Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Ks. prof. Czesław S. Bartnik - Barbarzyńskie ataki i furie

Biada synom wyrodnym! Przedstawiona w Biblii historia Izraela, religijna i świecka, dokonywała się realnie w ich czasie, ale jednocześnie miała wiele z prorockiego archetypu dla historii przyszłych ludów, narodów i państw; była, jak byśmy dziś powiedzieli, historycznym, antycypacyjnym filmem prorockim narodów w podstawowych tematach.

Fotosy obecnej Polski


Istotnym wątkiem jest teraz nasze odchodzenie od Boga, odsuwanie Dekalogu i trwonienie ideowego dziedzictwa. „Wychowałem synów – mówi Pan dziejów – i wyniosłem wysoko, a oni Mnie zdradzili. Wół zna swego gospodarza i osioł żłób swego pana, a Izrael Mnie nie poznaje, mój lud niczego nie rozumie. Biada narodowi grzesznemu, ludowi obciążonemu nieprawością, potomstwu złoczyńców i dzieciom wyrodnym. Opuścili Boga […] odwrócili się od Niego […] Mnożycie przestępstwa!” (Iz 1,2-5). Zdrada Boga, Kościoła i wyższych wartości klasycznych jest coraz szersza na Zachodzie, tam się tworzy era pochrześcijańska. U nas jest znacznie lepiej. Ale i u nas jest coraz gorzej, gorzej niż za komunizmu późnej fazy: coraz gorzej jest wśród młodzieży, zwłaszcza w miastach, wśród 30- i 40-latków, i wśród urzędników, i różnych oficjeli, zwłaszcza społeczno-politycznych. Coraz ostrzejszy jest podział na gorących patriotów i gniewnych apatrydów, na wierzących i niewierzących, altruistów i egoistów, na mądrych i głupich. Jest bardzo dużo miłujących Polskę jak Matkę, żyjących w społeczeństwie jak w dobrej rodzinie, czerpiących z niej jak z ogrodu Eden dobro, prawdę, sens pracy i życia, ale też coraz więcej jest niewdzięcznych, oszukujących Ojczyznę, udających jej dzieci tylko w czasie wyborów, uczuciowo obojętnych wobec niej albo zdradzających ją na rzecz anonimowego państwa Europy czy też zwalczających ją zajadle, jak niektóre mniejszości etniczne lub ateistyczne. Człowiek zastanawia się często, co jest przyczyną tego, że dziś rośnie tyle postaw patologicznych i zaostrza się stratyfikacja już nie tyle społeczno-ekonomiczna, co raczej moralna i osobowościowa. Czy brak wyższych uczuć, czy doznane krzywdy i urazy, czy wychowanie na negatywnych wzorach, czy egoizm indywidualny i grupowy, czy wreszcie jakaś potwornie zła wola, podobna do nienawiści, nawet i do rodzonej matki, choć ona kocha syna, a tylko nie chce mu dać kilkudziesięciu złotych na alkohol lub na narkotyk? Owszem, może być różne rozumienie patriotyzmu i niektórzy tym się tłumaczą, ale nie jest żadnym patriotyzmem nienawiść do Polski lub jej niszczenie. Gdy byłem młody, to myślałem naiwnie, że wystarczy z takim człowiekiem przeprowadzić serdeczny dialog, ale dziś widzę, że niekiedy żaden środek ludzki nie jest w stanie przebić tej diabelskiej ściany psychicznej i osobowościowej.

Dziwne partie społeczno-polityczne

Wystąpił dziś z całą siłą problem złych ideologicznie i moralnie złych partii społecznych i politycznych, np. wasalskich wobec obcego państwa, w Europie i w Polsce. Trochę rozumieliśmy takie zjawisko. Ale po ostatnich wyborach prezydenckich i parlamentarnych coś nas bardzo boleśnie zaskoczyło. Kiedy niektóre partie o negatywnej ideologii były u władzy, mogło się wydawać, że społeczeństwo może z nimi żyć, nawet stroiły się niekiedy przymilnie, jednak gdy wybory przegrały, wylała się z nich cała złość, wrogość i nienawiść nie tylko do partii zwycięskich, lecz także do Ojczyzny, no i znowu do Kościoła. Widocznie budują jeszcze na dziedzictwie bolszewizmu, lewactwa, duchu niszczenia i ateizmu, i tylko to zakrywają, choć trochę. I właśnie szatan nienawidzi stworzenia, życia, prawdy, dobra, pokoju, miłości, zgody i miłosierdzia. U wielu ludzi w ogóle wyższe wartości religijne nie odgrywają żadnej roli historycznej. Kiedyś w dyskusji z prof. Normanem Daviesem, w rocznicę wybuchu II wojny światowej, napaści ateistów na katolicką Polskę, wysunąłem m.in. motyw naszego katolicyzmu, ale on jako historyk i polityk absolutnie tego nie chciał uznać. Uważał, że dziś motywy religijne w dziejach się nie liczą. Nie miał jednak racji. Skąd się biorą dziś wyrodni politycy i złe partie społeczno-polityczne? Ogólnie zapewne z braku rozeznania skutków działań w tych dziedzinach, ale najczęściej z powodu wyrzucenia z życia politycznego wyższej etyki. Poza tym w polityce długo żyją złe dziedzictwa. W Europie i u nas dziedziczy się ciągle dużo z kierunków antyreligijnych, jak totalitaryzm, nacjonalizm, socjalizm, komunizm, laicyzm, burzący liberalizm i inne. Każde takie dziedziczenie bywa odbierane jako normalne, może tylko z drobnymi poprawkami. Toteż „normalnie” dziedziczy się w Polsce jeszcze bardzo dużo z marksizmu i postmarksizmu. Marksizm sowiecki charakteryzował się odrzucaniem religii chrześcijańskiej i etyki, a także tradycji, państwa idealnego (zastępowano je partią), narodu itd. Ale faktycznie był to jeden wielki przekręt, bo te rzeczy obowiązywały tylko w krajach podbitych przez bolszewików, a w samej Rosji rozwijał się religijny kult władzy, etyka „partyjna”, kult swego narodu i historii własnej, totalitaryzm i megalomania. U satelitów sowieckich natomiast rozwijały się postawy wasalskie, służebne, kultyczne wobec „wielkiego brata” i niewolnicze. Pozostało dużo z tego do dziś. Potomkowie muszą mieć „do życia” jakieś państwo zewnętrzne jak tyczkę utrzymującą wiotki powój, nie cenią swego narodu, państwa, historii, języka, wartości. Jak dla starożytnych Egipcjan bogiem było słońce, tak dziś tego rodzaju społeczności, partie, orientacje polityczne mają taki heliotropizm, tyle że nie do Boga, lecz do Rosji, Niemiec, Brukseli, UE, Ameryki. Z takiego patologicznego heliotropizmu nie sposób wyleczyć za pierwszego czy drugiego pokolenia. Tacy heliotropiści u nas uważają spokojnie, że posiedli wieczną już „prawdę najprawdziwszą”, niepotrzebującą ani Boga, ani Dekalogu.

