przez obywateli Izraela w Polsce, gdyż bardzo często posługują się oni również polskimi paszportami oraz paszportami innych państw Unii Europejskiej, których  są obywatelami. Stąd też, polska opinia publiczna najprawdopodobniej nie będzie mogła zweryfikować prawdziwości słów prezydenta Peresa i dowiedzieć się, w jakim stopniu, za kapitałem płynącym i wypływającym z Polski stoją Żydzi.

Cenzura

27 sierpnia 2013 r. dziennikarz śledczy "Forbesa" Wojciech Surmacz, w artykule „Kadisz za milion dolarów” poinformował polską opinię publiczną o nieprawidłowościach związanych z odzyskiwaniem mienia dawnych Gmin Żydowskich. Redakcję, jak i autorów artykułu skrytykował wtedy Światowy Kongres Żydów. Jak zwykle w takim wypadku, posłużono się bronią niweczącą wszelką debatę – oskarżeniem autorów tekstu o antysemityzm. Mimo, że autorzy twierdzili, że dochowali należytej staranności i opierali się na twardych dowodach, redakcja "Forbesa" przeprosiła za ów artykuł. Kajająca postawa redakcji "Forbesa" nie przypadła jednak do gustu środowisku dziennikarskiemu. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich nagrodziło ów tekst. Za ingerowanie w „niezależność redakcji i dziennikarza” w czasie pracy nad owym artykułem, antynagrodę - Hienę Roku dostał zaś reprezentujący wydawcę magazynu "Forbes Polska", przewodniczący rady nadzorczej Ringier Axel Springer Polska, Ralph Buechi. (Wyraźnie pokazuje to, jak zagraniczny kapitał, w tym przypadku niemiecki i szwajcarski, decyduje o tym, o czym można w Polsce mówić, a o czym nie). Warto podkreślić, że niektórzy Żydzi z Polski, ale także z innych państw, gdy dowiedzieli się o artykule "Kadisz za miliony", nawoływali do dokładnego sprawdzenia i wyjaśnienia tej sprawy, aby w przyszłości podobne oskarżenia nie rzutowały na całą żydowską diasporę w Polsce. Zlekceważono jednak ich głosy.

W lutym 2014 r. "Forbes" rozstał się z Wojciechem Surmaczem. Wielu dziennikarzy odczytało to, jako pewnego rodzaju ostrzeżenie. Stąd też, dziennikarze boją się pisać o podobnych tematach, przeczuwając, że taki artykuł może oznaczać koniec ich kariery. Są zastraszeni i stosują autocenzurę. Jeżeli jednak ktoś boi się wkładać kij w mrowisko, to nie powinien w ogóle parać się dziennikarstwem. Mimo więc opublikowania przez „Forbesa” sprostowania, media nadal powinny pilnie prześwietlać proces odzyskiwania majątków żydowskich, tak, jak to czynią chociażby w stosunku do mienia odzyskiwanego przez Kościół. Warto także raz na zawsze zapamiętać, że to, iż o żydowskich interesach wypowiada się krytycznie Polak lub katolik, nie czyni go wcale antysemitą. Nie dajmy się zwariować i nie popadajmy w ślepą poprawność polityczną.

Restytucja mienia pożydowskiego

W marcu 2011 r. Światowy Kongres Żydów ustami radcy generalnego Menachema Z. Rosensafta wezwał do gospodarczego bojkotu Polski, dopóki polski rząd nie wprowadzi nowego prawa, które odpowiadałoby ofiarom Szoa, i spadkobiercom żyjącej kiedyś w Polsce społeczności żydowskiej. Takie ultimatum, a wręcz dyktat jest czymś skandalicznym. Niedopuszczalne są bowiem w tej sprawie wszelkie naciski na państwo polskie ze strony innych państw, czy też organizacji żydowskich. Oczywiście, ustawa reprywatyzacyjna powinna powstać, aby sprawiedliwie oddać to, co państwo polskie zabrało swoim obywatelom. Nie można jednak nikogo wyróżniać ze względu na wyznanie i narodowość. Zresztą istnym paradoksem jest to, że za bestialstwo Niemców, którzy masowo mordowali polskich Żydów, koszty ponosić miałaby Polska.

