Parlament Europejski dyskryminuje chrześcijan



Ze Stanisławem Ożogiem, posłem do Parlamentu Europejskiego z Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Mariusz Kamieniecki.

„Nie dajmy się ponieść politycznym emocjom, prowadźmy ze sobą cywilizowany dialog” – apelował w noworocznym orędziu prezydent Andrzej Duda. Do kogo prezydent kieruje te słowa, bo chyba nie do opozycji, która jest totalnie odporna na argumenty?


– Prezydent Andrzej Duda wypowiedział te słowa w okresie szczególnym dla nas, Polaków, katolików. Badania statystyczne mówią, że ponad 90 proc. Polaków przyznaje się do wiary w Boga, uważa się za wierzących. Wigilia to czas szczególny, a legendy mówią, że w ten wieczór nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem. Tradycją jest, że w wigilijny wieczór milknął nawet działa na frontach. Okres Bożego Narodzenia, a więc od Wigilii do święta Chrztu Pańskiego, to czas, kiedy wszyscy wszystkim składają życzenia. I prezydent Andrzej Duda apelował do wszystkich i – jak sądzę – miał nadzieję, że również opozycja wzniesie się ponad pewien poziom, że zacznie mówić ludzkim głosem i będzie potrafiła się zachować w sposób racjonalny i odpowiedzialny. Andrzej Duda chce i robi, co w jego mocy, żeby być prezydentem wszystkich Polaków i dlatego wykorzystuje każdą okazję ku temu, aby łączyć. Stąd wezwanie do odrzucenia emocji i podjęcia cywilizowanego dialogu.

Prezydent zwrócił też uwagę, że dobrobyt i trwały rozwój Polski zależą także od spokoju społecznego, który na razie pozostaje chyba tylko pobożnym życzeniem…

– Niestety, dziś odczuwamy brak spokoju, który gwarantuje rozwój. Komuś widać zależy, żeby Polska nie mogła się rozwijać. Kiedy trwają kłótnie i spory, to ludźmi łatwiej jest manipulować. Dlatego ludzie muszą ze sobą rozmawiać. PiS, które zostało wybrane, aby służyć polskiemu Narodowi, chce konstruktywnego dialogu, chce rozmawiać. W demokracji rola opozycji jest nie do przecenienia. Przed konstruktywną opozycją, która potrafi się wznieść ponad podziałami, która jest odpowiedzialna, stoi ważne zadanie, aby zauważać błędy czy niedociągnięcia rządzących. I Polsce jest taka opozycja potrzebna. Tymczasem mamy opozycję totalną, która ma kompleksy i nie mogąc się pogodzić z werdyktem wyborców, wszczyna burdy, co więcej – nawołuje do anarchii.

2016 rok, pierwszy pełny rok rządzenia PiS – to czas... No właśnie, jaki to był czas dla Polski i Polaków?


– Oceny, jakie są formułowane w Polsce pod adresem rządu PiS, są ogólnie rzecz biorąc znane, dlatego skupiłbym się na ocenach wystawianych przez ekspertów, ekonomistów czy polityków z zagranicy. Nawet ekonomiści, których raczej trudno posądzić o to, że po drodze im z PiS, dostrzegając wydarzenia na scenie europejskiej i w Polsce, wypowiadają się pod naszym adresem w samych superlatywach. Zwracają uwagę na projekty z okresu kampanii wyborczej, które teraz przeistoczyły się w rzeczywistość i przybrały kształt realnych programów. Na pierwszy plan wybija się w tych ocenach program wsparcia dla rodzin – „500+”. Niektórzy mają problem z kwalifikacją, czy jest to program socjalny, ale większość uważa, że jest to program inwestycyjny, prorozwojowy, traktowany jako inwestycja w przyszłość. W czasie ośmioletnich rządów koalicji PO – PSL, rządów o osiem lat za długich, jeśli chodzi o status socjalny rodzin, Polska klasyfikowała się na 27. miejscu, a więc na drugim miejscu od końca wśród państw Unii Europejskiej. Natomiast dzięki działaniom podjętym przez rząd PiS – i nie chodzi tu tylko o program Rodzina „500+”, ale także o inne programy socjalne – Polska z 27. miejsca przesunęła się 5. miejsce w Europie. Kolejnym, na który europejscy eksperci zwracają uwagę i chwalą, jest program „Mieszkanie+”, podobnie jak polityka rządu Beaty Szydło wobec małych i średnich przedsiębiorstw. Te działania rządu są podkreślane w opiniach o Polsce ze strony zachodnich ekonomistów.