Ohydne obnażenie się pseudoliberałów


Przegrani politycznie stroili się wcześniej i w czasie wyborów w piękne, kolorowe i patriotyczne stroje: krakowskie, kaszubskie, mazowieckie, gdańskie, śląskie… a nawet rycerskie, husarskie, ułańskie, legionowe. Po przegranych wyborach nagle te wszystkie stroje opadły, a przebierańcy rzucili się na wygranych i – w konsekwencji – na Polskę suwerenną, wolną i godną. I tak znów spełniło się proroctwo tym razem Symeona ze Świątyni Jerozolimskiej, skierowane do Dzieciątka Jezus i Jego Matki: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę przeszyje miecz, aby zostały ujawnione przewrotne myśli wielu” (Łk 2,34-35). Tak aby się rozpadło oszustwo. Rozległ się na całą Polskę nieznośny jazgot, że to dawna koalicja założyła Eden w Polsce, że przywiodła raj, że dała wielkie uprawnienia dawnej opozycji, tylko nie chcieli oni z nich korzystać, że dawna opozycja zniszczy Polskę, że ma bardzo złe programy, że wygrani zniszczą kulturę polską, że podnieśli bunt przeciwko UE, żądając pełnej suwerenności itd. Inna rzecz, że bardzo wielu ludzi z PiS i Zjednoczonej Prawicy nie zrozumiało ducha traktatu lizbońskiego, głosząc, iż Polska ma suwerenność. Otóż państwa członkowskie nie mają już „pełnej suwerenności”, a jedynie określone prawem dziedziny autonomii, tak że Bruksela ma pełne prawo nakazywać nam, jak wysoki ma być płomień świecy, ile wody ma wypływać z pisuaru, że nie wolno wędzić wędlin i ryb, jaki ma być poziom wiatru w stajni, że duchowny nie może uczestniczyć w uroczystości państwowej w stroju kościelnym itd. A już w ogóle jest nie do pomyślenia, by jakiekolwiek państwo UE nie zabijało niechcianych czy chorych dzieci poczętych. I tak PO okazała się partią brukselską, Nowoczesna – jej mutacją poprawioną i silniejszą, lewica – pierworodną córą socjalizmu liberalnego albo pogrobowczynią marksizmu. Smutne też, że niektórzy przywódcy PSL tak przyspawali się do PO, iż nie widzą niczego złego w porzuceniu dobra polskiej wsi i tylko atakują PiS, które dziś stało się wraz ze Zjednoczoną Prawicą jedynym ratunkiem polskiej wsi. Dzięki PiS Wincenty Witos nie musi wstawać z grobu dla obrony wsi, jak kiedyś wstał Piotrowin, by bronić wsi biskupa krakowskiego św. Stanisława. I wreszcie jest bardzo bolesne, że niektórzy ludzie z lobby pewnej mniejszości, w kraju i za granicą, tak zaciekle atakowali i atakują totalnie prezydenta, rząd i parlamentarzystów prawicy, przypisując im wszelkie zło, w zasadzie dlatego, że zwyciężyli przez swój program. Czyżby chcieli wzbudzić w Polsce prawdziwy antysemityzm, jak Jan Tomasz Gross? Na co to wszystko?

