Publikacje polecane

Anna Zechenter - Kiedy tchórzostwo staje się cnotą

Europa została zaatakowana przez islamskich bandytów – a nie przez „międzynarodowych terrorystów”, jak chciałaby większość dziennikarzy i polityków. Strach przed muzułmanami zamyka im usta, a rozleniwiona i pozbawiona tożsamości cywilizacja zachodnia nie usiłuje stawić czoła zagrożeniu.

Po 22 marca tego roku, gdy w Brukseli muzułmanie (nie „międzynarodowi terroryści”) zamordowali ponad 30 osób, a ranili ponad 300, wydawało się, że służby wezmą się do roboty. Nic z tych rzeczy. Wciąż pojawiają się informacje, że „policja robi, co może”, że „przesłuchano kilka osób”, że „ujęto podejrzanego”. Ale działań zdecydowanych brak.

Elity europejskie pogubiły się: z jednej strony kanclerz Angela Merkel napomyka o powstrzymaniu inwazji migrantów, z drugiej jednak nikt nie ma odwagi zamknąć granic, bo wartością najwyższą jest tzw. społeczeństwo otwarte.

Wmawia nam się, że arabski potop nie ma nic wspólnego ze zbrodniami. A przecież muzułmanie zawsze tworzą zamknięte enklawy, z czasem stające się zapleczem dla islamskich morderców. Boi się do nich wchodzić nawet policja. Są to – jak wykazały rewizje w Brukseli po zamachach – twierdze, składowiska broni maszynowej i dynamitu. Dlaczego nikt nie wkroczył tam wcześniej? Bo podniósłby się krzyk, że narusza się swobody obywatelskie. Zachodnie odpowiedniki polskiego KOD-u protestowałyby przeciwko rasizmowi i ksenofobii i plotłyby o szacunku dla „wzbogacającego nas islamu”.

Dziś wiadomo, że Belgów ostrzegali w styczniu 2015 roku Grecy, a Turcy deportowali do Belgii muzułmanina, informując, że jest niebezpieczny – to on właśnie wysadził się na brukselskim lotnisku. Amerykanie alarmowali jeszcze przed listopadową masakrą w Paryżu.

W imię obrony demokracji władze belgijskie nie uczyniły nic, by obronić swoich obywateli. Regulacje prawne zapewniające „wolności obywatelskie” nie pozwalają prowadzić aresztowań nocą, nawet jeśli wiadomo, gdzie ukrywa się terrorysta. Tak właśnie było w Brukseli – jednego z organizatorów zamachów nie zatrzymano, bo prawo kazało funkcjonariuszom czekać do rana. A mężczyzna wymknął się dzięki „systemowi ewakuacyjnemu” zbudowanemu w dzielnicy arabskiej.

W Polsce środowiska liberalne rozpętały histerię z powodu lutowej nowelizacji ustawy o policji, nazywając ją „inwigilacyjną”. Z podobnym przyjęciem spotkał się projekt ustawy złożony przez PiS, by zapobiec tragedii podczas Światowych Dni Młodzieży. Obrońców wolności oburza zwiększenie uprawnień ABW, prawo do zakładania podsłuchów i nocnych aresztowań w przypadku podejrzeń o terroryzm.

Tymczasem na kontynent napływają setki tysięcy imigrantów. Epatuje się nas obrazkami dzieci i kobiet, stanowiącymi niewielki procent przybyszów. Chrześcijanie stają przed dylematem moralnym: wszyscy wiemy, że wśród imigrantów są też ludzie uciekający przed śmiercią z rąk muzułmanów – nie tylko chrześcijanie. Trzeba im pomóc, ale zarazem można ściągnąć na Polskę nieszczęście. A Unia zmusza nas do przyjmowania wszystkich, bo na Zachodzie zapanował wielki strach przed wielką jatką zapowiadaną przez Państwo Islamskie.

O stanie umysłów rozbrojonych duchowo europejczyków niech świadczy przykład holenderskiego nauczyciela, który miał nieszczęście napisać w Internecie: „Jak mam uczyć, gdy muzułmańskie dzieci w klasie wciąż biją brawo po zamachach?”. Po dwóch godzinach zjawiła się u niego policja z zarzutem, że używa „mowy nienawiści”.
A towarzysz Putin, stojący – na co wiele wskazuje – za operacją destabilizacji cywilizacji łacińskiej, zaciera ręce. I sugeruje, że tylko Rosja może nas uratować…

za: TRK Źródło nr 16/2016