Lista projektów czy zapowiedzi wyborczych PiS jest jednak dłuższa…

– Owszem, dlatego od siebie mogę dodać, że owszem podpisuję się pod opiniami ekspertów zagranicznych, ale pamiętam też, że są również inne projekty, z którymi PiS szło do wyborów, które stały się programami, co więcej – są wcielane czy też niedługo będą wcielane w życie. Mam tu na myśli obniżenie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, który Platforma podniosła, fundując Polakom dłuższy czas pracy. Ponadto nie podnosimy podatków. Nieprzychylni rządowi twierdzą, że nasza gospodarka wyhamowała. Statystyka ma to do siebie, że beznamiętnie widzi tylko cyfry i takie informacje dotyczyły rozwoju gospodarczego w trzecim kwartale 2016 r. Natomiast w tej chwili widać, że gospodarka ma się dobrze i w obszarze inwestycji, gdzie były pewne problemy z wykorzystaniem środków unijnych, m.in. z Funduszu Spójności, spowodowane zaniechaniami jeszcze rządu PO – PSL, który nie przygotował ustawy o zamówieniach publicznych. W ostatnich miesiącach weszliśmy do czołówki państw europejskich, które wykorzystują Fundusz Spójności. I trudno nie uznać tego za sukces rządu Beaty Szydło. Ocena Polaków jest podobna, o czym świadczą sondaże, gdzie zdecydowana większość naszych rodaków mówi o dobrym roku 2016. Co więcej, widzi dobre perspektywy dla Polski w roku 2017.

Z tym jednak nie zgadza się opozycja…


– Obecna opozycja w Polsce jest – delikatnie rzecz ujmując – specyficzna i tak naprawdę jest w stanie skrytykować wszystko, co robi PiS. Dlatego woli np. ramię w ramię protestować z byłymi ubekami, którym rząd PiS – naprawiając dziejową niesprawiedliwość – odebrał niezasłużone apanaże. Stąd protesty, blokowanie sali plenarnej Sejmu itd. Zresztą proszę sobie wyobrazić sytuację, kiedy jakiekolwiek ugrupowanie w Parlamencie Europejskim blokuje stół prezydialny i miejsce przewodniczącego Martina Schulza – tak jak to miało miejsce w polskim Sejmie, gdzie Platforma z Nowoczesną zablokowały nie tylko mównicę, ale również fotel marszałka Sejmu. Jak wówczas zareagowałyby media głównego nurtu czy w ogóle media zachodnie? Przecież medialnie „zlinczowałyby” autorów tego typu protestów. Tymczasem to, co dzisiaj robi tzw. opozycja w polskim Sejmie, co nie ma odpowiednika w żadnym cywilizowanym kraju na świecie, to jakoś przechodzi w zasadzie niezauważone, a poprawne politycznie media przechodzą nad tym do porządku dziennego.

Sukcesy to jedna strona medalu, ale proszę powiedzieć, czego się nie udało zrealizować w tym pierwszym roku rządów?