Barbarzyńskie ataki i furie

Trudno w ogóle wytłumaczyć, skąd się wzięły u przegranych takie totalne ataki i napady wściekłości na miliony ludzi wybierających i wybranych do naczelnych władz państwowych. Oto niektóre pola i kierunki ataków. Najpierw wystąpiła totalna werbalna negacja całego programu PiS i Zjednoczonej Prawicy. Przy tym też wzmogły się ataki na poszczególnych zwycięzców. Szybko doszły do tego gorączkowe próby storpedowania reform i prac ustawodawczych. Istotnie Sejm stał się igrzyskiem licznych młodych ludzi, którzy chcieli wyrobić sobie nazwisko nie przez mądre wystąpienia krytyczne, lecz tylko przez siłę wrzasku i częstość występowania. Bardzo poważna stała się afera, żeby do Trybunału Konstytucyjnego dobrać pięciu sędziów z orientacji PO, dzięki czemu PO miałaby cały Trybunał bez jednego tylko sędziego i niewątpliwie mógłby on stopować wszystkie ustawy i uchwały zwycięzców. Kiedy zwycięzcy wykazali, że jest to podstęp, wtedy przeciwnicy zaczęli grzmieć, że jest to przekreślenie demokracji i oszustwo PiS. I pewne czynniki dotarły na forum europejskie i światowe z zarzutami, że nowe władze złamały Konstytucję. Przy okazji zaczęto głosić, że Polska chce wystąpić z UE, że zrywa kontakty i współpracę z Niemcami i wchodzi w orbitę polityki prorosyjskiej. Nie podejrzewaliśmy PO i PSL, że posuną się do takich potworności. Czy to są jeszcze Polacy? Zwłaszcza polscy urzędnicy w UE, którzy współpracują w ataku na Polskę? Czy to nie po prostu zdrada? A mowa o tym, że jest atakowany tylko rząd, a nie cała Polska, jest potwornym oszustwem i tylko świadczy o poziomie moralnym PO. Prezydent i rząd reprezentują przecież większość wyborców polskich. W miarę jak były uchwalane różne ustawy reformistyczne, Nowoczesna zaczęła wyprowadzać ludzi zbałamuconych na ulice, a Komitet Obrony Demokracji miał kierować permanentnymi manifestacjami przeciwko nowym władzom. Ponieważ wśród przegranych toczy się walka o przywództwo w opozycji, kandydat na szefa PO obiecał wyprowadzić na ulicę milion ludzi i cały problem nowego rządu zaskarżyć do władz UE. Faktycznie powstał pewien pomost komunikacyjny między wyrodnymi obywatelami polskimi a pokrewnymi im jednostkami i instytucjami zagranicznymi w tym samym celu, żeby za ich pomocą zmuszać nasz rząd do zaniechania reform, a nawet do ustąpienia. Istotnie, pewne czynniki unijne rozpoczęły procedurę „kontroli praworządności” w Polsce. A KOD ma strzec „demokracji finansowej”, tzn. chronić oligarchów liberalnych i lewicowych, banki zachodnie, ośrodki ekonomiczne, wielkie podmioty gospodarcze i obce kapitały przed podniesieniem podatków lub przed uszczelnianiem ściągania podatków, żeby ich „nie zrażać” do Polski lub nie spowodować podwyższenia opłat za usługi dla obywateli. To taka trochę kpina z obywateli nieznających się na polityce finansowej i gospodarczej. W związku z nałożeniem pewnego podatku na banki i sklepy wysokoobrotowe nasi przeciwnicy napuścili na Polskę wojnę finansową. A mianowicie jedna z ważnych agencji ratingowych obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej naszej gospodarki Z A- do BBB+, przyznając się, że robi to „z powodów politycznych”. Tajemnicza i zarazem potworna jest cała akcja popierania ogromnej imigracji do UE, w tym do Polski. Przeciwnicy nowych władz u nas bardzo popierają przyjmowanie imigrantów, nawet dziesiątkami czy setkami tysięcy, choć brak nam finansów na przyjęcie Polaków ze Wschodu i choć mamy 36 tysięcy naszych bezdomnych. Jest zastanawiające, że 26 europejskich organizacji masońskich wezwało do przyjęcia jak najwięcej uchodźców, dowodząc, że jest to wielka szansa dla rozwoju Europy i dla pokoju (?) w Europie. Taka sama jest tendencja wielu polityków niemieckich. Przewodniczący Komisji Europejskiej wytknął nam, że kiedyś też Polacy byli przyjmowani masami i gościnnie jako imigranci. Istotnie, ma on „dobrą” pamięć niemiecką. Oto w latach 1939-1945 Niemcy przyjmowały milionami naszych „imigrantów”, przywożonych bezpłatnie przez żandarmerię na roboty u bauerów, do obozów pracy, gdzie się zaprawiali do kultury niemieckiej, a tysiące księży polskich w obozie w Dachau odbywały ćwiczenia ascetyczne pałkami, głodem i znoszeniem wyzwisk i bluźnierstw. Co więcej, dzieci z Zamojszczyzny, z której pochodzę, tysiącami doznawały ogólnie zaszczytu germanizacji, a jeśli niektóre niedomagały, to pomagano im usłużnie zejść z tego świata, żeby go nie szpeciły i same się nie męczyły. Zresztą do dziś ten proceder jest szeroko stosowany w UE wobec dzieci „imigrujących” na ten świat. Wydaje się ostatecznie, że popieranie milionowej imigracji muzułmańskiej jest sterowane przez czynniki, które chcą rozbić Europę i pogrzebać resztki chrześcijaństwa, zwłaszcza katolickiego, które jest ostatnią przeszkodą w ateizacji starego świata. A dlaczego wielkie ekscesy seksualne imigrantów i muzułmanów w ogóle: w Kolonii, Hamburgu, Stuttgarcie, a także w Szwecji, Norwegii, Szwajcarii i Finlandii, w sumie wobec co najmniej 600 kobiet, nie są przez postępową inteligencję szczerze piętnowane? Dlatego przede wszystkim, że Zachód i UE swoją ideologią i odrzuceniem chrześcijańskiej etyki przedstawiają wolność obyczajową jako jedną z największych współczesnych „zdobyczy”. I od dawna już kraje afrykańskie, Bliskiego Wschodu i południowej Azji postrzegają Europejczyków przede wszystkim jako „turystów seksualnych” wszelkiego rodzaju. Stąd i imigranci z tamtych krajów do Europy nie uważają tych rzeczy za wielkie przestępstwo, zwłaszcza dla młodych singli, których imigruje ok. 75 procent. Europa, zwłaszcza zachodnia, przechodzi wielki rozkład moralny i stąd m.in. chce doprowadzić do tego samego i katolicką Polskę. W ogóle ateizujących polityków, zachodnich i naszych, bardzo teraz irytuje publicznie okazywana religijność naszego prezydenta, rządu i większości parlamentarzystów, no i przede wszystkim to, że mogą teraz rządzić w Polsce samodzielnie katolicy. Tego nie mogą przeboleć. Gotowi są użyć wszystkich środków, żeby takie rządy zgnieść. Mówić, że UE jest demokratyczna i wolnościowa, to albo ironia, albo głupota. Unia też wymaga szybkiej reformy. Dlaczego nasi Europejczycy, a za nimi i zachodni, tak się uczepili „szczegółu” programu PiS, jakim jest program 500 zł na każde dziecko? U nas przeciwnicy tego walczą frontalnie i z wściekłością. Otóż przeprowadzenie takiej subwencji wesprze PiS, może się przyczynić do podniesienia populacji, czego nie chcą unioniści, podniesie znaczenie Polski w UE i może rozwinąć tendencję wolnościową, ożywi niewątpliwie ducha katolickiego i patriotycznego, wzmocni rodziny i ukróci swawolę aborcyjną, in vitro i inne. Słowem, przyniesie unionistom straty ideologiczne i finansowe. Bo też i oni nie walczą o demokrację w Polsce, a tylko o to, by nie zostały uszczuplone zarówno wysysanie pieniądza z Polski, jak i ateizujące ideologizowanie katolickiego jeszcze kraju. W ogóle po wyborach wrodzy nam unioniści obawiają się, że nie będą mogli robić bezkarnie lewych interesów, że Polska rozbije „ład” europejski, ożywi Kościół katolicki, obroni rodzinę, odrzuci wszelkie zboczenia, ukróci rozpasanie moralne i przywróci kategoryczną etykę. To wszystko może się kryć nawet w takim, zdawałoby się prostym, zwrocie, że Kościół katolicki i etyczne partie polityczne „dzielą społeczeństwo”. Jest to jednak bardzo podstępne i nierozumne, czyli jest to apologia zła i fałszu. Przecież nie można mówić, że słońce „dzieli” dobę, rozbija ją na „dzień” i „noc”, albo że dobro dzieli ludzi na dobrych i złych, więc nie powinno mieć miejsca, albo że wiara religijna dzieli ludzi na wierzących i niewierzących, bo to zakłada, że mają sens tylko niewierzący.