W listopadzie 2013 roku przybył do Polski amerykański sekretarz stanu, John Kerry. Jego wizyta była spowodowana m.in. restytucją mienia żydowskiego oraz wypłatą przez Polskę odszkodowań z tego tytułu. Z Polski Kerry od razu poleciał do Izraela. Jego wizyta w Polsce zbiegła się wtedy z wizytą w Izraelu prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, któremu organizacje żydowskie przedstawiły w liście problem restytucji mienia pożydowskiego przez państwo polskie. W grudniu 2013 roku, szef MSZ Radosław Sikorski przypomniał jednak Żydom, że Polska wywiązała się z zawartej w 1960 roku z USA umowy, dotyczącej zwrotu mienia żydowskiego utraconego podczas II wojny światowej. Stany Zjednoczone wzięły wtedy bowiem na siebie redystrybucję otrzymanych od Polski pieniędzy, zrzekając się prawa do reprezentowania swoich obywateli o żydowskim pochodzeniu, w sprawach powojennych odszkodowań za utracone w Polsce mienie. Wszelka ingerencja Stanów Zjednoczonych i jakiekolwiek roszczenia tego państwa w tej sprawie są więc nieuprawnione. Roszczenia majątkowe Żydów, nie powinny być zaś kumulowane i nie powinny posiadać innych reprezentantów, niż osoby, którym zgodnie z prawem należy się dany majątek.

Powstałe po II wojnie światowej państwo Izrael, także nie powinno mieszać się w sprawy restytucji mienia żydowskiego, gdyż jest to wewnętrzna sprawa Polski. Żydzi, którzy ponieśli śmierć z rąk Niemców byli w końcu obywatelami Polski i ich spadkobiercy, jeżeli rzeczywiście należy im się jakiś majątek, mogą ubiegać się o niego na gruncie polskiego prawa. Zaznaczył to zresztą w 2011 r. sam szef polskiego MSZ, Radosław Sikorski, którego nie powinno się raczej oskarżać o antysemityzm (żona ministra jest amerykańsko-polską Żydówką).

Monopol na pisanie o interesach żydowskich w Polsce


Gdybym pisał o niemieckich, bądź rosyjskich interesach gospodarczych w Polsce, nikt by nie widział w tym problemu. Z żydowskimi interesami  gospodarczymi jest jednak inaczej. Media nie potrafią o nich rzetelnie informować polskiego społeczeństwa. Spowodowane jest to m.in. tym, że opisywanie żydowskich i izraelskich interesów w Polsce zmonopolizowało środowisko bezkrytycznych filosemitów, a także w pewnym stopniu samych Żydów. Najważniejszym jednak powodem takiego stanu rzeczy jest poprawność polityczna oraz lęk przed oskarżeniem o antysemityzm, które sprawiły, że media mainstreamowe  obchodzą się z Żydami jak z jajkiem, i albo mówią o żydowskich interesach gospodarczych w Polsce dobrze, albo nie mówią o nich wcale. Z drugiej  strony barykady, znajduje się zaś wyalienowane z szerokiego dyskursu publicznego środowisko antysemickich tropicieli Żydów, które nie potrafi zrozumieć żydowskiej różnorodności i postrzega świat w czarno-białych barwach. Przez to właśnie,  nawet gdy raz na jakiś czas uda się mu trafić w sedno,  łatwo jest zbić jego argumenty.

Aby mówić o Żydach, nie trzeba popadać w skrajności. Gdy jednak polskie interesy nie idą w parze z izraelskimi lub żydowskimi interesami, polskie media powinny o tym mówić bez ogródek i nie oglądać się na poprawność polityczną. Trzeba walczyć o polskie interesy także wtedy, gdy ich realizacja odbywa się kosztem interesów izraelskich i żydowskich. Podobnie zresztą powinno się przedkładać interesy polskie nad godzące w Polskę interesy niemieckie i rosyjskie. Aby jednak to nastąpiło, media posługujące się językiem polskim muszą być polskie, a polskie elity muszą wreszcie zacząć traktować  Polskę w sposób podmiotowy. 

Gabriel Kayzer

Za: http://www.fronda.pl/a/zydowskie-interesy-gospodarcze-w-polsce-dlaczego-nie-potrafimy-o-nich-normalnie-rozmawiac,37340.html?part=3

Copyright © 2017. All Rights Reserved.