– Program PiS nie jest zrealizowany do końca, bo nie jest to program na rok, ale na cztery, a może i więcej lat. Na pewno jest wiele obszarów, o których trzeba pamiętać i które należy potraktować priorytetowo, bo sprawa „500+” czy obniżenie wieku emerytalnego, choć są ważne, to jednak tylko część tego, czego oczekują od nas Polacy. Należy do nich m.in. opieka społeczna, problemy osób niepełnosprawnych czy – jakże ważna – sprawa poprawy dostępności do świadczeń medycznych czy w ogóle szeroko rozumianej ochrony zdrowia, które muszą i będą potraktowane priorytetowo. Jest również rozpoczęta sprawa reformy oświaty, uporządkowanie spraw w szeroko pojętej administracji państwowej, modernizacja polskiej armii czy służb wewnętrznych. Są też kwestie polityki zagranicznej, gdzie musimy ciągle nadrabiać zaniedbania poprzedniej ekipy. Jesteśmy liderem państw Grupy Wyszehradzkiej. Ponadto jesteśmy krajem granicznym Unii Europejskiej, w której strukturach też powinniśmy odgrywać ważną rolę. Nie udało się zabezpieczyć wielu spraw gospodarczych na polu unijnym, jak chociażby projekt Unii Energetycznej, gdzie ciągle są problemy, jeśli chodzi o postrzeganie poszczególnych państw. W UE także na tym odcinku niestety są równi i równiejsi, stąd musimy walczyć, aby Polska była traktowana tak, jak na to zasługuje.

Skoro już jesteśmy przy sprawach międzynarodowych, to jakie są Pana zdaniem szanse, aby w 2018 r. Polska została wybrana na niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ?

– Działania w tym kierunku prowadzi prezydent Andrzej Duda. Przypomnę tylko, że we wrześniu 2016 r. została zainaugurowana kampania promocyjna na rzecz członkostwa Polski w Radzie Bezpieczeństwa ONZ na lata 2018-2019. To jest bardzo delikatna praca polskiej dyplomacji i jeśli to się uda, w co wierzę, to będzie to kolejny sukces Polski na arenie międzynarodowej. Przypomnę tylko ubiegłoroczne dwa niezwykle ważne wydarzenia jak Światowe Dni Młodzieży w Krakowie czy szczyt NATO w Warszawie, gdzie Polska uzyskała gwarancje zwiększenia bezpieczeństwa flanki wschodniej, co w obliczu działań Rosji i wydarzeń za naszą wschodnią granicą jest nie do przecenienia.

Nowy rok witaliśmy w cieniu protestów. Jeden z nich trwa w Sejmie. Widać jednak, że ten rotacyjny protest wychodzi poza granice Polski, bo liderzy Nowoczesnej Ryszard Petru i Joanna Schmidt polecieli „protestować” na Maderę…

– Na Maderze jest zdecydowanie cieplej niż obecnie w Polsce, gdzie zapowiadają opady śniegu i mrozy. Stąd być może to zdecydowało o wyjeździe mocno przeciążonych protestem na sali plenarnej Sejmu parlamentarzystów. Mam jednak nadzieję, że do „sześciu króli” powrócą do Polski z naładowanymi akumulatorami i z nową energią będą kontynuować działania w obronie rzekomo zagrożonej demokracji już z nowymi siłami. To oczywiście żart. Natomiast byłbym daleki od nazywania protestem tego, z czym mamy dziś do czynienia w Sejmie czy przed Sejmem. Jeden z moich znajomych w okresie świątecznym wybrał się pod Sejm, żeby zobaczyć te protestujące tłumy, i raz naliczył siedem osób, a za drugim więcej, bo aż dziewięć. Natomiast jeśli chodzi o parlamentarzystów na sali plenarnej Sejmu, to zastanawiam się, czy oni protestują, czy może się bawią i – co ciekawe – bawią się na koszt polskiego podatnika. To, co wyprawiają i co możemy „podziwiać” w internecie, bo zamieszczają te materiały na różnych forach, trudno nazwać inaczej niż skandal. I gdyby marszałek Kuchciński zastosował wobec tych posłów reguły prawa, to ci państwo powinni zostać wyrzuceni z sali plenarnej. Takie prawo daje marszałkowi akt prawny skonstruowany i podpisany jeszcze przez ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. Nie zapominajmy jeszcze o jednej ważnej kwestii, a mianowicie o kosztach, jakie pociąga za sobą ten „protest”. Mam tu na myśli zabezpieczenie w okresie świątecznym i noworocznym gmachu Sejmu przez dodatkowe dyżury Straży Marszałkowskiej czy funkcjonariuszy BOR, czy innych służb jak policja, którzy nie mogło spędzić świąt z rodzinami, bo musieli zadbać o bezpieczeństwo bawiących się na sali plenarnej posłów i garstki KOD-owców, którzy „oblegali” Sejm.