Dar nadziei

Problemów jest bardzo dużo, nie sposób ich wszystkich wyłożyć. Ale w roku 2015 otrzymaliśmy od Boga, od Chrystusa, Króla Polski, i od Jego Matki, Królowej Polski, dar nadziei szczeropolskiej, dzięki modlitwie i działaniom natchnionym. Dał nam Pan wielkiego Prezydenta, większość parlamentarną ludzi mądrych i z sumieniem oraz wybitnych i dzielnych ministrów na czele z panią premier, no i wzbudził w sercach większości obywateli polskich płomień miłości Ojczyzny, głos sumienia i zapał do kształtowania społeczeństwa według prawdy i dobra. Zdarza się coraz częściej, że gdy patrioci słuchają radia lub oglądają telewizję czy czytają już niebluźniercze teksty pism, to z radości płaczą. Tak długo pozwoliliśmy się zniewalać, gnębić i opluwać przez ludzi złej woli. Mamy nadzieję, że cały Naród i cała Polska otrzyma w 1050. rocznicę wielkie pomnożenie społecznej łaski chrztu. Że usunie z naszego Ojczystego Domu „swąd diabła” i będziemy mogli służyć jak dawniej wszystkim innym narodom i państwom naszym sercem, rozumem i czynem. Brak czynu dla Ojczyzny to też wyrodność. Jeślibyśmy teraz nie odzyskali pełnej wolności ducha i życia, to nie byłoby sensu obchodzić 1050. rocznicy chrzcielnej komunii z Bogiem. A raczej poszlibyśmy drogą Mieszka II Gnuśnego (1025-1034) i za 16 lat moglibyśmy obchodzić tylko rocznicę zrzeczenia się przez tego króla polskiego tytułu królewskiego i odesłania przezeń insygniów koronacyjnych do Niemiec, do cesarza Konrada II. Dziś możemy rozwinąć ścisłą współpracę i żywą, serdeczną przyjaźń z Niemcami, ale nigdy w roli wasala lub kolonii. Kto by się zredukował do roli wasala dziś, będzie synem wyrodnym.

Ks. prof. Czesław S. Bartnik

za:www.naszdziennik.pl/mysl/151209,biada-synom-wyrodnym.html



***

Wielka Polska i kultura narodowa! Wszystkie strachy Krystyny Jandy i „Gazety Wyborczej”

Z udzielonego przez Krystynę Jandę „Newsweekowi” wywiadu możemy się dowiedzieć m. in. , czego obawia się aktorka. O swoich strachach napomknął także w rozmowie z dyrektorem TVP Kultura Mateuszem Matyszkowiczem, dziennikarz „Gazety Wyborczej” Jędrzej Słodkowski.


W obszernej rozmowie Krystyna Janda ostro skrytykowała polityków obecnego rządu. Pytana o język, którym posługują się rządzący aktorka stwierdziła: „To podłość, staram się tego nie słuchać, bo tak się denerwuję, że mi serce skacze do gardła, a lekarz mówi, żebym uważała. Nie mogę słuchać tonu, dźwięku, barwy głosu, który towarzyszy tym oświadczeniom. Nie życzę sobie, żeby ktoś mówił do mnie takim tonem”.


W odpowiedzi na pytanie o skojarzenia jakie wywołują u rozmówczyni „Newsweeka”  słowa ministra kultury deklarującego, że czas na kulturę narodową – Janda powiedziała : „Boję się tego. Jestem polską artystką, a nie narodową”.


Z podobnej klasy „zmorami” musi potykać się dziennikarz „Wyborczej” Jędrzej Słodkowski. Dał temu wyraz w rozmowie z dyrektorem TVP Kultura Mateuszem Matyszkowiczem, zadając pytanie nawiązujące do apelu opublikowanego na łamach „Frondy Lux” między wyborami prezydenckimi a parlamentarnymi: Jest jeszcze zdanie, które mnie niepokoi. "Chcemy wielkiej i wolnej Polski".


za:www.pch24.pl/wielka-polska-i-kultura-narodowa--wszystkie-strachy-krystyny-jandy-i-gazety-wyborczej-,40792,i.html#ixzz3yFyuw6ug

***


Za tę akcję Schetyna powinien trafić do więzienia. Wymuszali fałszywe zeznania biciem

Bicie kluczami po jądrach, zmuszanie do przysiadów nago, do siadania na pałce policyjnej ustawionej na sztorc, gazowanie w zamkniętym samochodzie – tak według relacji uczestników wydarzeń działała policja, wymuszając przyznanie się do winy w czasie Akcji Widelec. Zorganizował ją w 2008 r. Grzegorz Schetyna, dziś entuzjasta KOD. Teraz w sprawie zapadła około setka wyroków uniewinniających. Reszta spośród 752 zatrzymanych wciąż na nie czeka

– My musimy pokazać, że chcemy bronić naszej wolności, że nie pozwolimy nikomu jej zabrać – tak o manifestacjach Komitetu Obrony Demokracji mówił ostatnio Grzegorz Schetyna.

