Wydarzenia

Odszedł patriarcha ziemi wileńskiej

To był wielki kapłan i Polak, zawsze stojący na straży wiary i moralności, niezwykle serdeczny dla ludzi. Dla niego "tak" znaczyło "tak", a "nie" - nie". We wtorek po południu w miejscowości Mejszagoła zmarł ks. prałat Józef Obrembski, najstarszy kapłan na Litwie, a zarazem najstarszy Polak na Wileńszczyźnie. Miał 105 lat. - Trzeba dziś nam pochylić się nad życiem tego niezwykłego kapłana i czerpać z niego wzór. On wypełnił ogromne zadanie, jakie stało przed Kościołem na ziemi wileńskiej - mówi w rozmowie z nami ks. bp Antoni Pacyfik Dydycz OFMCap, ordynariusz drohiczyński, zwracając uwagę, że śp. ks. prałat Obrembski pozostał z wiernymi w czasie bolszewickiej nawały.

Pogrzeb ks. prałata Józefa Obrembskiego odbędzie się jutro ( 10.6.2011 - kn) o godz. 15.00 naszego czasu w parafii Mejszagoła na Litwie. Jak podkreśla w rozmowie z nami Czesława Paczkowska, katolicka dziennikarka z Wilna, ksiądz prałat nazywany był patriarchą ziemi wileńskiej. - On przeprowadził nas jak patriarcha przez Morze Czerwone komunizmu. Wiedział, czym grozi bolszewicka nawała, i chociaż mógł wrócić do Polski, został z nami, ze swoim ludem - zwraca uwagę. Jak podkreślają Polacy z Litwy, śp. ks. prałat Obrembski całe swe życie poświęcił posłudze duszpasterskiej wśród ludności Wileńszczyzny. - Za cztery dni nasz patriarcha obchodziłby 79. rocznicę święceń kapłańskich, niestety, nie doczekał tego pięknego jubileuszu - mówi Czesława Paczkowska.
Ksiądz prałat Józef Obrembski urodził się 19 marca 1906 roku w Skarżynie Nowym koło Zambrowa. Był najstarszym z pięciorga dzieci Justyna Obrembskiego i Anny z domu Kołaczkowskiej. Kiedy ukończył Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Ostrowi Mazowieckiej, przeniósł się do Wilna i tam rozpoczął studia w seminarium duchownym. Jednocześnie kształcił się na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Stefana Batorego. Święcenia kapłańskie przyjął 12 czerwca 1932 roku z rąk ks. abp. Romualda Jałbrzykowskiego. Jego pierwsza parafia mieściła się w Turgielach. Po zajęciu Wileńszczyzny przez Sowietów kapłan cudem uniknął śmierci. - Niestety, za swoje oddanie i pracę nasz patriarcha w 1950 roku musiał opuścić swoją pierwszą parafię, bo zagrożono mu, że zostanie wywieziony "na białe niedźwiedzie". Z bólem serca odchodził z parafii na swoją drugą placówkę w miejscowości Mejszagoła - opowiada Paczkowska.

Mimo ograniczeń i zakazów ze strony komunistycznych władz duchowny prowadził szeroką działalność duszpasterską. Często potajemnie udzielał sakramentów świętych i katechizował dzieci. Nie zważając na represje ze strony komunistów, organizował również wsparcie dla wypędzonych księży, którzy znajdowali u niego schronienie i wsparcie.

- Kiedyś niespodziewanie odwiedziłem tego kapłana, bo od kogoś o nim słyszałem. Nie znał mnie, a przyjął z otwartymi rękami. Był mi przewodnikiem po wileńskiej ziemi. Innym razem, kiedy miał już ponad 90 lat, z zaskoczenia odwiedziliśmy go jako zespół polsko-litewski obu Episkopatów. Był niezwykle zadowolony i zaszczycony. Mówił, że nigdy nie odwiedziło go tylu biskupów. Zawsze był gościnny, szczery i dobry - wspomina ks. bp Antoni Pacyfik Dydycz, ordynariusz drohiczyński.

Opiekował się profesorami uniwersytetu wileńskiego, ratując zagrożonych przed wywózką. Za swoją działalność został obdarzony tytułem "prałata". - Pamiętam, jak kiedyś, gdy byłem z wizytą u ks. Obrembskiego, powiedział mi: "Słyszałem, że zostałem prałatem". Nie miał jednak na to żadnego dokumentu. Po powrocie do Polski pojechałem do Prymasa Tysiąclecia ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, który potwierdził te informacje i przekazał mi stosowne dokumenty. Tydzień później ks. Obrembski miał już je wszystkie u siebie. Był za to bardzo wdzięczny. To był niezwykle dobry i szlachetny człowiek - podkreśla ks. bp Dydycz. Dodaje, że zmarły kapłan zawsze stał na straży wiary i moralności. - Był niezwykle sympatyczny. Cieszył się ogromnym szacunkiem ludzi. Zawsze wiedział, jak podejść do człowieka, by przyprowadzić go do Pana Boga - wylicza ordynariusz drohiczyński.
Ksiądz prałat Józef Obrembski w marcu br. skończył 105 lat. Wychował niejedno pokolenie Polaków katolików. Powszechnie uważany był za autorytet moralny wiernych Wileńszczyzny.

Małgorzata Pabis

foto M. Paluszkiewicz Kurier Wileński

za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110609&typ=wi&id=wi03.txt (kn)