Ale dzięki temu protestowi nasza kultura wzbogaciła się o nowe potrawy, jak chociażby tradycyjny pasztet wigilijny, a niektórzy posłowie odkryli w sobie nowe talenty muzyczne i nie tylko…

– To rzeczywiście jest wartość dodana tego „protestu”. Ale tak na poważnie jest to bardzo przykre, że Polacy muszą oglądać takie sceny, które fundują im wybrańcy Narodu. Szkoda mi wyborców poseł Joanny Muchy czy pozostałych prezenterów pogody i nie tylko. Myślę, że ich wyborcy wstydzili się, widząc, co wyprawiają ci, których wybrali w nadziei, że będą ich godnie reprezentować w parlamencie. Po powrocie do Brukseli z całą pewnością nasi koledzy w Parlamencie Europejskim będą nas pytać o wydarzenia z Polski i będziemy się musieli wstydzić za ludzi, którzy poniewierają mandat polskiego posła na Sejm, robiąc z siebie klaunów, a z Sejmu cyrk. Szkoda, że polski parlamentaryzm został w ten sposób zdewaluowany i zepchnięty do rangi knajpy. Wracając jeszcze do wyjazdu obojga posłów tzw. Nowoczesnej na Maderę, to zbytnio mnie to nie dziwi. Przecież ci sami ludzie i im podobni zapowiedzieli już wcześniej, że wszelkie spory i dyskurs polityczny jako opozycja totalna przeniosą na ulice i za granicę. I cały czas to robią ze szkodą dla Polski i Polaków. Z utratą władzy zostali pozbawieni fruktów, które – jak sądzili – będą im przysługiwały dożywotnio, ale Polacy pokazali im miejsce w szeregu.

Jak Bruksela przeżywała święta Bożego Narodzenia?


– Dobrze, że porusza Pan ten temat. Otóż w tygodniu przedświątecznym w reprezentacyjnej części gmachu Parlamentu Europejskiego w Brukseli wystawiono piękną żywą choinkę – świerk przepięknie udekorowany podobnie jak choinki w Polsce. I jakież było moje oburzenie, kiedy we wtorek, 20 grudnia, pięciu pracowników Parlamentu rozebrało tę choinkę. Tym samym wieczorem tego samego dnia w PE nie było już oznak nadchodzących świąt Bożego Narodzenia. Święta w postępowej Brukseli skończyły się, zanim na dobre się rozpoczęły. W poprzednich latach czegoś takiego nie było. Teraz – widać – zadziałała poprawność polityczna. Nieoficjalnie się dowiedziałem, że decyzję o usunięciu symboli świąt, które mogłyby urazić uczucia religijne tych, którzy nie są chrześcijanami, podjął przewodniczący PE Martin Schulz.

Pytanie brzmi, po co w ogóle ubierali tę choinkę?