Mecenas Lenkiewicz: to była zaplanowana operacja

Słowa te wypowiedział autor policyjnej akcji, która była najbardziej drastycznym pogwałceniem wolności przez władzę po 1989 r. Polegała ona na zatrzymaniu 752 kibiców Legii Warszawa. – Zatrzymani byli bici na komisariatach. W ten sposób zmuszano ich do przyznania się do winy – mówi mec. Krzysztof Wąsowski, reprezentujący jednego z zatrzymanych w czasie Akcji Widelec. – Kibicom mówiono: przyznaj się, to cię wypuścimy. A jak nie, trafisz do aresztu – stwierdza adwokat Norbert Lenkiewicz.

Mec. Lenkiewicz bronił kibiców, którzy byli sądzeni w Sochaczewie. Przed tamtejszym sądem stanęło ich dwudziestu i wszystkich sąd uniewinnił. – Nie ma wątpliwości, że operację zaplanowano dużo wcześniej, bo na miejscu były oddziały prewencji z różnych stron Polski, nie tylko z Warszawy. Zarówno liczba funkcjonariuszy, jak i przede wszystkim pojazdów będących na miejscu, którymi wywożeni byli kibice, przygotowane były na tak olbrzymią liczbę zatrzymanych – mówi adwokat.

Z kolei Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uniewinnił pod koniec września ub.r. kolejnych siedemnastu kibiców. Według adwokatów wyroków uniewinniających jest już około stu, jednak rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie nie potrafił nam podać dokładnej ich liczby.

Kłamstwa mediów ITI

„Gazeta Wyborcza”, TVN i inne media koncernu ITI mówiły początkowo o akcji z 2 września 2008 r. entuzjastycznie. „Kilkuset pseudokibiców demolowało stolicę” – tak zatytułował swojego newsa nt. tych wydarzeń portal Onet.pl, który był wówczas własnością ITI, podobnie jak skonfliktowany z kibicami klub Legia Warszawa.

Wobec braku zdjęć z rzekomych awantur (których nie było) w TVN24 puszczano archiwalne materiały z rozrób na stadionach. Jako komentatora TVN24 zaprosiła jednego ze swoich szefów, który, będąc stroną konfliktu, wystąpił jako sędzia we własnej sprawie. Wojciech Kostrzewa, prezes grupy ITI, dowodził: „Ci, dla których zadyma jest ważniejsza od meczu, z prawdziwą piłką nie mają wiele do czynienia”.

Symbolem akcji, pamiętanym do dziś, stał się widelec, który policja pokazała jako dowód agresywnych zamiarów kibiców. Prawdopodobnie był on pozostałością po jakimś pikniku, który odbywał się w miejscu, gdzie kibice zostali stłoczeni.
Prawda była zupełnie inna. 2 września 2008 r. duża grupa kibiców Legii zmierzała w stronę stadionu Polonii, gdzie odbywały się derby Warszawy. Jak ustalił sąd w Sochaczewie na podstawie zarówno nagrań policyjnych, jak i monitoringu miejskiego, marsz był spokojny, a policja nie uznawała go za nielegalne zbiegowisko, bo nie nawoływała do rozejścia się. Dopiero pod stadionem kibiców otoczono.

Jak pisał po akcji ówczesny rzecznik stołecznej policji Marcin Szyndler, kibice mieli rzucać racami, kamieniami i próbować sforsować bramę stadionu. Sąd ustalił, że było inaczej. – Materiał filmowy pokazuje, że w stronę stadionu Polonii poleciały trzy lub cztery race. Nie widać rzucania kamieniami, nie ma też próby sforsowania bramy stadionu. Przecież uczestnicy przemarszu byli od niej odseparowani przez policję – mówi mec. Lenkiewicz.

Tych, którzy rzucali, ukarały później sądy, jednak rzucenie kilku rac stało się pretekstem do zatrzymania całego tłumu. Wśród otoczonych przez policję znaleźli się także przypadkowi przechodnie oraz niewidomi wychodzący z pobliskiej siedziby Polskiego Związku Niewidomych. W efekcie 688 osobom prokuratura postawiła zarzuty „czynnego udziału w zbiegowisku, którego celem jest gwałtowny zamach na osobę lub mienie” (pozostali kibice byli nieletni). Mec. Lenkiewicz nie ma wątpliwości, że zarzuty prokuratury były kuriozalne. – Klub Polonia Warszawa ogłaszał, że przed meczem będzie można kupić bilety. Ci ludzie, a przynajmniej przeważająca większość z nich, szli zwyczajnie na mecz. Żadnych przestępstw nie zamierzali popełniać.

Policyjny wywiadowca: zeznania wymuszane były biciem

Zanim jednak doszło do postawienia zarzutów, rozegrały się sceny mrożące krew w żyłach, do jakich nie doszło nigdy w historii III RP.

Najbardziej wstrząsające relacje zamieścił dziennik „Polska The Times”. Redakcja dziennika zebrała kilkanaście relacji o biciu w komisariatach kluczami po jądrach i pałkami po całym ciele, zmuszaniu do robienia pompek i przysiadów nago, pozbawiania snu, picia i jedzenia.

„Dostałam pałką, a kilku dosłownie przebiegło po mnie. »Na ziemię, kur...!«, krzyczeli” – opowiadała roztrzęsiona Agnieszka, 20-letnia studentka polonistyki. „Kopali nas i bili po twarzach, rzucali bluzgi. Mówili, że wreszcie się do nas dobrali” – relacjonował 23-letni student Kamil.

