Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Rozliczymy polityków

O ataku na siebie, niechęci polityków PiS do uchwalenia ustawy zakazującej aborcji eugenicznej oraz o naciskach na nich mówi Kaja Godek.

Bogumił Łoziński: Właśnie mieliśmy zacząć rozmawiać, ale zadzwonił telefon. To był hejter?

Kaja Godek: Dzwonią do mnie z różnych telefonów ludzie, którzy mówią nieprzyjemne rzeczy na temat mojej postawy i projektu „Zatrzymaj aborcję”. Często jest to pozbawiony podstaw merytorycznych zwykły personalny hejt. To była jedna z takich osób.

Pojawiają się groźby?

Tak. Prawnik analizuje ich treść, być może uda się wyodrębnić te, które mogą być podstawą do procesu. Część wpisów zgłosiłam na policję. To nękanie mnie jest robione w sprytny sposób, bo często nie są to rzeczy, które wprost kwalifikują się jako groźby karalne, ale jest to wylewanie nienawiści wobec mnie. Na przykład na Facebooku był założony wątek z moim zdjęciem, podpisem, kim jestem, i zachętą, aby gdy ktoś mnie spotka na ulicy, urządzić mi piekło. To są działania, które powodują, że boję się o siebie, a przede wszystkim o swoją rodzinę. W ciągu kilku lat działalności publicznej spotykałam się z różnymi sytuacjami, ale skala ataków, jakich doświadczam obecnie, jest bez precedensu.

Pani bliscy też są obiektem ataków?

Były takie sytuacje. Ktoś znalazł w internecie e-mail do mojego męża, spytał, czy jestem jego żoną, i napisał: „proszę jej przekazać, że jest idiotką”. Mój mąż nie jest osobą publiczną, a ktoś go odnalazł i ruszył do ataku. Sprzeciw wobec mojej działalności przekłada się też na niechęć do moich dzieci, ale są to sytuacje na tyle subtelne, że nie podpadają pod żadne paragrafy. To jest bardzo przykre osaczenie.

Negatywne materiały o Pani zamieszczają też media.

Konkretne media prowadzą na mnie nagonkę, i to jest widoczne. W pewnym okresie „Gazeta Wyborcza” pisała o mnie codziennie, za każdym razem coś nowego, zawsze w tonie skandalu. To też napędza negatywne emocje wobec mojej osoby. Ja to wszystko odbieram jako agresję wrogów życia wobec życia, nagonkę na proliferów, która skupia się na mnie.

„Gazeta Wyborcza” zaatakowała też Panią za pracę w radzie nadzorczej Warszawskich Zakładów Mechanicznych, m.in. zarzucając brak kompetencji.

Wyjaśniałam to wszystko w specjalnym oświadczeniu. Presja na mnie była tak ogromna, że nawet ujawniłam zarobki. Dostaje za tę pracę miesięcznie 3,4 tys. zł. Jako matka niepełnosprawnego dziecka mam prawo do zasiłków na łączną sumę ok. 2 tys. zł, ale ich nie biorę, bo jeżeli mogę pracować, to robię to. Jeśli ktoś podpadnie środowisku aborcjonistów, to ściga się go wszędzie. Ja pracuję w tych zakładach ponad 2 lata, sprawa jest publicznie wiadoma, a oni teraz tego używają do ataków. Na przykład od mojego pracodawcy żądają, aby mnie zwolnił. Elementem tej nagonki było także odmówienie przez Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy sali na przeprowadzenie Bydgoskich Dni Bioetycznych, dlatego że miałam być jedną z prelegentek. Spotkanie odbędzie się w innym miejscu, choć od lat konferencja była w Collegium.

Projekt „Zatrzyma aborcję” na początku stycznia przeszedł pierwsze czytanie i został skierowany do dwóch sejmowych komisji. Minęły ponad 3 miesiące i nie wrócił do Sejmu. Co się z nim dzieje?

Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka zaopiniowała nasz projekt pozytywnie w marcu, natomiast Komisja Polityki Społecznej i Rodziny, która miała zająć zasadnicze stanowisko, nie chce się nim zajmować. W ogóle nie wszedł pod obrady, nie ma go w harmonogramie na najbliższe pół roku, a komisja wymyśla coraz to nowe powody, aby nad nim nie pracować. Wniosek o włączenie projektu do porządku obrad w ogóle nie został poddany pod głosowanie, co jest niezgodne z regulaminem Sejmu. Przewodnicząca komisji teraz mówi, że czeka na opinie, ale nie wiadomo jakie. O aborcji eugenicznej powiedziano już wszystko. Nasz projekt zawiera jedno zdanie – usunięcie zapisu, który pozwala na aborcję dzieci z powodu podejrzenia, że są chore. Wśród posłów pojawił się też pomysł, aby do projektu wpisać poprawki zakładające pomoc socjalną niepełnosprawnym dzieciom. To chybiona propozycja, gdyż od zabezpieczenia socjalnego są inne programy i nikt do nich nie próbuje wprowadzać obrony życia, więc nie mieszajmy tych spraw. One muszą iść dwiema ścieżkami i nie powinny się blokować. Gdy w końcu 11 kwietnia odbyło się głosowanie nad włączeniem projektu do porządku obrad, praktycznie wszyscy członkowie komisji byli przeciwko. Oznacza to, że opowiedzieli się za tym, aby dalej można było zabijać dzieci w szpitalach. Od ostatniego głosowania każdy z nich personalnie odpowiada za te aborcje.

Dlaczego posłowie Zjednoczonej Prawicy nie chcą uchwalić tego projektu, skoro prawie wszyscy poparli go w pierwszym czytaniu?

