Publikacje polecane

Pandemia

Obawiam się, a właściwie jestem prawie pewien, że po tragedii w Monachium będziemy bombardowani kolejnymi doniesieniami o atakach samotnych szaleńców, wybrykach pozbawionych celu, logiki, motywacji politycznej, rasowej czy wyznaniowej. Policja i zachodnie media grają pod tym względem w jednej drużynie.

A jeśli nie da się wszystkiego wytłumaczyć paranoją, wzorów będzie się szukało w działaniach nazistów czy Breivików. Byle tylko nie nazwać problemu po imieniu, nie spojrzeć prawdzie prosto w oczy. Oczywiście jest to jedynie pudrowanie trądu.

Terrorystyczna zaraza przekroczyła swoje stadium inkubacyjne i teraz będzie rozpowszechniała się z siłą pandemii. Przykład, zwłaszcza wzmocniony fundamentalistyczym przekazem, jest zaraźliwy. I tylko można się zastanawiać, ilu potencjalnych naśladowców marzy o zbrodni na miarę masakry w Nicei. Ponieważ sprawcy wykazują pełną pogardę dla śmierci (również własnej), tradycyjne metody prewencji zawodzą. Skuteczne byłoby jedno – szlaban na media – rzecz niewykonalna, ale kto decydowałby się na terrorystyczny zamach, wiedząc, że telewizje tego nie pokażą, prasa nie podchwyci, a internauci nie skomentują?

Do innych metod, np. odpowiedzialności zbiorowej – za każdego zabitego i rannego Europejczyka tysiąc przybyszów idzie nie tyle do piachu, ile na piach ich gorących ojczyzn po drugiej stronie Morza Śródziemnego – Europa jeszcze nie dojrzała. Podobnie jak do całkowitego zamknięcia granic dla uchodźców czy wydalania wszystkich nielegalnych przybyszów w trybie pilnym. Legalnymi zajęto by się w drugiej kolejności odśnieżania.

Dobrym elementem byłoby całkowite wstrzymanie socjalu, co podważyłoby sens migracji. Ale na to się nie zanosi. Może po wygranej Trumpa, pani Le Pen i im podobnych Zachód zrozumie, że jest wojna i trzeba wybierać, co ważniejsze: piękne lecz abstrakcyjne „wartości” czy rzeczywiste przetrwanie.

Problem sam nie rozjedzie się po kościach. Porażkę poniosła bowiem zarówno idea multi-kulti, zakładająca funkcjonowanie różnych modeli kulturowych w ramach jednego społeczeństwa, jak i wiara w samorzutną asymilację.

Ta możliwa jest jedynie, gdy dotyczy jednostek roztapiających się w masie autochtonów lub gdy wspiera ją ekonomiczny i polityczny przymus. W dodatku udaje się tylko wobec przedstawicieli cywilizacji odczuwającej kompleksy niższości. Ci, którzy uważają się za lepszych od gospodarzy, a w dodatku mieszkają w zwartych enklawach, są nie do przerobienia na Niemców, Francuzów czy Anglików.

Co więc będzie dalej? Nie liczyłbym, że obecny papież rzuci hasło do rekonkwisty. Prędzej Europa może stać się (w najlepszym razie) Izraelem do sześcianu – ze wznoszonymi murami, intifadą i zagrożeniem, z którym trzeba żyć na stałe. Chyba że wcześniej totalnie skapituluje!

Marcin Wolski

za:niezalezna.pl/83958-pandemia