– Po powrocie do Brukseli – jeszcze w tym tygodniu – zwrócę się pisemnie do kierownictwa PE o wyjaśnienie tej bulwersującej kwestii. Mianowicie, jakie powody zdecydowały o zniszczeniu – jeszcze przed Bożym Narodzeniem – jednego z symboli tych świąt. Czyżby decyzją Martina Schulza święta Bożego Narodzenia w PE kończyły się 20 grudnia? To skandal, że bierze się pod uwagę obawy dotyczące ewentualnego obrażenia uczuć religijnych innych wyznań, a nikt nie liczy się z tym, że moje, podobnie jak wielu innych parlamentarzystów, uczucia zostały podeptane. Tradycja chrześcijańska z całą pewnością poradzi sobie bez socjalisty Martina Schulza, który przed dwoma laty chciał usunąć krzyże z miejsc publicznych. Pytanie tylko, czy technokrata Schulz, który – jak wiemy – odchodzi z unijnej polityki, poradzi sobie na dłuższą metę bez Boga.

Pozwoli Pan, że wrócę jeszcze do życzeń świąteczno-noworocznych. Jakże odmienne życzenia od prezydenta Dudy złożył Polakom Donald Tusk, który błysnął na Twitterze tekstem: „W nowym 2017 roku – ojczyznę wolną od zła i głupoty, Panie”. Takimi życzeniami raczej nie zyska zwolenników ten, który – jak wszystko na to wskazuje – będzie musiał powrócić do Polski…


– Niektórzy jakiś czas temu wróżyli, że Donald Tusk po dwóch kadencjach brylowania na salonach europejskich powróci do Polski niczym wybawca – na białym koniu. Tymczasem Donald może być tylko jeden – Donald Trump, co zresztą Tuskowi wywróżyła jego własna żona. Wszystko zatem wskazuje, że nie po pięciu latach, a po upływie zaledwie dwóch i pół roku, nie jako wybawca, ale raczej jako człowiek mało życzliwy Polsce, niedbający o prestiż Polski za granicą, wreszcie nie na białym koniu, ale raczej na osiołku. Taki to będzie powrót. Co więcej, jeśli Donald Tuska sądzi, że jest w Polsce oczekiwany, to może się srodze zawieść, bo nawet w szeregach własnej formacji politycznej nie widać, żeby za nim tęskniono. Z całą pewnością tym, który nie tęskni za Donaldem Tuskiem, jest Grzegorz Schetyna, którego jako premier postawił w cień.

Pojawiają się głosy, że Rafał Trzaskowski może zastąpić Grzegorza Schetynę. To wskazywałoby, że Platforma jest w kryzysie. Ale czy jednocześnie może to być szykowanie przedpola dla Tuska, który niknie w oczach na politycznej scenie europejskiej?

– Tusk wyprowadził na manowce Polskę w ciągu siedmiu lat, natomiast z Europą poradził sobie w znacznie krótszym czasie. Nie sądzę, żeby Tusk zechciał czy może bardziej żeby potrafił się zaangażować w ratowanie Platformy, która jest partią schyłkową. Tą formacją targają wewnętrzne konflikty i nie uważam, żeby Donald Tusk był tym człowiekiem, który wsiądzie w samochód, pociąg czy na rower i przejedzie się po Polsce powiatowej, żeby przeprosić Polaków za to, czego „dokonał” lub bardziej czego nie zrobił, choć mógł, dla Ojczyzny i dopiero później próbował budować formację polityczną od nowa. Jeśli zaś chodzi o Rafała Trzaskowskiego, to zaliczyłbym go może nie do wrogów Schetyny, ale raczej do osób mu niechętnych. W Platformie trwa wojna frakcji, gdzie każdy próbuje coś ugrać dla siebie. To jest cecha, która znamionuje partię schyłkową, upadającą. Losy Platformy – według mnie – są przesądzone.

Czy możliwe jest połączenie Platformy z Nowoczesną?


– Pytanie brzmi: „Co by to dało?”. Z całą pewnością nic obywatelskiego i nic nowoczesnego. Pozostaje też kwestia lidera. To, co mogłoby się zrodzić z tego związku, to niedookreślony twór z korzeniami sięgającymi PZPR. Polacy tego nie kupią.

Dziękuję za rozmowę.


Mariusz Kamieniecki

za:www.naszdziennik.pl/polska-kraj/173581,parlament-europejski-dyskryminuje-chrzescijan.html