To jest pytanie do posłów. Ja tego nie rozumiem, przede wszystkim z perspektywy moralnej. Nawet jeżeli w partii jest tendencja, aby głosować przeciwko temu projektowi, to na jednej szali mamy interes polityczny, a na drugiej życie ludzi, i każdy z posłów powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest dla niego ważniejsze. Jestem zaskoczona tym, że nawet posłowie, którzy otwarcie deklarują przywiązanie do wartości katolickich, nic nie robią, aby przyspieszyć pracę nad tym projektem. Mam na myśli np. Adama Andruszkiewicza czy Halinę Szydełko, która dostała się do Sejmu jako prezes Akcji Katolickiej, a z głosowania w komisji wyszła i wróciła zaraz po nim. [Od redakcji: już po ukazaniu się niniejszego wywiadu, tj. w czasie ostatniego posiedzenia komisji poseł Szydełko - jako jedna z dwojga jej członków - głosowała za procedowaniem projektu.] Następuje sprzeniewierzenie się wartościom, dzięki którym weszło się do Sejmu, zlekceważenie obywateli i – co mnie szczególnie szokuje – głosu episkopatu.

PiS nie ukrywa, że najważniejsze jest dla niego zachowanie władzy i reformowanie Polski, a wprowadzenie zakazu czy nawet ograniczenia aborcji może doprowadzić do poważnego spadku poparcia i utraty władzy.

Takie tezy kłócą się z rzeczywistością. Jesienią, kiedy odbywała się zbiórka podpisów pod naszym projektem, politycy partii rządzącej głośno i wyraźnie deklarowali poparcie dla zakazu aborcji eugenicznej, i to nie tylko ci, którzy zawsze są za obroną życia, ale także centrowi. W tym czasie poparcie dla PiS dochodziło do 50 proc., a więc było rekordowo duże. Także przyjęcie projektu w styczniu nie odbiło się negatywnie w sondażach. Spadek zaczął się, gdy zdecydowali się spowalniać nad nim prace, a my o tej obstrukcji posłów PiS zaczęliśmy głośno mówić. Przypomnę, że półtora miesiąca przed wyborami parlamentarnymi w 2015 r. odbyło się w Sejmie głosowanie za ustawą całkowicie zakazującą aborcji i wszyscy posłowie PiS ją poparli, a po paru tygodniach wygrali wybory ogromną większością, tak że mogli samodzielnie stworzyć rząd.

Teraz było wiele czynników, które mogły zdecydować o zmniejszeniu poparcia, np. konflikt wokół nowelizacji ustawy o IPN, kwestie wysokich nagród czy czarne marsze feministek, które odbyły się z powodu pozytywnej opinii Komisji Sprawiedliwości o projekcie „Zatrzymaj aborcję”.

Przytoczone przeze mnie przykłady świadczą o tym, że opowiadanie się za zakazem aborcji zwiększa liczbę wyborców, a nie ich odstrasza czy przeszkadza w uzyskaniu wysokiego poparcia. Opowiadanie się za zakazem aborcji nigdy nie spowodowało spadku PiS w sondażach. Natomiast były sytuacje odwrotne – gdy w 2007 r. PiS doprowadził do odrzucenia propozycji wzmocnienia ochrony życia w konstytucji, po paru miesiącach stracił władzę. Kierownictwo tego ugrupowania oraz zwykli posłowie powinni sobie uświadomić, że występowanie przeciwko zakazowi aborcji politycznie się nie opłaca. A feministki i tak na PiS nie zagłosują, więc przymilanie się tym środowiskom nie ma sensu.

Dlaczego nie organizujecie białego marszu pod siedzibą PiS? Może ta forma nacisku będzie skuteczna?

Właśnie w całej Polsce rozpoczyna się czas demonstracji obrońców życia, np. marsze dla życia, dla rodziny itp. Co roku przechodzi w nich przez Polskę ok. 300 tys. osób. Dla mnie robienie problemu z czarnych marszów to szukanie wymówki. One są mniej liczne niż manifestacje obrońców życia. Na ulicach większość demonstrantów to prolajferzy.

Tylko obrońcy życia nie idą pod siedzibę PiS-u.

Ale pójdą do urn wyborczych, bo to zmobilizowany elektorat. I coraz bardziej zły na posłów nierealizujących obietnic.

Jakie działania teraz podejmują członkowie komitetu inicjatywy obywatelskiej Zatrzymaj Aborcję?

Posłowie PiS mogą uważać, że wyborcy, którzy na nich głosowali i poparli nasz projekt, zapomną o ich postawie. Mylą się. Pod naszą propozycją podpisało się 850 tys. osób i one rozliczą polityków. Ludzie bardzo interesują się tym, co się dzieje z naszą inicjatywą, piszą e-maile i komentują posunięcia polityków w tej sprawie. Rozpoczynamy właśnie akcję Call Center. Będziemy dzwonić do osób, które jesienią zbierały podpisy pod projektem, i informować, kto konkretnie blokuje prace nad nim, a także prosić, aby przekazywali o tym informację w swoich środowiskach. Ci ludzie są na swoim terenie opiniotwórczy. Wyborcy, którzy głosowali na PiS, gdyż politycy tej partii obiecywali, że wzmocnią ochronę życia, mogą się od tej partii odwrócić. Wkrótce będą wybory samorządowe, niedługo po nich europejskie i parlamentarne.•

Kaja Godek jest członkiem zarządu Fundacji Życie i Rodzina, była pełnomocnikiem dwóch obywatelskich inicjatyw ustawodawczych zakazujących aborcji – w latach 2013 i 2015. Obecnie jest pełnomocnikiem inicjatywy Zatrzymaj aborcję. Z wykształcenia jest anglistką, ma męża i troje dzieci, jedno z zespołem Downa.

za: http://gosc.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.