Czas świadectwa o polskim bohaterstwie wobec Żydów

Szacuje się, że Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi ocaliło życie ponad 500 dzieciom i młodzieży oraz ok. 250 dorosłym Żydówkom i Żydom. Poza tym krótkotrwałej pomocy nasze siostry udzieliły ok. 400 osobom, a przez dłuższy czas pomagały ok. 100 osobom.

Można powiedzieć, że Siostra pochodzi z wielokulturowej rodziny?

Rzeczywiście wśród moich pradziadków byli Polacy, Czesi, Rosjanie i polscy Żydzi, więc te kultury się przeniknęły i nas ubogaciły. Jednakże przedziwne jest to, że już moi dziadkowie mocno pokochali Polskę, jej kulturę, historię i język. Dowodem na to niech będzie chociażby fakt, że mój dziadek, można powiedzieć – pół Rosjanin, pół Czech – który jako 21-letni chłopak uciekł po rewolucji z Rosji bolszewickiej do Polski, tak dobrze nauczył się polskiego, że później stał się polskim pisarzem i powieści jego autorstwa są napisane przepiękną, bogatą polszczyzną. I dodam, że takich przypadków jak Joseph Conrad czy mój dziadek Igor Newerly w literaturze jest naprawdę niewiele. Moim dziadkom i rodzicom zawdzięczamy zaszczepienie w nas miłości do polskiej historii, literatury, teatru, kultury i sztuki, ale też otwarcia i szacunku, a może nawet zainteresowania innymi kulturami i językami. Mam też na myśli szacunek do innych wyznań religijnych.

Ważną rolę w życiu Jarosława Abramowa-Newerlego odegrał rtm. Witold Pilecki. Można powiedzieć, że ocalił go wraz z matką podczas II wojny światowej?

To prawda i jest dla nas osobą wyjątkową oraz szczególnie bliską spośród wszystkich Żołnierzy Niezłomnych. Kiedy patrzę na tatę i myślę, że znał tak wielkiego człowieka, można powiedzieć śmiało: ikonę Polski Walczącej, Polski Niezłomnej i Bohaterskiej, to tak naprawdę brak mi słów. I to, że ówczesny „Major”, bo tak wszyscy się do rotmistrza zwracali na żoliborskim WSM-ie [osiedlu Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej], pomógł mojej babci uwolnić się od nękającego ją coraz natarczywiej żydowskiego szmalcownika, który wyłudzając kolejne niebotyczne sumy pieniędzy, zastraszał ją, że doniesie na nią Niemcom – jest dla mnie niezwykle cenne, wzruszające, wielkie… A tym bardziej dla mojego taty. Ale te uczucia wdzięczności mieszają się z wielkim smutkiem i żalem, które mój tata tak pięknie zamknął w słowach do swojego ojca w „Lwach mojego podwórka”, opowiadając o staraniach mojej babci: „Gdyby nie pan Major od Olków, to prawdopodobnie ani mnie, ani mamy nie zastałbyś na III Kolonii po powrocie z obozu w Bergen-Belsen. Bo ten Saul, kolega Lejzora, wydałby nas jak nic. Był gotów na wszystko. Byle tylko przeżyć… I właśnie Pilecki nas uratował. Tylko my nie potrafiliśmy uratować Pileckiego. Wyżebrać dla niego tego jedynego aktu łaski. Zamiany wyroku śmierci na dożywocie”.

Jakie zasługi w ratowaniu żydowskich dzieci ma zgromadzenie, do którego Siostra została powołana?

Naprawdę wielkie. Siostry franciszkanki Rodziny Maryi – bo o tym zgromadzeniu mowa – podczas II wojny światowej miały 160 domów, w tym 44 sierocińce, 60 szkół i 58 ochronek. Nie było też domu w naszym zgromadzeniu, który nie ukrywałby dzieci żydowskich czy dorosłych Żydów. Siostry spontanicznie, bo z poczucia moralnego obowiązku i z miłości do bliźniego, ale też w sposób bardzo zorganizowany otworzyły wszystkie swoje domy, szczególnie sierocińce, by w nich ukryć i ocalić żydowskie dzieci oraz dorosłych Żydów. Jeśli trzeba było, dorosłych ukrywały za klauzurą i przebierały w nasz strój zakonny. W taki sposób został np. uratowany przez nasze siostry katolicki ksiądz pochodzenia żydowskiego Tadeusz Puder. Tą wielką akcją pomocy kierowała ówczesna przełożona Prowincji Warszawskiej Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi – matka Matylda Getter zwana Matusią (1870–1968). Była to wyjątkowa osoba

/.../
Pozostało 50% treści.

za: https://gpcodziennie.pl