Pawła z Ożarowa, studenta technologii żywności w SGGW, przesłuchiwano w komisariacie przy ul. Raginisa. „Policjant kazał mi zdjąć spodenki i majtki. Musiałem nago robić przysiady. Wyzywał mnie od spaślaków. Każdy, kto wszedł na przesłuchanie, dostawał otwartą dłonią w twarz, zanim jeszcze cokolwiek powiedział. Na krześle stawiali pałkę na sztorc i kazali mi na niej siadać. Podpisałem oświadczenie, bo jeden policjant powiedział, że za godzinę może mnie tu już nie być. A tak trafię na trzy miesiące do aresztu”.

Potwierdzały to wypowiedzi funkcjonariuszy policji, do których dotarli dziennikarze „Polski The Times”. „Szef powiedział mi wprost: masz wszystkich zmusić, by podpisali przyznanie się do winy. Wciskałem więc tym dzieciakom kit, że je zamkniemy, jeśli nie podpiszą oświadczenia. Gdy nie skutkowało, koledzy z kryminalnego brali delikwenta do siebie i tam bicie było” – mówił dziennikarzom tej gazety wywiadowca z jednej z komend w Warszawie.

„Sama nie wiedziałam, jak się zachować” – opowiadała policjantka spod Warszawy. „Komendant powiedział, że przywożą kiboli po zamieszkach, a do mnie na przesłuchania trafiły jakieś spokojne dzieci. Nie potrafiłam zmusić ich do podpisania tych oświadczeń. Ale zarzuty i tak prokurator kazał postawić”.

Sędzia Johann: organizator tej akcji jest przestępcą


Dziennikarze ustalili też, że policja nazwała swoją akcję slangiem zaczerpniętym z języka niemieckich nazistów: „Ostateczne rozwiązanie kwestii kibiców Legii”.
– Wśród zatrzymanych byli zarówno pracownicy najemni, jak i przedsiębiorcy, a nawet pracownicy administracji państwowej wyższego szczebla. Był wśród nich pracownik klubu Legia Warszawa, trafił się nawet jeden cudzoziemiec – mówi mec. Lenkiewicz. My ustaliliśmy, że były wśród nich także dzieci byłego działacza PO oraz asystent jednego z obecnych ministrów. Prokuratura wszystkich ich uznała za przestępców.

Wiesław Johann, były sędzia Trybunału Stanu, mówi: – Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że wszystko było znacznie wcześniej zaplanowane i przygotowane. Odpowiedzialnością za te wydarzenia powinno się przede wszystkim obciążyć osobę, która podejmowała decyzje i wydawała rozkazy. To, co 2 września 2008 r. zrobiła policja, jest przestępstwem ściganym przez polskie prawo karne.

Radca prawny Jacek Bąbka, prezes Fundacji Badań nad Prawem, komentuje: – Ta akcja była nieprawdopodobnym, niebywałym naruszeniem praw człowieka i podstawowych wolności. Władza postanowiła budować swoją popularność na walce z urojoną przestępczością. Aż ciśnie się na suta pytanie: gdzie byli wówczas obrońcy demokracji?

Jak wsadzić Schetynę do więzienia?

Zdaniem mec. Bąbki, mieliśmy do czynienia m.in. z przestępstwem nadużycia władzy czy złamaniem art. 231 Kodeksu karnego. Ale, jak podkreśla Bąbka, doprowadzenie do tego, by Grzegorz Schetyna poniósł odpowiedzialność karną za swoje czyny, nie jest łatwe, bo trzeba by mu udowodnić sprawstwo kierownicze.

Jakie są dowody i poszlaki na kierownicze sprawstwo Schetyny? Niemal zaraz po akcji zwołał on konferencję prasową, na której apelował o wspólną walkę z chuligaństwem. Na tej samej konferencji minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski zapowiedział, że będzie namawiał prokuratorów do twardej postawy wobec chuliganów.

Potem, gdy niektóre media zaczęły ujawniać prawdę o przebiegu wydarzeń, obaj ministrowie przycichli. Jednak rolę Schetyny w akcji potwierdził 30 czerwca 2010 r. w czasie konwencji PO Donald Tusk. „Kiedy trzeba było poskromić po raz pierwszy, z użyciem policji, chuliganów na ulicach Warszawy – tę decyzję podjął, jak pamiętacie, Grzegorz Schetyna – co zrobił PiS i jego szef? Stanął w obronie chuliganów przeciwko policji” – mówił.

Grzegorz Schetyna nie odbierał telefonów od nas, nie zareagował też na SMS z prośbą o ustosunkowanie się do najnowszych wyroków sądów.

Minister Błaszczak: celem był marketing polityczny


Mariusz Błaszczak, obecny minister spraw wewnętrznych, należał do posłów, którzy w 2008 r. interweniowali w obronie kibiców. – Działania policji nie miały uzasadnienia, została ona wykorzystana do celów marketingu politycznego przez ministra Grzegorza Schetynę. W absolutnie skandaliczny sposób potraktowano niewinnych, co teraz orzekł sąd, ludzi – mówi „Gazecie Polskiej”. – Oczekuję od rzecznika praw obywatelskich, by podjął działania w związku z tymi wyrokami – dodaje.
„Bohaterowie” Akcji Widelec nadal pracują w policji, wielu z nich awansowało. Inspektor Piotr Owsiewski, który według naszych informatorów dowodził akcją, jest dziś zastępcą komendanta stołecznego Policji. Chcieliśmy go zapytać o jego odpowiedzialność za tamte wydarzenia. Sekretarka po rozmowie z Owsiewskim poinformowała nas: – Pan komendant nie będzie udzielał informacji w tej sprawie.

Akcję Widelec chwalił wówczas rzecznik stołecznej policji Marcin Szyndler. Dziś jest p.o. rzecznika Komendy Głównej Policji. Gdy usłyszał, że pytamy o Akcję Widelec, postanowił skierować nas do swojego kolegi, rzecznika Mariusza Sokołowskiego, któremu kibice wysyłali później widelce pocztą. Gdy przypomnieliśmy mu jego własne słowa, powiedział, że ustosunkuje się do sprawy po zapoznaniu się ze szczegółami dotyczącymi wyroków.

