Internet nie będzie już taki sam. Czyli niemieckie inspiracje Brukseli zamachu na resztki wolności

Szykowane przez brukselskich urzędników przepisy zrewolucjonizują internet. I jak przy każdej rewolucji nie obędzie się bez ofiar, a w tym przypadku będzie to wolność użytkowników tego medium.

Opłaty od linków, automatyczne filtry cenzurujące publikowane treści… oto nowe oblicze internetu jaki zbudować chce Bruksela. Projekt już od jego zarania był uznany za kontrowersyjny, stąd też prace początkowo wyhamowano. „Od początku był on też postrzegany jako proniemiecki. Choćby dlatego, że pilotują go komisarz i europoseł z tego kraju” – pisze dr Marian Szołucha na nadziennik.pl.

Jak zauważył, nowe medialne informacje na temat projektu („Der Spiegel”) ukazują skandaliczne wątki sprawy. Mowa tam o „maszynach cenzorskich”, „symbolu kolesiostwa polityczno-medialnego”, „teatrze obłąkanych” czy „prawnych gwarancjach dla modelu biznesowego Axela Springera” (gdy mowa o projekcie dyrektywy) oraz „polityce prowadzonej pod wpływem strachu przed gazetą Bild”.

Jak zaznaczył dr Szołucha autorowi demarkacyjnego materiału „przyświecały specyficzne motywy”. Jak napisał: „Jeśli ten kraj (Niemcy - przyp. autor) kiedyś znajdzie się w rękach populistów i ekstremistów, decydującą przyczyną takiego stanu rzeczy będzie kumoterstwo między rządem a mediami”.

Publicysta „Naszego Dziennika” ocenił, że dzięki takiej publikacji „szansa na zablokowanie złych co do zasady, a dla Polski w szczególności, przepisów z pewnością wzrosła, choć zagrożenie nadal jest realne”.

za:www.pch24.pl