Co oprócz „marketingu politycznego” mogło kierować Schetyną? W 2008 r. klub Legia Warszawa był skrajnie skonfliktowany ze swoimi kibicami. Jego właścicielem był koncern ITI, będący jednocześnie właścicielem telewizji TVN. Zażyłość Schetyny z Walterem nie była tajemnicą, media komentowały ich bliskie relacje przy okazji meczu gwiazd TVN.

Co na policyjnej akcji mógł zyskać koncern ITI? Po pierwsze, dzięki zakazowi stadionowemu, wydanemu tak dużej liczbie kibiców, mniej gardeł wykrzykujących na meczu hasła atakujące bossa ITI. Po drugie, ITI zainteresowany był stworzeniem przychylnego klimatu dla nowej ustawy o bezpieczeństwie na imprezach masowych, pozwalającej skuteczniej represjonować kibiców. Jak pisaliśmy, jej nieformalnym współautorem był Stefan Dziewulski. Dziewulski niegdyś odpowiadał w Legii za bezpieczeństwo na stadionie. Wcześniej pracował w policji, później w sztabie Euro 2012.

„Wyborcza” przyznaje: to był monstrualny bezsens


Michał Szadkowski i Andrzej Olejniczak z „Gazety Wyborczej” pisali 4 września 2008 r. o „udanej akcji warszawskiej policji, która sprawnie spacyfikowała kiboli Legii”. „741 spacyfikowanych kiboli Legii to tylko promyk nadziei. Sukces policji szybko może zamienić się w klęskę, jeśli bandyci unikną kary” – sugerowali.

Siedem lat później, 3 września 2015 r., Piotr Machajski z tej samej „GW” pisał już o akcji w zupełnie innym duchu, nazywając ją „monstrualnym bezsensem” i stwierdzając, iż „w aktach nie ma ani jednego dowodu (poza protokołem zatrzymania), który wskazywałby, że ktoś rzeczywiście brał »czynny udział w zbiegowisku«”.

Opisał on, jak sprawą akcji Schetyny musiały zajmować się sądy: „Sprawy tak bezsensownie monstrualnej jeszcze w stołecznym sądzie nie było. Prokuratura nie mogła oskarżyć 688 kibiców w jednym procesie, bo nie dałoby się go prowadzić. Podzieliła więc oskarżonych na 10-, 20-osobowe grupy. Takich aktów oskarżenia, różniących się jedynie nazwiskami, prokuratura wysłała do sądu kilkadziesiąt. Do każdego dołączyła zeznania świadków, przede wszystkim policjantów. Było ich blisko 650. Do każdego z aktów oskarżenia prokurator dołączył dokumenty dotyczące wszystkich zatrzymanych. Akta liczyły więc po 115 tomów”. Potem sędziowie „uznali, że w przypadku większości zatrzymanych w ogóle nie doszło do przestępstwa. Zaczęli masowo umarzać sprawy. Prokurator się odwołał, sąd wyższej instancji przyznał mu rację”.

W efekcie ze względu na „ekonomikę procesową” sprawy, których nie były w stanie przeprowadzić warszawskie sądy, zaczęły trafiać do innych miast: Pabianic, Ostrowi Mazowieckiej, Zambrowa, Sochaczewa, Grójca, Skarżyska-Kamiennej, Radomia, a nawet Katowic czy Poznania. Większość nie zakończyła się do dziś.

Działacze antyrasistowscy potępili Widelec

Także na łamach „Gazety Wyborczej” po latach, 20 listopada 2015 r., Akcję Widelec potępili działacze antyrasistowscy, wskazując, że bezsensowne działania policji przyczyniły się do radykalizacji nastrojów politycznych wśród kibiców. „Pochód kibiców Legii zakończył się gigantyczną policyjną łapanką na ponad 700 osób (…), jeśli ktoś próbował uciec, spędził potem noc w ubraniu przesiąkniętym gazem pieprzowym. Brali wszystkich, jak leci, nastolatków, dziewczyny. Ludzie nie mieścili się w celach. To odpowiedzialność zbiorowa” – mówili o akcji, którą chwalili się Tusk, Schetyna i Ćwiąkalski.

Piotr Lisiewicz, Natalia Kozłowska

za:niezalezna.pl/75392-za-te-akcje-schetyna-powinien-trafic-do-wiezienia-wymuszali-falszywe-zeznania-biciem

***

Szefowa MEN: Uczniów zmusza się do zbierania podpisów w obronie gimnazjów


Anna Zalewska, minister edukacji narodowej, powiedziała na antenie RMF FM, że otrzymuje listy od rodziców, których dzieci są przymuszane do zbierania podpisów w obronie gimnazjów.

Zalewska oświadczyła, w tej sprawie zebrano ok. 250 tysięcy podpisów. – Bardzo je szanuje, choć one były w związku z myślą, że ewentualna zmiana systemu spowoduje wygaśnięcie umów nauczycieli. To znaczy, że nauczyciele stracą pracę, bo to właśnie oni inicjowali razem ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego zbieranie podpisów – powiedziała.

Szefowa MEN zaznaczyła, że dotarły do niej listy oburzonych rodziców, którzy informują o przymuszaniu uczniów do zbierania podpisów w obronie szkół gimnazjalnych. Zalewska podkreśliła też, że nie zmieni w tej sprawie zdania. – Chcemy zmienić system. (…) On ma wyglądać inaczej, są inne determinanty - właśnie m.in. 4-letnie liceum i doskonała edukacja wczesnoszkolna – oświadczyła.

W jej opinii obawy nauczycieli o utratę miejsc pracy są "pozorne i podkręcane". – Już teraz rozmawiam z prawnikami, jak w systemie i w ustawie zabezpieczyć i zagwarantować, żeby do tej zmiany nie doszło – zapewniła, dodając jednocześnie, że co roku do szkół przychodzi kilkadziesiąt tysięcy dzieci mniej i jeśli żadne rozwiązania systemowe nie zostaną wprowadzone, to nauczyciele będą tracić pracę.

za:telewizjarepublika.pl/szefowa-men-uczniow-zmusza-sie-do-zbierania-podpisow-w-obronie-gimnazjow,28775.html

***

Smutno mi... Gdy widzę walczących o TK i wolne media


Stefan Truszczyński w swoim felietonie opublikowanym na stronie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich krytycznie odnosi się do działań "obrońców demokracji".

Boże. Smutno mi, gdy w słoneczne i śnieżne popołudnie, w Alejach Jerozolimskich przed urzędem prezesa Rady Ministrów widzę rzeczywiście spory tłum ludzi. Inteligenckie twarze, w większości elegancko ubrani. Z uśmiechniętymi buziami podskakują sobie na mrozie i aż dziw, gdy się słucha tego co pokrzykują. Informują mianowicie, że będą walczyć o demokrację, o Trybunał Konstytucyjny i wolne media.

Dziwne to wszystko. Bo przecież właśnie wolne media to transmitują, aktualna jest propozycja by w Trybunale Konstytucyjnym opozycja miała większość, a demokracja...?

Pani premier wytłumaczyła obcym jak się mają sprawy w Polsce. Ale niestety „swoi” nie chcą nadal Jej słuchać. Szybko zapomnieli ile to jeszcze złodziejskich spraw jest do załatwienia. Zapomnieli o rdzewiejących blachach na smoleńskim lotnisku, które mogą być koronnym dowodem zbrodni. Tak jak „samoobroniarze” tchórzliwie zapomnieli o swoim odważnym przywódcy. Nic to, że świetny polski reżyser ukłuł ich w oczy. Nic to, że nie wiemy gdzie są pieniądze za setki sprzedanych (a może podarowanych) statków naszej byłej floty handlowej. Nic to, że złomiarze rozgrabiają dalej spokojnie ważny i historyczny port marynarki wojennej na Helu. Że obok walą się potężne hale przemysłowe nieistniejących już przetwórni rybackich. Kikuty szybów górniczych straszą w Świętochłowicach i Wałbrzychu. Za chwilę zawali się komin huty szkła w Piotrkowie Trybunalskim...

Można wyliczać długo.

Odkodowany przywódca „walczących” o demokrację przemawia już łagodniej, stojący obok, bardzo dzielny kiedyś Heniu W. zapowiada, że ta walka nieprędko się skończy.

Może na czele tego pochodu niech staną Kaczmarek (pytali mnie ostatnio o niego pracownicy warszawskiego STOENu i b. SPECu), Lewandowski (interesują się tym panem byli marynarze i oficerowie Polskich Linii Oceanicznych) oraz Bielecki (przyjaciel bankowców). Ci panowie w swoim czasie przeprowadzili w kraju to co chcieli. Teraz gdzieś zniknęli. Tylko Balcerowicz jest tak śmiały, że przypomina wszem i wobec jakiego to nam długu przysporzył.

Pan Neuman nie będzie już Schetyną, ale czy Pan Schetyna rozliczy swoich kolegów – tych od farmaceutycznych przekrętów, od bursztynowego złota, bardzo drogiego metra i jeszcze droższego - w końcu nie 160 kilometrowego na godzinę, a tylko 120-sto - Pendolino. Niedawno słuchałem z zażenowaniem krajowego lobbystę od francuskich helikopterów. Pełno tych amatorów łatwego zarabiania mamy w Polsce. Niech się zakodują i staną na czele pochodów. Byle szybko. Np. za 2 tygodnie. Tyle właśnie czasu otrzymał rząd w charakterze groźnego ultimatum.

Ale jest póki co prawdziwa demokracja. Gdyby nie - namawianie do buntu w i tak odchudzonej armii skończyłoby się dla redaktora „Wyborczej” kiepsko. Niepotrzebni są jednak sztucznie produkowani męczennicy. Wystarczy tych, których zamordowano, a nie rozliczono katów.

W czasie protestu KOD w bramie ogrodu do Łazienek Królewskich stanęła Pani Komorowska. Widać ją było z daleka, bo to duża kobieta. Mąż najwyraźniej został w Budzie. Pani też przyszła w obronie wolnych mediów. Szkoda, że nie protestowała, gdy jeszcze niedawno wyrzucano z pracy jak zużyte szmaty dziennikarzy publicznej telewizji.

Walka o wolność, gdy się raz zaczyna... przechodzi z dziada, ojca na syna. Dobrze, że SDP nagrodziło w dorocznym konkursie właściwe książki – o czym zawiadomimy oficjalnie w najbliższy czwartek na gali prezentującej wyniki dziesięciu naszych konkursów.

Stefan Truszczyński/sdp.pl

za:www.fronda.pl/a/smutno-mi-gdy-widze-walczacych-o-tk-i-wolne-media,64655.html

***

Soros: Głosując na PiS, Polacy popełnili błąd


Urodzony na Węgrzech amerykański finansista żydowskiego pochodzenia i jeden z najbardziej znanych spekulantów walutowych, George Soros, powiedział w rozmowie z agencją Bloomberg, że nowe polskie władze wprowadzają rozwiązania stosowane przez Wiktora Orbana oraz naruszają prawo Unii Europejskiej. Jego słowa wpisują się w antypolską narrację, która towarzyszy obozowi rządzącemu od zakończenia ostatnich wyborów parlamentarnych.

Współzałożyciel Fundacji im. Stefana Batorego krytycznie ocenił wydarzenia w naszym kraju. Jego zdaniem Polacy, głosując na ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego popełnili błąd. Miliarder wyraził też nadzieję, że ci, którzy budują opozycję wobec nowej władzy, odniosą sukces.

za:telewizjarepublika.pl/soros-glosujac-na-pis-polacy-popelnili-blad,28841.html

***
Bój to ostatni? "Ich" i nasz?...

Copyright © 2017. All Rights Reserved.